Dorośli kontra dzieci.

5 komentarzy

Dorośli.

Przez ostatnie dni Internet żyje aferami. Słowa niczym torpedy rozrywają moralność, dzielą ludzkość i sączą pianę z niejednego pyska. Ludzie żywią się nienawiścią, złością i nieszczęściem. Hejt jest codziennością i jeśli tylko masz gorszy dzień możesz się wyżyć. Na polityku, na nauczycielu czy na matce z dzieckiem. Możesz wyrzygać wszystko co ci leży na wątrobie. Możesz pokazać swoją wyższość i próbować udowodnić komuś, że jest nikim. Słowa stały się bronią przeciwko bratu, sąsiadce i nieznajomemu z autobusu. Słowa, często nieprzemyślane, tracące dla nas znaczenie krótko po ich wypowiedzeniu, mogą być pętlą powoli zaciskającą się na szyi kogoś innego. Rzygamy. Jadem, nienawiścią i zawiścią.

Krzyczymy.

Bo ktoś odmówił choremu dziecku pomocy. W chamski sposób. W sposób bezduszny i pozbawiony człowieczeństwa.

Bo największy blogerski konkurs pokazał bezwzględność i udowodnił, że człowiek dla fejmu jest gotowy poświęcić swoje człowieczeństwo i przyjaźń. I że przyjaźń czysta, bezinteresowna i pozbawiona zazdrości istnieje dopóki drugiemu nie powodzi się lepiej.

Bo ludzie myślą, że żart o brzozie, opowiadany latami przy pięćdziesiątce z kiszonym, będzie wciąż tak samo śmieszył. I że jak wstawimy brzozę w maskę prezydenckiego samochodu to Internet będzie pękał ze śmiechu. W końcu jesteśmy tacy błyskotliwi. Nawet bez pięćdziesiątki, nawet bez kiszonego. A później, że Polak wyklepie i sprzeda bo Polak potrafi.

I nie można poprosić o pomoc. Prośba o pomoc = żebranie. A żebrzą tylko ubodzy i niedołężni. Jak o pomoc prosi gwiazda to jej się chyba w dupie poprzewracało. I nagle każdy woli wesprzeć bardziej potrzebujących. A później nie pomaga ani jednemu ani drugiemu. Ale zjechać można. Bo to niezły fun.

Jak ktoś popełni błąd, można go skopać. Przecież leżąc i tak się nie obroni. Można ulżyć swojej frustracji, wyrzygać napięcie dnia codziennego. A później wyjść i zapomnieć. Można pisać innym scenariusze gdy nasze życie trąci nudą. Tylko ludzie nie zdają sobie sprawy, że to nie serial. Tam po drugiej stronie jest człowiek, który czuje, myśli i przeżywa. Czyjś ojciec, jakaś matka i przyjaciółka. Córka i syn.

I boję się, że w obliczu czegoś, co powinno nas jednoczyć, rozsypiemy się jak domek z kart. Że jest nam obce braterstwo i patriotyzm. Że ludzie zamiast się wspierać, dzielą się na obozy. Nie tylko gdy ktoś potężniejszy od nas zechce nam złoić tyłki. Także w sytuacjach dnia codziennego.

Dzieci.

Płot a po jego dwóch stronach z pozoru ten sam świat. Te same drzewa rzucają cień, to samo Słońce ogrzewa twarze. Ten sam wiatr muska dziecięce policzki i mierzwi włosy. Po dwóch stronach płotu dwóch chłopców. Jeden z piłką i opaloną twarzą. Drugi trochę chudszy, podciąga niezdarnie podkolanówki. Pasiasta piżama osuwa się z wychudzonych bioder.

Znacie ten obraz.

Ten sam świat, dwa różne życia. Nie mają prawa się znać. Nie mają prawa do przyjaźni. Nie znają pojęcia tolerancja, światopogląd czy różnice. Po prostu są. Przyjaźnią się, nie oceniają.

Lekarz. Dziewczynka z zespołem Downa podsuwa Hance grającą popierdółkę. Wystarczy chwila żeby nawiązała się między nimi nić porozumienia. Przyjaźń nieznająca granic, za nic mająca przeszkody. Dopiero za kilka lat moje dziecko pozna „zabawny” zwrot „ale z ciebie dałn”. A zaraz potem „ale z ciebie Żyd”. Najprawdopodobniej od kogoś o wiele od siebie starszego.

Szpital. Duszna sala wypełnia się powoli zmęczonym dziecięcymi głosami. Jeden z chłopców upada.
– Chłopcyk płace mamusiu.- Hania z zatroskaną miną spogląda na ofiarę.
– Tak kochanie. Uderzył się w główkę. Co trzeba zrobić gdy komuś jest smutno?
– Tseba psytulić.

Nie kopać. Nie poniżyć, nie dowalić. Wesprzeć. Stanąć ramię w ramię. Podać dłoń i powiedzieć „wiem co czujesz”.

Umysł dziecka nie zna granic, nie zna różnic. To my dorośli jesteśmy odpowiedzialni za wzorce jakie przekażemy młodszym. To my tworzymy przed dzieckiem bariery, pokazujemy mu inność, tą w negatywnym sensie. Uczymy dążyć do celu nawet, jeśli oznacza to unieszczęśliwianie kogoś. Walczymy ze sobą, kłócimy się, krzyczymy. Próbujemy udowodnić, że wiemy lepiej.

Nigdy nie mamy pewności, że nasze dziecko nie zostanie ofiarą przemocy czy hejtu. Nigdy nie mamy pewności, że nie będzie czyimś oprawcą. Naprawdę chcemy żeby nasze dzieci wychowywały się w takim świecie? Dokąd zmierzamy my- dorośli?

Świat nie jest skomplikowany, życie nie jest skomplikowane. To my sobie je komplikujemy na własne życzenie.

Tymczasem może czasami warto posłuchać ich? Dzieci?

5 Komentarzy/e
  • Mama Notuje

    Odpowiedz

    Dzieci są otwarte na świat i pozbawione uprzedzeń i nienawiści. Do czasu aż sami włożymy im to do głów, czasem mimowolnie, nie zdając sobie z tego sprawy, ale jednak. Szkoda, że przez naszą frustracje i niewyparzone gęby zabieramy im niewinność i wszechobecną dobroć.

  • justyna

    Odpowiedz

    Jakież to prawdziwe…. I smutne.

  • anna

    Odpowiedz

    Czasami nachodzi mnie strach w jakim swiecie przyjdzie zyc mojemu dziecku i jakich ludzi spotka na swojej drodze…

  • dumnamama

    Odpowiedz

    „Świat nie jest skomplikowany, życie nie jest skomplikowane. To my sobie je komplikujemy na własne życzenie.”
    Oooo właśnie!
    Trzeba na chwilę się zatrzymać i zmienić swoje złe schematy według których żyjemy
    Ale niestety…
    Trzeba jeszcze tego chcieć…

  • Magda / Dwa plus dwa

    Odpowiedz

    Mój przedszkolak wciąż wierzy, że wszyscy są ładni, że każdego trzeba lubić, że nikogo nie wolno bić, ani przezywać. Ile to razy zadziwiał mnie tymi swoimi przedszkolnymi poglądami 🙂 Szkoda, że to mu się zmieni, czy tego chcę, czy nie.

Skomentuj