Dziwactwa, których o mnie nie wiecie.

3 komentarze

Dzisiaj podaję Wam 25 dziwnych szczegółów o mnie. W sumie, jak je przeczytałam, stwierdziłam, że jestem nieźle powalona 😉

1. Panicznie boję się pająków.

Do tego stopnia, że gdy je widzę to strzela mi ciśnienie w uszach, a najgorsze koszmary to te z pająkami właśnie

2. Obrzydzają mnie… dziury.

Mam taką trypofobię, że jak zobaczę dziurę, na przykład taką…

… to zaczyna mnie wszystko swędzieć, a sam obrazek siedzi mi w głowie przez kilka dni. Doceńcie moje poświęcenie, bo żeby wkleić tę grafikę, przejrzałam ogrom obrazków!

3. Boję się też… wiatraków.

To nie żart. Kojarzycie te fermy wiatrowe przy autostradach? Zawsze jak przejeżdżam blisko ogromnego wiatraka, przed oczami staje mi obrazek, jak śmigła urywają się i pędzą w moją stronę. Kiedy jadę jako pasażer, zamykam oczy lub mimowolnie się uchylam, żeby kręcące się śmigło mnie nie „uderzyło”.

4. Skoro jesteśmy już przy strachach, boję się też igieł.

Jako dziecko zastrzyki, szczepienia i pobieranie krwi nie robiło na mnie wrażenia, zwłaszcza że bardzo często leżałam w szpitalach. Odkąd obejrzałam jeden z odcinków horroru „Piła”, w którym bohaterowie skaczą do basenu ze strzykawkami, mdleję przy pobieraniu krwi i na widok samej igły. Na domiar złego, w obu ciążach miałam cukrzycę ciążową, co wiązało się z kłuciem kilka razy w ciągu dnia, a w drugiej brałam insulinę i sama robiłam sobie zastrzyki w brzuch. Przy każdym byłam spocona jak świnia 😛

5. Choruję jak facet.

Jak mam 36,7 temperatury to umieram. Mój organizm jest totalnie nieodporny na przeziębienia, gorączkę i ból głowy.

6. Nie cierpię wyrzucać śmieci, prasować i myć naczyń.

To trzy rzeczy, których nie tknę palcem. Nie cierpię wyciągać worka z kosza, więc zawsze ładuję śmieci „pod sufit”, one się wysypują, co cholernie wkurza Grześka. Wkładam wszystkie naczynia i garnki do zmywarki, za co dostaję burę, bo Grzesiek woli umyć te większe, żeby było więcej miejsca w zmywarce. Co do prasowania, albo używam parownicy tuż przed wyjściem, albo proszę Grześka, żeby mi coś wyprasował.

Pewnie, że potrafię zrobić to sama. Ale nie lubię.

7. W samochodzie, na TV, na telefonie itp. zawsze muszę mieć głośność „co pięć”. Nie dam głośności na 12, musi być albo 10, albo 15. A jak ktoś ustawi inaczej, muszę poprawić.

8. Jak urodziły się moje dzieci, uważałam że są brzydkie.

Serio serio. Nie rozumiem zachwytu nad noworodkami. Według mnie, jest bardzo mało nowo narodzonych dzieci, które są ładne. Kiedy ktoś zachwycał się moimi córkami w pierwszych tygodniach życia, zastanawiałam się, czy ta osoba ma problemy ze wzrokiem. Dzisiaj uważam, że obie moje dziewczynki bardzo wyładniały.

9. Uwielbiam mięsa, a prawie od roku jestem wegetarianką.

10. Z mięsa najbardziej brakuje mi… Parówek i pasztetu prochowickiego 😛

11. W podstawówce wołali na mnie żyrafa bo… wyglądałam jak żyrafa.

12. Jestem samoukiem.

Lubię robić coś sama, dochodzić do rozwiązania zadania własnymi siłami. Potrafię stworzyć stronę internetową, zrobić remont, wymienić żarówkę w samochodzie, a meble zazwyczaj skręcam sama.

13. Przez 10 lat byłam kadrową, w tym przez 3 lata kierownikiem działu kadr. Zrezygnowałam z etatu żeby pisać.

14. Jestem nieśmiała.

Moja pewność siebie jest tylko pozorna. W życiu potrzebuję maksymalnie dwóch zaufanych przyjaciół, nie jestem typem ekstrawertyka z tabunem znajomych. Poznawanie nowych osób, rozmawianie z nieznajomymi, konferencje blogerskie to dla mnie spore wyjście ze strefy komfortu.

15. Nie lubię zmian.

Wolę stałość i spokój. Nie lubię niepewności.

16. Nie lubię nie mieć kontroli.

Żeby ją przełamać, jakiś czas temu wsiadłam jako „plecak” Grześka na motorze. To był pierwszy i ostatni raz. Nie lubię jak ktoś za mnie prowadzi mój samochód, nie lubię niespodzianek (jeśli Starszy powie, że jutro zabiera mnie na Malediwy – będę wściekła).

17. Zdarza mi się czytać ostatnią stronę książki, zanim przeczytam całość.

18. Kiedyś wolałam morze, dzisiaj wolę góry.

Lubię się zmęczyć, lubię jak pali mnie w klatce piersiowej, lubię gnać pod górkę, nawet kiedy na plecach mam 17kg dziecka. Przy podejściach jestem najszybsza, pomimo słabej kondycji.

19. Boję się wielu rzeczy.

Mam dosyć katastroficzne myślenie, które często psuje mi zabawę. Przez to nie pozwalam na przykład jeść dzieciom landrynek. Przez to też opuściłam dwa sezony na motorze. Między innymi ten temat opracowuję na terapii.

19. Chodzę na terapię prawie od czterech lat.

Na początku wiązało się to z depresją, później z wyjściem z toksycznej relacji. Dzisiaj terapeutka pomaga mi inaczej spojrzeć na swoje życie. Tak pokochałam swoje sesje, że zapisałam tam również Hanię.

20. Nie jem słodyczy.

Kiedyś ze słodyczy jadłam tylko żelki. Dzisiaj muszę naprawdę mieć ochotę, żeby sięgnąć po coś słodkiego, chociaż na pewno jest to częściej niż wtedy, gdy jadłam mięso. Jestem za to fanką słonych przekąsek.

21. Cierpię na mizofonię.

Nienawidzę odgłosów wydawanych ustami, albo jak ktoś przy mnie je, kiedy ja tego nie robię. Jak ktoś chrumka, chrapie, siorbie, mlaska – strzela mnie kurwica. Serio, na samą myśl o cmokaniu (takiego wiecie – wyciąganie czegoś z zębów) mam takiego nerwa, że gdyby Grzesiek stał obok, dostałby na same (MOJE!) wyobrażenie o tym. Jak ktoś je przy mnie sałatę czy coś chrupiącego, kiedy ja tego nie robię, muszę odejść – najlepiej do innego pokoju.

22. Jak widzę maskotkę na ziemi, albo twarzą do kołdry – muszę ją poprawić.

No bo przecież może być jej niewygodnie!

23. Nie lubię zwrotów „Niech Pani mi powie”, „Niech pani mi pokaże/poda”.

Kojarzą mi się z brakiem kultury i roszczeniowością. Zamiast tego używam „Proszę mi powiedzieć”, „Czy może Pani mi podać?”. Generalnie bardzo dużo przepraszam i dziękuję. Kiedy obsługa podaje mi krzesełko na orczyku, zawsze dziękuję, nawet jeśli widzę tego samego człowieka 50 raz w ciągu dnia. Generalnie mam świra na punkcie „Dzień dobry”, „Dziękuję”, „Przepraszam” i powszechnie uznanej uprzejmości.

24. Nie lubię zakupów – w szczególności galerii handlowych i dużych skupisk ludzi.

Denerwuje mnie światło, hałas i zapachy. Zaczyna mnie boleć głowa, czuję się zagubiona i poddenerwowana. Chodzę tylko wtedy kiedy naprawdę muszę coś kupić i zawsze mam obrany plan zakupów. Jeżdżę tylko do „zaprzyjaźnionych” marketów, z reguły wcześnie rano, kiedy jest mało ludzi. Tako sam problem mam z salami zabaw, gdzie jest pstrokato i głośno.

25. Przed pierwszą randką z Grześkiem zagrałam w Totolotka.

Do wygrania było ponad 50 milionów i na spotkaniu powiedziałam mu, że albo on albo te 50 baniek. Do dzisiaj uważam, że moja wygrana jest o wiele bardziej wartościowa niż ta kasa i Grzesiek w pełni zrekompensował mi bogactwo.

A Wy macie jakieś dziwactwa na koncie? 😀

3 Komentarzy/e
  • Kasia

    Odpowiedz

    Zastanawiam się dlaczego bycie kadrowa to jest dziwactwo :)) nie posiadam żadnej przypadłości z listy, niemniej jednak jak patrzę na ten obrazek z dziurami to też coś mnie zaczyna swędzieć ,:)))

    • matka-nie-idealna

      Nie tyle bycie kadrową, co zrezygnowanie z ciepłej posadki i rzucenie się na działalność ?

  • Lena

    Odpowiedz

    A jeśli chodzi o to mlaskanie. Mam tak samo ale dodatko nie trawię wylizywania się przez zwierzęta. Ten odgłos doprowadza mnie do szału, wszystko w środku mnie uwiera. Jeden z kotełów robi to w miarę bezgłośnie, ale drugi mlaska prawie jak pies. No po prostu jak tylko o tym myślę to szlag mnie trafia. Wtedy zakrywam uszy i odwracam wzrok, bo co biedne zwierzę ma zrobić, przecież nie zabronię…

Skomentuj