Głupie matki.

4 komentarze

Pamiętacie jak za dzieciaka gdy coś się w życiu fiknęło to zawsze zdanie innych było ważniejsze niż mamy? Najbardziej irytującym moich rodziców tekstem było „Ale pani (nauczycielka) tak powiedziała, ona wie lepiej”.

Z nami matkami jest jak z dziećmi. Wystarczy, że odpalimy internety, spijemy piankę z zimnej kawy, przeczytamy nagłówki na Pudelku i już wszystko wiemy. A przynajmniej nam się tak wydaje.

Kilka dni temu wynikła kuriozalna sytuacja na forum jednej z większych firm oferujących akcesoria dla dzieci. Firma fajna, nie powiem, sikałam już na widok kilku ich produktów ale ich zakup równał się żarciu tynku przez dwa miesiące. Firma ta ma w ofercie wisiadła nosidła dla dzieci i właśnie ogłosiła konkurs z możliwością wygrania jednego z nich. Matki jak to matki, nic nie robią przez cały dzień, tylko siedzą na Fejsbukach i wygrywają smoczki. Konkurs cieszył się jakimś tam powodzeniem, przynajmniej do momentu aż nie został bojkotowany przez przeciwników wisiadeł nosideł.

„Mochery z mlekiem w cyckach” można by pomyśleć. Otóż nie. Idea bojkotu była w słusznej sprawie, sprawie naszych dzieci. Każda rozsądna matka wie, że nosidła dla dzieci to w większości kupa za grubą kasę. A przecież nikt z nas nie chce wkładać dziecka w kupę.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie postawa firmy, która każdy niepochlebny lub wyrażający inną opinię komentarz usuwała. Albo nie. Tutaj nie ma nic dziwnego bo te firmy mają grube siano za wciskanie nam kitu. I wydają grubą kasę aby ten kit został przedstawiony w jak najlepszym świetle. Takie gówno w sreberku, if you know what I mean. Głównym argumentem przedstawicieli było „podajcie mi chociaż jeden przykład dziecka, któremu to nosidło zaszkodziło”. Szkoda gadać, szkoda się rozwijać. Walka z wiatrakami.

Do czego dążę? Jak już mamy te dzieci, jak już wyśpiewywałyśmy serenadę do kibla i rzygałyśmy mężowi w twarz hormonami, jak już wysłałyśmy w kosmos pół porodówki i powołaliśmy na świat życie, za które będziemy odpowiedzialne przez kolejne dwadzieścia lat chyba, że wygrana w totka i cześć jak czapka z domu, róbmy to z głową.

Tymczasem my matki jesteśmy po prostu głupie. Łykamy jak może pelikany wszystko co nam powiedzą. Kiedyś ktoś stwierdził, że chodziki są zajebiste. I były. Do momentu aż połowa populacji nie wylądowała na rehabilitacjach a druga połowa ma niewyleczoną skoliozę. Mówili też, że cukier jest zajebisty bo cukier wzmacnia kości. I poili nas w nocy glukozą z wodą a później dziwili się, skąd w nas wmontowane ADHD bo lataliśmy w dzień jak króliczki Duracella. Później ktoś powiedział, że nosidła są takie och i ach, że rączki wolne, podetrzeć się można na luzaku i obiad ugotować bez odkładania dziecia gdziekolwiek. Mówili też, że woda ze znaczkiem Instytutu Matki i Dziecka jest zaaajebista i w ogóle nektar bogów a później okazało się, że grube siano, że w łapę i że nawet badań nie zrobili bo im kilka zer zalało oczy.

Na szczęście pojawili się też ludzie, którzy uświadomili nas, że ci wcześniejsi uświadomili nas źle. Że wiemy dużo i zarazem gówno wiemy, że nieświadomie krzywdzimy dzieci. Ale świadomość, technika i informacje idą do przodu. Dlatego wkurwia mnie niesamowicie jak ktoś wciska nam kit. To, że pan doktor w reklamie mówi, że pasta Akfa jest super, nie znaczy, że pan doktor w ogóle widział na oczy encyklopedię zdrowia czy choćby liznął temat medycyny.

I stąd apel do was. Miejcie oczy i uszy otwarte. Nie wierzcie we wszystko, co wam piszą, mówią i pokazują, chociażby było to potwierdzone opiniami „specjalistów”. Pamiętajcie, że specjalista, który bierze kasę za zaopiniowanie, jest oszustem, nie specjalistą. Często opinie specjalistów są przedstawiane na zasadzie dziesięciu specjalistów, z czego siedem opinii jest niepochlebnych a trzy pochlebne. I to te trzy zostaną nam przedstawione, nie łudźcie się, że jest inaczej. Poza tym wielu specjalistów nie doszkala się w ogóle (więc ich znajomość wielu tematów jest żadna lub nikła), wielu z kolei szkoli się pod okiem wielkich, kasiastych koncernów. Bierzcie więc poprawkę na serwowane wam informacje. Nie bądźcie głupi, w Internecie każdy może napisać to, co chce. Lub to, za co mu zapłacą.

W kwestii prawidłowego noszenia dzieci polecam Wam Magdę, która jest certyfikowanym doradcą i jej akcję #nicminiewisi. Znajdziecie ją na Facebooku https://www.facebook.com/nicminiewisi/

I nie, nie jest to kryptoreklama ani kampania za którą mi zapłacono. Magdę poznałam rok temu, kiedy mój blog jeszcze ćwierkał o lajki. Jej akcja jest tak rozbuchana na całą Polskę, że w ogóle nie potrzebuje mojej pomocy w promocji.

Bądźcie otwarci ale nie bądźcie ślepo wierzący.

4 Komentarzy/e
  • kretucha

    Odpowiedz

    Oj sporo by można dodać w tym temacie. Pracując w sklepie obuwniczym nie cierpiałam dyżuru na dziale dziecięcym. Nie raz gryzłam się w język żeby nie przegonić kochających rodziców czy dziadków szukających bucików ze sztywnym zapiętkiem i profilowaną wkładką „do nauki chodzenia” i to najlepiej już dla półrocznego dziecka…. Mój syn zaczął chodzić przy meblach i wspinać się gdy miał 7 miesięcy, aby puścić się mebli i pójść samodzielnie potrzebował kolejnych 4,5 mies. Nie używaliśmy chodzika ani nie prowadziliśmy za rączki. Pierwsze buty dostał gdy miał rok i to tylko dlatego, że była zima. Do dziś po domu biega w skarpetach lub bez, a ortopeda nie ma zastrzeżeń do jego postawy. I co, da się? Pewnie, że tak. Wystarczy zaufać naturze.
    Kolejna sprawa – foteliki samochodowe. Już sama nazwa wskazuje aby używać ich podczas jazdy samochodem a nie wozić dzieci po parku… Szlag mnie trafia jak widzę maluszka wciśniętego w taki fotelik 🙁
    A co do wisiadeł to codziennie, prowadząc syna do przedszkola, widzę takiego szkraba wiszącego u taty na brzuchu i to przodem do świata 🙁 Żal mi tego dzieciaczka. Kiedyś nie zwracałam uwagi na takie rzeczy, ale za 1,5 miesiąca urodzę córeczkę i interesuję się tematem chustonoszenia. Byłam już na kilku warsztatach m.in. przy szkole rodzenia, prowadzonym przez specjalistę (takiego prawdziwego, a nie opłaconego przez jakąś markę).
    Szczerze polecam też warsztaty Świadoma Mama, Bezpieczny Maluch, Mamo, to ja itp., które prowadzone są przez ludzi znających się na rzeczy (np. położne, ratownicy medyczni), a nie tylko tytułujących się pediatrą czy stomatologiem z reklamy telewizyjnej.

    • Magda

      Z mamo to ja akurat sie nie zgodze.bylam w ciazy na ich warsztatach i w 90pr.byly to bloki reklamowe.pierwszy wjechal handlowiec Recaro,nakie to maja najlepsze na rynku foteliki,nastepny byl przedstawiciel enfamilu,potem polozna pokazywala jak kapac dziecko wyposazona we wszystkie akcesoria pielegnacyjne johnnsons baby.pptem byl omegamed ze swoim jakze wspanialym produktem zawierajacym Dha,wiadomo,jak nie dasz dziecku tablety z dha,bedzie glupsZe.dopiero na koncu tego bloczku reklamowefo byli ratownicy medyczni,bardzo fajni rzwczywiscie.dla mnie strata czasu niestety.

  • Magda

    Odpowiedz

    Temat wisiadel jest znany dla chustonoszacych mam i mam posoadajacych nosidla ergonomiczne.wzbudza w nas wiele emocji,bo widzac na chodniku dumnie paradujaca w wiasiadle mame lub tate,nie wiem co zrobic.Zachowac sie jak wykladnia medyczna,podejsc i ppwoedziec,ze to jest zle,stawiajac jednoczesnie rodzica,ktory wlasnie przekonany o swoim dobroczynnym podejsciu do dziecka zakupil takie wisiadlo,czy przemilczec i przejsc obok,w koncu to nie moje dziecko. Z reguly wybieram druga opcje,bo stawiam sie w lustrzanej pozycji.Gdyby ktos podszedl do mnie i zaczal krytykowac,jak to sie zdarza,ze moja corka ma za lekka czapeczke, gotuje sie we mnie wszystko i mysle sobie,jakim prawem wtracasz sie do mojego dziecka.No wlasnie…i co poczac?

  • Julka

    Odpowiedz

    Jak już piszesz o cukrze i adhd, to poszukaj wyników badań, bo sama podejrzewając związek cukru z zachowaniem Zuzki zgłębiłam temat na tyle na ile czas mi pozwolił i wg publikacji w naukowych czasopismach cukier nie powoduje nadpobudliwości, choć mamy podobno widzą związek (i ja też widziałam dopóki nie zaczęłam dokładniej tego rzekomego związku obserwować). Jedyne co znalazłam, to że przy dziecku z faktyczną nadpobudliwością cukier może nasilać objawy, ale nie u zdrowych dzieci 🙂

Skomentuj