Idiotów nie sieją, niestety nie można ich wyciąć.

6 komentarzy

Szlag mnie najjaśniejszy trafia, scyzoryk w kieszeni otwiera a koparą szoruję po dywanie jak rano po omacku szukam telefonu, sprawdzam godzinę, odpalam fifi rifi, włączam Internety a tam na stronach głównych portali trąbią o idiocie (wklepałam na klawiaturę bardziej niecenzuralne słowo, trzy razy zmieniałam bo blog parentingowy), który rozpierdaczył pół Monciaka samochodem.

No debil, któremu nic tylko przyrodzenie urąbać za pomyślunek. Odkąd jestem mamą, myślenie zmieniło mi się na ciosane toporkiem, w przypadku mojego dziecka wszystko jest dla mnie czarne albo białe. Gdy powstaje zagrożenie dla mojej rodziny, kredką do oczu strzelam sobie bojowe paski na polikach, łapię bejsbola i staję do obrony. Staję się wojownikiem, godnym kina akcji, spieprzałby przede mną sam Terminator. Nikt, dosłownie nikt nie ma prawa powiedzieć złego słowa o mojej rodzinie, nie ma prawa obrazić mojej rodziny a zagrozić mojej rodzinie to już w ogóle. W jej obronie jestem w stanie zrobić krzywdę każdemu bucowi, który tą zasadę złamie.
Niestety wiele rzeczy jest zupełnie niezależnych od nas. Jeszcze niedawno media trąbiły o szalonym kierowcy z BMW, który urządza sobie rajdy po Warszawie, łamiąc wszystkie możliwe zakazy i granice zdrowego rozsądku, bo za dużo natrzepał się w Need For Speed lub GTA. Nie wiem nawet co o nim napisać bo to debilizm zaawansowany, powinni gościa dorwać i wsadzić do psychiatryka bez możliwości jakiegokolwiek zwolnienia bo gdy wyjdzie, na pewno do swojego hobby powróci. Niestety nasza policja nie dysponuje sprzętem, przepisami ani nawet umiejętnościami pozwalającymi na złapanie maniaka.
Teraz pojawił się w Sopocie kolejny wielki fan niebezpiecznej zabawy, wsiadł do Hondy Civic, rozpieprzył pół Monciaka, potrącając po drodze celowo ludzi, staranował barierki na molo, przejechał całe, niestety nie spierdzielił się do morza, a szkoda i finalnie rozciulał samochód na drzewie. Ranne zostały 22 osoby, w tym kilka ciężko, szczęśliwie nikt nie zginął. Gdy rozwalił się na drzewie, ludzie o mało nie wykonali na nim linczu. Wariat latał samochodem w czasie sezonu, gdzie w tego typu miejscach wypoczywa wiele osób z dziećmi. Ludzie w wózkami, spacerujący po molo, w ostatniej chwili rozbiegli się na boki, gdy Honda gnała prosto na nich, modlili się, by nie potrącił ich w drodze powrotnej bo nie mieli się gdzie schować.

Gdybym ja była świadkiem takiego szaleństwa, nie daj Boże w towarzystwie mojej rodziny, gościu by już leżał w kostnicy a ja siedziała za kratkami. Czuję, że i tak zostałabym bohaterem narodowym. To utwierdza mnie w przekonaniu, że kierowcy powinni przechodzić co jakiś czas testy psychologiczne a my powoli stajemy się małym USA, gdzie wariaci w biały dzień latają z giwerami po mieście.

Cały opis zdarzeń macie tu (klik) i tu (klik).

Uf, wylałam swoją frustrację.

Brak słów.

6 Komentarzy/e
  • ~Bahati

    Odpowiedz

    No dokładnie, aż ciary mnie przechodzą, wczoraj co chwilę o tym myślałam, odkąd jestem mamą, też patrzę na takie sprawy z własnej perspektywy. Miałam nawet wizję, jak wyciągam tego śmiecia z samochodu. Straszne co musieli czuć Ci ludzie.

  • Mama Rysiowa

    Odpowiedz

    I co, że parentingowy 😀 Klnąć można i na parentigowym 😀

  • matka wariatka

    Odpowiedz

    Ta, bohaterem narodowym.. znajac nasz kraj to zhejtowali by Cie.

  • kawer

    Odpowiedz

    Sądząc po ostatnich wydarzeniach można stwierdzić, że ludziom się w głowach poprzewracało. Zaczął jeden wariat, a dalej już poszedł łańcuszek idiotów, którzy chcą się pokazać. Aż strach wyjść, bo nigdy nie wiadomo. Może komuś się zachce bombę podłożyć albo strzelić do wielce „winnych” ludzi… 🙁

Skomentuj