Ja szanowni Państwo się z tym nie zgadzam. Rzecz o przemijaniu.

8 komentarzy

Po chwilowych trudnościach z blogiem bo gnojek wziął i po prostu się wypiął po próbie aktualizacji, po panicznym mailu do Zenboxa, że „zdechło panowie, spinać poślady i grzebać bo jestem bliska uzyskania statusu obłąkanej sucz blogerki a tylko mąż pod ręką” i po szybkiej resuscytacji kompo pierdół, w ciągu 4 (słownie: czterech) minut,  przepraszając za chęć pogrzebania laptopa w przydomowym ogródku, strona stanęła na baczność. Swoją drogą, poszukuję kogoś kto przygarnie mój blogosprzęt i postawi do pionu, bo komputer wyczynia dzikie harce i mnie, mówiąc delikatnie, wkurwia milion okienek reklamowych dających po oczach, gdy próbuję kliknąć „lubię to” pod zdjęciem małego kotka. No dzieje się coś panie i panowie, przeskanowałam drania milion pięćset razy i za każdym pokazuje, że zdrowy. A okienka jak wkurwiały, tak wkurwiają.

Anyway. Nie tylko ja dzisiaj miałam zły dzień. Młode, gdy tylko światło zawitało pod prawą powiekę, postanowiło umilić ten dzień sąsiadom w promieniu 200 metrów. A że w promieniu dwustu metrów można spotkać jedynie pająki wielkości pięści (zgiń przepadnij, remember?) , twierdzące, że u nas w domu jest znacznie przyjemniej niż na polu kukurydzy za płotem, cała energia atomowa skumulowała się na nas. Jako, że ja kulturalnie ewakuowałam się do pracy, zaraz po mnie PT, przekichane, delikatnie mówiąc, miała niania czyniąca powinność zamkniętego w sierpniu żłobka.

Jak już człowiek żre te kilometry w drodze do Mordoru, próbuje oderwać myśli od faktu, że za kilkanaście minut zrzędnie mu mina na kolejne kilka godzin.

Pomijając dzisiaj, kiedy to wszystko podkłada się pod twoimi nogami w geście kapitulacji, każdy inny dzień jest taki sam. Wstajesz rano, modyfikujesz twarz, zrywasz z łóżeczka dziecko, oddelegowujesz w miejsce przechowania na czas twojego chill outu w robocie, wracasz, obiady, kible, wspólny czas razem, czynności powtórz. Dni mijają niebezpiecznie ocierając się o siebie podobieństwem, monotonia jednym słowem. Aż tu nagle bęc bo okazuje się, że przychodzi do ciebie młode po pasowaniu na pierwszaka. A później bo „mamo, pomóż szlaczki”. A później po siano na kino z dziewczyną/chłopakiem. A później rzyga bo głupie to i nie wiedziało, że alkoholu się nie miesza. A później nagle idzie na studia. A później przychodzi bo się zakochało. A później bo dwie kreski na teście i „mamo będzie ślub”.

A potem uświadamiasz sobie, że przed chwilą zmieniałaś jej pieluchę. Że nie pamiętasz kiedy zaczęła mówić. I że pierwsze słowo to „mama”. I że na pewno zaczęła raczkować zanim skończyła sześć miesięcy. Na pewno?

Uświadamiasz sobie, że pomiędzy żłobkiem a pierwszą klasą wcale nie minęło tak dużo czasu. I że chwilę temu on stawiał pierwszy krok a dzisiaj strzela gola w szkolnych zawodach. Uświadamiasz sobie też, że ona już nie przytula się tak chętnie jak wtedy gdy była dzieckiem.

Nagle okazuje się, że liście żółkną podczas gdy chwilę temu moczyliście stopy w słonych wodach Bałtyku. Że dni są coraz dłuższe a za chwilę coraz krótsze. Że ona ledwo zaczęła mówić „mama” a teraz idealnie łączy to ze zwrotem „daj pięć dych”. Że po dwudziestu latach macierzyństwa znowu nie śpisz w nocy gdy kręci bączki w przedpokoju po melanżu z kumplami.

I tak gdy człowiek jedzie do tej pracy, gdy strofuje w myślach bociany szybujące nad polem „Do roboty nieroby”, to sobie człowiek myśli, że chwilę temu taszczył dodatkowe kilogramy w bagażniku na przedzie. Kilogramy, które niedługo zdmuchną dwie świeczki na torcie. A wspomnienia zacierają się, ustępując miejsca nowej historii.
Czas przemija, krok po kroku oddalając nas od pełnej piersi i brudnej pieluchy.

Do roboty panowie, słyszycie?

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

8 Komentarzy/e
  • Magda M.

    Odpowiedz

    Moj maz naprawil by Twoj komputer, nawet z przyjemnością, tylko jak? Dzieli nas jakies 1000 km ??

  • Kasia

    Odpowiedz

    Święta prawda. Szybko to leci. Moja Majcia jeszcze do dwóch świeczek ma 5 miesięcy.. Kiedy to zleciało? Dopiero co miałam dość porodu i tylko pragnęłam żeby już było po wszystkim, dopiero co na drugi dzień zabrali ją do szpitala, bo babcia pediatra i wszyscy ją znają, a mała się drze całą noc i nie wiadomo o co jej chodzi, to sobie wymyślili jakieś niby wgłobienie.. A chwilę potem już pierwsze noce w domu… Kiedy to było? Teraz już nie chodzi tylko biega, woła, żeby robić z nią „babo, babo” 😉 szybko te nasze maluchy rosnął 😉

  • Magda / Dwa plus dwa

    Odpowiedz

    Jak mnie moje potomstwo psychicznie czasem wykończy, to mąż mój z błyskiem w oku mnie zawsze tak pociesza – Nie martw się, za chwilę skończą 18 lat i się wyprowadzą… A na razie mają prawie 5 i roczek 😉 Zleci, zleci i będę tęskniła za tym 'psychicznym’ wykończeniem przez maluchy…

  • Paulina

    Odpowiedz

    Leci tydzień za tygodniem. Od weekendu do weekendu. Mama koleżanki kiedyś nam powiedziała że do 18 czas się dłuży a potem to już leci. Kiedy ta 18 była…..

  • Anik

    Odpowiedz

    Mam dokladnie tak samo. Patrze na swojego synka i nie wiem kiedy to zlecialo. Dopiero co wyladowal na mojej piersi na porodowce a dzis ma 1,5 roku i nadziwic sie nie moge jak to szybko sie wszystko potoczylo. Pamietam jak jako nastolatka slyszalam u doroslych tekst „jak ten czas szybko leci” to nie kumalam o co im chodzi. A teraz doskonale ich rozumiem. Kurde starzeje sie!!!

  • malaerka

    Odpowiedz

    oj prawda prawda leci ten czas nie wiadomo kiedy, rosną dzieci rosną i co widać zwłaszcza w szafie z ubraniami i poznać można po zasobie słów którymi próbują nas zastrzelić :p

  • Anne

    Odpowiedz

    Najwioczniej musieliście ściągać jakiś program i automatycznie zainstalował się reklamiarz… Mnie często się ten syf instaluje razem z różnymi programami – poszukaj w sieci programu do usuwania dziada, zdaje się, że nazywa się to AdwCleaner. Ewentualnie czasem mi pomagało przywracanie ustawień domyślnych w przeglądarce (FF), ale na krótko… Co do wpisu to podpisuję się obiema łapkami 😉

Skomentuj