Jedenaście powodów, dla których warto mieć dziecko.

14 komentarzy

Czasami, kiedy wieczór kładzie dwa małe, pachnące oliwką ciałka do białych łóżek, siadam na kanapie, wypompowana co najmniej jak po żelaznych kilometrach ironmana i zastanawiam się, na co mi było to całe matkowanie.

Człowiek taki wolny był, niezwiązany węzłem macierzyństwa. Spał nieprzerwanie całą noc, chodził nieobrzygany, jadł ciepłe i nie musiał obdzwaniać połowy rodziny, z którą ostatni raz widział się pół roku temu bo „nie dam rady, ponieważ nie mam czasu/możliwości/dzieci chore”, żeby ogarnąć opiekunkę do jednego, kiedy drugie strzela płucem w podłogę. Jeśli właśnie Cię zniechęciłam do przyszłego macierzyństwa- to dobrze. Jeśli zniechęcają Cię takie pierdoły, być może jeszcze nie jesteś do niego gotowa i możesz sobie stąd iść. Ten blog jest dla matek… Niieee… Ten blog jest dla wszystkich. Zostań. Zaraz powiem Ci, dlaczego warto mieć dziecko.

1. Masz motywację, żeby budzić się wcześniej.

Ile razy wstawałaś o 12 a później jęczałaś, że dzień taki krótki, wódka taka ciepła a kac taki zły? Ile razy wylegiwałaś się w łóżku do 16 bo lazy sunday, szef nie pieprzy o ded-lajnie na wczoraj a o 18 okazywało się, że masz jeszcze „tyle” do zrobienia?

Sprawa wygląda trochę inaczej, kiedy masz dziecko. Punkt szósta jesteś na nogach, bez względu na to, czy jest środek tygodnia, czy weekend. Przed Tobą cały dzień wyzwań. Możesz sprzątać, gotować i prasować do woli.

2. Rozwijasz się manualnie.

Kiedyś marzyłaś o tym by zostać malarką? Uwielbiałaś lepić z gliny, modelować czy rzeźbić? A później przyszła codzienność i okazało się, że karykaturą teściowej nie zarobisz na chleb?

Nic straconego. Kiedy jesteś mamą, możesz do woli szaleć z kredkami, kolorowankami i wycinankami. Obniżasz swój poziom do kilkulatka a później kosisz wszystkich w przedszkolnych konkursach.

3. Nie masz kaca.

I to jest niepodważalny plus macierzyństwa. Jeśli karmisz piersią- sprawa rozwiązuje się sama. Jeśli jesteś mamą starszaka lub Twoje dziecko jest na flaszce, na szali stawiasz zawsze sen kontra poranne wstanie do dziecka na kacu. Przy Hance raz zdarzyło się, że popuściłam lejce. Ostatnia rzecz, którą pamiętam to romans z toaletą. Całowałam się z sedesem, nawet spędziłam z nim noc. Niestety dziecko nie zna pojęcia „litość” i skoro świt zerwała mnie z łóżka. Od tej pory, zamiast łamać w nocy szpilki na krawężnikach wolę się wyspać.

4. 500+

Czyż to nie jest wystarczający argument do posiadania dziecka w ilości większej niż jedno?

5. Jesteś na diecie.

Dieta kapuściana, dieta Paleo, Dukana, Lewandowskiej, Chodakowskiej…

Jest też dieta, zwana macierzyństwo. Najbardziej działa na początku, kiedy zwyczajnie nie masz czasu zjeść. Jako, że wciąż panuje mit „diety matki karmiącej”, możesz też jechać miesiącami na marchewce z groszkiem. A nie, groszek jest wzdymający a marchewki nie wolno za dużo. Na naleśnikach. Kurwa, nabiał. Na ziemniakach i kurczaku na parze.

LUB

6. Jesteś zawsze najedzona.

Dziecko rośnie, zmieniają się nawyki żywieniowe. Wystarczy, że czasami ugotujesz coś, czego pacholęta nie jedzą. Szkoda wyrzucać, no nie?

7. Masz dobrą wymówkę.

Ktoś proponuje Ci kawę a Ty totalnie nie masz na to ochoty? Wystarczy rozchorować dziecko na zawołanie, oczywiście w teorii. Albo nie mieć z kim go zostawić.

8. Ludzie jeszcze nigdy się Tobą tak nie interesowali.

Zawsze znajdzie się jakaś ciocia dobra rada, która przypomni sobie o Tobie, kiedy zostajesz matką. Dziecko jest też dobrym sposobem na podtrzymanie rozmowy. Martwa cisza na spotkaniu z koleżanką? Wystarczy wejść na tematy około dzieciowe. Wątek kupek, zupek i szczepionek nigdy się nie kończy.

LUB

9. Filtr.

Dziecko jest najlepszym filtrem na dobrych znajomych. Kiedy zostajesz mamą, życie szybko weryfikuje, kto jest prawdziwym przyjacielem a kto zmywa się, kiedy tylko rozwarcie osiąga dziesiąty poziom.

10. Zakupy.

Nie raz wspominałam, że nienawidzę zakupów, galerii handlowych i marketów. Nadal nie lubię ale te działy dziecięce… Te sukieneczki, skarpeteczki i milion trzysta czapeczek do wyboru. Oesu, no kocham…

11. Już nigdy nie będziesz sama.

Zwłaszcza w toalecie. Zawsze będziesz miała publiczność, której będziesz musiała zdawać relację, co właśnie robisz, w jakiej ilości i dlaczego tak śmierdzi.

I na koniec puenta, jeśli przypadkiem komuś zabrakło luzu i właśnie stuka numer do MOPS-u.

Kiedy wydaje Ci się, że macierzyństwo jest końcem wolności, zastanów się jeszcze raz nad pojęciem „wolność”. Czy wolność to spanie do południa i spontaniczne piwo za piętnaście minut w centrum miasta? Czy wolność to czekolada, którą nie trzeba dzielić się z małymi usteczkami? A może wolność to leżenie do góry dupą po fajrancie? Wolnością może być spacer dłoń w dłoń z trzylatką po parku. Wolnością może być wejście z nią na tą zjeżdżalnię, z której zawsze chciałaś zjechać. Wolność to niezdarnie zebrany bukiet w ogrodzie pod domem. Wolność to zapach świeżo umytych włosów, kiedy ona zaśnie. Wolność to lampka wina wieczorem, kiedy dzieci zasną.

Wolność to nasze podejście.


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY. MOŻESZ ZATEM:

  1. Polubić lub/i zostawić komentarz tutaj lub na Fejsiku Nieidealnej.
  2. Polubić nasz profil na Facebooku.
  3. Zajrzeć do nas na Instagram.
  4. Puścić artykuł dalej w świat. 

* zdjęcie: https://www.flickr.com/

14 Komentarzy/e
  • Annuszka

    Odpowiedz

    Amen.

  • Milena

    Odpowiedz

    „wolność to nasze podejście”…hmm….muszę to zapisać na kartce i przkleić w jakimś widocznym miejscu. Piękne motto:-)

  • Aleksandra

    Odpowiedz

    Macierzyństwo nadaje sens życiu na nowo, nawet jeśli się wcześniej wydawało, że życie już swój sens ma. Ja na nogach jestem co dzień od 5.00 i dzień jest taaaaaki długi 😀 Za nic bym nie zamieniła obecnej rzeczywistości matczynej na poprzednią „wolność”.

  • Weronika

    Odpowiedz

    Puenta najlepsza 🙂

  • kasia

    Odpowiedz

    dokładnie, a moj pkt 12 to to, że można kupować przybory szkolne w ilościach hurtowych oczywiście dla dziecka 😛

  • Olcha Sosnowa

    Odpowiedz

    Ja akurat zakupów mie lubię, tym bardziej nie lubię cen tych wszystkich słodkich ubrań:) ale reszta-masz babko rację:) ja bym dodała 12. Kłótnie z mężem TRZEBA ograniczyć do minmum, no bo jak tak przy dzieciach się ofukiwać.

  • Zbyszek

    Odpowiedz

    Ciekawa lista, a po jej przeczytaniu przychodzi mi na myśl wiele kolejnych argumentów, za które ktoś mocno sztywny mógłby chcieć mnie zamknąć 😉

  • Joanna

    Odpowiedz

    Dziękuję za ten wpis

  • Oliwia

    Odpowiedz

    Nr 9 jak w morde strzelił. Uwielbiam! Cię dziewczyno czytam od dechy do dechy.

  • Marta

    Odpowiedz

    To nie o mnie 😉 mam małego hnb w domu i budzenie się o 5 rano po ciężkiej nocy było koszmarem… budzić rano i tak się musiałam do pracy czy do szkoły nawet 4 rano ale wieczorem mogłam odespać…przy dziecku szłam kiedy mogłam czyli dużo później…. bycie wykończona matka nie jest fajne 😉 wielki plus to to że ma się to swoje cudo które zmienia swiat na inny …. 🙂 i można je kochać .

  • Paulina

    Odpowiedz

    Lepiej bym tego nie ujela. Wolnosc to takze samotne zakupy bez dziecka w biedrze. Mozna je porownac do takiej mini imprezy. I wiesz co? Lubie byc matka. Z dzieckiem tez mozna osiagnac wiele,wystarczy chciec. Jestem tego przykladem po 10 latach wracam na studia w pazdzierniku. Jak sie chce to mozna.

  • Natalia

    Odpowiedz

    Masz świętą rację wolność to nasze podejscie !!! super artykuł !

  • Daria

    Odpowiedz

    Dzięki za ten wpis! Po raz kolejny umocnił mnie w przekonaniu, jak bardzo nie chcę mieć dzieci ( a przynajmniej narazie) i jak bardzo kocham moją definicję wolności – tę z ksiązką na sofie od południa do północy. Całuje Cię ciepło i szczerze podziwiam! Jesteś w moich oczach herosem ?❤

  • trytytty

    Odpowiedz

    A ja się ni zgodzę, że wolność to nasze podejście. Idąc tym tokiem rozumowania, wolnością możemy nazwać dosłownie wszystko, nawet siedzenie w klatce o chlebie i wodzie jak ktoś lubi, a co tam, w końcu to też podejście. Moim zdaniem niektóre wybory życiowe wiążą się z tym, ze człowiek bezpowrotnie coś traci. Naprawdę nie wiem czemu matki na siłę starają się przekonać cały świat, że macierzyństwo nie wiążę się z żadnymi wyrzeczeniami skoro to nieprawda. Mając dziecko masz mniej pieniędzy dla siebie, mniej czasu i NIE JESTEŚ wolna. Nie możesz ot tak sobie odejść. Sorry, nawet nie możesz z dnia na dzień gdzieś pojechać bo dziecko. To ma być wolność? I nie, niezdarnie zbierany bukiet, czy spacer z trzylatką to nie definicja wolności no ludzie. Szczęścia, spełnienia owszem ale nie wolności. Nikt mi nigdy nie wmówi, że dziecko nie zabiera pewnych rzeczy człowiekowi bo to kłamstwo albo naiwność. Dziecko i zabiera i daje coś w zamian.

Skomentuj