Jesteś odpowiedzialny za swoje dziecko czyli o tym, że kiedyś bekniesz za każdą swoją decyzję.

15 komentarzy

Media mają ogromną moc a ludzie jak młode pelikany, łykają wszystko co telewizja, radio i internet zaserwują im na talerzu.

Kiedy byłam jeszcze w ciąży, PT przytachał mi do domu wielki stos gazet o macierzyństwie, odziedziczony po byłych najemcach mieszkania, które wynajmuje. Najwyraźniej dziewczyna, będąca stanem zaciążenia na tym samym etapie co ja, przemieliła wszystkie ciekawe tematy i postanowiła podzielić się ze mną wesołymi nowinami w nich zawartymi. Makulaturę o rodzicielstwie przed porodem niespecjalnie ruszałam, nie żeby dla zasady. Czy to poradniki w formie wielkonakładowej, wielką światową karierą zasilające konta bankowe piszących je specjalistów, czy wybielone słońcem szmatławce przyklejone do kioskowych witryn po prostu mi nie wchodziły, chyba że hormony siekały na tyle nieskutecznie, że zamiast spać, byłam nakręcona jak ruska katarynka a internet nie mógł wypocić już więcej nic ciekawego. Zanim jednak przyniesione pisma zdobyły trzy punkty tocząc rundkę po obręczy kosza na śmieci, zdążyły kilka razy wytoczyć pianę z moich ciążowych ust podczas posiadówek na tronie.

Jestem osobą, która większość informacji trawi i przesiewa przez filtr. Czytam, analizuję i zazwyczaj słucham własnej intuicji, o ile nie zagraża to zdrowiu czy bezpieczeństwu dziecka bo oczywiście o dzieciach mowa. Wiadomo, stary jak coś schrzani, sam sobie jest winny. Starego łatwiej też naprawić, stary więcej zniesie i stary rozumie zależność przyczynowo- skutkową a w najgorszym wypadku walnie pięćdziesiątkę z pieprzem, porzyga się i wyzdrowieje. Bezpieczeństwa dziecka nie wezmę na własne sumienie, tutaj pokornie pochylam głowę przed specjalistami a i nie zawsze biorę co mi dają.

Media mają to do siebie, a zwłaszcza internety, że każdy może tutaj być specjalistą od wszystkiego i jest pierdyliard wersji jednego tematu, co nie sposób kontrolować. Ale do sedna Matko, do sedna bo nikt nie lubi przydługich wstępów (yes, yes, yes, to dopiero był wstęp).

Media lubią częstować nas zdrowotnymi nowinkami typu „szczepienia skojarzone to zło”, „epidemia odry”, „w Holandii ileś tam dzieci zmarło w wyniku powikłań…”, etcetera, etcetera, wzmagając tym strach u rodziców i popędzając do Kościoła tłumy, celem wrzucenia dychy na tacę. Kto rodzic ten wie, że to nakręcanie jest skuteczne, starzy kręcą portkami nad dobrem dzieci, tworzą kółka różańcowe i podrzucają sobie coraz to lepsze niusiki na twarzoksiążce, tudzież wydzwaniając darmowe minuty z dzieciatymi przyjaciółkami.

Coraz częściej pojawiają się nowe mody, w tym aktualna (w zasadzie aktualnie nawalająca) na nieszczepienie dzieci. Nie mi oceniać, kto w tym sporze ma rację. Hanisława jest zaszczepiona, na dodatek powszechnie krytykowaną bombą 6w1 i dobrze mi z tym, co więcej, wygląda na to, że jej również. Decyzja ta nie była podyktowana żadną modą tylko wieloma rozmowami z lekarzami i położnymi. Opinie były różne, jak wiadomo co człowiek to opinia. Wracając do tematu bo znowu nie ta droga Matko, zaszczepiłam bo nie od parady szczepienia noszą miano obowiązkowych. Nie zrobiłam tego dla własnej przyjemności, nie uległam nowej modzie na bojkotowanie koncernów farmaceutycznych, w generalnym poważaniu mam cały eko-ruch eko-mam, ryzyko wystąpienia nagłośnionego autyzmu jest dużo niższe niż to ponoszone przy decyzji o niepodaniu szczepionki a co najważniejsze, nie czuję się upoważniona do tasowania kartami życia Hanisławy. Nie poradziłabym sobie ze świadomością, że mój pseudo farmaceutyczny bunt położył moje dziecko w szpitalnym łóżku i tu mowa o wersji bardziej lajtowej, wersję hard pozostawiam waszej wyobraźni.

Takie ryzyko podjęli rodzice dzieci, które w wyniku decyzji osób najbliższych, mających zasrany obowiązek je chronić i dbać o nie nie tak jak o samych siebie, lecz na ile tylko wystarczy im sił. Wyobrażam sobie co muszę czuć rodzice dziecka, które w ciężkim stanie zakwaterowało się w szpitalnym łóżku i szczerze im nie zazdroszczę. Niestety zaistniała sytuacja jest tylko i wyłącznie ich winą bo to oni są odpowiedzialni za swoje dziecko, nikt inny. Nie telewizja, nie internet, nie wszelkie media sprzedające mylne informacje. Winne są osoby, które łyknęły wszystko bez filtra, niezbędnego w rodzicielstwie. My i tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze decyzje, a każdy rodzic oprócz rozumu, powinien też mieć jaja i twardy pysk, gdy pójdzie złą drogą.

Na zakończenie przydługiego wstępu, który niezbyt subtelnie przeszedł w rozwinięcie wrzucam coś, co moim zdaniem jest racjonalnym spojrzeniem na całą sytuację. To dowód na to, że podejmując decyzję za nasze dziecko, niekiedy podejmujemy ją też za innych.

http://mumsfromlondon.com/article/list-lekarki-w-sprawie-szczepie%C5%84

15 Komentarzy/e
  • Zuzkowa Monia

    Odpowiedz

    Taaak,temat szczepień… Jak słyszę,że ktoś nie zaszczepił swojego dziecka to zwiewam na drugą stronę żeby znowu nie słuchać o wieeeelkim badaniu wieeelkiego pana profesora,które wykazało,że szczepionki wywołują autyzm… Ciekawe,że jakoś nikt nie nagłaśnia,że ten koleś sfałszował całe badanie i jego wyniki to jedna wielka ściema,przez co już nie jest profesorem i na dodatek został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. I wielkie brawa dla tej lekarki za list,może dotrze do paru osób,że ich decyzja rzutuje też na zdrowie innych dzieci/osób.Kończę,bo jak za dużo o tym myślę to mi ciśnienie skacze.

    • matka-nie-idealna

      Nie wnikam, kto w tym sporze ma rację. Ja szczepiłam, na dodatek skojarzoną i to była tylko i wyłącznie moja decyzja, za którą biorę pełną odpowiedzialność. ten, kto nie szczepi, również ją bierze, niestety nie tylko aa swoje dziecko ale też za inne.

  • Jagna

    Odpowiedz

    Masz rację. I nawet nie chodzi o to, kto jaką decyzję podejmuje, czy szczepi czy nie ale musi być świadomy, że za każdą (najczęściej błędną) odpowie.

  • MamaGosia

    Odpowiedz

    Szczepiłam obie córki. Obie są zdrowe. Pierwsza szczepiona 6w1, druga tymi niepłatnymi. I święta racja co napisała pani doktor. Jeśli ktoś nie szczepi swojego dziecka to bierze też odpowiedzialność za inne dzieci. Ten list powinni wieszać w przychodni, żeby mamy czekając w kolejce do lekarza mogły sobie poczytać. Pozdrawiam

  • Pniazylina

    Odpowiedz

    No wlaśnie szczepionki, nieszczęśliwe.
    Jako pracownik służby zdrowa po narodzinach córki podjęłam męską decyzję! Szczepimy, ale nie tak normalnie, szczepimy nawet na miód w uszach! I tu się zesrało i to całkiem dosłownie. Po każdym kolejnym szczepieniu gorączki, ale po szczeieniu na rota sraczka. Wylądowałam z młodą w szpitalu bo do biegunki doszła gorączka, po podaniu paracetamolu jeszcze rzyganko. Okazało się, że był to jakiś inny syf, bo rota przechodzi łagodniej. Pierwsza lampka ostrzegawcza, czemu nie zaszczepiono mojej córki na tego wirusa, tylko na mniej zjadliwego rota? Podrążyłam temat, ale wydało mi się to teorią spiskową, odpuściłam. Potem spotkałam się z koleżanką ze studiów, której ojciec siedzi w tym głębiej (czyt. pediatra). Na dzień dobry szczepiła syna na co się tylko dało, a po odczynie poszczepiennym Pan Dziadek pediatra pogrzebał w temacie i szczepionki wyklął i przeklął.Jak posłuchałam do czego się dodłubał zajarała sie kolejna lampka, tym razem jaśniejsza. Kolejna wątpliwość zaczęła się po informacji o tiomersalu. Pediatra i położna zaklinali się, że w tych konkretych szczepionkach nawet odrobiny rtęci nie ma. Kłamcy! Zapytałam swojej siostry (farmaceutka) czy wiedziała o tym, że mimo obiegowej opinii w niektórych szczepionkach dalej jest rtęć, otóż wiedziała! Ale jako konserwant, to się nie liczy. Ten konserwant wtłoczono w moje dziecko, w ilości bezpiecznej wg norm unijnych, a nie światowych!
    Mogę wymieniać dalej, do czego się dokopałam, ale nie nie mam zamiaru zastrzaszać nikogo, ale nie chcę też być przymuszana karami grzywny czy więźienia do czegoś co wiem, że mojemu dziecku szkodzi.
    W artykule pani dr wypowiada się, że noworodek został zarażony krztuścem, chorobą z powodzeniem leczona antybiotykami, przez dziecko nieszczepione. A gdyby to dziecko przytargało zapalenie płuc, będące częściej przyczyną śmierci? Szczepienie na pneumokoki najczęściej wykonuje się przed wysłaniem dziecia do żłobka/przedszkola. Noworodki dopiero nabywają odporności, i załapią każdy syf nawet minimalnie zakaźny, list jest za przeproszeniem słaby.
    Nie każdy pediatra jest proszczepionkowy, w opozycji do podanego artykułu proponuję lekturę artykułów dr Jerzego Jaśkowskiego.
    Padł komentarz o fałszowaniu wyników badań przez przeciwników szczepień, a jakie mam gwarancje, że badania za są prawdziwe. Z leków wspomnijmy słynny talidomid, bezpieczny, obojętny, przetestowany….ups chyba nie.
    Nie jestem „ekomamą”, nie lecze dziecka moczem, jeżdżę samochodem, uznaję supementy diety i antybiotyki, używam jednorazowych pieluch i kosmetyków z drogerii. Tak jak mamy proszczepionkowe przesiewam niektóre informacje zawarte w mediach i tak samo jak one prosze o uszanowanie moich decyzji i niedyskryminoanie moich poglądów.

    • matka-nie-idealna

      Nikt tutaj nikogo nie dyskryminuje. Nie łapiecie przekazu. Tu nie chodzi o to, czy ktoś szczepi czy nie ale o fakt, że za każdą decyzję odpowiemy jako rodzice i opiekunowie. Czasami wystarczy zwykły zbieg okoliczności jak załapanie odry gdy jest się nieszczepionym a setki innych dzieciaków będzie zdrowych. To samo tyczy się np. autyzmu czy powikłań poszczepiennych, jedno dziecko je ma, inne nie. Niestety nie ma złotego środka.

      • Pniazylina

        Mnie akurat zabolały komentarze wyżej, odnoszące się do odpowiedzialności.

        • Zuzkowa Monia

          Kurcze, słuchaj,mi nie chodziło o dyskryminowanie kogokolwiek ani przekonywanie do swoich poglądów.Nie chciałam się rozpisywać(bo to miał być komentarz a nie wpis) i może nie przekazałam tego tak jak chciałam.U mnie sytuacja jest taka,że Zuzkę zaszczepiłam szczepionką 6×1 i jak się okazało chyba jestem w mniejszości.Nie wiem,może mam takie szczęście,że trafiam na osoby,które są przeciwko szczepieniom.Za każdym razem dostaję opierdziel pt. „Coś Ty zrobiła?!” i się zaczyna wielki wywód o powikłaniach/autyzmie i mnóstwo „historii z życia wziętych”.Serio,ostatnio musiałam wysłuchać nawet reprymendy od Pani,która przychodzi sprzątnąć klatkę schodową. I szczerze-mam dosyć.Dlatego napisałam,że zwiewam na drugą stronę jak słyszę,że ktoś nie szczepił.Nie mam już siły słuchać o dzieciach,które mają różne powikłania i moje dziecko też będzie przez to chore,a ja jestem niedobrą matką.Ja podjęłam taką decyzję i jeżeli mała będzie miała powikłania „to wezmę to na klatę”.Tekst Natalii dotyczy odpowiedzialności za nasze decyzje wobec innych,a temat szczepień miał być chyba tylko przykładem (równie dobrze mogło być o tym,że jak wsiadasz pijany za kierownicę to odpowiadasz też za bezpieczeństwo innych).

          • matka-nie-idealna

            Ja od jednej pani doktor usłyszałam, że to najlepszy wybór, od drugiej zjebka z góry na dół. I bądź tu człowieku mądry.. 🙂

  • A.

    Odpowiedz

    Przede wszystkim chciałam powiedzieć, że według mnie dziecko należy do rodzica! To on je kocha najbardziej, zna najlepiej i najbardziej cierpi gdy coś się stanie, więc to rodzic (TYLKO rodzic) ma prawo decydować o losie swojego dziecka.
    Ja swoje dziecko zaszczepiłam. I cholernie się bulwersowałam, gdy słyszałam, że ktoś swojego dziecka nie szczepi. Ale! Znalazłam wypowiedź Prof. Majewskiej, którą polecam każdemu rodzicowi! Dość długie ale koniecznie oglądnijcie do końca!
    https://www.youtube.com/watch?v=vyZjt72SjnE&app=desktop

    Tak sobie pomyślałam, że faktycznie dość podejrzana wydaje się sprawa, gdy jest coś obowiązkowe. Bo skoro takie dobre i słuszne to po co robić przymus… A chyba większość rodziców nie zagłębiających się w temat raczej zaszczepi dziecko i czy to nie jest tak, że właśnie ci co szukają i się znają to jednak nie szczepią… Nie wiem czy dobrze rozumuję i sama nie wiem co na ten temat myśleć, ale filmik sprawił, że zaczęłam się zastanawiać.

    • matka-nie-idealna

      Moim zdaniem dziecko nie należy do nikogo, aczkolwiek rodzic jest po prostu za niego odpowiedzialny i w przypadku, gdy młode nie jest zdolne do podejmowania decyzji samodzielnie, musi decydować za dziecko. Decyzja o szczepieniu bądź nie rzeczywiście należy do rodzica tylko… Nieszczepienie może nieść konsekwencje nie tylko dla dziecka a dla całego społeczeństwa. Jeśli moda zacznie się rozszerzać, dzieci zaczną chorować, zaczną powstawać mutacje chorób i żadne szczepienia nie pomogą za 10-15 lat 😉

  • Krzysiek

    Odpowiedz

    To dobrze, że zauważasz tak konkretne sprawy.

  • Monika Stańczyk

    Odpowiedz

    Szczęść Boże! Super! jest w tym artykule coś fascynującego. Buziaki!

  • Monika

    Odpowiedz

    W końcu człowiek się doczekał i ktoś dotknął ten temat. Pozdrawiam

  • Ania

    Odpowiedz

    Rzeczowo i naturalnie zaprezentowane. Czekam na kolejne wpisy.

Skomentuj