Kiedy jest idealny czas na dziecko?

5 komentarzy

To jest jedno z tych pytań z haczykiem. Błahe z pozoru by w efekcie wbić ćwieka, wyszydzić i zagrać na nosie chętnemu, podejmującemu wyzwanie. Pytanie wprawiające w osłupienie, by następnie dzikim rechotem odznaczyć się na naszych ustach. Rechotem zdezorientowania.

Kiedy jest najlepszy czas na dziecko?

Odpowiedź na to pytanie chyba nie istnieje, podobnie jak czas idealny na powielenie swoich genów i zmajstrowanie potomka.

Pierwsze „ale” pojawia się gdy macierzyństwo zajrzy w naszą metrykę.
Najpierw jesteśmy w tym wieku, w którym mentalnością sięgamy do lodówki po browara a każdy uklepany w stwarzającej pozory finansowej niezależności śwince skarbonce pieniądz, swoją żywotność podsumowuje Lidlowym rachunkiem pod pozycją Argus. Mając naście lat lub wiek kwalifikujący się do zniżek w komunikacji miejskiej to ten czas, gdy delikwenta 25+ mianujemy określeniem „stary”. W tym wieku mamy siano, a jakże. W głowie. Nie mylić z portfelem.

Kolejne „ale” sygnowane jest znakiem krajowej waluty.
Na początku problem tkwi w tym, że nie ma pracy. Lecimy marne staże przy kserokopiarce za marne grosiwo, w nadziei na zapełnienie pustki w naszym CV. Jak już staż przekwalifikuje się w zatrudnienie, często na stanowisku „specjalisty do obsługi kasy fiskalnej”, nie wiemy co począć z nadmiarem pieniądza. Przy zarobkach trzy razy wyższych niż przez ostatnie pół roku czujemy się jak młody bóg. Rzeczywistość rzuca nas na glebę w momencie pierwszych większych zakupów, gdzie finansowe Eldorado okazało się utopią. Wrzucając w koszty dziecko nagle okazuje się, że czynsz pod mostem jest za drogi.

Jest też „ale” zawodowe.
Z pracą jest tak, że albo jest, albo jej nie ma. Albo jest zajebista, albo gówniana. Albo dobrze, albo marnie płatna. Jak już jest zajebista, nagle okazuje się, że swoją zajebistością wynagradza nam braki finansowe. Jak jest gówniana to żal rzucać bo kasa niezła. Jak jest i zajebista i kasa niezła, też żal ryzykować gniewem najwyższego. Czasami siedzimy w robocie… och wait! Czasami zdarza nam się posiedzieć w domu, bo w robocie mamy lodówkę, polówkę i mikrofalówkę. Może pora na przemeldowanie? A czasami jesteśmy specami od miejskich korków, objazdów i robót drogowych bo do czasu pracy lekką ręką możemy sobie doliczyć po godzince z hakiem w tę i wewtę. Gdy zaszłam w ciążę, w gardle ulokował mi się gul niepewności a poinformowanie szefa o fakcie rychłego zostania mamą odbyło się pomiędzy posiadówkami w firmowej toalecie.

Bywa i „ale” mieszkaniowe.
Jak już robota jest, pieniądz jakiś odczuwalny jest to pojawia się problem braku własnych czterech ścian. Z rodzicami/teściami wiadomo jak jest, im dalej tym mniejsze ryzyko szkód fizycznych. Ze zdolnością kredytową wiadomo jak jest, ceny mieszkań nie zachęcają do odcięcia rodzicielskiej pępowiny a kredyt na 30 lat bierzemy w pakiecie z pętlą na szyję. Jak już bank się ulituje i młodym kredytu udzieli, comiesięczny pieniądz zgarniany z konta bankową łapą, przestaje być odczuwalny a my resztę jałmużny przepijamy z żalem na zakładach w Totka z nadzieją na wystawienie bankowi faka po wielkiej kumulacji.

Suma wszystkich „ale”.
Do całego wora „ale” można dorzucić brak dawcy genów bo wiadomo, że najlepiej w ciążę się zachodzi podczas stosunkowej interakcji z płcią przeciwną. Czasami gdy się już dorobimy czego trzeba, nagle okazuje się, że instynkt macierzyński plasuje się daleko w hierarchii życiowych potrzeb a gdy już nas natchnie, że „chyba najwyższa pora”, okazuje się, że owa pora przeminęła jakieś dziesięć lat temu podczas ścierania butów na pustkowiach Kambodży.

Mogłoby się wydawać, że zawsze jest jakieś „ale”, że idealny czas na dokonanie dzieła naszego życia nie istnieje. Na szczęście czasami los decyduje za nas i stawia przed faktem dokonanym, poprzedzając moment zaskoczenia dwoma kreskami.

Zdjęcie:  Ahmed / flickr.com

5 Komentarzy/e
  • ~retro-moderna.blogspot

    Odpowiedz

    Jest to bardzo indywidualna sprawa. Choć jednak wiek kobiety ma też duże znaczenie. Wiele par, które zwlekają zbyt długo z decyzją o pierwszym dziecku, ma potem problemy z zajściem w ciężę, zwiększa się też ryzyko różnych problemów, wad – taka jest prawda niestety z punktu widzenia biologii i medycyny.

  • ~DREWNIANY DOMEK

    Odpowiedz

    Dokładnie ten sam temat poruszałam kiedyś u siebie: http://drewnianydomek.blogspot.com/2014/09/dziecko-kiedy-sie-na-nie-zdecydowac.html
    Doszłam do podobnych wniosków, nigdy nie nadejdzie odpowiedni czas, jeśli zawsze będziemy doszukiwać się tych wymienionych przez Ciebie „ale”. Świetny tekst!

  • ~passionatka

    Odpowiedz

    Wiem, że środki na utrzymanie rodziny, warunki mieszkaniowe i wszelkie inne są bardzo ważne, ale jeśli będziemy ciągle tak podchodzić do sprawy, to zawsze znajdzie się coś co nas hamuje. Może się niestety okazać, że pewnego dnia zostaniemy z tym naszym „dorobkiem” całkiem sami bo na powiększenie rodziny będzie już za późno…

  • ~MAMA ANTONINY

    Odpowiedz

    AMEN. TYLE POWIEM

  • ~martoszkasz

    Odpowiedz

    dobrze że i mnie „postawiono” przed faktem dokonanym i od 15 tygodniu oswajam się z myślą że będe miała małego śmierdzuszka albo śmierdziuszkę 🙂

Skomentuj