Kobieca logika.

3 komentarze

Facet to bardzo proste urządzenie, ma tylko jedną wajchę. Gorzej z kobietami, tutaj Matka Natura chcąc ulepszyć prototyp nieco przekombinowała, dorzucając w gratisie PMS, brak logiki, damskiego focha i konieczność robienia makijażu.

Nie mów do mnie z rana.

Wstajesz sobie kulturalnie skoro świt, zerwana wyciem budzika. W myślach koleboce ci plan dnia, w składzie pierdyliard czynności do wykonania już od momentu zatrybienia, że alarm budzika dający po bębenkach słuchowych nie jest tworem twojej wyobraźni tylko sygnałem, że wypadałoby ruszyć tyłek i zacząć nowy, wspaniały dzień. Nic to, że jest piąta rano a najbliższe dwie godziny przeznaczysz na doprowadzanie się do reprezentatywnego stanu, niezagrażającego zdrowiu psychicznemu ludzi, którzy w dniu dzisiejszym ośmielą się stanąć na twojej drodze. Nic to, że w perspektywie szef dupek stawiający cię na jednym poziomie z firmowym mopem, nic to, że samochód wczoraj zapierdział trzy razy po czym zdechł ostatecznie a mechanik zaśpiewał arię o znikającym tysiaku. Nic to, że od dziesiątego dopiero sześć dni a konto świeci pustką i w perspektywie żarcie tynku. Nic to, że w drodze do firmowego Mordoru musisz bujnąć się z dzieciem do żłobka, milion kilometrów zupełnie nie po drodze, łapiąc wszystkie możliwe zatwardzenia na drodze.

Piętnaście minut później, wymienne na trzy drzemki toczysz zwłoki do łazienki. Po drodze odpalasz ekspres mający za zadanie złagodzić ból egzystencji, patrzysz w lustro i następuje apogeum. Powstrzymując chęć posłania w drobny mak powodu twojego złego nastroju, przystępujesz do czynności ogarniających ogólne bajabondżo powstałe na skutek spotkania twojej twarzy z poduszką. Kiedy masz już odwagę spojrzeć ponownie w lustro, bez ryzyka nabawienia się wrzodów żołądka, zaczyna się impreza z fryzurą. W zależności od upodobań, liżesz kudły prostownicą, spinasz w cokolwiek utrzymujące je w nieruchomej pozycji, podkręcasz, etcetera, etcerera. Śląc w myślach soczyste larwy w kierunku dżdżystej pogody, która definitywnie zeszmaci efekty twojej pracy, zastanawiasz się nad opcją potraktowania włosów maszynką, z opcją na zapałkę.

Turlasz się z łazienki do kuchni w celu podsumowania poranka kofeiną i napatoczasz się na zaspanego ślubnego, wędrującego ruchem drapiącym po nabiale. I wtedy on coś do ciebie mówi. Błąd.

Kobieta zawsze jest przed, w trakcie lub po okresie.

Wracasz z pracy z ciśnieniem oscylującym grubo ponad normą. W robocie trzasnęłaś obcasem na tyle skutecznie, że pół dnia toczyłaś się jak Quasimodo, masz PMS i focha razy tysiąc. Na wszystko. Zanim ciśnienie zejdzie do stanu niezagrażającego bezpieczeństwu partnera, wykorzystujesz sytuację i robisz awanturę. O samotną skarpetkę rozsiewającą woń wczorajszego dnia z poziomu stołu, o naczynia proszące błagalnym wzrokiem o ułaskawienie, o wszystko. Grunt to nie dać się sprowokować twojej jędzowatości i wyczuć moment w którym masz ochotę go przeczołgać i uszkodzić.

Opcja druga, znacznie łagodniejsza ale bardziej zdradziecka od wkurwa to emocjonalny szloch. Wracasz do domu. Od progu oczekujesz wsparcia, rzucając poruszającą historię o złamanym obcasie, obniżającym wartość twoich szpilek za połowę pensji, o niesprawiedliwości najwyższego, który przetoczył cię przez korpodywanik, nie pozostawiając na tobie suchej nitki i o głodujących dzieciach na świecie. Zdarza się tak, że on akurat nie ma pod ręką kalendarza albo coś popieprzy z twoim okresem i mówiąc kolokwialnie- oleje sprawę tudzież nie złapie haczyka. Ty pękasz bo:
1. On w ogóle się z tobą nie liczy.
2. Zupełnie cię nie rozumie.
3. Nie domyśla się/ nie czyta w twoich myślach.

A ty po prostu potrzebowałaś spacyfikowania silnym, opiekuńczym, męskim ramieniem.

Domowa jędza.

Czasami musisz walnąć fochem, ot tak dla zasady. Rzucasz wtedy podchwytliwe pytanie, z góry skazujące jegomościa na niepowodzenie. Z reguły sprawdza się „Kochanie, a chciałbyś w trójkącie?”, co podsumowujesz jazgotem „Już ci nie wystarczam?” albo zwykle bardzo upierdliwe „Pamiętasz datę moich urodzin/naszej pierwszej randki/ pierwszego bzykania/urodzin mojej mamusi/mojej Komunii Świętej?”. Pamiętaj, że jako kobieta możesz też rościć sobie prawo do niekonsekwencji i braku totalnej logiki typu „O nic mi nie chodzi”- foch.

*Post pisany z przymrużeniem oka.
Każda kobieta ma czasami prawo wstać lewą nogą, zwłaszcza jak po prawej ziębi ją ściana lub mąż. Pamiętajmy o tym, że czasami rozmowa bardzo pomaga, czasami potrzeba do tego dodatkowej lampki wina. Nie utrudniajmy mężczyznom życia z nami i tak biedaki czasami mają mocno przesrane. Panowie tymczasem, łypnijcie czasem poza czubeczek własnego nosa i zapytajcie co u nas, przytulcie, tudzież zatkajcie nam usta czekoladkami. To kosztuje mniej niż awantura.

3 Komentarzy/e
  • Magda

    Odpowiedz

    Świetny tekst! Jakże prawdziwy…

  • Facet

    Odpowiedz

    Najgorzej jak i facetowi się taka akcja zdarza. A niestety się zdarza. i wtedy jest patologia w domu.

  • Bullinka

    Odpowiedz

    „O nic mi nie chodzi”- foch. – 10/10 😀
    Poplułam się pijąc herbatę 😀
    Jak zawsze – kapitalny tekst.

Skomentuj