Koronawirus? Mam to w dupie.

6 komentarzy

Media co chwilę donoszą o kolejnej zainfekowanej lub śmiertelnej ofierze koronawirusa. W samych Chinach zarażonych jest ponad 70 tysięcy osób, a zmarło ponad 2 tysiące. Wirus roznosi się powoli po świecie. Niemal każdego dnia w prasie możemy przeczytać, że w którymś z europejskich miast pojawił się pacjent, zarażony koronawirusem. Ludzie zakładają maseczki, rezygnują z wyjazdów w azjatyckie kierunki. W Hong Kongu uzbrojeni rabusie ukradli 600 rolek papieru toaletowego, którego dokonali w obiawie przed deficytem tego cennego towaru.

Ale wiecie co? Ja mam to w dupie. Z jednego prostego powodu.

Dlaczego nikt nie mówi o tym, że w zeszłym roku 97 dzieci popełniło samobójstwo? Pięcioro miało mniej niż dwanaście lat. Tak, dobrze przeczytaliście. Pięcioro dzieci miało, kurwa, mniej niż dwanaście lat. Która to klasa? 5? 6? Reszta była w wieku od trzynastego do osiemnastego roku życia. W 2014 roku odnotowano 224 próby samobójcze zakończone śmiercią wśród osób poniżej 19 roku życia. Raport nie podaje ile dzieci próbowało targnąć się na swoje życie bez skutku śmiertelnego.

POLSKA ZAJMUJE 2 MIEJSCE W EUROPIE POD WZGLĘDEM SAMOBÓJSTW WŚRÓD DZIECI.

Dlaczego nikt nie mówi o tym, że w Polsce ponad osiem tysięcy dzieci leczy się na depresję? Przy czym osiem tysięcy to informacje oficjalne. A ile z tego jest niezdiagnozowanych przypadków? Musicie zdać sobie sprawę z tego, że czteroletnie dziecko nie opisze swoich uczuć tak, jak dorosły. Depresja udziecka nie musi objawiać się tak, jak u dorosłego. Z resztą, osoby chorujące na depresję doskonale zdają sobie sprawę z tego, że choroba chorobie nierówna. Jako, że od prawie czterech lat zmagam się z depre wiem, jak trudno jest dobrać odpowiednie leki. Bo na depresję nie ma jednego, uniwersalnego leku. Każdy z nich ma jakieś skutki uboczne, a ja dopiero po półtorej roku leczenia trafiłam na odpowiednie tabletki. Z braku wiedzy i rzetelnej diagnozy, wielu psychiatrów woli zapisać dziecku jakiekolwiek psychotropy. Najczęściej są one przeznaczone dla osoby dorosłej. Niestety, w Polsce jest duży deficyt psychiatrów dziecięcych. W całym kraju jest tylko dwustu psychiatrów dziecięcych. W wielu regionach kraju jest tylko jeden specjalista, natomiast w innych nie ma ich w ogóle. W większości, w dziecięcych szpitalach psychiatrycznych nie ma miejsc dla nowych pacjentów, a dzieci są stłoczone w niewielkich salach, bądź mają łóżka na korytarzu.

Diagnozowanie depresji u dzieci to droga po omacku. Często jest bagatelizowana, a jej objawy są traktowane jako skoki rozwojowe lub bunt. Często w pędzie życia codziennego rodzice nie zauważają pierwszych objawów, uznając to za cechę dojrzewania. Ci sami dorośli niekoniecznie muszą zdawać sobie sprawę, że dzieci nie są obojętne na sytuację w domu i nawet zwykła kłótnia rodziców, może się odbić na maluchu. Wiele z nich postanawia „odebrać sobie życie” tylko dlatego, że próbują na siebie zwrócić uwagę. Wołają o pomoc, chcą być zauważeni, zrozumiani. Część z dzieci nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji próby samobójczej, bo tak naprawdę wcale nie chcieli sobie odebrać życia.

PRZYCZYNY DEPRESJI U DZIECI.

Przyczyn depresji u dzieci może być wiele i nie muszą one występować razem z innymi czynnikami. Jeśli zauważyliście jakiekolwiek z poniższych objawów, przyjrzyjcie się proszę dokładniej swoim dzieciom. Wystąpienie objawów nie musi od razu oznaczać diagnozy, może być związane np. ze zmianami, jakie zachodzą w życiu dziecka (zmiana szkoły, przeprowadzka, śmierć bliskiej osoby, zbyt duża ilość obowiązków). Jednak proszę, nie bagatelizujcie żadnych symptomów.

  • bóle brzucha,
  • bóle głowy,
  • brak apetytu,
  • dziecko nie przybiera na wadze,
  • apatia,
  • drażliwość,
  • brak zainteresowania zabawą, zajęciami w przedszkolu lub szkole,
  • wycofanie wśród rówieśników,
  • obniżony nastrój,
  • lęk separacyjny,
  • problemy ze snem,
  • moczenie nocne,
  • zmęczenie lub nadmierna senność,
  • problemy z koncentracją,
  • słabe wyniki w nauce,
  • odmowa chodzenia do szkoły / wagarowanie,
  • obniżone poczucie własnej wartości – dziecko twierdzi, że „jestem do niczego”, „jestem za gruby”, „nikt mnie nie lubi”, „wszystko jest głupie”, „nie chce mi się żyć”.
  • zobojętnienie,
  • nadmierna / nieadekwatna reakcja na zwrócenie uwagi,
  • poczucie winy,
  • samookaleczenie.

Depresja jest bardzo często bagatelizowana u dzieci ze względu na to, że wśród dorosłych niestety nadal jest tematem tabu, a diagnoza dla wielu ludzi jest fanaberią i wymysłem. Podczas mojej walki bardzo często spotykałam się ze stwierdzeniami: „Zajmij się czymś to nie będziesz miała czasu na depresję”, „Masz fajny dom, super męża i cudowne dzieci. Dlaczego jeszcze narzekasz?”, „Depresja to po prostu lenistwo.”, „Zacznij coś robić, uprawiać jakiś sport to się wyleczysz”. Ludzie wstydzą się iść do psychiatry bo mają wrażenie, że przylgnie do nich łatka psychola, osoby która nie wpisuje się w standardowe ramy społeczeństwa. Poza tym, nie ukrywajmy, wielu ludzi nie uznaje depresji jako choroby, inni mylą ją z jesienną chandrą. W moją depresję ludzie uwierzyli dopiero wtedy, gdy stanęłam na parapecie okna. Wobec tego faktu, dlaczego mieliby wierzyć w depresję u dzieci, które przecież „nie mają problemów”, a jeśli już to są one błahe?

Nie zapominajmy, że nieleczona depresja jest chorobą mogącą być w swoich skutkach śmiertelna.

Nie zapominajmy, że dzieci mają różną wrażliwość i różne charaktery. Otaczający nas świat bywa okrutny. Kiedy zamknę oczy, potrafię wywołać w pamięci wiele chwil, kiedy byłam nazywana w szkole „Żyrafą”, „Kościotrupem”, czy „Chudzielcem”. Pamiętam jak dorosłe osoby mówiły mi, że jestem taka chuda (odkrycie, kurwa, Ameryki – nie mam w domu lustra), żebym zaczęła coś jeść, lub pytali czy mam anoreksję. To wszystko latami tkwiło w mojej głowie, miało olbrzymi wpływ na moje poczucie własnej wartości. Ja przez lata robiłam dobrą minę do złej gry. Pamiętam każdą „obelgę” rzucaną w złości przez mamę, każdą kłótnię z tatą i złamane serce po tym, jak przyjaciółka odbiła mi chłopaka, w którym byłam zakochana.

Okresowo stawałam się samotnikiem. Byłam „twarda”, ale w środku wszystko we mnie kipiało. Czułam niemalże fizyczny ból. W wieku 10 lat.
W pewnym momencie stałam się dziewczyną, rozpaczliwie szukającą akceptacji i bliskości. „Łapałam się” ludzi, których później trzymałam się kurczowo miesiącami. Robiłam wszystko, by byli zadowoleni. Pozwalałam się wykorzystywać i nie brałam nic w zamian. Wystarczyła mi świadomość, że jestem potrzebna. Tak, gdybym teraz usiadła na kozetce u psychiatry, stwierdziłby u mnie zachowania depresyjne. Z powyższej listy miałam WSZYSTKIE OBJAWY, w mniejszym lub większym stopniu. Rzuciłam się w wir randkowania, spotykania z chłopakami. Jednocześnie potrafiłam mieć ich dwóch lub trzech. Wiele porażek z tamtych lat, jest dzisiaj przykryta tatuażami, bądź błyszczy bliznami na mojej skórze.

Byłam bardzo wrażliwa, ale byłam też nauczona nie okazywać słabości. To wszystko ukształtowało mnie jako człowieka dzisiaj. Dzisiaj jestem „zimną suką”, w środku której kuli się mała dziewczynka, złakniona bliskości, akceptacji i uwagi. Jednocześnie, nie potrafię o nią prosić – tak samo jak o pomoc. Dwa razy w miesiącu wykręcam śrubki z mojej zbroi, za pomocą psychoterapeuty.

Dzieje się tak, bo ktoś kiedyś przegapił moje objawy. Wypuścił w świat potłuczonego człowieka, z niezwykle ciężkim bagażem. Nie mam do nikogo o to żalu. Skoro dzisiaj depresja nie jest „popularna”, a w najgorszym wypadku jest deprecjonowana. Moja mama nie miała prawa znać tych symptomów trzydzieści lat temu, skoro ludzie nie zwracają na nie uwagi dzisiaj.

I dlatego mam w dupie koronawirusa, jeśli obok mnie istnieje tak ważny problem, o którym się nie mówi. A powinniśmy krzyczeć. Powinniśmy patrzeć i słuchać. Nie możemy lekceważyć depresji wśród dzieci w nadziei, że problem sam się rozwiąże lub dlatego, że nie mamy czasu.

Nawet jeśli problem Was nie dotyczy, puśćcie dalej w świat ten tekst. Być może komuś właśnie uratujecie dzieciństwo, a w najlepszym wypadku życie.


Photo by Bruno Kelzer on Unsplash
6 Komentarzy/e
  • Anna W

    Odpowiedz

    400 psychiatrów dziecięcych w Polsce, o 10 razy za mało,ale 400…

  • Paula

    Odpowiedz

    Czytając Twój post miałam wrazenie jakbym czytała o sobie. I w 100 procentach sie z.Toba zgadzam.

    • Dawid

      Po pierwsze to pani powtarza mit, że depresja jest chorobą. Proszę otworzyć podręcznik klasyfikacji medycznej „ICD” i sobie sprawdzić że depresja nie jest chorobą. Tymczasem pani na dodatek wierzy, że właściwym „leczeniem” depresji są”leki”. To jest nic innego jak ćpanie psychotropów w poszukiwaniu „tabletki szczęścia”. Takiej tabletki nie ma. Szczęścia nie da pani psychiatra w formie recepty.

      • matka-nie-idealna

        Zastanawiałam się, czy udostępnić ten komentarz, bo jest niczym innym jak stekiem bzdur. Depresja jest niczym innym jak problemem w komunikacji między neuronami, a dokładniej z wytwarzaniem lub przekazywaniem serotoniny. Stąd też, depresją zajmuje się przede wszystkim psychiatra, który jest lekarzem, a w dalszej pomocy psycholog. Jest niczym innym jak chorobą mózgu. Proszę nie wprowadzać ludzi w błąd.

  • Z Chełmca

    Odpowiedz

    Prawda, o której się nie mówi … Ludzie „walczą o byt” nie zwracając uwagi na najważniejsze dobro – dzieci.

  • Seaman

    Odpowiedz

    Nie jesteśmy w Afryce czy jakiejś strefie wojny, żeby walczyć o byt. W Polsce nikt z głodu nie umiera (musiałby się bardzo postarać, wręcz ukrywać przed pomocą). Ludzie walczą o bycie bogatszym od sąsiada.

Skomentuj