Loża szyderców. Dlaczego kocham polską służbę zdrowia?

9 komentarzy

To, że nie pałam sympatią do polskiej służby zdrowia wiadomo nie od dziś. Nie raz mówiłam, że cała „służba” z NFZ-tem na czele powinna wycelować sobie kałacha w twarz i pociągnąć za spust.
Polska to kraj absurdów, gdzie Pan Tata czekał na prywatny tomograf rok czasu, na operację czeka się kilka lat. Strach chorować panie premierze, strach umierać.

Jakiś czas temu zmieniłam Hanisławowego pediatrę. Wcześniejsza pani doktor miała więcej wspólnego z cieciem niż lekarzem, chociaż ze swoim podejściem nie nadawałaby się nawet do przewalania węgla.
Pierwszą żółta kartkę pani doktor zgarnęła za higienę osobistą. Kiedyś, gdy byłam zmuszona wezwać ją na wizytę domową do rozhisteryzowanej Hanisławy, weszła do mieszkania nafajurzona jak stara popielnica, po czym przebadała smarka tymi zafajurzonymi i niewymytymi rękami. Przez chwilę starałam się przypomnieć sobie czasy, gdy pogrywałam w tenisa, oceniłam odległość paszczy lekarki od swojej pięści i to, czy powinnam ją łupnąć z backhandu czy może forehandu, gdy w moją rękę wbiły się szpony asystującej Pani Babci, która zauważyła moje wzburzenie. Kobieto, dotknął cię zaszczyt obecności na mojej czarnej liście, pamiętaj, że ja nie odpuszczam.
Drugiego minusa zgarnęła za totalne ignorowanie niepokojących symptomów, które dopadły Hanisławę, a które inni lekarze uznali za istotne. Każde pytanie kwitowała „Pani się nie martwi”, „Nic się nie dzieje”, w rezultacie zamierzam wystawić pani doktor rachunek za prywatne wizyty, do których byłam zmuszona przez jej ignorancję. Otóż dzieje się droga pani, druga żółta kartka, wypadasz z gry. Od jakiegoś tygodnia jesteśmy u nowej pediatry, która od początku zbiera same plusy, wyczerpująco odpowiada na moje kosmiczne pytania, zapewne w myślach pukając się w czoło. Co najważniejsze, nie bagatelizuje. Zobaczymy, ile ten stan potrwa, mam nadzieję nie przetestować lekarki w wymagających sytuacjach, odpukać.

Wczoraj przeczytałam w sieci o chłopczyku, który urodził się z poważnymi wadami w układzie kostnym nóg, co lekarze chcieli podsumować 'epickim’ ucięciem nóg. Na szczęście kumaci rodzice nie zgodzili się na amputację i od 2 miesięcy 2,5 letni Bartek chodzi dzięki lekarzom z USA. Można? Można. Nasi lekarze idą na łatwiznę, najlepiej 'pozbyć się’ problemu i dostać za to markowego łiskacza albo kopertę z rentą babci H. Jasne, że jest możliwość leczenia, uratowania nóg. Najwidoczniej rodziców nie było po prostu na to stać.

Gdy leżałam w szpitalu na podtrzymaniu, zadzwoniła do mnie moja babcia, że odwiedzi ordynatora i 'zadba’ o to, by dobrze się mną opiekował. Wiedziałam, czym to zalatuje, babcia dostała ode mnie kategoryczny zakaz zbliżania się do szpitala, inaczej prawnuczki najpewniej nigdy nie będzie miała okazji zobaczyć, a ja focha jak walnę, bez kija nie podchodź. Starsi ludzie są niestety nauczeni płacenia za opiekę lekarską, nie orientując się tak naprawdę, ile lekarze zarabiają. Źle im nie jest, to pewne, tynków ze ścian nie żrą w odróżnieniu od niektórych pacjentów.

Piszę o służbie zdrowia dlatego, że ostatnio w sieci znowu huczy o pewnym profesorku, co to odmówił aborcji kobiecie, która takie prawo miała. Profesorek piszę z pełną premedytacją, na więcej ów pan nie zasługuje. Nie napiszę o jego decyzji, nie napiszę nic o aborcji, pewnie to odbija się wam już czkawką tak jak mi. Czkawką odbija mi się też matka Madzi, co to na róże wywija, czkawką odbija mi się Smoleńsk wałkowany co roku przez media, które dopisują teorie spiskowe i inne padlinowe tematy, których autorzy najwidoczniej pomysłów na twórczość nie mają.  Poza tym nie chcę burzy na blogu, nie chcę pikiet pod oknami, kontrowersje nie na moje nerwy. Jestem kadrową i temat ugryzę z trochę innej strony.
Ostatnio usłyszałam w samochodowym aucie newsa, że profesorek odwołuje się do sądu pracy za usunięcie go ze stanowiska dyrektora szpitala. Siarczyste qrwy wlazły na moje usta jak radio zakomunikowało, że Boguś powołuje się na sumienie. Sumienie jakie każdy ma takie ma, jego sprawa, to dyskusji nie podlega. Doktor Chazan został zwolniony z pełnienia funkcji dyrektora za niedopełnienie obowiązków służbowych, ponieważ nie poinformował swojej pacjentki o możliwości usunięcia ciąży w innej placówce u innego lekarza, co bynajmniej z sumieniem niewiele ma wspólnego. Przysięgam, że jeśli sąd nie pokaże mu drzwi albo środkowego palca, ja zrobię to osobiście. Sumienie to jedno a niedopełnienie obowiązków, co za tym idzie utrata zaufania to drugie. Po pierwsze utrata zaufania do pracownika a po drugie do Chazana jako lekarza. Nie wyobrażam sobie iść do tego doktorka po takiej aferze, nie mówiąc o przypisaniu antykoncepcji bo zapewne przed pracą pieczołowicie dziurawi gumki w pobliskich kioskach. Pewnie jest dobrym lekarzem, nie wiem, nie byłam. Raczej nie pisatował by funkcji dyra w szpitalu, gdyby było inaczej. Jeden, głupi błąd (mówię tu o niedopełnienie obowiązków służbowych związanych z niepoinformowaniem pacjentki) i gościu poleciał.
A poleciał moim zdaniem słusznie. Piszę to jako kadrowa.

Amen.

9 Komentarzy/e
  • ~I_C

    Odpowiedz

    t o bardzo dobry lekarz, który wspaniale prowadził szpital (w którym rodziłam pierwszy raz – na NFZ, bez kopert i „z ulicy” i bardzo dobrze wspominam poród i opiekę po porodzie ) Jedyny szpital w Warszawie na około 8 położniczych, który nie wykonywał – do niedawna, tj do odejścia Chazana- żadnych aborcji. ŻADNYCH. I to było wiadome. Ta pani mogła leczyć się w jakimkolwiek innym szpitalu warszawskim – jest kilka równie dobrych. Mogła prowadzić ciąże tam ,gdzie wykonali jej in vitro. Do tamtych lekarzy nie ma pretensji. Umyli rączki? Dla mnie to pachnie prowokacją Bo lekarz śmiał powołać się na klauzulę sumienia. No jak mógł.

    • Matka-Nie-Idealna

      Dlatego napisałam, że zapewne jest dobrym lekarzem, nie neguję tego. Miał prawo powołać się na klauzulę sumienia, tego również nie neguję. Ale nie dopełnił obowiązków pracowniczych, do których należało poinformowanie pacjentki, że może wykonać zabieg w innym szpitalu i w jakim. Dlatego wyleciał. Słusznie.

    • ~migotka21

      No niestety w biblii jak byk stoi, że nie mógł. Prawo w kraju jakie jest, takie jest, może mu się nie podobać, ale przestrzegać musi. Jak mu nie pasuje, może wyjechać albo postarać się o ileś tam podpisów i spróbować to prawo zmienić. Póki obowiązuje, obowiązuje wszystkich. Albo może przestać udawać chrześcijanina. Udawać – bo biblii nie przeczytał, Jezusa olewa – to jaki z niego chrześcijanin? Jaki z niego katolik? Jaki z niego człowiek kiedy pokazuje, że stoi ponad prawem? A dokładniej chodzi o taki milutki cytat ze św. Mateusza, „Oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie”. Też chodziło o narzucenie zdania kilku „lepszych”, w tamtym przypadku Żydów, innym. I nie wyszło. Jezus durniem nie był w przeciwieństwie do pana Chazana.

    • ~Pniazylina

      Problem w tym, że zlecał kolejne badania, mające „sprawdzenie” czy z dzieckiem aby napewnonie jest źle. Kobieta nie wiedziała w jakim stanie jest maluch, aż minął 21 tydzień i możliwośc przerwania ciąży poszla w siną dal. On ją zwyczajnie zwodził. W rezultacie na świat przyszło dziecko z akranią, wiszącą gałką oczną, cierpiące tak że ciężko to sobie wyobrazić, szprycowane morfiną przez całe swoje krótkie życie. Stało sie tak dlategoże pan doktor nie miał sumienia i tu w zasadzie mogę skończyć zdanie.
      Klinika in vitro dokonała zapłodnienia, dlaczego ta kobieta miałaby mieć do nich pretensje?

      • ~Aleksandra

        taka wersja zdarzeń. spoza mainstreamu.

        „O możliwości zgodnego z ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, przeprowadzenia aborcji pacjentka została w Szpitalu św. Rodziny poinformowana przez lekarza prowadzącego już 27.03.2014 r., a zatem przed skierowaniem jej na badania w IMiDz, które wg Krajowego Konsultanta miały być zbędne i rzekomo nadmiernie wydłużyć postępowanie diagnostyczne. W świetle dostępnych danych, pacjentka wówczas nie wyrażała woli poddania się aborcji i po hospitalizacji w IMiDz miała oświadczyć swojemu lekarzowi prowadzącemu (i nie był to prof. Chazan), że będzie dopiero rozważać tę ewentualność wspólnie z mężem po wypisaniu jej ze szpitala, co nastąpiło w dniu 3 kwietnia. Tym samym podjęty wówczas proces diagnostyczny miał na celu zagwarantowanie należytej opieki obojgu pacjentów (matce i dziecku).

        W świetle ustaleń poczynionych przez Rzecznika Praw Pacjenta, pacjentka po raz pierwszy zakomunikowała wolę poddania się aborcji prof. Chazanowi w dniu 14.04.2014 r.

        Odpowiedź Prof. Chazana na żądanie pacjentki gotowa była dnia następnego po jego wystosowaniu, zaś pacjentka zgłosiła się po jej odbiór 16.04.2014 r.

        Niezwłocznie po tym (17.04.2014 r.), w Szpitalu św. Rodziny lekarz prowadzący, samodzielnie wystawił pacjentce pisemne skierowanie do Szpitala Bielańskiego, po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu konsultacji na dzień kolejny. Tym samym, lekarz prowadzący pacjentkę w Szpitalu św. Rodziny nie tylko wskazał miejsce, gdzie może się poddać procedurze aborcyjnej, ale wystawił też stosowne po temu skierowanie.

        Wbrew twierdzeniom zawartym w projekcie wystąpienia pokontrolnego MZ i rozpowszechnianym w mediach, w szpitalu św. Rodziny zrealizowano w pełni dyspozycję – budzącego skądinąd zasadnicze wątpliwości konstytucyjne – art. 39 ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza i lekarza dentysty, w wyniku czego doszło do konsultacji aborcyjnej w szpitalu Bielańskim czwartego dnia po zakomunikowaniu na piśmie przez pacjentkę profesorowi Chazanowi woli poddania się aborcji.”

        szpital zarządzany przez prof. Chazana na prawdę świetnie funkcjonował. Czego dane mi było nie raz doświadczyć na własnej skórze. Szkoda, bardzo szkoda, że to co dobre, pod wpływem kłamstwa, fałszywych pomówień i chorej polityki jest niszczone.

        • ~Joanna

          Aleksandro – to bardzo ciekawe co piszesz, ale podaj proszę źródło.

          Pozdrawiam

  • ~WIOLA

    Odpowiedz

    Czy ktoś w ogóle myśli o tej kobiecie? po tylu latach walki z niepłodnością udało jej się zajść w ciąże i przeżyła taki dramat. Jak ona ucierpiała psychicznie, czy dojdzie do siebie po tym wszystkim? Można było jej tego oszczędzić ale w naszej służbie zdrowia nie liczy się człowiek niestety

  • ~Joanna

    Odpowiedz

    Aleksandro – to bardzo ciekawe co piszesz, ale poproszę o źródło. Pozdrawiam

    • ~magda

      http://www.ordoiuris.pl/w-szpitalu-sw–rodziny-nalezycie-chroniono-prawa-pacjenta-i-w-pelni-zrealizowano-ustawowy-obowiazek-informacyjny,3425,i.html

      Chociażby tutaj jest o tym.

      Ja czytałam również na jednym z blogów raport kontrolny i z niego też wynika, że ta Pani nie była pacjentką dr Chazana i że jej lekarz prowadzący wskazał jej miejsce gdzie może przerwać ciążę.
      Teraz jest ,,moda” na krytykowanie katolików 🙁 Pewne gazety i stacje telewizyjne uwielbiają krytykować i tak przedstawiać sytuację, że wychodzi na to, że katolicy to ,,diabły wcielone”.
      Przepraszam, że się rozpiszę, ale już mnie to denerwuje, że wszystko co złe to my. Mamy wolność w Polsce, ja nie zabraniam nikomu być muzułmaninem czy żydem, ba! dla mnie jeśli ktoś nie wierzy to też nie będę go zmuszać do wiary. Ale dlaczego inni zabraniają mi wierzyć? Wyznawać zasady zgodne z moją wiarą? Oczywiście wszystko to łączy się z poszanowaniem drugiego człowieka, bo szacunek i pewne wartości powinny być obecne w naszym życiu niezależnie od wyznawanej wiary. Jeśli dr Chazan nie był lekarzem tej Pani, jeśli faktycznie jest tak jak w tym artykule, że nie przeciągał całej sprawy to dlaczego się go linczuje?

Skomentuj