Lullalove. Historia z gilem w tle.

4 komentarze

Trzy dni żłobkowania podsumowujemy słoikiem na gile przyczepionym do szyi, siatą leków które solidnie wyczyściły mój portfel i banem na żłobek na kolejne kilka dni. Dwie godziny w poczekalni u lekarza poskutkowały moim załamaniem nerwowym, nowymi znajomościami Hanisławy z paniami oscylującymi gdzieś w granicach wieku emerytalnego, które jeszcze długo będą leczyły kołatanie serca po przebieżce na korytarzu z Hanisławą za rękę i facepalmem związanym z ogólną znieczulicą panującą w tego typu miejscach. Ja chyba nigdy nie przywyknę do miejsc, gdzie co 15 minut schorowane babcie jadą z wrestlingiem by udowodnić, która ma gorzej a gdyby za morderstwo nie trzeba było kiblować w pierdlu, połowa pacjentów wyeliminowałaby się sama.

Ja z Panem Tatą ryjemy nosami po dywanie i leżakujemy w ciągu dnia łapiąc ulotne dłonie Morfeusza, w nocy niczym PKS kursujemy do sypialni smarkatej, bujamy, strzelamy termometrem w skroń i wysysamy hektolitry cholerstwa zamieniającego życie trzech osób w piekiełko. Chciałabym powiedzieć, że sobie radzimy ale zdecydowanie odpowiedniejszym określeniem będzie- próbujemy przetrwać brodząc po pas w Hankowych smarach, bo jak wiadomo od chorego dziecka gorszy jest tylko facet z gorączką. Lub chora Hanisława z rżnącymi po dziąsłach zębami. Wielka kumulacja psze Państwa, jak szaleć to szaleć.

Oprócz wpompowywania leków i wypompowywania… wiecie czego, radzimy sobie też na inne sposoby. Umilamy sobie czas zakupami przez Internety, planujemy roczkową bibkę i wypracowujemy sobie miano beznadziejnych rodziców, aplikując smarkatej telewizyjny shit. Przeprowadziliśmy Hanisławę do małżeńskiej sypialni, wyprowadzając tym samym PT na kanapę i wszyscy razem chorujemy z Hanisławą. Na pocieszenie żłobkowej rozłąki jakiś czas temu dotarły też do nas gadżety od Lullalove (klik, klik).

Lubicie ładne rzeczy? Pytanie retoryczne. Lubicie gadżety? Ja, gdy się rodziłam trzymałam pępowinę w ręce i chyba do tej pory ta przypadłość mi została bo lubię gadżety, a jak dojrzę coś, co mi się spodoba chlapię jęzorem dopóty, dopóki nie złożę podpisu na odbiorze u pana listonosza, u którego mogę założyć już sobie kartę stałego klienta.

Jakiś czas temu przeglądając ofertę Baby’s Secret, trafiłam na ich ofertę. Koparą standardowo zaszorowałam po klawiaturze, czego rezultatem jest poniższy wpis. Miałam ich wkomponować w wyprawkę żłobkową ale smary to zdecydowanie lepszy temat. Dlaczego? Ano dlatego…


DSC01451

pinGO – http://lullalove.com  cena- 49zł

pinGO to taki gość, którego razem z Hanisławą pokochałyśmy od pierwszego wejrzenia a w dniach choroby pałamy do niego szczególnym uczuciem. Skurczybyk powinien być raczej kobietą niż faciem, bo jak wiadomo kobieta zmienną jest, tak samo jak pinGO. Wszystko za sprawą kompresów wkładanych do brzuszka pingwinka, które w zależności od naszych potrzeb mogą być zimne lub ciepłe. Gdy Hanka wali temperaturą a termometr jedzie z alarmem, wspomagamy się zimnym okładem. Gdy już jest dobrze i trzeba jej trochę nagrzać syrki, wkomponowuję pod kocyk pinGO z zagrzanym kompresem.

DSC01371

Pingwinek ma wiele innych zastosowań, jest idealny w okresie nauki raczkowania czy chodzenia. Jak wiecie Hanka młóci czachą po wszystkim, co się do tego nadaje, stąd też zimne okłady są u nas częstym rytuałem. Zimą natomiast, gdy ruszymy do żłobka o nieludzkiej i nierozsądnej porze, włożę młodej do kieszonki bluzy rozgrzanego pingwina, co pozwoli jej nie zamarznąć gdy będę łupała dłutem po zamarzniętych szybach samochodu.

DSC01426

Jeśli jesteśmy już przy zimie, kolejny gadżet, który podbił moje serce i stał się Hankowym must have, jest ToGo. Znacie problem zgubionych rękawiczek? Zgubionego smoczka albo takiego, który uwielbia leżakować na chodnikowym syfie? No to ToGo.

DSC01437

ToGO – http://lullalove.com  cena- ok. 24zł (news: jest promocja, więc tego…)

Czekam dnia, aż Lullalove rzuci jakimiś wzorami dla dorosłych, chociaż na upartego można zawieszkę podebrać smarkowi. U nas póki co rękawiczki jeszcze skrępowane fabrycznym klipsem i metką czekają na adekwatną pogodę a zawieszki pomagają nie zgubić moich kluczy, które Hanisława z zamiłowaniem mi podbiera. W końcu nie muszę nurkować nosem pod samochodowym fotelem, bo młoda właśnie wkomponowała klucze pomiędzy dwie, najbardziej trudno dostępne rzeczy, wymagające użycia chirurgicznych szczypiec do ich wydobycia.

I ostatnie, wbrew pozorom bardzo pomagające przy naszej chorobie supeRRO baby. Ludzie, to jest genialne. Hanisława, jako że ma zakorkowany nos, cały czas lata z otwartymi ustami. Jak to zwykle u niemowlaków w okresie ząbkowania bywa, otwarte usta skutkują litrami wszechobecnej i wszechchlustającej śliny. supeRRO baby to taki bajer, który oprócz tego, że tą ślinę pochłania, pomaga dziecku wyładować swoje rozhulane emocje i dziąsłową maskarę na gryzaku. Jakie to proste, prawda?

DSC01430

SupeRRO Baby – http://lullalove.com  cena- 39zł 

DSC01349

Lullalove zdobyło mnie swoją prostotą i funkcjonalnością. Próżno szukać tu udziwnień, wszystko jest maksymalnie uproszczone i wybajerzone jednocześnie. Genialne zestawienia, jak połączenie śliniaka z gryzakiem lub zabawki z kompresami, fajny design i świetne materiały.

Zajrzyjcie do nich. —> http://lullalove.com/

Post powstał na podstawie współpracy z lullalove.com

4 Komentarzy/e
  • ~Kasia

    Odpowiedz

    Dużo zdrówka życzymy Hanisławie ! A co do Lullalove, też posiadamy ToGo 🙂

  • ~Weronika

    Odpowiedz

    Chyba aż muszę to skomentować tak: jesień; baza wirusów została zaktywowana.:D Trzymam kciuki za zdrówko i superodporność potem. U nas podobnie było 2 tyg temu. Pingo jest super, u mnie na mamowym czole też już leżał nieraz, na te zaczepki też polujemy, tylko cos jeszcze nie zdecydowałam się na wzory. Trudne wybory są trudne (no dobra, cudownie mieć takie problemy). 😀 Btw, jak zobaczyłam tytuł postu, to miałam nadzieję, że to będzie podchwytliwe i tekst jednak otrze się o te takie ptaszki gile. Ech jesienio… Pozdrawiam!

  • ~Julka

    Odpowiedz

    O to widzę szybko Was pozbierało, Zuza 5 dni dała radę, 6. w sobotę pojawiły się gile… No i tak se z 6 już prawie tygodni siedzimy 4 tygodnie w chałupie… dlatego też dziecko zostaje ewakuowane ze żłobka, konto uszczuplimy na parę miesięcy o moją wypłatę, ale przynajmniej nie dobijemy Zuźki odporności ciągłym siedzeniem w domu z antybiotykiem, bo to potem błędne koło się robi. Jestem przeciwna antybiotykom, nasz dr też, ale jak po 2 tygodniach nic nie pomaga to niestety stawiamy na antybiotyk 🙁
    ps. ja prawdopodobnie przez zasysanie fridą złapałam anginę, więc uwaga na te aspiratory… facio w aptece rzekł, żeśmy filtra nie wymienili ale nie wiem jak taka gąbeczka ma uchronić przed mikrobami…

  • BioClinic

    Odpowiedz

    Dobre, dobre, dobre mówię każdemu! Usta

Skomentuj