Matka frustratka.

12 komentarzy

21 miesiąc życia Hanisławy na horyzoncie, zleciało jak z bicza strzelił. Były wzloty i upadki, były sukcesy i porażki, chociaż tych drugich zdecydowanie mniej. Podobnie jak 99% rodzicielskiej populacji uważam, że dziecko udało mi się wyśmienicie, że piękna, że zdolna i że po mamusi, a wy klękajcie narody.

Jak już narody uklękną, ochłoną nieco pod zajebistością swojego dzieła stworzenia i je przeanalizują, okazuje się, że nie jest wcale takie idealne a ty nie jesteś idealnym rodzicem.

Co nas rodziców najbardziej frustruje?

1. Sprzątanie.

Sytuacja I
Na początku bałagan robi się sam. Ty ogarniasz się w roli matki, studiujesz instrukcję obsługi noworodka i starasz się nie wyrządzić mu żadnej krzywdy. Nie masz czasu na jedzenie i siku, prysznic odkładasz już trzeci dzień. Każde podjęcie próby oporządzenia domowego sajgonu kończy się alarmem zapodanym z płuc wygłodniałego niemowlakoceratopsa uwięzionego za szczeblami łóżeczka. Po tygodniu porządek robi się sam: skarpetki same wychodzą a suche pranie, ustępując miejsca na suszarce nowemu, rzutem za trzy ląduje na kupce czystych ciuchów.

Sytuacja II
Wprowadzasz się do nowego pięknego domu. Dom całkiem niemały, dobre 175m do wkurzania się na szczającego psa. Na początku ambicja do 3 w nocy napędza twoje moce przerobowe na mopie, jedziesz wszystkie rejony niczym w szpitalnej izolatce. Odkrywasz, że w lustrze można się przeglądać bez makijażu zapodanego łapą dziecka na szkle a zlewozmywak ma dno bo wszystko ląduje w zmywarce, tak długo wyczekiwanej i wyjęczanej u męża. Później okazuje się, że nowoczesny styl przy 2-latce i psie jest ni w dupę ni w oko a na kafle, wiernie odwzorowujące bose 47 męża ślesz soczyste jędze.

Sytuacja III

Sprzątanie dziecięcych zabawek. Wróć. Syzyfowa praca polegająca na sprzątaniu dziecięcego pokoju. Czy trzeba tutaj jeszcze coś dodawać?

2. Jęczenie.

Bunt, zwany potocznie buntem dwulatka, przechodzony pół roku przed i pół roku po drugich urodzinach. Jak jest dobrze, kochasz swoje dziecko miłością nieskończoną. Jak zaczyna się etap traktowania wszystkiego słowem „nie” w połączeniu rykiem na skalę obdzierania ze skóry, masz ochotę poszybować nurem z balkonu.

Przykład?

Odprawiasz modły z chochlą w ręce. Mieszasz w garze miksturę, która pozwoli zaspokoić arystokratyczne podniebienie niejednego francuskiego pieska, w głębi duszy bijesz 'bhawo ja’ dla swojej inwencji twórczej. Posiłek wjeżdża na stół, domownicy na sam zapach zaczynają ząbkować a ślinianki w orgazmicznych spazmach produkują hektolitry śliny. Mąż nadaje ci tytuł kucharki roku a młode z pogardą patrzy na „cokolwiek-to-jest-nie-zjem-tego” i żąda pospolitego, ugotowanego na twardo „jajo?!”.

3. Wyjścia.

Czy to do żłobka, wczesną porą, niemożliwą do ogarnięcia przez rodzicielski umysł, pobudzany skrupulatnie co parę godzin w celu zaspakajania potrzeby butli, czy popołudniem w celu towarzyskiej pielgrzymki w rejony kawiarni. Zawsze jesteś spóźniona, zawsze musisz wychodzić natychmiast, inaczej czeka cię koleżeński lincz. Przyodziewasz płaszcz, torebka w pogotowiu i udajesz się w pościg za młodocianym towarzyszem niedoli, który zawsze w momencie twojego wyjścia:

a) urżnął się po pachy i domaga się wymiany osłony zderzaka,
b) urżnął się ciastkiem a kolejna bluzka wygląda niczym wyjęta Czajnie z gardziela i domaga się przytulenia się do żelazka,
c) chce ciasto, a ty właśnie cichaczem wciągnęłaś ostatnie,
d) uparł się na sandały podczas gdy pogoda rzuca żabami,
e) uparł się na sprawdzenie swoich możliwości podczas chodzenia w prawym bucie na lewej nodze i na odwrót,
f) jesteś tak wściekła i upocona, że wymagasz wymiany odzieży a twoja bluzka wygląda niczym wyjęta Czajnie… och wait. CZAJNA (urwał) NIE ŻRYJ TEGO !

4. Krok w krok.

Łazi za tobą delikwent krok w krok, uniemożliwiając spokojne oddanie się czynnościom fizjologicznym/sprzątającym/pracującym. Lecisz trzeci raz na miotle po chałupie, nakazując wcześniej dziecku stanie w miejscu/ siedzenie na kanapie i konsumowanie bajki. Ha, ha…

5. Gęba w gębę.

Ten punkt ściśle wiąże się z poprzednim. Robisz obiad dla siebie i męża oraz zdrową alternatywę dla młodzieży. To nic, że wszystko wygląda tak samo. Młode zawsze chce spróbować czegoś z twojego talerza a jak już spróbuje, wsadź sobie w dupę matko te twoje biokartofelki bez soli.

Masz zamiar pozbawić dziecko przyjemności słodyczy? Odtąd twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. Wieczory spędzane w towarzystwie pudełka ptasiego mleczka i wyżeranie cichaczem słodkości, oczywiście uprzednio tłumacząc dziecku, że to jest be. Hipokrytka.

6. Na rączki.

Młode słania się na nogach, zbliża się pora drzemki. Niecierpliwie machasz ogonkiem na nadchodzącą godzinkę tylko w towarzystwie płynu do szyb i flanelowej ściery. Niestety nic nie przychodzi tak łatwo, najpierw musisz sobie bowiem na to zapracować.

a) Robisz mleko i przeklinasz w myślach rodziców, że nie dorobili ci trzeciej ręki. Na jednej 12 kilogramów jęczącego i ciągnącego ze zniecierpliwieniem za włosy dziecka, drugą ogarniasz sprawę butli. Kto przeżył ten wie, że mission prawie impossible.

b) Węszysz nadchodzący kryzys energetyczny pacholęcia, odkładasz do łóżeczka i…? I na komendę bierzesz z powrotem na ręce. Kręcisz na trzy po pokoju przez piętnaście minut, zerkasz w lustro czy pacyfikacja przebiegła prawidłowo, odkładasz do łóżeczka… I na komendę bierzesz z powrotem na ręce.

Pomimo, że kocham Hanisławę nieskończenie, każda cierpliwość kiedyś się kończy, każdy pokład energii kiedyś dociera do punktu krytycznego i bywają poranki, że zapomnę przełożyć się na brzuch by wstać prawą nogą. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Hania wszystkie przewinienia odprawia z anielskim uśmiechem a każda próba mojej asertywności kończy się jej podkówką i łzą wędrującą po policzkach. A że słaba ze mnie dziecięca negocjatorka, za każdym razem wylatuję z tej roboty na zbity pysk, ulegając jej czarowi.

Przyszły mężu Hanisławy- już mi ciebie szkoda 😉

12 Komentarzy/e
  • Monika

    Odpowiedz

    Uwielbiam Cię:-) jak bym o sobie czytała. Moja córka jest trochę młodszą od Hani ale sam żywioł 🙂

  • Julka

    Odpowiedz

    Co do buntu 2 latka, to u nas odnoszę wrażenie zaczął się dwa lata przed drugimi urodzinami, a kiedy skończy nie wie nikt 😛
    Na szczęście z zasypianiem problemów nie mamy, choć okupione to było niejedną myślą obcych ludzi, że jesteśmy wyrodnymi rodzicami. Zuza jest nauczona, że wchodzi do łóżeczka/ jest wkładana i idzie spać sama. No a jedzonko dostaje to co my, więc jedynym problemem jest ilość – ostatnio niechętnie je :/

  • Piotr | artTATA.pl

    Odpowiedz

    hejhej!
    życzę mamie Hanisławy dużo spokoju! 😉 polecam herbatkę z melisy!

    a mężowi Hanisławy – dużo, dużo miłości dla córusi matki frustratki! 😉

  • Gosia

    Odpowiedz

    Matko-nie-idealna, dziękuję za ten wpis. Punkt 6b szczególnie dał mi się dziś we znaki. Nie pamiętam kiedy ostatni raz płakałam z bezsilności, a dziś mi się zdarzyło. Odechciewa mi się drugiego dziecka.
    Dodajesz otuchy swoimi wpisami, bo widzę że nie tylko ja borykam się z takimi „problemami”. Inne matki z mojego otoczenia nie przyznają się do takowych przez co czuje się jak matka gówniana, którą macierzyństwo przerosło…

  • Mamatorka

    Odpowiedz

    Nie ma łatwo z tymi dzieciakami, tylko jakoś zanim je masz nikt nie przestrzega przed tym. Później to się okazuje, że to nie kraina mlekiem i miodem płynąca 😉
    Dużo cierpliwości!

  • anjanka

    Odpowiedz

    Rany, jak zbliża się pora drzemki Młodego (lala tm juz za 30 minut), to ja macham ogonkiem na myśl o kawie pitej w spokoju i ciszy 🙂

  • Aleksandra

    Odpowiedz

    Heh…. przeżyłam i potwierdzam, i dodam jeszcze, że tego kto nazwał to „buntem dwulatka” powinno się powiesić za jaj lub co innego co mu zwisa i niech jęczy bo bunt ten trwa jak już to dwa lata :/ Ale przejdźmy dalej…. ten niby bunt jest (tak dla pocieszenia) mało inwazyjny w naszą psychikę i cierpliwość w stosunku do wieku 4-6, to jest dopiero masakra. Ja mruk, mąż mruk a młody od swoich 4 do już prawie 6 wciąż tylko gada gada gada i tak bez końca (mamo a czemu to , a czemu tamto, a dlaczego itd itd itd) i to bez drzemki w ciągu dnia i takich tam co małolatom przysługuje podobno ustawowo. Od otwarcia oczu do zamknięcia (młodego oczywiście), dzięki Bogu istnieją takie instytucje jak przedszkole, bo inaczej to psycha zryta, i na samo słowo „mamo” już poziom wkur…nia osiąga szczyty możliwości. I nie żebym nie kochała swoich dzieci (2) bo też jak matka-nie-idealna wychwalałabym pod niebiosa i przed każdym, bo są idealne itd itp…. ale jak macierzyństwo samo weryfikuje ciężkie są chwile a i czasami dłuuuuższe „chwile” i ponarzekać sobie w duchu można (nieoficjalnie oczywiście 🙂 )
    Pozdrawiam gorrrąco i życzę CIERPLIWOŚCI x 100000000000000000000000000, bo to matce się najbardziej przydaje 😉
    PS: Czekam na kolejne wypociny i czytam z uśmiechem w kąciku, bo w końcu jakieś realia a nie „matka polka i pani perfekcyjna w jednym”

  • Marta

    Odpowiedz

    Jak dobrze, że jest ten blog. Pozwala mi uwierzyć, że matka nie idealna to matka normalna. Codzienne towarzyszy mi poczucie winy, że nie posprzątane jak należy, że dziecko zbyt długo musiało siedzieć w leżaczku bo mama postanowiła jednak posprzątać… Tak w nieskończoność. A jeżeli o usypianie chodzi to miałam tak wczoraj – odłożyłam i od razu syrena. Ale moja Zosia ma dopiero 5 miesięcy więc moja frustracja jeszcze wzrośnie. Choć mamy teraz ząbkowanie 😉

  • el

    Odpowiedz

    Uwielbiam Cię czytać. Prosiłabym o jakiś wpis o sadzaniu na nocnik co obecnie jest u mnie koszmarem i frustracją…..

  • Karolina

    Odpowiedz

    No ja właśnie jestem parę dni po porodzie drugiej istoty a pierwsza jest właśnie dwulatek. Bardzo mi się twój tekst spodobał. Za parę dni zostanę sama z moją dwójka. Może już zacząć planować samobójstwo doskonałe? (żart)
    Pozdrawiam

  • Kola Lola

    Odpowiedz

    Ja mam dzisiaj dola i wstyd mi jak 150. Staram sie byc tak idealna matka, ze z tego same problemy i nerwicy sie nabawie. A przede wszystkim ranie dziecie i meza! Jak wyluzowac, dac se siana i cieszyc sie czasem brakiem dyscypliny itp. Jestem ZA bardzo w ryzach.. przez co moje dziecie woli Easy-going Tate.. 🙁 ech.. sama sobie waze piwo… 🙁 jak zmienic to?

Skomentuj