Matka Nieidealna

19 komentarzy

Hasło padło kilka dni temu, że straszę. Tak się składa, że zawsze straszyłam, straszę i straszyć będę. Małż każdego ranka wychodzi do roboty rozchwiany emocjonalnie, chłopu dygocze żyłka w oku po porannych przeżyciach, kiedy budzi się obok innej kobiety niż zasnął. Zanim dotrę do sypialni pierworodnej dającej znak, że oto wstała, oto jest i oto ma kupę, zahaczam o łazienkę, żeby dziecka nie straszyć. W przyszłości niewątpliwym hakiem na moje niegrzeczne dzieci będzie Buka, w roli głównej matka bez makijażu i >niewiadomoczym< na głowie. Rola prawie że Oskarowa.

A tak poważnie, podobno straszę macierzyństwem.

Jeszcze przed urodzeniem Hanisławy moje macierzyństwo, jej wychowanie i nasza współpraca matka-dziecko było kodeksem zapisane w mojej głowie, zostało uchwalone i czekało na rodzicielski debiut, który miał nastąpić w dniu narodzin rzeczonej.

W wyobraźni rysował mi się obrazek żywcem zerżnięty ze stosu matczynych gazet zbierających aktualnie kurz pod ławą i czekających na gorszy dzień lub moment, kiedy znowu będzie można odpalić grilla. Nasza wesoła korelacja, uśmiechy obrazujące poziom szczęścia, obrazek nadający się na okładkę. Hanisława wzorowe dziecko, pompujące dumę w moje matczyne piersiątka, wychuchana, z zaangażowaniem układająca wieżę z trzech klocków podczas gdy ja w nienagannym makijażu, wzorem perfekcyjnej pani Rozenek, dzielnie biję punkty w rankingach matki, żony i kochanki, majtając chochlą w garze z zupą jedną ręką, drugą uklepując krowę na kotlety.

Życie jak to życie, żeby nie było nam zbyt dobrze szybko weryfikuje nasze wyobrażenia i to w sposób często dosyć brutalny, śląc liścia ku oprzytomnieniu. Gazety zaległy tam gdzie ich miejsce- pod warstwą kurzu, chociaż równie dobrze mogłyby stanąć w szranki z bajkami i legendami, bijąc je na głowę swoją fantazyjnością.

O ile większość z powyższego się zgadza, czyli Hanisława będąca moją dumą, kumata, inteligencją nadrabiająca braki w owłosieniu, rozwojowo gnająca jak TeŻeWe, lubująca pod niebiosa Pana Tatę na złość 12- godzinnemu porodowi i pompująca bezgraniczną miłość w matczyne jak i ojcowskie serce, rozkochująca w sobie ludzi w promieniu 100 metrów, manipulująca uczuciami jak rasowa baba i jak rasowa baba łamiąca serca podlotków w wieku mocno związanym z pampersem. Dziecko zakłamuje trochę moje postrzeganie macierzyństwa bo: je to to wszystko, śpi to to całą noc plus w dzień 2x2h, bawi się to to samo a jak trafi się jakaś ofiara to i z ofiarą się bawi, grzeczne to to jest poza tymi dniami, które kiedyś będzie nazywała napięciem przedmiesiączkowym, focha jak na babę ma rzadko i w ogóle cud miód i orzeszki.
Jeśli nie liczyć zarzyganego bodziaka, z pewnością na okładkę bajki o idealnym macierzyństwie by się nadawała, w przeciwieństwie do mnie. Założę się, że z kolejnym niepierworodnym tak łatwo nie będzie a ja w efekcie zresetuję swoje postrzeganie macierzyństwa i chęć posiadania bandy dzieciarów.

Całe moje wyobrażenie idealnego macierzyństwa, moje zasady i postanowienia, po kolei kłaniają mi się w pas i machają chusteczką na pożegnanie.
I tak ja, która zarzekałam się, że dziecku padliny ze słoiczka nie da, że będzie kursem osiedlowe warzywniaki oblatywać w poszukiwaniu co ładniejszych okazów, które poruszą Hankowe podniebienie, czasami ograniczam się do odpalenia płomyczka pod Gerberem tudzież przekręceniu mikrofalowego pokrętełka.
I tak mi, oazie spokoju, matce wyrozumiałej i tolerancyjnej czasami się zbiera. A jak zbiera to i ulewa. A jak się uleje to bój się Boga.
I tak ja, matka poświęcająca godny procent czasu spędzanego z dzieckiem czasami odpalam telewizyjny burdel, jednym okiem łapiąc serialowe sceny, drugim dziecko przytrzaskujące szufladami palce.
Bywa i tak, że małżon powracający z polowania staje nad pustym garem i łka gorzko nad bezsensownością posiadania żony (patrz wyżej: telewizyjny burdel).
Bywa też tak, że powracający małżon od progu tnie orła o burdel z serii: domowy. Wtedy również gorzko łka.
Bywa tak, że popełniam mnóstwo błędów, zupełnie bezsensownych, których bezsensowność nabiera z czasem mocy urzędowej i w rezultacie wydają mi się kuriozalne.

Jedno wiem na pewno. Macierzyństwo jest piękne. I prawdą jest to, że każdy uśmiech, każda seria buziaków na glonojada i możliwość obserwowania rozwoju tej małej istoty wynagradza. Mając wybór, zdecydowanie chciałabym to wszystko przeżyć znowu, popełnić te same błędy, widzieć te same uśmiechy, słyszeć te same słowa. Nie zamieniłabym macierzyństwa, ba! Nie zamieniłabym Hanisławy za żadne skarby świata.

19 Komentarzy/e
  • ~Agata/ colorsofchildhood

    Odpowiedz

    Oooo droga nieidealna jakże nam to znane. U nas też bywa pusty gar, bywa, że stosy ubrań czekają na pranie, bywa że kaszkę nestle odpalimy na śniadanie a gerberem a raczej bobovitą bo tym tylko dziecie nasze się zajada, a marchwi ugotowanej przez matke w garnelku ruszyc nie chce. Jabłuszko utarte lekko przysłodzone bo kwasku nie lubi a i tak w twarz matki plunie, żyć nie umierać!:P

  • ~zielononoga

    Odpowiedz

    Oooo nie mogę się zgodzić – nie straszysz! tylko w sposób dosadny i finezyjny opisujesz rzeczywistość. Gdybym trafiła na tego bloga przed porodem pewnie pomyślałabym – ale kobita ma fantazję! od 4 miesięcy wiem już, że to prawda w czystej postaci – pięknie ujmujesz to o czym myślę, a czego nie potrafię opisać słowami. W dodatku to JAK piszesz pomaga przetrwać trudne chwile gdy człowiek ma tak serdecznie dość, że zastanawia się już nad zakupem śliskiego kocyka ;-). Ja jestem wdzięczna za każdy wpis i czekam z niecierpliwością na kolejne.

    • Matka-Nie-Idealna

      Zatrudnię się z ZUS-ie albo US-ie i będę pisała finezyjne wezwania do nieszczęśników 🙂

  • ~Zośka

    Odpowiedz

    Miło widzieć, że jednak nie jestem złą Matką, tylko nieidealną 😉

    • Matka-Nie-Idealna

      Nie ma złych matek. Pomijając pato, które mają różne wymiary.

      🙂

  • ~MAMA ANTONINY

    Odpowiedz

    Przed porodem też miałam plany – teraz nie mam już planów, teraz idę na żywioł. Był plan, że nie śpi z nami, że karmię do 6 miesiąca, że będę gotować, że będę stawiać granice i ich przestrzegać, że będzie pięknie i super, że napewno nie będzie tak jak inni…. Teraz mam szczęśliwe, rozpieszczone i owijające sobie starych wokół małego paluszka DZIECKO!

    • Matka-Nie-Idealna

      To samo powiedziałam dzisiaj koleżance, która powitała na świecie swoje cudo 2 tygodnie temu. Nie słuchaj nikogo, nie słuchaj dobrych rad, chyba, że sama o nie poprosisz. Jak wychowasz, tak wychowasz a i tak wychowasz dobrze. Ja żyję, ona żyje, ty żyjesz, Hanisława też ma się dobrze. Każde z nas było wychowywane inaczej.

  • ~rett_mama

    Odpowiedz

    Czytałam niedawno komentarz, którego „efektem” jest ten wpis. Straszno to jest wtedy jak się mother-to-be nażre wizji macierzyństwa z reklamy Almette i nagle zmierzy z tym co jest naprawdę :))) To co piszesz jest totalnie prawdziwe a więc zajebiste (pardon) w tym świecie blogów parentingowych i tych perfekcyjnych mamuś co się idzie od nich pohaftować. Pozdrawiam ja, matka jeszcze bardziej nie-idealna i życzę niestępienia pióra (tfu, klawiatury).

    • Matka-Nie-Idealna

      Ja się nażarłam z gazet dla matek. Z tymi gazetami jak z polityką. Naobiecują a później plaskacz w polika i rzeczywistość.

  • ~anonimek

    Odpowiedz

    Bardzo dziękuję Ci za ten wpis matko-nie-idealna, a przede wszystkim za szczerosc:) mój stosunek w dalszym ciągu się nie zmienił, ale podobno boimy się tego czego nie znamy. Tak więc wszystko przede mną! 🙂 jednego jestem pewna…potomstwo jak Bóg da, będzie.
    jeszcze raz dzięki, z przyjemnością tu wroce:)
    ps. Miło, że Cię 'zainspirowalam’ do tego wpisu 😀 hihi

    • Matka-Nie-Idealna

      No to tego… Rzuć jeszcze tematem bo czarna wyrwa w mojej głowie powstała. I piwo się kończy..

  • ~mantissa

    Odpowiedz

    Dziękuję bardzo za ten dodający otuchy wpis. 🙂

  • ~aleksandra

    Odpowiedz

    Moje prawie 11 miesięczne dziecie to też anioł jak z reklamy.. Śpi w nocy ( nie licząć fochów nocnych), w dzień niestety śpi raz pół godziny. -,-’ , ale! Ale mogę zrobić przy niej wszystko. Dałam jej wolną rękę, gania gdzie chce oczywiście pod moim czujnym okiem, mogę wyprasować górę ubrań i 3 obiady zrobić. Jest zafascynowana jak dam jej ziemniaki, marchewkę, łyżki i garnki do zabawy 😀 I żyje, serio, wszyscy szczęśliwi 🙂 Są u mnie też dni, kiedy nie da się przejść najlepiej podłożyć bombę i zwiewać.. Ale, nikt mi nie powie, że każda mamusia na etacie ogarnia wszystko i jest super, idealnie posprzątane, ugotowane.. No żywcem jak z gazet, tak jak pisałaś 😀 Niestety rzeczywistość jest brutalna, a to, że u mnie w domu można się do czegoś przykleić.. To już kwestia przyzwyczajenia 😀

  • ~mama Adasia

    Odpowiedz

    Niestety macierzyństwo to ciężka harówka, Ja mam nazwę bloga „z przymrużeniem oka”.
    Zapraszam do poczytania mojego wpisu http://mama-idealna.blogspot.com/2014/10/ile-mama-idealna-moze-miec-czasu-dla.html 🙂
    Pozdrawiam i będę zaglądała częściej 🙂

  • ~Beata

    Odpowiedz

    Fajnie ze trafilam na Twojego bloga! Po calym dniu uganiania sie za moim dwuletnim synkiem, fajnie jest uslyszec ze jednak nie jestem taka zla matka:)dla mnie najgorsza jest ciagla monotonia! Synek dostarcza mi ciagle to nowych wrazen, ale to siedzenie w domu jest dobijajace..

  • lola

    Odpowiedz

    mnie przytłoczyło to czego sie naczytałam i nasłuchałam na temat macierzynstwa, tymczasem jest zupełnie inaczej. moje dziecko ma 8 miesiecy, a ja pracuje zdalnie, mam czas dla siebie, regularnie cwicze, prowadze zycie towarzyskie, czytam książki. oczywiscie, są gorsze dni, ale genrelanie jest cudownie, moje zycie wcale nie staneło na głowie, ale polepszyło się. jest inaczej, ale wcale nie ciezej.

  • lola

    Odpowiedz

    gdyby nie te potworne wizje jakie roztaczali przede mna znajomi i inernet, prawdopdobnie duzo lepiej psychicznie przezylabym ciaze. nie twoerdze, ze jest idealnie, ale moje zycie wyglada normalnie, podobnie jak wczesniej, tyle, ze mam małą osobę, którą kocham i ktora przez wieksza czesc czasu jest ze mna. kwestia organizacji i własnych wyborów.

Skomentuj