Matka polka ambitna.

6 komentarzy

– Chciałabym, żeby była trochę takim geekiem. Świetnie, że lubi książki, gry i puzzle.- Rzuciłam w jego stronę, włączając kierunkowskaz. Mój geek właśnie siedział na tylnym siedzeniu, wczepiony w fotelik samochodowy i zarzynał „koła autobusu”. Uśmiechnęłam się do lusterka wstecznego. On skulił się pod ostrzałem moich słów, bolał go mózg. W zasadzie wszystko go bolało ale robił dobrą minę do złej gry. Spowolniony kacem mózg próbował przetrawić otrzymane informacje. W końcu drugie urodziny pierworodna obchodzi tylko raz w życiu, a to dobra okazja na zbezczeszczenie kartonu weselnej. Uśmiechnęłam się drugi raz, tym razem triumfując fakt, że nie piłam alkoholu. Czysta ludzka złośliwość pt. „pić trzeba umić” trzymała mnie w radosnym nastroju. Nagle z trzeźwego letargu wyrwał mnie jego głos.

– Ja tam bym wolał żeby była sportowcem.- Burknął zachrypniętym głosem. Ciśnienie lekko zakołysało moim błędnikiem i powędrowało w kierunku dłoni. Pięści otuliły skórzaną kierownicę. Może jeszcze nie do końca wytrzeźwiał i wali farmazony. W myślach kreowałam plan wystrzelenia go z samochodowej katapulty. Nie zapiął pasów. Czy jeśli zahamuję, trochę ostro… Znowu spojrzałam w lusterko wsteczne. W tle leciała zwrotka „drzwi autobusu otwierają się”. To jest jakaś myśl. Dosięgnę? Biłam się z planem pozbycia się go w lekko brutalny sposób właśnie ze względu na nią. Na tego potencjalnego geeka.

– Sportowcem?- prychnęłam.- Wiesz z jakim ryzykiem się to wiąże?- Sportowcem był on. Sportowcem był mój brat. Sportowcem mogłabym być ja, gdyby tylko w najmniej odpowiednim momencie nie pieprznęły mi kolana. Kolana pieprznęły też jemu i mojemu bratu. Jeden i drugi bywają kalekami. Kontuzja za kontuzją. Ja też bywam kaleką przez wypadek na nartach.  Czy sport jest tego wart?- Inteligentni ludzie mają w życiu łatwiej. Popatrz na siebie.- Może gdy połechtam jego ego, przystanie na mój pomysł.

– Wiem. Pomimo wszystko chciałbym zaszczepić w niej miłość do sportu.- Zdecydowanie nie wytrzeźwiał. Chce narazić swoje dziecko na niebezpieczeństwo. Na to, że gdy zacznie trenować stracimy ją. Że więcej jej nie będzie niż będzie. Jasne, niech biega sobie, niech pływa czy jeździ na rowerze. Tak, żeby w przyszłości nie zeszmacić gotówki na diety, siłownie i psychoanalityka. Niech uprawia sport amatorsko, dla jędrnych pośladków. Gradowa chmura zbierała się nad naszymi głowami, czekając na cios ostateczny. W perspektywie ciche dni. Czekałam by wypowiedzieć magiczne: seksu nie będzie.

-„Już ja ci pokażę miłość do sportu.”- Zjeżyłam się w środku, puszczając w jego stronę fałszywy uśmiech. W głowie zrodził się plan zawalenia jej półki kolejną serią książek. I ten angielski w żłobku. Ile on kosztował? Jechaliśmy przez chwilę w ciszy. Krew powoli odpływała z dłoni, rozluźniając się na skórzanej obręczy. Była ciepła od moich palców. Jasne, w końcu potraktowałam ją niezłym napięciem. Gdyby tylko spróbował mnie dotknąć, zaserwowałabym mu kilkaset tysięcy volt. Żywy, ludzki paralizator. Przytomniałam. Jezu, jaki angielski? Jaki geek? Jaki sportowiec?- Tak naprawdę chciałabym by była sobą. Żeby została tym, kim zechce. Nie możemy ingerować w jej życie. Możemy tylko spróbować pomóc jej w realizacji marzeń.- Zgodził się ze mną bezapelacyjnie. Odetchnęliśmy z ulgą wiedząc, że wygasiliśmy kolejny potencjalny małżeński konflikt.


Odkąd jest z nami, miałam w głowie tylko jedną myśl. Bądź szczęśliwa. Bądź tym, kim chcesz być. Miej w nas wsparcie.

Angielski, niemiecki, tańce, trening z piłki nożnej, karate, zajęcia plastyczne…

Gnasz swoje dzieci na kolejne pozalekcyjne zajęcia. W myślach rysujesz wizję lekarza, prawnika albo ekonomisty. Chcesz by miał lepiej, więcej, szybciej. Chcesz by osiągnął to, czego ty nie potrafiłaś lub czego nie mogłaś. Bo chciałaś być modelką a ona ma przecież predyspozycje. Albo nie dostałaś się na wymarzone studia medyczne. Zabrakło ci kilku procent na maturze. Więc ona teraz siedzi i nocami dopieszcza biologię.

Ambicje rodziców bywają zabójstwem dla dziecięcych marzeń. I zapamiętajcie jedną ważną rzecz: Dla dziecka a nie za pomocą dziecka.

6 Komentarzy/e
  • ita88

    Odpowiedz

    Genialny wpis z bardzo mądrą pointa. Odkąd zobaczyłam moją córkę po porodzie nie planuję i gromię męża kiedy to robi. Ona sama nam powie co w życiu chce robić. My mamy jedynie podążać za nią i być gotowi jej wysłuchać.

  • Patrycja

    Odpowiedz

    Dzięki Ci za ten post. Ja co dzień w myślach układam taką naszą rzeczywistość: moje szczęśliwe dziecko. Jakiekolwiek będzie, Kimkolwiek będzie. Byle szczęśliwe.

  • Monika

    Odpowiedz

    Droga matko-nie-idealna trafiłaś w samo sedno. Ja byłam dzieckiem mającym spełnić ambicje rodziców i wiem czym to smakuje. Nigdy nie zrobię tego swojej córce. Bardzo Cię pozdrawiam i całusy dla Hani.

  • Kobieta z Ikrą

    Odpowiedz

    podzielam zdanie zdecydowanie. nie zgadzam się na to, że dziecko musi uczestniczyć w tym wyścigu szczurów.pisałam o tym u siebie: https://kobietazikra.wordpress.com/2015/09/14/mamo-tato-zapisz-spraw-bym-sie-rozwijal-zapisz-na-zajecia-dodatkowe/

  • Felia

    Odpowiedz

    My stwierdzilismy, ze oboje mamy taka mase pasji i zainteresowan, ze niezaleznie kim syn bedzie chcial, w cos sie wstrzeli. A ja sama jestem tak postrzelona, wolna dusza, ze nie mialabym sumienia kierowac dziecko na cos konkretnego wg. mioch upodoban. Chociaz inzynier kosmiczny brzmi niezle 🙂

  • Klaudia

    Odpowiedz

    Ja rowniez nie zamierzam zeby moje dziecko bylo tym wspolczesnym szczurem. Sama sobie zdecyduje jaka wybierze droge, my bedziemy ja wspierac. Nie chcialabym, zeby nam kiedys powiedziala, ze jej zycie sie nie udalo, wlasnie przez nas. A to juz krok w depresje, tak popularna w naszych czasach.

Skomentuj