Matka, wyluzuj !

20 komentarzy

Nosisz dziewięć miesięcy pod sercem. Zabijasz skutecznie pozytywne relacje małżeńskie ciążowymi hormonami a partner po drugim trymestrze zaczyna niepewnie mierzyć odległość z trzeciego piętra do gleby, po to by przy kolejnym twoim ataku ulżyć sobie skokiem z wysokości. Miotasz kitą po kiblu czyszcząc twarzą wewnętrzną stronę sedesu i modlisz się o skrócenie twojej męki. Stanik nie ogarnia piersi, z których każda samopas i w inną stronę a uda i pośladki już na zawsze będą przeorane siecią białych blizn, z których każda osobno jest celebrowana histerią.

Może też być w drugą stronę. Możesz przytyć tylko o zgrabny brzuszek a ciąża wydobywa z ciebie pełnię kobiecości. Jedynym mankamentem na stanie błogosławionym jest tylko cukrzyca ciążowa, która minimalizuje ryzyko dorobienia się przez ciebie drugiej dupy, ponieważ przez dziewięć miesięcy jedziesz praktycznie tylko na trawie. Nie możesz doczekać się aż zrzucisz balast na przedzie w zestawie z lokatorem.

W końcu nadchodzi ten dzień, w którym zdajesz sobie sprawę, że w stosunku do wychowania, ciążę przeszłaś z palcem w odbycie a prawdziwe życie pojawia się dopiero w momencie zameldowania się na twojej piersi nowego życia. Żyjecie sobie w symbiozie i naiwnie wydaje ci się, że pomimo worów pod oczami ciągnących od czasu do czasu twoją twarz w stronę podłoża, ogarniasz jakoś cały ten macierzyński bajzel i czasami lepiej, czasami gorzej ale generalnie dajesz radę. Wtedy pojawia się ktoś życzliwy, kto uświadamia cię w twoim gównowiedzeniu na temat macierzyństwa. Dowiadujesz się, że jesteś złą matką, że nie tędy droga do wyhodowania w pełni samodzielnego obywatela a wiele rzeczy, które do tej pory czyniłaś, zakrawało na zdobycie tytułu matki wyrodnej.

I tak pewnego słonecznego dnia  nagle dowiadujesz się, że:

1. „Płacze pewnie dlatego, że jest głodny”.

Niemowlę to takie nieskomplikowane urządzenie, co gdy jest zatankowane powinno przejść w tryb spania. Ładujesz więc cycka do buzi, biczując się przy okazji wyrzutami sumienia, że pewnie się Tomuś nie najada albo produkcja mleka w twoich piersiątkach kuleje. Jest też opcja z chudym mlekiem. Tankujesz więc Tomusia tym niepełnowartościowym pokarmem na zmianę ze zbawiennym proszkiem a on wciąż drze puchę. Chill mummy. Z upływem czasu potrzeby dziecka się zmieniają i pomimo, że Tomuś wciąż lubi sobie pomemłać sutka, być może jest on zwyczajnie znudzony codziennością spozierającą nań z sufitu nad łóżeczkiem a być może metka w śpiochach za średnią krajową generuje wnerwa na miarę arii operowej. Nie upraszczajmy dziecka do czynności jeść-srać-spać.

2. „Nie jedz tego, bo będzie bolał ją brzuszek”.

I takim oto sposobem, zgodnie z przykazaniami życzliwych, przez pierwsze miesiące obywatelskiego funkcjonowania Hanisławy w społeczeństwie, jechałam na przemian na naleśnikach z dżemem i kurczaku na parze. Każda propozycja PT zaserwowania innego menu, bo hasło „naleśniki z dżemem” skutkowało myślami samobójczymi, spotykała się z reakcją „tak kazali”. Jak następnym razem ktoś ci coś każe lub życzliwie poradzi, pokaż mu kulturalnie gest Kozakiewicza. Dopóki sama się nie przekonasz, że młode coś toleruje lub nie, rób swoje.

3. „Ale on jest chudy!”.

Umówmy się, o ile jeden dorosły pociska na siłownię w celu pozbycia się schabików, drugi może przepuszczać pokarmy i zawstydzać szybkością przemiany materii. Jeśli więc rodzice są chudzielcami, nie oczekujmy, że dziecko będzie pulchne. U małych dzieci różnice we wzroście i wadze zaczynają być widoczne, więc jeśli młode je normalnie, ponownie chill mummy.

4. „Jak chwilę popłacze, nic jej się nie stanie/ zaśnie”.

Ryczy ci dziecko w drugim pokoju a ty posłusznie koczujesz na kanapie pod czujnym okiem warującej cioci dobra rada, ponownie biczując się wyrzutami sumienia. Po pierwsze dziecko nie ryczy dlatego, że to fajna rozrywka, że ryczenie jest cool i lubi sobie tak od czasu do czasu bez powodu, po drugie, nie ryczy żeby coś na tobie wymusić. O ile czasami trzeba wyjść do toalety po to, by oddać się innym czynnościom fizjologicznym żeby ci przypadkiem dupy nie rozsadziło, o tyle w innych sytuacjach jestem za reagowaniem na płacz dziecka. Dziecko nie płacze bez powodu tylko dlatego, że czegoś mu brakuje. Podobnie jak dziecko nie płacze bo wymusza tylko dlatego, że potrzebuje.

5. „Ona robi ci na złość”.

Oczywiście, bo przecież po kimś musiała odziedziczyć wredny charakterek. Ja też lubię czasami przypieprzyć komuś klockiem w czoło albo grzmotnąć sokiem przez kuchnię, odpalając w matce, która sekundy temu odprawiała pielgrzymkę ze szmatą w dłoniach zapas podwórkowej łaciny. Lubię z premedytacją i miną szatana posłać kredki za średnią krajową w drobny mak, albo pocisnąć dogorywającym telefonem do sedesu. Dziecko nie jest z natury złe. Dziecko nie robi na złość. Dziecko nie wie, że kredka, którą widzi pierwszy raz w życiu służy do stworzenia dzieła jego życia, więc na wstępie ją żre albo ciska o podłogę. Ponadto nawet jeśli poślesz w kierunku dziecka reprymendę, że tak nie wolno, że be, możesz być pewna, że ono zapomni. W ciągu trzech minut.

6. „Mój wnusiu jest w tym samym wieku a już chodzi”.

A moja Hania śpiewa po angielsku, wiąże buty i czyta Tołstoja. Pomijamy też przedszkole i pierwszą klasę.
Nie zapominajmy, że każde dziecko rozwija swoim tempem, nie narzuconym. Porównywanie, pomimo że w dobrej wierze bo przecież w naturze ludzkiej leży chwalenie się, może przynieść więcej szkody niż pożytku. Po pierwsze komuś może być zwyczajnie przykro, że jego dziecko ma jakieś 'tyły’. Po drugie rezultatem może być próba pospieszenia w rozwoju dziecka, które na przykład na raczkowanie czy chodzenie nie jest jeszcze gotowe.

7. „Załóż jej czapkę bo przewieje jej uszy”.

Top of the best.

Wiosna, plus piętnaście na termometrze. Słoneczko grzeje Hankową łysinę, wiatr rozwiewa wykałaczkę na czubku głowy. Matka upocona jak pies próbuje dotrzymać kroku rozpędzonemu dziecku, równie upoconemu rajdem po trawnikowych bobkach, jednym z pierwszych oznak wiosny.
I tutaj ponownie umówmy się, ładna pogoda i wysoka temperatura nie idą w parze z czapką. Czapki nie zakładam gdy jest już mniej więcej 10 stopni i halny nie zrywa czerepu z karku, jednak czapkę zawsze mam w pogotowiu.

To tylko niektóre przykłady świadczące o macierzyńskim gównowiedzeniu i byciu matką nieidealną. Zaprawdę powiadam wam, wszystko z głową, dwa razy przez filtr i zgodnie z własnym sercem i sumieniem. Bo to my jesteśmy matkami i wiemy, co dla naszych dzieci jest najlepsze.

20 Komentarzy/e
  • Milena

    Odpowiedz

    Zabiłaś mnie tym tekstem.

    100% true! 🙂

  • matka realistka

    Odpowiedz

    O, ja mam kilka swoich jeszcze:
    Załóż jej jeszcze skarpetki, bo się przeziębi (aha, bo na drugim piętrze mamy klepisko)
    Nie bujaj jej tak mocno, bo ją przewieje (huśtawka jest między dziecięcym a salonem)
    Nie noś jej tyle, bo się przyzwyczai / Nie śpij z dzieckiem, bo potem nie będzie chciało spać samo (jakoś nikt ze znajomych już z mamusią nie sypia)
    A ona może już to jeść/ A to jej nie zaszkodzi? (najlepiej do trzydziestki karmić ją mlekiem modyfikowanym i słoiczkami)

    • marta

      Chyba mamy tego samego doradcę 😉

  • mama Mikołaja

    Odpowiedz

    Słoiczki to same sztuczności. Przecież po 8 godzinach w robocie codziennie świeżą zupkę MUSISZ samodzielnie ugotować i moje ulubione; czemu tak lekko go ubrałaś? My mamusie serdecznie dziękujemy za „życzliwe” rady.

  • Asiok

    Odpowiedz

    Och jak mi dobrze, że nie tylko ja gowno wiem 🙂 a takich mądrości by się nazbierało, takie Rady cioć i babc były inspiracją do stworzenia mojego bloga

    Pozdrawiam
    AM

    Radymamy.blogspot.com

    • matka-nie-idealna

      W zasadzie to każdy kto myśli inaczej niż my gówno wie 😉

  • technolozka

    Odpowiedz

    Wychodzi na to, że ja też jestem matką nie-idealną 😉 Chwała Nam za to!!!

  • doświadczona-nie-idealna

    Odpowiedz

    Zanim dorobiłam się własnego potomstwa pracowałam w przedszkolu .Zauważyłam ,że tylko kilkoro dzieci nigdy nie chorowało. Była w tej grupie dziewczynka która sama przychodziła do przedszkola (rodzice pracowali od 4,30 rano ) więc sama też się ubierała. Często gdy rano był szron na drzewach, ona przychodziła w podkolanówkach i letniej spódniczce. Zazwyczaj dzieci ,z tak zwanych rodzin patologicznych, nie chorowały . Wniosek był prosty, dbając przesadnie o dzieci upośledzamy ich odporność . Uważam ,że we wszystkim powinnyśmy kierować się zdrowym rozsądkiem i intuicją. ŻYCZĘ WSZYSTKIM ŚWIEŻO UPIECZONYM MAMOM PEWNOŚCI SIEBIE 🙂

    • matka-nie-idealna

      6 lat, samo do przedszkola? Klucz na szyi itp? Zabiłaś mnie.

      • doświadczona-nie-idealna

        Uważaj !
        ta dziewczynka miała 5 lat!
        ale teraz ma około 30-tki :)))
        Kochana… to były inne czasy , dzieci bawiły się z innymi dziećmi na podwórkach bez opieki rodziców. Jak ktoś oberwał od kolegi to nie kończyło się w sądzie czy „Sprawą dla Reportera”. Nikt wtedy nie mówił o ADHD . Dzieci z nadwagą były ale zaledwie 1-2 na całe przedszkole!.

  • Codzienność życia

    Odpowiedz

    Jesteś moim guru! 🙂

    • matka-nie-idealna

      Któregoś razu podam nr konta. Sekta, datki i takie tam… 😉

  • moniowiec

    Odpowiedz

    A bo gówno wiesz i vice versa 😀

  • panna franka

    Odpowiedz

    Ostatnio widziałam bodziaka z napisem „My mum doesn`t want Your advice”. Coś wspaniałego. 🙂

    • doświadczona-nie-idealna

      Super! Przerobię je na polski aby mogło dotrzeć do tych osób do KTÓRYCH POWINNO
      Dorzucę do mojej kolekcji ciuszków dla małych ludzi .
      No proszę ,inspiracje można znaleźć wszędzie:)
      Dzięki

  • sylwia

    Odpowiedz

    Zajefajnie napisane….chyba odkryłam kolejnego fantastycznego bloga

  • marta

    Odpowiedz

    Myślałam, że tylko ja tak mam. Świetny i śmieszny tekst, ale tak na co dzień nie jest to śmieszne :/
    Dla przykładu dzisiejsza moja rozmowa z teściową.
    ONA: co on tak płakał wieczorem? Pewnie głodny był? JA: nie, zawsze przecież na noc je, po prostu ciężko mu było zasnąć. ONA: a nie jest mu zimno? JA: nie, ciepło jest ubrany. ONA (już ze zmarszczonym nosem): no nie wiem, zimno jest… JA: kładę już go na drzemkę. ONA (do niego): mama jeszcze musi pieluszkę Ci zmienić…
    I TAK CODZIENNIE… :/

  • Magda

    Odpowiedz

    Taaa… Taka sytuacja ostatnio na spacerze. Ide z Zocha, tzn ja ide ona w wozku, wyje ile sil w plucach. I oczywiście, obca baba stanela, patrzy z pogarda w oczach i tradycyjne”pewnie jest glodna, niech pani ja nakarmi” na co ja, kulturalna i dobrze wychowana, nie wytrzymalam i z uśmiechem na ustach odpowiedzialam, że „ostatnio boi sie czarownic”

Skomentuj