Najdziwniejsze macierzyńskie fakty, których o mnie nie wiecie.

0 Komentarzy

Ostatnio pisałam o 25 dziwacznych faktach o mnie (klik), a dzisiaj napiszę o dziwnych macierzyńskich faktach, które chyba tak naprawdę każdemu z nas siedzą w głowie, ale wypowiedziane na głos nabierają wręcz urzędniczej mocy i telepatycznie docierają do największych rodzicielskich krytyków w internetach. Pewnie zdajecie sobie sprawę z tego, że ja krytyków mam głęboko w nosie, więc lecimy z tym koksem!

1. Nie lubię dzieci.

Serio serio. Najchętniej przyczepiłabym sobie na czoło ostrzeżenie, żeby wyeliminować niechciane spotkania z przypadkowymi osobnikami do 150 cm wzrostu. Mam gromadkę dzieciaków, które kocham, z moimi na czele, ale raczej stronię od spotkań z innymi.

2. Kocham moje dzieci ale czasami zastanawiam się, na chuj mi to było.

Dosłownie. Staję z durną miną i zastanawiam się, co mi strzeliło do łba, że zostałam matką. A później przychodzi jeden rzep z drugim i karcę się w duchu za durnowate myśli.

3. Lubię się pozbyć własnych dzieci, od czasu do czasu.

Kocham spędzać z nimi czas, ale kocham też spędzać czas bez nich. Jak ktoś oferuje się, że weźmie dzieci na weekend, to ja bardzo chętnie. Byle nie za długo, bo zaczynam tęsknić.

4. Nie lubię się bawić zabawkami.

Wolę budować domki z kartonów, układać puzzle czy uprawiać sporty, ale zabawa plastikiem wykracza poza moje zasoby kreatywności. A najbardziej lubię wymyślić coś, dzięki czemu dziewczynki zajmą się sobą same.

5. Uważam, że przytulenie to lekarstwo na niemalże wszystkie smutki.

Nie mówię o dziecięcych smutkach, a tych dorosłych. Nie ma lepszego uczucia na świecie niż dwie małe rączki oplatających mnie za szyję.

6. Wolę jedno dziecko od drugiego.

Zdarza się, że któraś z córek mnie denerwuje i wtedy wolę przebywać w towarzystwie tego drugiego. Dzieje się tak oczywiście zamiennie i nie ma nic złego w tym, że nie mamy ochoty przebywać z kimś 24 godziny na dobę, jesteśmy zmęczeni obecnością jakiejś osoby lub ktoś nas drażni swoją obecnością. Staram się jednak nie dać tego odczuć dzieciom, ale proszę o to, żeby Grzesiek zajął się jedną, a ja zajmę się drugą dziewczynką. Z reguły później chcę im to wynagrodzić, bo sumienie to niezła suka.

7. Najpierw chcę wyjechać gdzieś sama, a później mam wyrzuty sumienia.

Wspominałam już, że sumienie to suka? Zdarza się, że planuję jakiś wyjazd lub wakacje bez dzieci, ale już w momencie myślenia o tym, pojawiają się wyrzuty sumienia. Ja naprawdę lubię wyjeżdżać z moimi dziećmi, uwielbiam z nimi spędzać czas. I nie ważne jak bardzo mam dość, jak bardzo jestem zmęczona i potrzebuję się od nich oderwać, zawsze z tyłu głowy mam myśl, że ominie nas wiele fajnych, wspólnych chwil.

8. Uważam, że nie da się dzieci kochać to samo.

Jednocześnie wiem, że nie ma dziecka, które kochałabym mocniej, bardziej, czy za coś. Ta miłość jest niepoliczalna i niemierzalna w każdym z przypadków, ale zupełnie różna.

9. Uważam, że dziecko to szklanka.

Dokładnie tak. Dla mnie dziecko jest kruche jak szklanka i trzeba uważać na wszystko co się mówi, nawet w żartach. Jestem doskonałym przykładem tego, co niewinne żarty mogą zrobić z psychiką i wolę dmuchać na zimne. Jestem bardzo przewrażliwiona na punkcie budowania w dziecku poczucia własnej wartości i ważności. Tak samo jak jestem…

10. …nerwowa.

Drę mordę jak opętana i za każdym razem mam wrażenie, że granice mojej cierpliwości rozciągają się w jakiś magiczny, acz bolesny sposób i zaraz wyjdę z siebie. Zdarza mi się krzyczeć, zdarza mi się wściekać i zdarza mi się trzasnąć drzwiami.

11. Czasami chowam się przed własnymi dziećmi.

Na przykład kiedy taka Hanka jest głodna, chodzi i mnie szuka po domu, chowam się za drzwiami lub w szafie i udaję, że mnie nie ma. Albo że nie słyszę. Wtedy idzie sama sobie zrobić kanapkę 😀

12. Przeszłam dla dziecka na wege.

Mięso to była miłość mojego życia. Kiedy Hanka zrezygnowała z mięsa (ze względów etycznych), zastanawiałam się, kto mi ją podrzucił do gniazda. Na początku walczyliśmy z jej decyzją, zmuszaliśmy lub oszukiwaliśmy dziecko, jednak ona dzień po dniu powtarzała, że zwierzęta są do kochania, nie jedzenia. I że tak jak ona szanuje naszą decyzję odnośnie jedzenia mięsa, tak samo prosi żebyśmy my uszanowali jej. Dla dobra własnego dziecka postanowiłam zrezygnować z mięsa, poznać kuchnię wege i zadbać o odpowiednie żywienie. Ponadto, po pewnym czasie zaczęłam rozumieć jej ideologię i byłam pod totalnym wrażeniem empatii, zrozumienia i miłości, jakie jest w tym małym dziecku. Hanka stała się moją małą bohaterką, a za chwilę minie rok, kiedy nie miałam w ustach mięsa. Ludzie zazwyczaj dziwnie na mnie patrzą, kiedy mówię o motywacji do wegetarianizmu, ale najważniejsze jest dla mnie zdanie 7-latki, która twierdzi, że jest ze mnie dumna, powtarzając jednocześnie, że nigdy nie będzie mi miała za złe, jeśli wrócę do mięsa. W takich momentach wiem, że dobrze wychowuję dziecko.

13. Spełniam swoje ambicje na dzieciach.

A te ambicje to wpompowanie w nie tyle miłości i uwagi, żeby im wychodziło uszami. Chciałabym im dać wszystko, na co ja nie mogłam sobie pozwolić w ich wieku. Chciałabym, żeby wiedziały, że mają możliwość spełniania się na wielu płaszczyznach, ale nie kosztem własnego samopoczucia. Dlatego pozwalam im próbować wielu rzeczy, a kiedy im się znudzi, zostawić to i spróbować czegoś innego. Niestety, jeszcze nic im się nie znudziło, więc zajęć trochę nam się skumulowało…

14. Przez dwa pierwsze lata życia Hanki cierpiałam na pieluszkowe zapalenie mózgu.

Myślałam, że wszystko wiem najlepiej i nie dopuszczałam innych możliwości czy opcji wychowywania. Tak… Byłam jedną z tych wszechwiedzących matek na forach internetowych.

Więcej grzechów nie pamiętam, za żadne nie żałuję.

A Wy macie na swoim koncie jakieś dziwactwa?

0 Komentarzy/e

Skomentuj