Kiedy Hanka oznajmiła mi, że nie będzie już jadła mięsa, byłam załamana. Totalnie nie wiedziałam, na czym polega dieta wege, a wegetarian uważałam za bandę przywiązanych do drzewa eko oszołomów, wciągających na obiad trawę i zagryzających ją mleczem. Prędzej ogoliłabym głowę na łyso, niż zrezygnowała z kiełbasy i szynki. Mięso było podstawą mojego żywienia. Ponadto, w głowie siedział mi obrazek sałatek, które w żaden sposób nie zaspokajały potrzeb żywieniowych (wtedy) pięcio i pół-latki. Często pytacie, co było powodem rezygnacji Hanki z mięsa. Tylko i wyłącznie względy etyczne. Nie jemy mięsa i ryb, natomiast spożywamy nabiał i jajka. W momencie kiedy postanowiłam wspierać swoje dziecko w tej decyzji, zaczęłam bardziej interesować się kuchnią wegetariańską i z całą pewnością mogę dzisiaj stwierdzić, że jeśli Hania zrezygnuje z wege, ja nie mam zamiaru wracać do spożywania mięsa. Przynajmniej na tę chwilę.
Dieta wegetariańska nie jest łatwa. Przygotowanie posiłków zajmuje mi o wiele więcej czasu, niż wcześniej, a musicie wiedzieć, że gotowanie nie należy do moich ulubionych zajęć. Przy tym, mam w domu dwóch mięsożerców, których potrzeby również muszą zostać zaspokojone. I pomimo iż Nadia jest wielką miłośniczką kotletów, z chęcią spożywa potrawy bezmięsne, często w ogóle nie orientując się, że jest w nich produkt zastępczy.
Wracając do gotowania, jak zrobić spaghetti bolognese bez mięsa, które smakuje prawie tak jak w oryginale? A kotlety, które smakują jak tradycyjne mielone, wcale nie są mielone? Dzisiaj zostawię Wam ulubione potrawy moich dzieci, w wersji wegetariańskiej. Jestem pewna, że oszalejecie na ich punkcie!
Spaghetti bolognese.
To ulubione danie dziewczynek. Mogę tam włożyć absolutnie każde warzywo, łącznie z tymi, za którymi dzieci nie przepadają. Poza tym, to idealne danie z resztek.
Składniki:
- Kostka naturalnego lub wędzonego tofu (200g),
- 200-250g różnych warzyw (marchewka, cebula, papryka, pieczarki, kawałek selera, etc.),
- Passata pomidorowa (400g),
- Makaron spaghetti,
- Oliwa z oliwek
- Makaron spaghetti.
- Sól, pieprz do smaku.
Przygotowanie:
Cebulę i paprykę kroję w kosteczkę, marchewkę, seler, pieczarki ścieram na tarce lub miksuję na drobne kawałeczki. Warzywa lekko podsmażam, a następnie duszę pod przykryciem, przez kilka minut.
Dodaję drobno pokrojone lub rozgniecione widelcem tofu, duszę jeszcze przez około 5 minut.
Dodaję przecier pomidorowy, 1-1,5 łyżeczki soli, pół łyżeczki pieprzu. Można dodać trochę wody, jeśli sos jest zbyt gęsty.
Makaron gotuję wg przepisu na opakowaniu.
Pro tip: Jeśli Wasze dzieci nie lubią warzyw w kawałkach, przed dodaniem tofu możecie wszystko trochę zmiksować, a samo tofu zetrzeć na tarce.
*Na zdjęciu naczynie, które może być zarówno patelnią, garnkiem, a nawet misą do potraw na stole, w zależności od potrzeb.
Patelnio- garnek Gerlach – tutaj.
Kotlety z kaszy gryczanej.
Smakują prawie tak samo jak te z mięsa mielonego. Nadia do tej pory nie zauważyła różnicy 😉
Składniki:
- Pół szklanki kaszy gryczanej,
- Pół cebuli,
- 4-5 sztuk pieczarek,
- 3/4 szklanki płatków owsianych,
- 50g żółtego sera,
- Jedno jajko,
- Sól, pieprz do smaku,
- Opcjonalnie kilka gałązek zielonej pietruszki lub szczypiorek,
- 3/4 szklanki mąki (ja używam pszennej lub owsianej),
- Szklanka bułki tartej.
Przygotowanie:
Cebulę podsmażam na patelni, po chwili dodaję pieczarki. Sposób krojenia nie ma większego znaczenia, bo na końcu będę wszystko miksować.
Kaszę gotuję wg przepisu na opakowaniu i zostawiam do ostudzenia. Płatki owsiane przygotowuję wg instrukcji na opakowaniu. Ser żółty ścieramy na tarce.
Łączę wszystkie składniki i blenduję na gładką masę. Dodaję mąkę, bułkę tartą, sól i pieprz. Dodaję jajko. Można dodać posiekaną pietruszkę lub szczypiorek.
Formuję kotlety, obtaczam w bułce tartej i zostawiam na kilka minut (najlepiej w lodówce), żeby nie rozlewały się po patelni. Smażę na patelni.
Patelnia Gerlach – tutaj.
Garnek Gerlach – tutaj.
Gołąbki w wersji wege.
Składniki:
- 100g ryżu,
- Szklanka czerwonej soczewicy,
- 50g kaszy jęczmiennej,
- Kapusta pekińska lub zwykła,
- Cebula,
- Ok. 100g pieczarek,
- Mała marchewka
- Ok. 50g papryki
- 1 ząbek czosnku,
- Jajko,
- Łyżeczka słodkiej papryki,
- Sól i pieprz do smaku,
- Ok. litr bulionu warzywnego,
- Opcjonalnie kilka gałązek zielonej pietruszki,
- 500g passaty pomidorowej.
Przygotowanie:
Farsz:
- Ryż zagotowuję zgodnie z instrukcją na opakowaniu,
- Soczewicę zagotowuję, zalewając ją jedną szklanką wody.
- Cebulę, wyciśnięty ząbek czosnku, startą na małych oczkach marchewkę, drobno pokrojoną paprykę i pieczarki szklę na patelni, doprawiam solą i pieprzem,
- Ostudzony ryż należy wymieszać z soczewicą i przyprawić słodką papryką,
- Dodaję suchą kaszę jęczmienną,
- Łączę wszystkie składniki, wbijam jajko i doprawiam solą oraz pieprzem – do smaku.
- Dodaję 2 łyżki passaty pomidorowej i ewentualnie posiekaną pietruszkę.
Gołąbki:
- Liście kapusty pekińskiej obgotowuję w osolonej wodzie – każdy ok 3-5 sekund. W przypadku zwykłej kapusty, wycinam ze środka głąb i gotujemy w osolonej wodzie około 10 minut, następnie oddzielam liście.
- Dokładnie wymieszany farsz, zawijam w liście kapusty i układam w brytfannie lub garnku,
- Całość zalewam bulionem i gotuję pod przykryciem na małym ogniu przez około 10 minut. Gołąbki można też zapiec: 10 minut w 180 stopniach. Jeśli używam zwykłej kapusty, czas gotowania i pieczenia wydłuża się do 30 minut.
- Dodaję passatę pomidorową i jeszcze chwilę duszę pod przykryciem.
- Jeśli sos jest za rzadki, można zagęścić go kaszą manną lub mąką.
Brytfanna Gerlach – tutaj.
Niestety, nie jestem wielką miłośniczką gotowania. Do tego mam dwie lewe ręce, a po każdym obiedzie kuchnia wygląda, jakby coś w niej wybuchło. Spaliłam już dziesiątki garnków, przypaliłam kilka patelni. Mam jedną – granitową, która jest ze mną od ponad 10 lat i jest nie do zdarcia, ale niestety waży trzysta kilogramów i jej dźwignięcie mogłoby skończyć się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Zazwyczaj do pomocy wołam Hanię, żeby zrobiła za mnie najgorszą „czarną” robotę. Ona lubi pomagać, a ja lubię myśl, że za kilka lat zastąpi mnie w kuchni. Niestety, Grzesiek totalnie nie kuma zasad wege i cała odpowiedzialność za żywienie rodziny spadła na mnie. Kiedy przedstawicielka Gerlacha napisała do mnie, że ma coś, co świetnie sprawdzi się w mojej kuchni, stwierdziłam, że garnki jak garnki, co w nich może być świetnego? No, może poza tym, że świetnie pasują mi do kuchni. I może jeszcze fakt, że mamy nóż z Gerlacha, który przetrwał nawet rąbanie choinki i ściąganie płytek z balkonu. Tak było! No ale dobra, mówię: „Dajcie mi tu te garnki”, bo u mnie każdy z innej parafii i chociaż wstydu nie będzie na Wigilię, czy inne imprezy.
No i w tym momencie nastąpiło klasyczne zdziwko, już w momencie, kiedy otworzyłam paczkę. Trzy garnki (w tym brytfanna), ważyły niemalże tyle, co gar do rosołu, którego do tej pory używałam. Drugi atut (jak dla mnie największy), to łatwość w czyszczeniu zestawu. Są na świecie dwie rzeczy, których nienawidzę robić, z czego jedna to mycie naczyń. Zawsze robi to Grzesiek, a ja co najwyżej ładuję wszystko do zmywarki, co z kolei niesamowicie go wkurza, bo garnki zajmują sporo miejsca. W tym przypadku nie ma co szorować, bo potrawy nie przywierają do powierzchni Granitexu i ich mycie zajmuje dosłownie chwileczkę. Drugim plusem jest bez wątpienia fakt, że dno zarówno patelni (klik), jak i garnków równomiernie rozprowadza ciepło (my używamy indukcji) i wszystko jest równomiernie wysmażone. Niestety, stare patelnie tego nie miały i przy smażeniu na przykład kotletów, te na środku patelni były spalone, a na brzegach surowe. Ma to znaczenie przede wszystkim w przypadku dużej patelni i małego palnika.
No ale prawdziwym hitem, moi drodzy, jest brytfanna. Oprócz tego, że można jej używać na indukcji, kuchenkach gazowych i elektrycznych, to jeszcze możecie używać jej w piekarniku. How cool is that? Cały opis znajdziecie pod tym linkiem (klik). Poza tym, garnki i brytfanna mają boczne odpowietrzniki, dzięki czemu kuchenka nie wygląda po wszystkim, jak po katastrofie atomowej. Cały nasz zestaw znajdziecie tutaj.
Jeśli macie ochotę złapać taki zestaw w fajnej promocji, na stronie Gerlacha (klik) trwają właśnie meeeega promocje.
*Wpis powstał we współpracy z Gerlach (klik).
Zostań ze mną !
*Pamiętaj, że najlepszą zapłatą dla autora jest Twoja reakcja, która bez wątpienia da mi kopa do dalszej pracy <3
*Będę wdzięczna, jeśli dasz mi o tym znać tutaj na blogu lub na Facebooku (klik), łapką w górę, komentarzem lub udostępnieniem postu.
*Możesz odwiedzić nasz profil na Instagramie (klik).
- To nie jest historia ze szczęśliwym zakończeniem.
- Kąty Rybackie odczarowały wizerunek nadmorskich miejscowości.
- Moje ambicje i marzenia są moje, a nie mojego dziecka.
- Pojechałam na obóz! Jak wygląda Angielska Wioska „od środka”?
- Czy urządzenie odkurzająco – mopujące zastąpi tradycyjny odkurzacz i mop? Test Eufy RoboVac L70 Hybrid.
3 Komentarzy/e
Pati
Fajna subtelna reklama. To mi sie podoba. Sama mam problem z patelniami, które na środku przypalają. Garnki piękne. I super przepisy. Może uda się wprowadzić do naszej kuchni.
Julka
Uwazam, ze ukryta niby reklama to nie fair, bo Gerlach ci za to musial slono zaplacic. Pewnie i tak nie opublikujesz mojego komentarza, bo na tym blogu publikujesz tylko schlebiajace ci komentarze. Czyli nie jestes wiarygodna, bo prawdziwe blogerki nie potrzebuja podlizywaczy.
matka-nie-idealna
Reklama jest oznaczona, zatem nie jest ukryta. Zatem twierdzenie, że jestem nie fair, jest krzywdzące. Nie zatwierdzam jedynie komentarzy, które mnie obrażają. Ale jak widać, robię wyjątki od reguły ? I tak, Gerlach mi za to zapłacił. Nie ma w tym absolutnie nic złego.