Nie chcesz mieć dzieci? Wcale ci się nie dziwię.

16 komentarzy

Odwieczne pytanie osób chcących mieć dzieci to: „Kiedy jest odpowiedni czas na dziecko?”.

No to ja wam odpowiem. Nieidealnie, jak to ja, bez tęczowej otoczki.

NIGDY. 

Nigdy nie jest odpowiedni czas na dziecko.

Studia

Najpierw są studia. Gdzieś przez głowę ci się przewija myśl, że byś chciała, czujesz w lędźwiach, macica ci pulsuje. W twoim otoczeniu zawsze były dzieci, bawiłaś synka sąsiadów z rodzinnej wsi, dwoje młodszego rodzeństwa jeszcze sika w majtki. Ale wiesz też, że musisz skończyć studia, poimprezować i przetestować dorosłe życie w pojedynkę. Dziecko trzeba utrzymać, stąd przydałaby się też praca. Studia, praca i dziecko? Sen jest dla słabych.

Praca

Później pierwsza praca. Nie ważne czy jedziesz pyskiem po taśmie w Biedronce, 12 godzin na dobę, czy może pierdzisz w korpostołek. Praca jaka jest, każdy wie. Zazwyczaj jej nie ma w ogóle a jak jest to albo gówniana, że za wypłatę ledwo zupkę chińską zaparzysz albo przy potencjalnej macierzyńskiej myśli szef nam macha chusteczką na pożegnanie. Na dzień dobry przy okazji rozmowy rekrutacyjnej słyszysz pytanie, czy masz dzieci lub czy planujesz. I nic to, że to niezgodne z prawem, za drzwiami czeka trzydzieści innych kobiet, napalonych na robotę, gotowych wyciąć sobie macicę. A nawet jeśli skłamiesz, czuj na sobie wzrok szefa gdy zaciążysz. Prawo chroni nas tylko w teorii i niejedna matka przekonała się o tym, dostając stosowny papier przy próbie powrotu na dawny etat. Żeby nie było, kij ma dwa końce. Matki często wykorzystują swoją sytuację, nie licząc się z konsekwencjami.

Możesz też jechać na swoim stołeczku, piastując stanowisko szefa. W świetle ostatnich zmian dla kobiet przedsiębiorców, gdzie łożysz grube złote na składki a masz z tego równie grube nic, ciężko zdecydować się na dziecko.

Mieszkanie

Jesteście młodzi, jesteście po studiach, macie pracę. Jeśli nie wynajmujecie mieszkania, a tak zaczynało wielu, to pierwsza chata stoi otwartymi drzwiami, nie ważne, że starczyło na 37 metrów w stanie po babci Jadzi. Zazwyczaj nadzieja umiera z momentem przestąpienia progu banku bo nagle okazuje się, że śmieciówka, adekwatnie do nazwy, nadaje się jedynie do podtarcia tyłka. Może się zdarzyć, że macie już to własne M w stanie nadającym się do zalęgnięcia się w nim potomka. I wtedy bank ściąga wam ratę kredytu, po której zastanawiacie się czy żreć tynk, czy żreć tynk. Możecie też żreć tynk.

Praca po raz drugi

I tu znowu pojawia się temat pracy jako takiej. Jeśli masz szczęście/znajomości/wiedzę, załapiesz się na etat. Czasami bywa trochę gorzej i orzesz na zleceniu albo na dziele. Jaka śmieciówka jest, każdy wie.

Edukacja

Jeśli już sobie pozwoliliście (lub nie) na pierwsze dziecko, na pewno wiecie co nieco o edukacji. Żłobki i przedszkola, z pozoru publiczne i ogólnodostępne. My na publiczny żłobek wydajemy miesięcznie ponad 300zł. Żłobki i przedszkola tylko z pozoru są darmowe. Rata kredytu, zapłata za żłobek/przedszkole, życie i żresz tynk. W moim mieście są dwa publiczne żłobki. DWA ku*wa PUBLICZNE ŻŁOBKI na 80-tysięczne miasto. Wielu rodziców zatrudnia opiekunki, co nie jest tanią opcją. Matka rezygnuje z pracy, która często się nie opłaca z racji oddawania sporej części niani. Przedszkoli jest trochę więcej ale nasz rząd od czasu do czasu lubi swoim obywatelom puścić petardę pod nogi i nagle stwierdza, że cofa obowiązek szkoły dla sześciolatków. Co się z tym wiąże? Ano to, że nie wiadomo czy nasza (wtenczas) 3-letnia Hanisława dostanie miejsce w przedszkolu.

Opieka medyczna i okołoporodowa

W swojej macierzyńskiej i poza macierzyńskiej karierze jeszcze nie spotkałam dobrego ginekologa na NFZ. Niestety. Pewnie wśród was są wyjątki, jednak ja i wiele znanych mi osób niestety ma w tym temacie złe doświadczenia. Aktualnie każda wizyta kosztuje mnie 120zł, plus badania laboratoryjne, które na skierowanie od prywatnego lekarza również są płatne. Jak dla mnie, zaufanie do mojego lekarza jest tego warte. Prowadzi już moją drugą ciążę a wcześniej uratował życie mojej mamy i rodzącego się brata. Niestety wiele kobiet nie może pozwolić sobie na prywatnego specjalistę a co idzie w parze z publiczną opieką zdrowia? Terminy, oczywiście…

Po drugie, mój pierwszy poród kwalifikuje się do programu „Lepszy poród”. Trauma, jakiej doznałam przy porodzie, poniżenie, ból i łamanie praw pacjenta na długo zniechęciło mnie do drugiego dziecka. Tym razem prawdopodobnie będę rodziła… och wait! Tym razem prawdopodobnie wydobędą ze mnie dziecko za pomocą cesarskiego cięcia (to tak na wypadek gdyby ktoś twierdził, że cesarka to nie poród). Jednym z powodów jest uraz psychiczny. Jeden poród naturalny już przeżyłam, za kolejny podziękuję.

Życie

I tu pojawia się aspekt psychologiczno-społeczny. Mój mąż jest najlepszym tatą na całym świecie. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego ojca dla swoich dzieci. Piszę to bez przeginki. Od samego początku miałam w nim wsparcie, z resztą mam je do teraz. Aktualnie jestem uziemiona a cały domowy i rodzinny majdan spadł na PT. On sprząta, gotuje, robi zakupy i przejmuje Hanisławę w momencie wejścia do domu. Ja robię tylko to co konieczne, z pozycji leżącej. Wiele kobiet po porodzie nie ma takiego wsparcia, ba! Nie ma wsparcia w ogóle. Daleko od rodziny, mąż w delegacjach lub osobnik totalnie wypięty na aspekt opieki nad dzieckiem. Siedzą w domach, odseparowane od społeczeństwa. To potrafi powoli zabić w nas kobiety i ludzi.

Partner

Jesteście ze sobą pierdyliard lat. Kochasz go ale… No właśnie, jest jakieś ale. On jest niedojrzały emocjonalnie, dużo imprezuje albo pije. Ma durnych kolegów albo jeszcze durniejszych rodziców, którzy sypią kłody pod nogi. Albo jest leniem, śmierdzielem czy ma inny defekt intelektualny. „Zmień!”- można by powiedzieć. Łatwo mówić, w praktyce wygląda to trochę inaczej. Przyzwyczajenie, wspólne interesy, sentyment, miłość. Tylko na ojca się nie nadaje…

Nigdy nie ma odpowiedniego czasu na dziecko, nie ważne czy pierwsze czy kolejne. Zawsze zabraknie jakiegoś pierwiastka, zawsze pojawi się jakieś ale… Na szczęście bywa, że los decyduje za nas. Na szczęście jesteśmy gatunkiem na tyle rozumnym, że potrafimy sobie radzić z przeciwnościami.

Niestety w większości przypadków to nie nasza wina. Problem z opieką medyczną, żłobkami, przedszkolami, niezabezpieczenie kobiet pracujących… Coś jeszcze przychodzi wam do głowy?

16 Komentarzy/e
  • BeeMammy

    Odpowiedz

    Sama prawda, samo zycie. Albo jestes za mloda , a potem za stara. Macierzynstwo to dla kobiety droga wyboru. Nic tego nieczmieni zawsze jest cos kosztem czego, nie da sie inaczej.

  • Anna

    Odpowiedz

    Smutno mi się zrobiło jaka to prawda. I wcale nie okrutna, co nie zauważana przez większość.
    Jak zwykle post wycelowany w punkt.

  • Beata

    Odpowiedz

    Taa do tego samego doszłam będąc w 4 msc ciąży nowy kredyt nowy dom nowy remont nowa praca i …. nowe dziecko … byłam przerażona potem doszłam do wniosku ze dobrze ze wpadłam bo gdybym miała się zdecydować to pewnie było by już za późno a tak nie mieliśmy wyjścia musieliśmy dać sobie radę 🙂

  • tarapatka

    Odpowiedz

    Sama prawda. Ale wieczne odkładanie tej decyzji na potem mija się z celem, bo nadejdzie dzień kiedy obudzimy się z ręką w nocniku i nie będziemy ani zdolni, ani chętni na spłodzenie potomka. Nie czuję, żeby nasze państwo ułatwiło mi decyzję o posiadaniu dziecka, sami musieliśmy się z tym zmierzyć, analizując i rozważając wszystkie „za” i „przeciw”. Wyszło więcej plusów i cieszę się, że za chwilę meta, a Nasze Dziecię, będzie miało szczęśliwych rodziców 😉

  • Ann

    Odpowiedz

    Fajny tekst 🙂 tylko jedna uwaga „nieważne”. Przecinki nie w tych miejscach jeszcze można znieść 🙂 pozdrawiam ciepło.

  • Anik

    Odpowiedz

    Jak przeczytalam o zarciu tynku to padlam ze smiechu. Przechodzilam ten etap…
    Jesli chodzi i ginekologow to nie ma opcji chodzenia w ciazy na nfz w mojej okolicy dalszej i blizszej. Ja za wizyte obecnie place 180 zl i takie sa.niestety ceny w promieniu ok 40km. Masakra ale co zrobic. Gdyby nie moj gin ktory jest moim aniolem mojego syna nie byloby na swiecie.

    Ps. Wspolczuje traumatycznego porodu. Ja rodzilam bez znieczulenia bo jak stwierdzilam ze jednak je chce to juz bylo za pozno ale mimo to mialam super lekarza i polozna ktora wysciskalam jak wychodzilam z synkiem do domu.

  • Anik

    Odpowiedz

    Taka jest prawda ze nie ma dobrego momentu na dziecko. Tak jestesmy zaprogramowani ze dzieci mozemy rodzic wtedy kiedy jestemy mlodzi i przewaznie wtedy malo kto jest ustawiony, ma stabilna i dobra prace, nie ma kredytu i wogule wszystko poukladane.
    Ja bylam w takiej sytuacji ze albo musialam sie zdecydowac na dziecko w przeciagu jakis 2 lat albo moglabym go nie miec wcale ze wzgledu na moje problemy z plodnoscia. Urodzilam synka majac 28 lat i mimo mnostwa problemow z jakimi przyszlo sie zmierzyc teraz po 2 latach dziekuje bogu za to ze sie zdecydowalismy.

  • Nowa w wielkim mieście

    Odpowiedz

    Tutaj w Irlandii lepiej traktują kobiety w ciąży i matki. Przynajmniej ja nie mam złych doświadczeń. Dlatego do Polski nie chce mi się wracać. A my właśnie myślimy nad drugim dzieckiem i zastanawiamy się, kiedy robić 🙂 Czas goni trochę, bo za młodzi już nie jesteśmy, a i życie w Irlandii wcale nie jest takie kolorowe jak dawniej. Swojego domu nie ma, ciągle na wynajmie, o kredycie możemy tylko pomarzyć. A z drugim dzieckiem wiążą się dodatkowe wydatki. Same minusy. Ale chcemy drugie i chyba niech los zdecyduje!

  • Julka

    Odpowiedz

    Oj tam dwa żłobki publiczne na 80-tys mieszkańców to super wynik, u mnie w 130-tysięcznym mieście jest tadam JEDEN 😀

  • Luisa

    Odpowiedz

    Dokladnie! Same realia! Jestem samotna matka/pielegniarka i drugie dziecko wogóle nie wchodzilo w rachube! Dopiero wyjazd za granice dal mi mozliwosc rozwazenia pomyslu drugiego dziecka.
    Po raz kolejny mama zostalalam w wieku 39lat…czyli w/g polskich zasad jestem ¨matczyna emerytka¨

  • Natalia

    Odpowiedz

    Niestety co do jednego sie nie zgodze…. Praca w biedronce to nie praca przy tasmie po 12 h… Tam zapier…..sz po 6, 8 lub 10 h robiac trzydziesci rzeczy na raz… Chciala bym tam stac przy tasmie.

  • Nina

    Odpowiedz

    A ja się nie zgodzę z jednym. Ja połączyłam naukę z posiadaniem dziecka i świadomie zaszłam w ciążę.
    Z tym, że pracowałam na umowę o pracę i uczę się zaocznie.
    Było trudno ? Ani trochę, wysypiałam się, bo mam świetnego partnera.
    A jak się nie ma świetnego partnera, to po cholerę zachodzić ?

  • AniaJG

    Odpowiedz

    To prawda. Nigdy nie ma dobrego czasu… I zawsze jest masa lęków. Niedługo kończę 30 tydzień. Mała była dla nas niespodzianką. Oboje kończymy studia (on – Akademię Muzyczną, ja – medycynę). Pracuje tylko on. Kiedy Mała będzie miała 2 miesiące, będę musiała zostawić ją z Tatą (pracuje głównie wieczorami) i sama zacząć staż… Będzie nam bardzo ciężko, bo dziadkowie jedni i drudzy po 400 km dalej.

  • Sylwia

    Odpowiedz

    Samo życie. Gdybym nie wpadła do dzisiaj nie miałabym syna. I nie potrafię się zdecydować na drugie. Niby chce ale no właśnie ale… Heh jak znowu nie wpadnę to młody będzie jedynakiem pewnie.

  • Malgozata

    Odpowiedz

    Nigdy nie chcialam miec dzieci,i nie chce dalej. Nie wyobrazam siebie jako matki wcale. Nie wiem jak to jest miec chciec,nie mam instynktu. Mam 28 lat i inne powolanie.

Skomentuj