O Hanisławowym żłobku słów kilka, czyli na gorąco, na zimno i z dwóch stron.

12 komentarzy

Żłobek jest prawdziwym wyzwaniem dla rodziców. Najpierw w kwestii psychologicznej, gdy w pierwszych dniach uczęszczania dziecka do placówki matka walczy z żłobkowym syndromem oddalenia, który często żołądkową jazdą melduje nas w jakże zacisznym kiblu. Drugim wyzwaniem jest żłobkowa zaraza, która niczym rzep psiego ogona przykleja się już w momencie przekroczenia przez delikwenta żłobkowego progu. Częstotliwość łapania wirusów jest ponadprzeciętna i niewspółmierna do okresu pobytu w placówce, stąd często przyprawia rodziców o problemy natury logistycznej, czyli „gdzie ulokować żłobkowego abstynenta na czas nieobecności w placówce”.

Pomimo czasowych absencji Hanisławy, przekraczających tolerancję każdego szefa, przygoda ze żłobkiem miała się dobrze do czasu aż placówka zmieniła status z opiekuńczej na cyrkową a grono pedagogiczne z panią dyrektor na czele, wzorem klaunów zatrąbiły na noskach rodzicom. Rzecz wydarzyła się kilka dni temu. Rodzice zdziwieni zwrotem akcji w zachowaniu niespełna 3- letniego szczęśliwego uczestnika żłobkowej braci i jego mocno niepokojącą niechęcią do placówki, zaszyli w spodenkach dziecka dyktafon, po czym stwierdzili, że jedna z wychowawczyń znęcała się nad synem. O wszystkim możecie przeczytać tutaj (klik) a część z udostępnionego nagrania posłuchać tutaj (klik). Po aferze pani wychowawczyni przywitała przedżłobkowy bruk, druga zrobi to po okresie wypowiedzenia.

Jako, że żłobek darzyłam dużym zaufaniem, w końcu codziennie odstawiam im pod drzwi moją niewątpliwą dumę- Hanisławę to wymagam by codziennie odebrać ją w stanie nienaruszonym, tudzież zużycia fizycznego, coby dziecko pozwoliło jeszcze w domu machnąć obiad na ciepło. Po newsach, którymi uraczyła mnie koleżanka, moje zaufanie wycięło oberasa z przytupem, po czym pożegnało mnie aktorskim ukłonem. Dramat w trzech aktach, odsłona druga. Tutaj przestaje być już tak przyjemnie, do akcji wchodzi moje alter ego, pani plująca siarą i z słowną, mocno podwórkową altylerią. Kiedy już ochłonęłam a mój zasób łaciny się wyczerpał, zaczęłam analizować wszystko na chłodno.

Czy rodzic ma prawo wyposażyć dziecko w podsłuch?

Oczywiście. Do momentu, aż szczęśliwym trafem ktoś nie wyczai rodzicielskiego pomysłu i pewnego dnia do naszych drzwi zapuka siła wyższa, zapraszając nas na wakacyjny pobyt w placówce odgradzającej nas od małego robocopa kratami, gdzie istnieje prawdopodobieństwo, że naszym pokojowym współtowarzyszem będzie ktoś z gatunku większego marginesu społecznego niż my.

Czy zrobiłabym tak samo?

Oczywiście. W momencie gdy widzę, że mojemu dziecku dzieje się krzywda, zaryzykuję swoim dobrym imieniem i mocno nietwarzowymi w moim przypadku biało-czarnymi pasami. Na razie nie mam innego pomysłu jak sprawdzić poprawność obcowania Hanisławy i jej grupowych kolegów z opiekunkami.

Czy kobieta miała prawo stracić cierpliwość?

Oczywiście. Spędzając całe dnie z bandą wchodzących w okres dziecięcego buntu, ledwo odrośniętych od ziemi i niekoniecznie pojmujących zasady dobrego wychowania i funkcjonowania w grupie dzieci miała do tego prawo. Przebywając w domu z Hanisławą, która w głębokim poważaniu ma matczyne zużycie materiału i cierpliwość balansującą na granicy wybuchu w Czarnobylu, niszczącego wszystkiego w promieniu zabawek, u mnie również czasami emocje biorą górę. ALE! Nie krzyczę na dziecko, nie szarpię i nie nazywam mało wyszukanym epitetem Hanisławowego ojca podważając jego autorytet, jakimkolwiek ojcem by nie był. Jeśli mam problem z emocjami, to jest MÓJ problem, nie Hanisławy, która ma jeszcze czas na zrozumienie pewnych kwestii. Kobieta nie potrafiąca poradzić sobie z emocjami i takimi sytuacjami, które zapewne kolekcjonowała przy wieloletnim doświadczeniu, stosująca przemoc psychiczną i fizyczną wobec dziecka, nie powinna moim zdaniem pracować z dziećmi.

Czy rodzice mieli prawo się wkurzyć?

Oczywiście. Skoro ja nie krzyczę na moje dziecko i go nie biję, nikt nie ma prawa tego robić, niezależnie czy po drugiej stronie stoi wychowawczyni, babcia czy zupełnie obca osoba. Zgodnie z zasadą, że za dzieci odpowiadają opiekunowie, problem powinien być rozwiązywany na poziomie adekwatnych uprawnień, nie na poziomie dorosły- dziecko, bowiem tutaj rachunek zawsze będzie wychodził 1:0. Czy Pani zgłosiła im problem? Czy zaproponowała wyjście z tej sytuacji? Czy jeśli rodzice bagatelizowali problem pomimo rozmowy, został on przekazany do dyrekcji? Jeśli rodzice pomimo sygnalizowania problemu problem olali, są współwinni sytuacji. Współwinni są również nie próbując dostosować się do zasad funkcjonowania żłobka i utrudniając młodemu adaptację. Co nie tłumaczy w żadnym wypadku zdyscyplinowanej trochę za późno francy.

Co ja bym zrobiła w takiej sytuacji?

Naostrzyła pazury i przeszpachlowała kilka twarzy, z dyrektorką próbującą utrzymać higienicznie czysty wizerunek na czele. Pani dyrektor, wstępnie sprawiająca bardzo pozytywne wrażenie, natchnieniem prędzej pasuje do zawodu polityka niż pracy z dziećmi, idealnie odcinając się od problemu.

Rodzice często mają tendencję do wyolbrzymiania i przesadzania w kwestii dzieci, zrzucając całkowitą i „jedyną” winę na kogoś innego stąd uważam, że wina leży zarówno po stronie żłobka w składzie: opiekunki sztuk dwie i nieskazitelnej pani dyrektor jak i rodziców małej ofiary.

Zdjęcie: stockimages / http://www.freedigitalphotos.net

12 Komentarzy/e
  • ~Kasia

    Odpowiedz

    Mam pytanko.. a teraz po tej akcji zabierasz Małą stamtąd??
    To mnie utwierdza w przekonaniu że nigdy nie byłam za żłobkami i nie będę.. A ta Pani jeśli nie ma cierpliwości do takich dzieci niech się nie podejmuje takiej pracy. Lepiej niech pracuje w biedronce…

    pozdrawiam,
    kasia

    • Matka-Nie-Idealna

      Póki co szukam pluskwy 🙂 Myślę, że po takiej akcji będą uważali, we wtorek jestem umówiona w MOPS’ie, który zarządza placówką w tej sprawie, do pani dyrektor z racji jej bezpłciowego podchodzenia do sprawy nawet nie idę..

      • ~Kasia

        Pani Dyrektor dała ciche przyzwolenie na takie ekscesy, mówiąc że nie widzi problemu zbytniego w tym co się stało. Fakt- dziecko nie było jakoś super katowane, ale nie zachowano właściwej opieki i podejścia do dzieci. i to jeszcze pozwolono sobie na takie zachowanie w stosunku do prawie trzylatka. To co taka pani wychowawczyni zrobiłaby z pół rocznym czy rocznym brzdącem.. Włos się jeży. Daj proszę znać jak poszła wizyta w MOPSie.. Pozdrawiam

        • Matka-Nie-Idealna

          Pani dyrektor za niewyciąganie konsekwencji, bagatelizowanie problemu czy wręcz twierdzenie, że „nic się nie stało”, ponadto za dopuszczenie do pracy osoby leczącej się wcześniej na podobnym polu i po wcześniejszej rozmowie dyscyplinującej, powinna pierwsza witać przedżłobkowy bruk.

    • ~Ania

      czy ten żłobek to prywatny czy państwowy? moje dziecko idzie do żłobka od 1 grudnia i od kilku dni jak mantrę czytam twój 1 wpis zanim Hanka poszła do żłobka bo czuje dokładnie to samo. stres i nadzieja, ze młody nie będzie płakał i nie będzie chorował:( Hania płacze rano przed wejściem do sali? i jak z chorobami teraz? ustabilizowało się?

      • Matka-Nie-Idealna

        Państwowy. Hania bardzo lubi chodzić do żłobka, zawsze sama idzie do sali i wpada paniom w ramiona, nie chce wychodzić do domu. Afera była w starszej grupie i mam nadzieję, że u Hani nie ma takich akcji. Z resztą ona jest bezproblemowym dzieckiem, je wszystko, zasypia sama i sama potrafi się bawić. Nie ma się do czego przyczepić..

  • ~Gabriela

    Odpowiedz

    Też użyłabym paznokci i nie tylko, gdyby coś się działo mojemu dziecku. Mam to szczęście, że dajemy jakoś radę żyć z pracy męża i nie muszę dawać małej do żłobka. Boję się żłobków jak ognia. Tym bardziej, że Lubin małe miasto i dużego wyboru nie ma

    • Matka-Nie-Idealna

      Jest. Dwa żłoby „publiczne” i kilka prywatnych 🙂 Przecież Lubin to bogate, górnicze miasto, stać nas 🙂

  • ~kruszyzna

    Odpowiedz

    Ała. No to grubo. To samo dotyczy przedszkoli. Nie ma nas z dziećmi i jesteśmy skazani na zaufanie. Pytanie z drugiej strony, czy czasem rodzice nie wybierają drogi na skróty. Łatwiej zamówić sprzęcik szpiegopodobny via net, niż porozmawiać z człowiekiem. Gdybam, nie mam pojęcia, jak było w tym przypadku, ale zastanawia mnie to.

    • Matka-Nie-Idealna

      Wiesz, małe dziecko jak Hanisława (13 mcy) nie powie, że coś jest nie tak. Tamten chłopczyk sygnalizował ale co powie pani? „ma dużą fantazję” albo „pobił się z innym dzieckiem”… przedszkolak powie więcej, więcej rozumie.

  • ~Olga

    Odpowiedz

    Ja bym miała obiekcje zeby posłać do tego żłobka dziecko,ale skoro Hania reaguje tak bardzo pozytywnie to raczej u niej w grupie jest wszystko ok.
    Zreszta mama zna swoje dziecko najlepiej i czuje jak cos odbiega od normy.

  • ~Pati_Be

    Odpowiedz

    Goddamnit, tak czytam czytam i krew mnie zalała – u nas żłobek dopiero za kilka miesięcy i na pewno z tej opcji nie zrezygnuję,bo dzieć towarzyski od urodzenia,niech się socjalizuje z innymi na zdrowie. Ale gdybym się o czymś podobnym dowiedziała…Ło Matko Bosko, krew pot i zęby poleciałyby strumieniem.

Skomentuj