O nieuchronnym remoncie, planach na przyszłość i Hanisławie, która kaszkę je jak dorosły niemowlak.

0 Komentarzy

Dziecię wypachnione, obite w serduszkowe śpiochy i odprawione do łóżeczka. Cyca nie chciała na dobranoc, bo dzisiaj drugi dzień kaszki mamy. Wczoraj dostała kilka łyżeczek, z czego większość wylądowała w plastikowym śliniaku a druga część w czeluściach mojej jamy ustnej. Dzisiaj natomiast dziecię wtrąbiło pół miseczki (wiem, że za dużo, ale ledwie połknęła jedną, a w zasadzie 1/4 łyżeczki a już rozdziabiała paszczękę po kolejną, trzęsąc się przy tym jakby ktoś jej telefon komórkowy za pieluchę włożył). Takim oto sposobem do rana moje wymionka powiększą się z przerośniętych mandarynek do dojrzałych grejpfrutów a gdy przyjdzie pora karmienia, tryskać będzie niczym z węży strażackich.

Tak więc Haniutek leży i żali się Panu Królisiowi zapewne na swoje śpiochy, słyszę dobiegające z drugiego pokoju „ałuuu”. Pan Króliś kiepskim jest rozmówcą, pewnie zaraz Hanisława dobierze się dziąsłami do jego nogi i zaśnie wtulona w futrzastą łapę albo w pozycji „na nelsona” jak co wieczór.

Ja przebijając się przez tor przeszkód w salonie po raz kolejny wzdrygam się na myśl o zbliżającym się nieuchronnie remoncie. Niedługo Haniutek skończy pół roku, wtedy planujemy zostawić jej sypialnię, żeby bez skrępowania koleżanki i kolegów (po wstępnej naszej selekcji) mogła sprowadzać. Trochę prywatności przecież i niemowlęciu się przyda, poza tym chętnie wywalę z salonu wszystkie maty do fikania koziołków, bujaczki ściemniaczki i huśtawki. W zasadzie remontu miało nie być, bo w (nie)dalekiej przyszłości planujemy z małżem zakupić jakieś większe lokum z ogródkiem i budą dla naszego pierwszego prywatnego czworonoga. Jednak patrząc na dzieło architekta, który zapewne był pod wpływem czegoś, projektując rozkład naszego mieszkania, coraz częściej pojawiają się rozmowy o przebudowie mieszkanka. Póki co, śpimy z Hanisławą w jednym pokoju, który dla 3 osób jest stanowczo za mały. Aby przejść między łóżkiem a łóżeczkiem, trzeba wykonać obrót o 180 stopni i wymówić czarodziejskie zaklęcie lub skakać na jednej nodze. Moje piszczele są tak poobijane, że w przebieralni na siłowni chowam się za szafką, bo powiedzą, że patologia i pewnie zupa była za słona. Drugi pokój z kolei jest wyśmienitym pomieszczeniem na imprezy, zmieszczą się 2 stoły a i miejsce na parkiet zostanie. Pierwszy taniec na nasz ślub obcykaliśmy, kręcąc piruety na jego środku, a gdy jakieś ciche dni są, małż obrażony może obrócić głowę w lewo siedząc na kanapie a ja na drugim końcu pokoju udaję, że go nie widać.

Siedzę ostatnimi dniami i planuję sypialnię Hanisławy. Dominować będzie kolor beżowy a i o jakimś damskim akcencie myślę w postaci delikatnego fioletu. Boję się trochę, że kiedyś Hanisława focha zarzuci i powie ” Mamo, przecież dżender jest a ty mi tu fioletem pojechałaś, a tak poza tym ja jestem emo i ave sa…”, więc może od razu walniemy czachę na ścianie i przydymimy resztę kolorem czarnym…? Już widzę reakcję babci A. – katechetki z zawodu 🙂

Drugi pokój zostanie delikatnie mówiąc wykastrowany i przetniemy go na pół. Jedna część będzie stanowiła nasz małżeński zaciszny kącik, reszta streści się do minimalnego „salonu”. Małż wciąż powtarza, że decyzja o remoncie musi nabrać mocy urzędowej, takim sposobem prędzej dom wybudujemy niż ścianę w salonie postawimy. Nie chce mi się szczerze całej tej dłubaniny w ścianach, nie cierpię remontów. Na pewno nie pozwolę małżowi zatrudnić kolegów do roboty, bo takim sposobem z remontem nie wyrobimy się do Świąt Wielkanocnych (w 2015), a u rodziców nie wytrzymam dłużej niż 4 dni.

Patrzę na to wszystko i jakoś tak smutno mi trochę. Hanisława niczym dorosły niemowlak niedługo zacznie marchewki, obiadki i inne bezsmakowe papki wciągać. Robi się powoli niezależna, turla się po podłodze, wybiera zabawki, które jej się podobają i nawet fochy ma jak rasowa baba. Jak urąbie się w pieluchę, posyła nieziemski uśmiech, Miss Polonia by się takiego nie powstydziła, gdy jest głodna, zaczyna jęczeć, prawie jak Pan Tata. Nie tak dawno temu przynieśliśmy takiego małego przykurcza ze szpitala, spało to to i ciągnęło cycka na przemian tylko. Kocham ją nad życie a te chwile tak szybko uciekają.. Lada chwila 5 miesięcy skończy a nim się obejrzę, pójdzie na studia, znajdzie pracę i dwie kreski na teście mi pokaże jak ja rok temu swojej mamie. Oznajmiłam jej ostatnio, że stanowczo nie zgadzam się na takie szybkie dorastanie, to litościwie wystawiła dziąsła z miną a la „pogadać to ty sobie możesz”.

I taką oto smutną refleksją kończę dzisiejszy wpis.

Przypominam o konkursie, który odbywa się zarówno na blogu jak i naszym Facebooku !
http://matka-nie-idealna.blog.pl/2014/03/10/uwaga-konkurs/

https://www.facebook.com/nieidealnamatka

0 Komentarzy/e

Skomentuj