Opowieść o śmieciarce.

14 komentarzy

Ona wyje 15 raz tej nocy a ty patrzysz na nią, stojąc jedną nogą w pół śnie.  Nagle ogarniasz, że to nie samoistna aria operowa znudzonego terrorysty a alarm przeciwpożarowy. Słupek termometru grzeje ku czerwoności a ty zwiększasz obroty klepek łupiących pod czaszką i bijesz rekordy prędkości reagowania.

Martwisz się od momentu kiedy jej łysa polana przeciśnie się przez twoje dziesięciopalcowe rozwarcie. Martwisz się o wszystko.

O to, czy dasz radę jako matka. Czy twoja miłość jest wystarczająca, by prowadzić ją za pulchną rączkę każdego pojedynczego dnia. Martwisz się o to, że ta rączka niegdyś mieszcząca się w twojej dłoni, kiedyś cię puści. Że złapie dłoń kogoś innego. Martwisz się, czy potrafisz na tyle szybko machać pazurami, by trwale zliftingować twarz tego, który złamie jej serce, gdy puści jej dłoń.

Martwisz się czy jesteś na tyle silna by ją obronić. Patrzysz na swoje kurze bicki i odpalasz plan treningowy z Chodakowską by podrasować mięśnie w razie natarcia pseudo zięciów. Martwisz się o to, że nie jesteś w stanie obronić jej przed wszystkim. Przed tym katarem, który wielkim smarem odznacza się na twojej koszuli gdy próbujesz entej pozycji by ją uśpić. Przed gorączką rozpalającą twój umysł a jej przypominającą piec kaflowy skroń. Przed przeciwnościami losu, które skopią jej świeżo wypudrowany pośladek i przy których twoje turbo wyzwania Chodakowskiej mogą się turbo pieprzyć.

Kreujesz w myślach wizję jej przyszłości na poziomie snobistycznego rżnięcia kasą i martwisz się jej dziką fascynacją rzeżącą o 6 rano pod oknami śmieciarą. Chcesz by była szczęśliwa. Nawet jeśli wiąże się to z codziennym machaniem przez okno do niej, nurkującej w kontenerze z wczorajszym obiadem. Przeżyjesz tą śmieciarę jeśli ona będzie szczęśliwa. Martwisz się o to, że życiowe drogi które wybierze, swoją polskością wybiją jej zawieszenie. Martwisz się, że nie zdążysz załatać wszystkich dziur, biegnąc przed nią ile tchu. Martwisz się, że zatraci siebie. Swoje marzenia, swoje plany, swoje wizje. Zastanawiasz się, czy jesteś w stanie umocnić w niej ideę twardych pośladków, które życie nie raz złoi.

Martwisz się, że nie jesteś na tyle dobrą osobą, by nauczyć jej tej dobroci. Martwisz się, że nie zasłużyłaś na nią. Że jest twoją wygraną na loterii, igłą w stogu siana, ziarnem rzuconym pod pazur ślepej kury. Martwisz się, że ten który ci ją zesłał przeliczył się z twoimi możliwościami i jesteś zbyt słabym graczem, by nauczyć ją zasad życiowego pokera. Martwisz się, że serce które jej oddałaś w każdym calu kiedyś pęknie. Że nie będzie ciebie. Nie będzie jej. Nie będzie was. Że życie w swoim pędzie porwie którąś z was. Codziennie kołyszesz ją w ramionach dziękując za to że jest, powtarzając, że jest spełnieniem. Nie twoich marzeń, bo w najśmielszych snach sobie jej nie wyobrażałaś takiej, jaka jest. Jest spełnieniem wszystkiego. I modlisz się o kolejny dzień, o kolejną śmieciarę pod oknem. O kolejną gorączkę, o kolejnego frajera z przeoraną przez ciebie twarzą. O to, by było dane ci tego doczekać. By było dane jej tego doczekać. By było wam dane tego doczekać.

14 Komentarzy/e
  • ~Dorota

    Odpowiedz

    Piękne to i prawdziwe.

  • ~Aśka

    Odpowiedz

    Świetny post i niesamowicie prawdziwy

  • ~ola

    Odpowiedz

    boże jak to pięknie ujelas , normalnie mam łzy w oczach
    ,bo to takie prawdziwe.To jest właśnie ta bezgranicznie i nierozsadna miłość matki do dziecka.

  • ~MamaGosia

    Odpowiedz

    Dokładnie. Dziękuję za każdy dzień i modlę się o kolejny. Kolejny piękny post.

  • ~NATALIA

    Odpowiedz

    czytam od dawna…..rewelacja:-)juz ktorys post jakby wyrwany z mojej glowy a to pocieszenie ze nie tylko ja tak mam:-)taki matczyny urok zmartwienia o WSZYSTKO.a jak wasze smary?bez postepow?

  • ~zielononoga

    Odpowiedz

    no i się popłakałam – tym razem nie ze śmiechu. właśnie patrzę na bezzębny uśmiech mojej „onej” leżącej obok i martwię się…

  • ~Pamela

    Odpowiedz

    na zamartwianie sie bylysmy skazane juz od zaplodnienia. W ciazy tak bylo przy porodzie a po o juz tym bardziej. I niestety ale z czasem bedzie chyba tylko gorzej…ale na tym polega rola mamy:) Fajnie że jest ktoś taki jak Ty kto potrafi to tak ładnie ująć:)

  • ~Julka

    Odpowiedz

    Ładnie napisane i aż czasem żałuję, że nie potrafię się tak rozpłynąć nad swoim dziecięciem 😉

  • ~agape

    Odpowiedz

    No i się poryczałam jak małe dziecko. A raczej jak matka trójki dzieci, która od 7 lat chyba każdego dnia myśli o tym jak te 3 urwisy dadzą sobie radę. Wszystko co napisałaś jest tak prawdziwe, że serce ściska.

  • ~Redhairwitch

    Odpowiedz

    Pięknie podkreśliłas w tym poście obawy każdej Mamy. Obawy, które z wiekiem nie znikną ale sie modyfikują wciąż wypełniając dużą część naszych myśli. Bo przecież mamą jest sie 24/h juz do końca życia 🙂

  • ~ilona

    Odpowiedz

    a im starsze córeczki , tym większe znaki zapytania…i więcej miłości jakże zmiennej

  • ~Natalia

    Odpowiedz

    Poplakalam sie, ujelas to idealnie… czuje sie tak wlasnie odkad urodzilam moje dwa cudowne skarby. Teraz obserwuje moje najmlodsze, juz 7dniowe i takze sie martwie. Moja mama mowi,ze ten strach nigdy nie minie….dziekuje za fantastyczny post.

  • M....Lena

    Odpowiedz

    U mnie co prawda chłopiec, ale co dzień modlę się abyśmy byli dla siebie jak najdłużej.

  • Karan

    Odpowiedz

    myszkawitam zac582orzyc582am wkc582adke N OVA T 380 dwa tygodnie temu po pizwyserm tygodniu miac582am letkie plamienie i bc3b3le jak przy miesiace ,teraz jest drugi tydziec584 i jest to samo zas wystopic582o plamienie jednio dniowe czy to normalne w pierwszych miesic485cach czy macica musi sie wygojc prosze o pomoc na emajla

Skomentuj