Oszczędzanie przy dziecku.

5 komentarzy

Gdy się rodzi dziecko, rodzice z całym inwentarzem uniesień i radosnej otoczki przyjmują na siebie przede wszystkim obowiązki. Jednym z nich jest finansowanie dziecka, które w momencie narodzin otwiera rachunek, pokrywany finalnie przez początkowo niczego nieświadomych jeszcze rodziców, zatopionych w morzu wzruszenia. A licznik bije i nakręca się wciąż od początku.

W kwestii finansowania na początku świeżo upieczeni rodzice mogą liczyć na pomoc rządu… Zaraz, zaraz. Że k…wa co?

Chciałoby się zacytować filmową Gabrysię: „Kiler… Ochujałeś? Co ja sobie za to kupię, waciki?”. Tysiak rzucony ochłapem rodzicom nowo narodzonego dziecka, który nie pokrywa nawet połowy kosztu za szczepienia, to przyjemność jedynie dla wybrańców. Wszystkie szczepienia i wyprawki wystają ponad tego tysiaka a impreza dopiero się rozkręca.

Żeby nie było, że strona finansowa macierzyństwa to tylko wydatki, przy dziecku można oszczędzać a nawet całkiem eliminować. Co i jak? O tym poniżej.

– Można oszczędzać czas.

Na początku oszczędzasz czas przeznaczony na prysznic i na jedzenie. Prysznic z wcześniejszych dwudziestu minut drastycznie okrojony zostaje do trzech, w których jesteś w stanie streścić mycie zębów i suszenie włosów. Śniadania często nie jadasz w ogóle, obiad łykasz jak młody pelikan a kawę, zrobioną dwie godziny wcześniej, wypijasz duszkiem.
Z biegiem czasu zaczynasz oszczędzać czas spędzony przy komputerze, bo gdy tylko odpalisz maszynę, w bliżej nieokreślony sposób ledwo odrośnięty od podłoża delikwent materializuje się na poziomie klawiatury, w którą euforycznie grzmoci rękami. Można też oszczędzać czas spędzany z koleżankami, zwłaszcza jeśli ma się szkodnika przypiętego do wymion. To samo się tyczy zakupów, które okrajasz do magicznych trzech godzin, kiedy to syrena znowu zawyje.

– Można oszczędzić wodę.

Skracając czas trwania porannej toalety, lub czasami nieodbywania jej w ogóle, można oszczędzić tym samym wodę. Poranna kawa, często w codziennym zawirowaniu zaparzona i pozostawiona, daje o sobie przypomnieć popołudniowym ryciem pyskiem po dywanie. Parzenie drugiej kawy jest w tym przypadku zbędne.

– Można wyeliminować znajomości.

Zdarza się, że niecałe cztery kilogramy biją na głowę nawet osobnika wagi ciężkiej. Niejednokrotnie razem z przecięciem pępowiny przecinamy więzi z „przyjaciółmi” i znajomymi, którzy to przerażeni wizją spotkań z tobą w pakiecie z butelkami i pampersami, oddają spotkanie walkowerem i zostajesz na ringu sama.

– Można oszczędzać jedzenie.

Zwłaszcza wtedy, gdy wszczynające alarm po każdym posiłku dziecko nie toleruje nic poza chlebem z dżemem a ty masz to szczęście karmić piersią. Można też oszczędzać na śniadaniach, które to z czasem zyskują miano obiadów, z racji pory odbywania. Tak samo rzecz się ma z obiadami wchodzącymi w kompetencje kolacji. Chciałoby się tu zacytować scenę filmu Stanisława Barei:
– Śniadanie jadam na kolację. (…). Jem śniadanie i idę spać.

– Można oszczędzać sen

„Wyśpię się po śmierci” nabiera tutaj nowego znaczenia. Człowiek zaczyna się zastanawiać, na czym leciał podczas studiów, kiedy to dobowe załamanie czasoprzestrzeni sprawiało, że sen trwający z górką cztery godziny ładował akumulatory na kolejne kilka balowania. Królestwo za 8 godzin snu !

Oszczędzać i eliminować można powyższe jak i wiele więcej. Można oszczędzać alkohol lub też pieniądze na alkoholu, można oszczędzać sobie nerwów, niestety cierpliwość nie jest dawana w pakiecie z dzieckiem. Można oszczędzać siły na porządkach domowych, można też oszczędzać pieniądze w myśl zasady „Piątaka za niewysublimowane słownictwo”.

A wy co oszczędzacie?

5 Komentarzy/e
  • ~Emilcia

    Odpowiedz

    Właśnie nadrobiłam zaległości na Twoim blogu bo przy bliźniakach oszczędzamy podwójnie czas 🙂 do oszczędzania dodałabym jeszcze że oszczędzamy pieniądze oczywiście te, które wydałabym na imprezki w weekendy, na spontaniczne wypady po za miasto, na milionową sukienkę i buty do pracy:)
    P.S. zapomniałaś dodać o jeszcze jednym wsparciu rządu dla rodziców w postaci zasiłku rodzinnego w wysokości 77 zł miesięcznie na dziecko i oczywiście to tylko dla wybranych 😀

    • Matka-Nie-Idealna

      Och pardon. Zacna jałmużna, jak mogłam nie wspomnieć…?

  • ~maf

    Odpowiedz

    w czasie „przed dzieckiem” namiętnie czytałam książki. Teraz też czytam… podczas dłuższych posiedzeń w kibelku. Mąż mi zamontował półkę pod zlewem i tam idealnie wkomponowują się książki;)

  • ~Kingi mama

    Odpowiedz

    matko-nie-idealna.
    Zawiodłaś mnie…

    Miałam nadzieję, że odkryłaś jakiś cudowny sposób na to jak przy takim małym potworku, który pożera z jednozębnym uśmiechem wszystkie oszczędności, mogłabym jednak zaoszczędzić cokolwiek… ZAOSZCZĘDZIĆ… śliczne słowo…

    I już wiem. Mogę zaoszczędzić.
    Dziękuję Ci za tą świadomość! 🙂
    Pozdrawiam! 🙂

  • ~a ku ku mamunia

    Odpowiedz

    Ja oszczędzam na przykład na karnetach na siłownię. Po co areobik, jak biegam cały czas prowadzając malucha, który uczy się chodzić, albo go bujam, albo noszę, podrzucam… Pełny pakiet ćwiczeń i efekt bicepsow Pudziana w wersji mini gwarantowany 😉

Skomentuj