Pojechałam na obóz! Jak wygląda Angielska Wioska „od środka”?

3 komentarze

W listopadzie pisałam Wam o moich rozterkach związanych z pierwszym obozem Hanki >KLIK<. W planie mieliśmy puszczenie jej na samodzielny, tygodniowy wyjazd językowy do Angielskiej Wioski, położonej w Dworze Pomorskim. 

Przyznam szczerze, że od listopada obie żyłyśmy tą myślą. Hania nie mogła doczekać się nowej przygody, przyjaciół i wolności, ja zachodziłam w głowę, czy sobie poradzi.

Jak zapewne się domyślacie, poradziła sobie.

Na zaproszenie Angloville, w przedostatni dzień pobytu Hanki na obozie, pojechałam do Dworu Pomorskiego zobaczyć jak wygląda Angielska Wioska „od środka”. I wierzcie mi, dzisiejsze obozy nie mają nic wspólnego z tymi, na które jeździliśmy w latach 90- tych 😉

Ośrodek.

Wcześniej wspominałam Wam, że Angielskie Wioski położone są w różnych lokalizacjach w Polsce. My wybraliśmy Dwór Pomorski >KLIK<, który mieści się na obrzeżach Drawskiego Parku Krajobrazowego, nad jeziorem Koprzywno. Ośrodek mieści się w powstałym w 1903 roku dworku i położony jest w malowniczym lesie.

Hotelowa restauracja oferuje dietę klasyczną, wegetariańską oraz wegańską.

Program obozu.

Program obozu jest intensywny i skupia się na aktywnościach, zabawach oraz zajęciach w języku angielskim. Dzieci miały zajęcia od 9 rano do 20 wieczorem. W przerwie poobiedniej był czas na odpoczynek lub basen, a wśród zajęć znalazł się czas na spacery, zabawy na dworze czy chwilę na plotki z przyjaciółmi.

Każdy dzień odpowiadał tematyką innemu krajowi anglojęzycznemu. W dniu mojego przyjazdu, dzieci uczyły się o Australii. Na kolejnych zajęciach robiły prezentację na konkretny tamat (o rodzinie, zwierzętach, zdrowiu, etc.), która później była przedstawiana na forum grupy. Co najmniej dwa razy dziennie zajęcia odbywały się na dworze. Codziennie odbywały się również zajęcia artystyczne. Wszystkie aktywności były prowadzone przez czterech native speakerów, w języku angielskim. W porze poobiedniej dzieci miały czas wolny, który spędzały na odpoczynku w pokojach, lub w hotelowym basenie.

Więcej na temat programu Angloville Kids >TUTAJ<

Native speaker – czy da się z nim dogadać?

Hanka była jedną z najmłodszych uczestniczek obozu i nie ukrywajmy – po angielsku mówi słabo. Grupą opiekowało się czterech native speakerów i dwie wychowawczynie polskojęzyczne. Każdy z native pochodził z innego kraju (Anglia, USA, Australia) i mówił wyłącznie po angielsku. Czy to stanowiło dla dzieci problem? Absolutnie. Z pomocą przychodziły wychowawczynie, a speakerzy dopóty wyjaśniali dzieciom o co chodzi, dopóki te nie zrozumiały. 

I tutaj muszę wspomnieć, że jestem prawdziwie oczarowana native speakerami. Oni robili olbrzymią robotę! Każde zajęcia były prowadzone z zaangażowaniem, dynamicznie i rzeczowo. Często przejmowali inicjatywę, wymyślając tańce i zabawy. Byli cały czas w ruchu, z „uwieszonymi” nań dzieciakami, które non stop czegoś chciały. Skakali, tańczyli, śpiewali. 

Dla kogo jest to obóz?

Po pierwsze – dla dzieci świadomych tego, czym taki wyjazd jest. Warto pokazać dziecku program wyjazdu, wyjaśnić jego założenia i zasady.

Po drugie – dziecko powinno wykazywać minimalne zainteresowanie nauką języków. Program jest naprawdę intensywny i ukierunkowany na naukę języka angielskiego.

Po trzecie – dla dzieci rodziców, którzy znają ich potrzeby, słuchają swoich dzieci i nie spełniają swoich ambicji ich kosztem. Doskonale rozumiem, że każdy chce jak najlepiej dla swojego dziecka, jednak widziałam te dzieci, byłam z nimi przez niemalże dwa dni. Widziałam ich zachowania, chęci bądź ich brak.

My byliśmy i wypróbowaliśmy. Hanka jest zachwycona i kiedy zobaczyła mnie w hotelu, zapytała po co przyjechałam i czy może zostać na kolejny turnus. Przy wyjeździe polały się łzy.

Hania była zadowolona, podobnie jak większość dzieci z jej grupy. Wiele z tych dzieciaków było w Angielskiej Wiosce drugi lub trzeci raz. Powstały przyjaźnie, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, jak przebojowe, odważne i samodzielne mam dziecko.

Czy obóz językowy jest dla każdego?

To zależy.

Tak samo jak nie puścicie baletnicy na obóz piłkarski, tak samo, żeby dziecko pojechało na obóz językowy, powinno spełnić się kilka warunków.

Po pierwsze – trzeba chcieć. Tzw znaczy nie „my” chcieć, tylko dziecko. Jeśli mamy w domu osobnika, który nie cierpi się uczyć, na samą myśl o nauce języków obcych dostaje spazmów – możemy narobić więcej szkody niż pożytku. Nie spełniajmy na dzieciach swoich ambicji licząc, że „jakoś to będzie”. Z resztą, to dotyczy każdego obozu.

Czy polecam obóz językowy Angloville?

Tak, tak, tak! Hanka ma ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mogła wziąć udział w tym wydarzeniu. Otworzyła się na język angielski, sporo rozumie z tego, co się do niej mówi. 

Poza tym kontakt z organizatorem, opieka (6 opiekunów na grupę + cudowna pani kierownik), profesjonalizm przez duże „P”, organizacja, lokalizacja…

Z ręką na sercu, w mojej 8- letniej blogerskiej karierze, to jest moja ulubiona współpraca. Poza tym, że sprawiła mi wiele przyjemności, odkryła we mnie macierzyńskie pokłady, o których nie miałam pojęcia. Pokazała też, że Hania jest samodzielna, odpowiedzialna i da radę w wielkim świecie, bez mamy u boku. 

Jedyny zarzut (od Hanki) – za krótko.

Więcej na temat Angielskiej Wioski >TUTAJ<

Wpis powstał we współpracy z Angloville.
3 Komentarzy/e
  • Agata

    Odpowiedz

    To wspaniale, że obóz się spodobał. Połączenie nauki z zabawą daje najlepsze efekty 😀

  • Małgorzata

    Odpowiedz

    A jaki jest koszt takiego wyjazdu i ile trwa wyjazd?

  • Kamila

    Odpowiedz

    Byłam wychowawcą na koloniach dla dzieci 5-10 lat (co prawda nie tych językowych, o których tu piszesz, ale z innego biura podróży) i ponad połowa dzieci w wieku 5-7 lat jest w stanie poradzić sobie bez większego problemu na koloniach, aż byłam w szoku jak te dzieci sobie radzą świetnie.
    Więc rodzice, jeśli wasze dziecko marzy o wyjeździe na kolonie to naprawdę warto to rozważyć 🙂

Skomentuj