Poród porodowi nierówny.

44 komentarze

Od kilku dni przewija mi się przez Internety raport NIK nt. sytuacji na polskich porodówkach. Nie czytałam bo i po co, „ja to wszystko wiem”. Postanowiłam jednak porównać moje dwa porody, ten z 2013 roku i niespełna trzy lata później. Zbierałam się do tego wpisu od miesiąca bo długo walczyłam o to, żeby wyrzucić pierwszy poród z głowy. Trauma przez długi czas nie pozwalała mi zdecydować się na drugie dziecko a gdy już #2 była zasiana, płakałam lekarzowi w rękaw, że cesarka raz. Że nie dam rady, że wysiądę psychicznie. Wyszło inaczej, na szczęście.

Przypadkiem moje wspomnienia pokrywają się z raportem. Przypadkiem.

2013 rok.

Trafiłam na położną, której równie dobrze można było włożyć w rękę tasak. Sucz, bo inaczej jej nie potrafię nazwać śni mi się po nocach do dzisiaj. Wredna kobieta, która pierworódce krzyknęła prosto w twarz „przestań drzeć mordę” i która na do widzenia zaśmiała się, że „zakładałam się z innymi położnymi, że nie dasz rady urodzić naturalnie”. Darłam japę jak opętana, rzucało mną jak szmacianą lalą. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Miałam ochotę zaciupać wszystkich w promieniu kilometra a PT został kulturalnie poinformowany, że jeśli jeszcze raz się do mnie odezwie, zrobię mu z twarzy jajecznicę. Rodziłam 12 godzin i jedyne na co miałam ochotę to odjechać żeby nie czuć bóli krzyżowych. Błagałam o znieczulenie. Ja, kobieta z petardą w mordzie stałam (czy raczej latałam po ścianach), płakałam jak mała dziewczynka i błagałam o znieczulenie. Położna specjalnie przeciągała sytuację tak długo, żeby było już za późno. Jako, że kończyła już dyżur, zaserwowała mi oksytocynę, strasząc, że bez niej będę się męczyła do wieczora (urodziłam rano). Nie zapytała o nacięcie krocza, po prostu stwierdziła fakt, że to robi.

Cesarskie cięcie? Znieczulenie zewnątrz oponowe? W moim szpitalu był i z tego co wiem, nadal jest jeden anestezjolog, który zawsze może być potrzebny do jakiejś operacji i w związku z tym, nie może zainstalować znieczulenia.
Sale poporodowe? Trzy i czterołóżkowe. Niestety to nadal się nie zmieniło.

Położną Basię spotkałam podczas porannego obchodu w dzień wypisu ze szpitala, po drugim porodzie.
Poznałam ją, ona poznała mnie. Dopiero po wyjściu zespołu z sali uświadomiłam sobie, że przestałam oddychać. Nawet teraz, gdy to piszę, trzy razy wycierałam ręce.

2016 rok.

Pojechałam na porodówkę z zamiarem kontroli i powrotu do domu. Z założenia miałam rodzić w innym szpitalu. Na przyjęciu spotkałam koleżankę, która znała sytuację pierwszego porodu. Trzy razy powtarzałam, że jeśli rodzę, jadę 30km do drugiego szpitala. W odpowiedzi usłyszałam tylko „Dawaj maleńka, będzie dobrze”. Było.

Pomimo, że sytuacja ze znieczuleniem i salami nadal się nie zmieniła, o tyle na myśl o personelu, zarówno dwóch lekarzach i położnych, z którymi miałam przyjemność (przyjemność, kurwa, przyjemność) rodzić, po prostu się uśmiecham.

Trafiłam na anioła. Położna w pewnym momencie stwierdziła, że nie wyglądam jakbym rodziła. Nie krzyczałam. Bardzo dużo dało mi jej podejście, moje nastawienie psychiczne i wspomnienie „przestań drzeć mordę”. Przy tym wszystkim traktowała mnie jak córkę. Głaskała po głowie, przychodziła do mnie co kilka minut zapytać jak się czuję. Kierowała porodem tak, żeby poszło szybko, sprawnie i prawie bezboleśnie. Nie proponowała oksytocyny, mówiła co mam robić żeby obyło się bez niej. Cały personel znał historię pierwszego porodu. Cały personel walczył o to, żebym zapomniała, żebym nie myślała i żebym miała dobre wspomnienia. Rodziłam 4 godziny, końcowa faza trwała 10 minut. Chwilę po porodzie zobaczyła mnie koleżanka. Uśmiechniętą. Gdyby nie fakt, że wyglądałam jak kupa, z przykrótką koszulą, mogłabym iść na salę poporodową na własnych nogach.

Dzięki Ela, że mnie wtedy namówiłaś do zostania.

Wiem, że wiele z was ma traumatyczne wspomnienia. Wiem, że czasami to stoi na drodze do kolejnego dziecka. Chcę również, żebyście wiedziały, że zawsze może być lepiej. Wystarczy osoba, która da nam odpowiednie wsparcie, złapie za rękę w pewnym momencie.

 

 

 

44 Komentarzy/e
  • Natalia

    Odpowiedz

    Twój wpis daje nadzieję. Chciałabym uwierzyć że faktycznie może być dobrze, ale najzwyczajniej w świecie jednak się boje. Pierwsze dziecko, ciąża do 35 tc ok. Potem zatrucie, rosnące nadciśnienie, opuchlizna taka ze zmieniłam buty na większe o 3 rozmiary. Zagrożenie stanem przedrzucawkowym, w 41 tc zaniku tętna i dziecko pod łukami zebrowymi. Do dziś nie uporalam się z tamtym okresem…

  • Milena

    Odpowiedz

    Bardzo potrzebny tekst.. Ja moje dwa porody wspominam bardzo dobrze, gdyż trafiłam dwa razu na ta samą położną (odstęp 4lata) poród w obu przypadkach nie przekroczył 3 godzin ? ale niestety znam wiele kobiet, które ze względu na traumę związaną z porodem (przeważnie to przedmiotowe traktowanie kobiety jest piętą achillesową na porodówkach) już nie zdecydują się na kolejne dziecko..

  • Milena

    Odpowiedz

    Wiec apel do personelu położniczego o więcej wyrozumiałości i przede wszystkim serca!!!!
    P.S. Masz za mało miejsca na komentarz ?

  • anna

    Odpowiedz

    Jak mozna byc tak pozbawionym.empatii zeby w taki sposob zwracac sie do rodzacej kobiety? Moj maz powiedzial mi przed porodem ze jesli ktokolwiek tak aie domnie odezwie to dostanie od niego w pysk.
    Na szczescie trafilam na super lekarza i polozna aniola

  • Zoe

    Odpowiedz

    Pamietam jak ja chciałam znieczulenie … Położna mówiła mi wtedy ze mam wytrzymać jeszcze z 20 minut i wtedy mi podadzą . Mowię ok ! 20 minut . Dam radę . Poszłam pod prysznic … Bóle krzyżowe mnie zabijały … Po 20 minutach krzyczę wręcz ze chce to znieczulenie i koniec kropka !
    Co usłyszałam od lekarza, ktory przyszedł ? „Juz za późno .Czy zdecyduje sie na drugie dziecko ? Szczerze watpie

  • Nat.aniola

    Odpowiedz

    Zgadzam się w 100 % że stwierdzeniem, że wszystko zależy od ludzi na jakich się trafi. Ja mam za sobą jeden poród. Mogę śmiało p jeden wspaniały poród. Mimo, że bolało jak cholera, mimo że w pewnym momencie myślałam, że nie dam rady to wspominam to jako jedno z najpiękniejszych przeżyć w życiu. A wszystko za zasługą położnej, która mi towarzyszyła. Dała mi wsparcie i spokój ducha.

  • Ilona

    Odpowiedz

    Ja miałam super poród przyjechałam na ktg w wyznaczony dzień porodu przez lekarza (facet trafił w punkt ) i zostałam z 7 cm nawet się nie zorientowałam ze to juz 🙂 a potem poszło szubciutko ale położna miałam cudowna anioł nie kobieta 🙂 za to ogólnie porodowka ruina jedna łazienka na dwie sale poporodowe i ogólnie ściany podłogi w rozsypce za to nowy sprzet i wlasny anestezjolog; ) było fajnie

  • Odtwórcza Mama

    Odpowiedz

    Przykro się czyta o takim traktowaniu. Dobrze, że za drugim razem trafiłaś lepiej. Tak, jak wspomniałaś pierwszy poród ma ogromne znaczenie na podjęcie decyzji o kolejnej ciąży. Ja też bym prosiła o cesarkę gdybym znowu zaszła w ciążę. Nie dość, że miałam fatalną położną, ciężki poród to jeszcze tydzień, który spędziłam w szpitalu prawie wpędził mnie w depresję… Pisałam o tym u siebie-zapraszam.

  • Iwona

    Odpowiedz

    U mnie niestety dwa razy wydobycie? Pierwszym razem gestoza (pełna narkoza), za drugim cholestaza (podpajęczynówkowe). Ze względu na mój wiek trzeciego nie planuję i do końca życia nie będę wiedziała co to prawdziwy poród ?

  • Matka.Olka

    Odpowiedz

    Rodziłam córkę mając 19 lat. Położną miałam identyczną jak ty przy pierwszym porodzie i również słyszałam co chwilę „nie drzyj się”, „zamknij się”, a lekarz nazywał mnie gówniarą i nie traktował poważnie, bo nie podałam danych ojca córki, ani nie miałam obrączki na palcu. Nie interesowało ich że tracę przytomność, bo dziecko przy każdym skurczu wchodzi pod żebra. Twierdzili, że przesadam.

    • Matka.Olka

      Położna paląc e-papierosa pytała „Czym ty jesteś zmęczona, przecież to dopiero 1,5h, inne rodzą po 36h. Dramatyzujesz.” Nerwy mi puściły i zażądałam CC. Nie chceli sie zgodzić. Kiedy zaczęłam krzyczeć na lekarza to powiedział „Gówniara i tak nie będzie współpracować. Tak to jest jak dzieci rodzą dzieci.” Tylko że gdyby nie CC to moja córka byłaby sierotą wychowywaną przez dziadków.

  • Maja

    Odpowiedz

    mój poród miał przebieg niemal identyczny jak Twój pierwszy z tym,że u nas skończył się wprawdzie niewielką ale jednak zamartwicą dziecka..położna miała w nosie że zanika tętno ..i te zielone wody..ogólnie masakra. Tak jak piszesz boję się rodzić po raz drugi przez tą traumę i cały czas się zastanawiam gdzie ja znajdę takiego Anioła,jaki był przy Tobie podczas drugiego porodu..

  • Ania

    Odpowiedz

    Mój poród był koszmarem. 15 godzin na oksytocynie, 9 dzień po terminie, bóle krzyżowe już 2 doby przed porodem, nieprawdopodobny ból, na koniec zanik tętna, vacuum, nacinanie krocza przez 3 tkanki, do tego niekompletne łożysko, więc usypianie i czyszczenie. A potem jeszcze tydzień w szpitalu, bo synek miał ogromną żółtaczkę i jakąś infekcję. Zawsze chciałam mieć 2 dzieci, ale tak bardzo się boję.

  • Marta

    Odpowiedz

    Pierwszy poród bajka. Nie bolaly plecy w sumie to nic mnie nie bolalo… Poszło raz dwa. Wtedy dostałam znieczulenie o które nie prosiłam. Nosiłam wtedy nazwisko panieńskie. Pozniej ślub zmiana nazwiska i kolejny poród niecałe dwa lata po pierwszym.. Co prawda plecy nie bolaly ale nie dostalam znieczulenia i byłam zupełnie inaczej traktowana. A krocze? Cieli w tym momencie kiedy wszystko czulam

  • trójmatka

    Odpowiedz

    Pierwiastki powinny być lepiej edukowane..znam takie, co wolą nic nie wiedzieć by się nie bać zawczasu, a później na porodówce panika..edukowane nie tylko, że jest plan porodu (plan planem ale często życie ma w d.pie nasze plany) powinny wiedzieć co może sie stac, co sie robi a czego nie robi i dlaczego..rodzilam 3 razy, ten sam szpital i 3x ok

  • Klaudia

    Odpowiedz

    Ja miałam dwa razy wywoływany poród w tym samym szpitalu, za pierwszym razem poród trwał 2,5 godziny- usłyszałam tylko jedno zdanie od położnej „słuchaj mnie a szybko urodzisz” od odejścia wód poród trwał 15 minut. Drugi poród- dostałam kroplówkę na wywołanie o godzinie 9, a o 9.45 córka była już z nami. za góra tydzień przywitam na świecie moje 3 dziecko i oczywiście w tym samym szpitalu.

  • Klaudia

    Odpowiedz

    C.d. Też krzyczałam, tez prosiłam o znieczulenie a nawet o cesarkę, Pani położna powiedziała, że po znieczuleniu poród się wydłuży, a po cesarce będę dłużej dochodziła do siebie. PO pierwszym porodzie wstałam na nogi po 4 godzinach- zaraz po dojechaniu n sale zasnęłam, po drugim porodzie po godzinie sama poszłam po córeczkę. poród- mam nadzieje szybki, bo boleć musi 🙂

  • Aga

    Odpowiedz

    Od mojego porodu nie długo minie rok. Długo trwał bo 13 godzin a ostatnia faza ponad godzinę. Nie było lekko ale na szczęście nie miałam złych wspomnień. Nie dawno się dowiedziałam, że będziemy mieć drugie dziecko. I teraz zaczynają docierać do świadomości te gorsze momenty. Ale wierzę, że będzie lepiej. I każdej przyszłej mamie życzę rodzić w komfortowej atmosferze :-*

  • Gosia

    Odpowiedz

    Wiele razy słyszałam albo czytałam o strasznych porodach i mogę powiedzieć, że jestem szczęściarą! Przy pierwszym porodzie trafiłam na cudowną położną, była ze mną cały czas na sali porodów podczas gdy inne położne piły kawę na korytarzu, komentując krzyki rodzących. Po porodzie, już na sali inne matki pytały mnie, ile dałam w kieszeń położnej, że tak kolo mnie chodzi.

  • Matar

    Odpowiedz

    Przy drugim porodzie usłyszałam że ja to się mało męczę, gdybym widziała suczkę położnej,to zobaczyłabym co to jest ból… Teraz się z tego śmieje, wtedy nie podniosło mnie to jakoś na duchu.

  • Moni

    Odpowiedz

    Moja polozna oraz pediatra byly aniolami. Jednak gdy zaczela się druga faza obok sali przechodzila jakaś Pani dr i chciała zobaczyć jak pójdzie poród. Gdy syn zaklinowal się w drogach rodnych i mnie rozcinano zaczelam krzyczeć. Ta przypadkowa osoba zatkala mi wtedy usta a w momencie jak pokazywano mi syna zaczeła na mnie krzyczeć ze „co ja sobie wyobrazam? Ze inne kobiety wystrasze!”

  • Monika

    Odpowiedz

    Dziękuję za ten wpis.

  • Aneta

    Odpowiedz

    Jestem swieżo po porodzie ,córcia urodziła sie w dniu moich wlasych urodzin (07.08)poród mega szybki o 16 przyjeta na trakt porodowy z niezbyt czestymi skurczami a o 17.15 już tuliłam swoją kruszynke. Przy pierwszym porodzie najgorsze bylo zszywanie krocza i lekarz ktory darł morde że nie powinnam czuć żadnego bólu bo dostalam zastrzyk znieczulajacy -a ja jakby na złość jemu kuźwa czułam wszystko

  • Kinga

    Odpowiedz

    Ja na szczęście miło wspominam szpital i poród, choć była to cesarka. Od razu zdecydowałam się, że nie będę rodzić w swoim mieście tylko w tym oddalonym o 25 km. I brawo ja, że się nie dałam na słowa „będziesz miała bliżej”. W swoim szpitalu rodzić nie chciałam przez lekarzy, bo na podtrzymaniu mnie źle potraktowali.

  • Asia

    Odpowiedz

    Bardzo współczuję wszystkim kobietom, które przeżyły traumę.
    Ja niedawno urodziłam córkę po 25 godzinach zmagań. Niestety, Mała była tak bardzo zmęczona, że zgodziłam się na cesarskie cięcie. Mój poród wspominam bardzo dobrze… miałam świetną, miłą i profesjonalną opiekę… bo rodziłam w Anglii.

  • Justyna

    Odpowiedz

    Przeczytałam wszystkie komentarze i nie wierzę, co ma miejsce na porodowkach. Mój poród trwał 9 godzin, w tym ostatnia faza 2. Zakończył się vaccum. Pytano mnie kilka razy o znieczulenie, ale wystarczył mi gaz rozweselajacy 😉 złego słowa nie powiem o porodówce i personelu, mimo że łatwo nie było. Tyle że urodziłam w Niemczech…ps. vaccum tam nie jest zabronione. To normalna procedura

  • sylwia

    Odpowiedz

    Pierwsza położna to zupełnie jak u mojej mamy rodzącej 30lat temu. Mama rodziła mnie 20 godzin w wielkich bólach, a położna za kotarą tekst-zamknij się. Czego się wydzierasz! A lekarz po porodzie śmiał się do rozpuku z mamy, co chwila rzucając tekst, że ma ogromny brzuch i wygląda jak krowa

  • Paulina

    Odpowiedz

    Mam jeden poród za sobą. Niestety musiałam mieć cc z narkoza. Przed zabiegiem i po wspominam dobrze. Okrutnie źle wspominam dobę po porodzie. W sobotę wielkanocna wieczorem odbyło się cc. Syna dostałam 24h później bo położone pomyliły dzieci i moje nie potrzebnie leżało na obserwacji. Następnie próbowali mnie leczyć na nadciśnienie którego nie miałam – ciśnienie 120/80 a pigułka mi tabletkę dala

  • karola

    Odpowiedz

    Dziewczyny, nie chciałabym absolutnie nikogo urazić i mam nadzieję, że tego nie zrobię, ale chcę to napisać: zatanawiam się czy nie przeceniamy roli położnych i lekarzy w procesie porodu. absolutnie nie usprawiedliwiam chamskiego zachowania, ani nie twietdzę, że personel medyczny nie ma w obowiązku wspierać rodzącą.
    ale poród jest naturalnym procesem, którego centrum jest rodząca

  • karola

    Odpowiedz

    i to na sobie i na tym trzeba sie przede wszystkim skupić, a personel ignorowac. uwazam, ze najpeiej zdobyc jak najwiecej wiedzy przed

  • Anna

    Odpowiedz

    Też rodziłam w Lubinie w tym roku, też niespodziewanie natrafiłam na dobrą koleżankę z liceum Elę 🙂 Była przy całym porodzie (poród prowadziła inna położna), dodawała otuchy, wspierała. Na położną prowadzącą poród też nie mogę jakoś bardzo narzekać, kiedy krzyczałam przy zszywaniu przyszła potrzymać za rękę. Wyjechałam z porodówki uśmiechnięta, z nastawieniem, że jeszcze tam wrócę 🙂

  • GosiaG

    Odpowiedz

    Oj kochana po części chyba wiem co czujesz. Ja również przeszłam traumę w szpitalu. Odejście wód ok 4 nad ranem, bez akcji skurczowej. Po 6-tej byliśmy z mężem w szpitalu już na oddziale. Podłączyli mnie pod KTG i stwierdzili ” No to co? Oksytocynkę podłączamy” – ja w strach , ale ok mówię sobie „Dasz radę Gosia, dasz radę”. Wmawiałam sobie ciągle „tylko się nie drzyj jak te baby w filmach”

  • GosiaG

    Odpowiedz

    cd. Ok godziny 12 skurczę były tak silne że miałam wrażenie że zemdleje, ale zacisnęłam zęby i dalej po cichemu cierpię. Mąż drzemał na sofie obok i miałam ochotę mu przegryźć gardło. Nie było go. Cóż, lekarze od 6 do – 15 po południu stwierdzili że mam 1,5 palca rozwarcia i dali mi spokój, położyli na Patologii a od samiutkiego rana tnz 6 prysznic i „Oksytocynka”

  • GosiaG

    Odpowiedz

    Kurwa, do dziś nie rozumiem tej pieszczotliwej debilnej nazwy czegoś po czym masz ochotę popełnić masowego mordu na ludziach wokół. Od ok 6.30 – tej do 11 znowu bóle, tym razem od razu silniejsze. Pamiętam tylko że spojrzałam na zegarek i mówię sobie „O boże ja tu umrę….” – i już wyobrażałam sobie samą siebie w trumnie. Już mi było wszystko jedno, patrzyłam się na niebieską ścianę …

  • GosiaG

    Odpowiedz

    Rozwarcie nawet nie drgnęło. Wszedł ordynator,troszkę okrąglutki starszy Pan w okularach, spojrzał na mnie, zrobił oczy : ” Nie no ludzie, na stół” – dodał. Dostarczono mi dokumenty do podpisania i przeprowadzono mnie na sale operacyjną. W momencie kiedy anestezjolog wbił mi tą cholerną igłę w kręgosłup i znieczulenie zaczęło działać , popłakałam się ze szczęścia. Przestało boleć!!!

  • GosiaG

    Odpowiedz

    Nie minęło nawet 10 minut jak niunia już była na świecie. Była taka cichutka.Pokazali mi łaskawie córkę na 10 sekund i ją zabrali. Nawet nie pytali czy czuję się na siłach żeby spała u mnie na antyseptycznym.Nikogo to nie obchodziło.Gdyby mnie tak nie wymęczyli 2 dni, to czułabym się na siłach, ale co tam.Pielęgniarka wbijając mi grubą igłę w brzuch „Dlaczego pani tak syczy z bólu?

  • GosiaG

    Odpowiedz

    – inne panie znosiły do dobrze. Spojrzałam się na nią i mówię ” Ja nie jestem – inni, i proszę mnie tak nie traktować” a w myślach leciały teksty typu ” Ty durna krowo, może ja cię tak rozetnę, później zszyję i ci wbiję grubą igłę w brzuch następnego dnia- albo nie wbiję ci 5 jedna z drugą żebyś pamiętała jak to jest to końca swych dni”.

  • GosiaG

    Odpowiedz

    Po tym się uspokoiła, ale przyszła „następna” bardzo miła „Pani od karmienia”. Najzwyczajniej brutalnie wepchnęła moje sutka w usta córki i to tyle. Nadal nie potrafię zrozumieć jak można tak traktować pierworódki – przestraszone, wręcz przerażone nawet myślą o bólach bo każda z nas odczuwa ten ból przecież zupełnie inaczej.Dlaczego traktuję się nas jak towar który się obrabia ,wysyła do domów i

  • GosiaG

    Odpowiedz

    czeka na następne. Pielęgniarki które straciły powołanie i się wypaliły, powinny dać się absolutnie przekwalifikować. Ta twoja od „darcia mordy” – to moim zdaniem już kompletna patologia, wyżywanie się na kobiecie która czuję tyle w takim momencie, jest delikatnie mówiąc – kurestwem.

  • Gosia

    Odpowiedz

    Poród u mnie króciutki 5 godzin, znieczulenie wydawałoby się ok. Niestety położna leniwa sucz, podano mi kolejna dawkę znieczulenia przy pełnym rozwarciu i tu zaczął się hard core, strach w oczach położnej bo nie zbadała mnie przed podaniem. Wytresowała mnie bardzo(wstań,kucnij) i skończyło się Vacu. Ale następny poród też ze znieczuleniem(15 min bez niego to było coś) tylko położną sobie wybiorę.

  • Basia

    Odpowiedz

    Ja miałam 4 porody i za każdym razem tzw. Swoja Polozna, z która miałam umowę. Żadnej nie mogę pólecic. Brak szacunku, krzyki, rozkazy, przedmiotowe traktowanie.Już sie zaczynam zastanawiać, czy one chcą w ten sposób zmotywować pacjentkę, czy tak są uczone, czy maja za dużo władzy na porodówce, czy to ja sie nie nadaje

  • mamuska

    Odpowiedz

    Ja przezylam horror rodzac córkę… Jak na zlosc porod sie zaczoł po katastrofie w Smoleńsku… I leżałam na porodowce 10 godzin bez opieki bo lekarze siedzieli i ogladali ten belkot jedyne czego chcialam to umrzeć… Po 5 latach znow bylo mi trafic do tego samego szpitala…Leżłam na porodowce i plakalam ze znow bedzie to samo, lecz ten poród byl inny syn urodzil sie po 2 godzinach.

  • Joanna

    Odpowiedz

    Pierwszy poród miałam dobry ale drugi to już była masakra. Dziecko było wyciskane z brzucha (tak, lekarze nadal to robią). Nacięcie krocza obowiązkowo a po szyciu nagle okazało się że łożysko nie wyszło do końca więc na świeżej ranie łyżeczkowanie oczywiście na żywca. Ból tak ogromny że krzyczałam i płakałam bliska omdlenia. Nie życzę tego nikomu. Przy trzecim dziecku bałam się porodu strasznie,

  • Joanna

    Odpowiedz

    C.d. bo nadal pamiętałam i nie chciałam powtórki tej traumy. Poród zaczął się w nocy ale położna była wspaniała. Rozmawiała ze mną nawet pożartowaliśmy troche a i podczas akcji bardzo mi pomogła. Lekarz znów chciał wyciskać malucha ale nie zgodziłam się wiedząc już że może zrobić krzywdę mi lub dziecku. Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi ale trzeba walczyć o swoje prawa. Pozdrawiam

Skomentuj