Rodzina na propsie.

10 komentarzy

Z racji pogody iście letniej, wiecie, pachy się pocą, stopy po wyciągnięciu z butów gwarantują nam przestrzał w promieniu trzech metrów a pot ściekający strużką po plecach kończy swoją drogę gdzieś w okolicach osobistego rowu. Ludzie głupieją bo wychodzą rano przyodziani w puchówki a tu psikus, termometr po południu robi nam dobrze i ogłasza konieczność zrzucenia czterech wierzchnich warstw odzienia. Generalnie jest pięknie, ptaszki ćwierkają, na dworze się zieleni, dłuższy pobyt w piaskownicy nie kończy się zapaleniem pęcherza.
Tak więc z racji wiosennej pogody i zarzynania przez pierworodną od dłuższego czasu piosenki „Idziemy do zoo”, postanowiliśmy wybrać się całą ferajną plus dziadek do Wrocławskiego zoo. Wrocław niedaleko, jak na drogach nie ma zatwardzeń to kto sprytniejszy obróci w 45 minut.

Spakowaliśmy się na wypadek III Wojny Światowej albo inwazji obcych. Generalnie jak to każda matka ma w zwyczaju, byłam przygotowana na każdą ewentualność od wilczego głodu całej familii zaczynając, przez konieczność technicznej obróbki urżniętego po pachy dziecka, po możliwość wystąpienia gorączki albo innego zjawiska para zdrowotnego, mogącego wpłynąć na zepsucie wspólnego dnia z rodziną.

Gdy już ruszyliśmy sobie tak naszym cygańskim taborem, nadzorując wypełniony po brzegi bagażnik kombiaka coby nie puścił w szwach, przeklinając w duszy wrocławskie korki i podziwiając architekturę oszczanych murów w mniej urokliwych dzielnicach Wrocka stwierdziłam, że się starzeję. Albo zmądrzałam. Albo starzeję się i zmądrzałam w kupie. Gdyż mówiąc delikatnie, inne poza rodzinne rozrywki mam głęboko w poważaniu.

Ostatnimi czasy najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest moja rodzina. Sycę się nimi, zaciągam do piersi każdą chwilę razem. Nie wyobrażam sobie nic przed nimi i po. Nie wyobrażam sobie innego stanu rzeczy. Oczywiście wyłączając z tego chwile, kiedy zrezygnowana lutuję głową w ścianę bo tych dwoje uwzięło się na mnie i w cichej konspiracji kopią mi grób.

Hania wyzwala ze mnie TO. To, co pozwala mi być lepszym człowiekiem. To, co sprawia, że chcę z nią przebywać w każdej chwili jej istnienia. To co sprawia, że uwielbiam z nią spędzać czas. To, co łamie mi serce gdy łzy palą jej policzki. To co sprawia, że będąc w pracy męczę się bez niej. Nie odpoczywam psychicznie od bycia matką. Przy niej czuję się bezpiecznie i wiem, że jestem w tym miejscu i tym czasie idealnym dla mnie. Jest pięknie. Jest zbyt pięknie.

Sobotni dzień potwierdził fakt, że mam cudowną rodzinę. Towarzyszył nam Obywatel Dziadek, największa miłość Hanisławy a mój przyjaciel. Obywatel Dziadek to oczywista oczywistość w życiu Hani. Gdy jest On, nic innego nie ma znaczenia. A bez niego nic nie ma sensu. Jest tą postacią, która kiedyś mocno złamie serce mojej córce. Bo dzieli ich aż 51 lat. Ważny dla niej i ważny dla mnie (klik).

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

matka-nie-idealna

10 Komentarzy/e
  • Malwina

    Odpowiedz

    Piękna ta wasza niunia <3

  • justyna

    Odpowiedz

    Pięknie:-) miłością życia mojej miłości również jest Dziadek. Kiedy jest On mnie może nie być. Pozwoli na więcej niż matka. Podniesie wyżej. Udaje konika. Nawet pozwoli zerwać wszystkim kwiatkom łebki na wypieszczonej i wychuchanej działce…

  • Gabriela

    Odpowiedz

    Fajny kapelusik:) Gdzie taki można dostać?

  • Karola

    Odpowiedz

    również byliśmy tam ostatnio z synkiem 🙂 iii też mamy maskotkę lemura 😀

    • matka-nie-idealna

      Cytuję Hanisławę „miś Jujan” 😉

  • Matka Córek

    Odpowiedz

    next time razem :*

  • malina

    Odpowiedz

    Hanka jest cudna! I jaka do Mamy podobna :)))

Skomentuj