Rozgość się, chętnie posłucham.

9 komentarzy

Dzień dobry.

Rozgość się. Coś do picia? Kawa, herbata? Usiądź i opowiedz, ja posłucham.


– Cześć, co słychać?
– Ciche dni. Standard.
– Spoko, zaraz się pogodzicie. Ja byłam dzisiaj w tej nowej knajpce w naszym mieście.
– Aha.
– A o co poszło?
– Kasa…
– O właśnie, skoro mowa o kasie, kupiłam dzisiaj nową bluzkę. I kurtkę. A w piątek jedziemy w góry. No i zaraz odpalamy jakąś komedię. No to cześć!


Myślisz, że to ta jedyna, na całe życie. Zna cię na wylot, możesz z nią konie kraść. Ślubujecie przyjaźń aż po grób, trzymacie się za rękę przez podstawówkę i liceum. Na studiach wasze drogi na chwilę się rozchodzą po to, by znowu razem spłynąć potokiem łez na jej ślubie. A później zaczyna się życie. Czasu coraz mniej, dzieci coraz więcej. Wysyłasz jej życzenia urodzinowe, ona tobie kartkę świąteczną.

Grób.

Ludzie przychodzą i odchodzą. Wydają się być przyjaciółmi, wydają się coś znaczyć w naszym życiu. A później wasze drogi się rozchodzą. Życie, obowiązki i wyścig o to by lepiej, dłużej, więcej. Życie weryfikuje ilu z nas przetrwa tą najcięższą próbę a dla kogo „przyjaźń aż po grób” będzie oznaczało „przyjaźń dopóki będę miał dla ciebie czas”.


– Pogodziliście się?
– Nie, jeszcze nie.
– A my właśnie się pakujemy. Jutro rano wyjazd! 
– Dobrej zabawy!
– Dzięki. A ty jakie plany na weekend?
– Książka, grzaniec i koc.
– Och, my w tym czasie będziemy spacerować po górach. Już nie mogę się doczekać.


Wejdź, rozgość się. Ja chętnie posłucham. Kawy?

Jestem dobrym słuchaczem. Za każdym razem gdy wykręcasz mój numer po to by chwilę później zadać pytanie „Co u ciebie?” wiem, że mnie nie słuchasz. Pozór stworzony po to, żeby cię wysłuchać. Więc słucham. O twojej miłości, o twojej kłótni. O twoim kocie i o nowym wełnianym swetrze. Pytasz o coś, odpowiadam po raz trzeci na to samo pytanie. Nie słuchałaś, nie wiesz że już ci o tym opowiadałam. A ja tak bardzo czasami potrzebuję ci się wygadać, pożalić. Tak bardzo potrzebuję, żebyś ze mną pogadała albo pomilczała. Żebyś nie bagatelizowała problemów, które wydają się być dla mnie ważne. Ja nigdy nie bagatelizuję twoich. Odpowiedź „wszystko będzie dobrze” nie jest żadną odpowiedzią. Potrzebuję żebyś wzięła mnie za jaja albo pogłaskała po głowie. Żebyś napiła się ze mną piwa albo kawy. Żebyś zapytała „co mogę dla ciebie zrobić?”. Bo ja pytam. Czy przyjechać gdy leżysz zalana łzami i czy pożyczyć ci kasę na tą nową kieckę.

Egoizm. Wyleczyłam się z niego dwa lata temu. Kiedy rodzi się dziecko ty schodzisz na drugi plan. Sama, dobrowolnie. Twoja rodzina, twoje dziecko stają się dla ciebie życiem. Zaczynasz patrzeć dalej i głębiej. Zaczynasz dostrzegać to, na co wcześniej byłaś ślepa. Weryfikujesz codzienność, wybierając to co lepsze lub to co jest mniejszym złem. Stajesz się czulsza na problemy innych. Problem pojawia się wtedy gdy inni to wykorzystują. A ty jesteś tylko tą od słuchania.


Na palcach jednej ręki, ba! Wystarczą dwa z nich by zliczyć osoby, z którymi mogę porozmawiać w codziennym życiu. POROZMAWIAĆ. Które słuchają mnie a ja słucham ich. I chociaż nasze poglądy się mijają, chociaż nie odzywamy się do siebie tygodniami wiem, że jeden telefon i są. I milczą i gadają. I piją kawę i się ze mną upijają. I przytulają albo mówią „Weź się w garść”.
Blog jest pewnego rodzaju terapią. Tutaj mogę napisać co mnie boli, co mnie cieszy. I wy to czytacie. Widzę to po grubych statystykach każdego miesiąca. Jesteście tutaj i liczycie się z tym, co mam do powiedzenia. Poświęcacie mi kilka minut dziennie, jesteście ze mną. Chcecie wiedzieć co u mnie, nie rozpływając się nad sobą.

Dlatego ja dzisiaj pytam Ciebie. Co słychać? Napisz do mnie. Tutaj, na e-mail lub w wiadomości na FB. Chcę Cię poznać.

9 Komentarzy/e
  • Justyna

    Odpowiedz

    fajnie się Ciebie czyta 🙂 jesteś dla mnie odskocznią dnia codziennego i podziwiam za ten optymizm, chęci i tak dużo energii w tym co piszesz 🙂 Ty poznałaś tych ludzi po urodzeniu dziecka i założeniu rodziny a ja rok w rok kogoś poznaję i rok w rok kogoś tracę w ten sposób Ty ich słuchasz a oni mają Cię gdzieś… i nawet starając się o dziecko wiem że „umiesz liczyć licz na siebie, innych Twoje szczęście…”

  • Anna

    Odpowiedz

    Niestety nikt nas nie przygotowuje na to… W filmach czy w ksiazkach wszystko jest takie idealne . nawet te problemy bohaterow wydaja sie takie „fajne” bo przeciez wszystko zawsze sie dobrze konczy… Wokol mnie .. Szczerze to nie pamietam zebym chociaz na chwile zostala kiedys sama ze soba… Tzw. Dusza towarzystwa. Nie powiem, udzielalo mi sie takie zycie . tylko problem pojawil sie kiedy urodzilam … Chociaz bedac w ciazy tez zaczynalam to zauwazac ale wtedy mialam co innego „na glowie” 😉 nagle okazalo sie ze nie moge wyjsc do kina, ze nie pojde w sobote na zakupy, ze moge spotkac sie na kawe tylko miedzy 12, a 14 … Jutro synek konczy 13 miesięcy … To byly cudowne miesiace, jasne 🙂 ale… bylam sama … Nikt nie zadzwonil, nie zapytal co u mnie . a jesli juz to trwalo to chwile, bo przeciez nie moge isc na impreze … „Ale Anka podrzuc dziecko Twojej mamie i chodz sie spotkac z Nami” … Podrzuc ?! … Wielu znajomych sie ulotnilo. To prawda… Po co Nam znajoma ktora ma dziecko . ale ja sama tez zrobilam selekcje… Jak moge przyjaznic sie z kims . jak MOGŁAM przyjaznic sie z kims kto traktuje drugiego czlowieka jak przedmiot… DLA KTOREGO . no wlasnie… LICZA sie tylko jego problemy . a ja mialam byc tą ktora slucha … Gdyby nie Pani blog pewnie juz dawno zalamalabym sie tym wszystkim . ale dzieki temu . przez te kilka minut codziennie wieczorem, czytając Pani wpisy . moze to źle zabrzmi . ale kurde . nie tylko ja mam pod górke 😉 i to mnie podnosi na duchu … Bo skoro Pani sobie radzi, to czemu ja mam byc gorsza ? 😉 Dziękuję !!! Pozdrawiam 🙂

  • wierna czytelniczka

    Odpowiedz

    Bardzo dobry post! Uniwersalny… przez chwilę miałam wrażenie, że doskonale wiesz co aktualnie czuję…samotność.

  • anula

    Odpowiedz

    Cześć 🙂
    Czytam cię regularnie, codziennie sprawdzam, czy coś nowego się pojawiło, rzadko komentuję, bo jakoś nie wiem, co napisać. Też jestem raczej tą, która słucha i to znajduje odzwierciedlenie nawet tutaj. Co do przyjaciół, u mnie podobnie, spora część wykruszyła się, gdy wyszłam za mąż i się przeprowadziłam, choć w sumie 60 km to nie taka kosmiczna odległość, by nie można było wpaść z wizytą. Inni odpadli, gdy urodziłam synka, bo tak, jak Anna pisze, już nie byłam tak mobilna i nie mogłam wyskoczyć na piwko, czy do kina. Tłumów przyjaciół nigdy nie miałam, ale tych kilku starych koleżanek, jeszcze z dzieciństwa, jest mi szkoda. Ostatnio będąc w rodzinnym domu na urlopie poodwiedzałam parę z nich i… chyba obie strony odetchnęły z ulgą, gdy się pożegnałyśmy, bo rozmawiało się nad wyraz drętwo… A nowych przyjaciół w tym wieku jakoś ciężko poznać…
    Pisz dalej, bo świetnie ci to wychodzi 🙂
    Buziaki dla Hani i powodzenia w staraniach :*

  • Monika

    Odpowiedz

    Choodz,zostaw kawe,zostaw herbate,odstaw piwo(po nim tylko siku sie chce),a tym razem ja-poczytam Ciebie,matke nie idealna,a z czasem jesli pozwolisz poslucham;)

  • Simera

    Odpowiedz

    Przyznaje, ostatnio nie słucham. ..Akurat mam taki okres, gorszy niż gorszy 🙁

  • ita88

    Odpowiedz

    Od prawie zawsze łatwiej było mi się dogadać z chłopakami. Przez co w liceum czy na studiach nie brałam udziału w sabatach czarownic tylko znałam wszelkie możliwe techniki podrywu. Często mówiłam nawet o „moich chłopakach” mając na myśli przyjaciół. Z dziewczynami kumplowałam się na zasadzie przebycia kolejnego etapu edukacji, ale wraz z końcem kolejnej szkoły znajomość zawsze się rozluźniała. „Moich” zawsze słuchałam, nawet o 3 w nocy po kiepskiej randce któregoś. Po ślubie okazało się, że już nie ma moich, bo stałam się nieosiągalna. Dopiero wtedy zauważyłam, że to nie były zupełnie czyste relacje z ich strony. Kiedy przeżywałam osobistą tragedię nie miałam z kim pogadać. Został mi mąż i rodzice. Z dawnymi przyjaciółmi utrzymuję kontakt ale sporadyczny, z dystansem. Żyjemy w innych światach ja dziecko i rodzina. Oni wieczne single. Teraz doceniam to co mam i uważam, że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem. Moja mama i mój tato zaś to jedyne osoby, których mogę się poradzić, wyżalić. Na etapie „moich” blogowałam. Kocham pisać, ale teraz za bardzl chcę chronić swoją i bliskich prywatność. Ciebie uwielbiam czytać, bo uważam, że masz dar, genialnie piszesz. No i miło jest wiedzieć, że nie tylko ja jestem daleka od ideału. Choć Twoja kuchnia wprawiła mnie w kompleksy 😉

  • Anik

    Odpowiedz

    Hej. Czytam cie od niedawna ale uwielbiam to robic bo te teksty sa takie prawdziwe i czasem.niezle sie usmialam. Nie owijasz w bawelne i to mi sie podoba. Moj syn ma poltora roku. Mam meza. Nie pracuje choc chcialabym to zmienic ale to narazie niemozliwe z roznycu wzgledow. Czasem jak czytam twoje teksty to mam wrazenie ze to o mnie. Super ze jestes

  • Anik

    Odpowiedz

    Ja mialam kilka „przyjaciolek” w czasie liceum. Trzymalysmy sie razem i mialysmy swoja zgrana paczke. Z jedna z nich kumplowalam sie od podstawowki. Wszystko sie urwalo po maturze. Bylam mocno zaangazowana w przyjazn z ta dziewczyna. Razem z nia przezywalam jej rozterki, zawody milosne i inne tragedie. Bylam na kazde zawolanie i bieglam na drugi koniec miasta zeby wysluchac jej szlochania i pocieszyc. Dopiero po czasie dostrzeglam to ze bylam wykorzystywana. Ona olala mnie po skonczeniu szkoly sredniej. Tak poprostu. Dzwonilam, proponowalam spotkanie, staralam sie utrzymac kontakt. Nie bylam jakas uciazliwa. Odzywalam sie raz na 2 tygodnie. I po 3 telefonie zrezygnowalam. A ona juz nigdy sie do mnie nie odezwala. Bylo mi cholernie przykro. Bardzo to przezylam. Ale potem szybko poznalam mojego meza i jakos zapomnialam powoli o wszystkim. Uraz jednak pozostal i do dzisiaj nie mam przyjaciolki. Moze jedna dobra znajoma. Oprocz tego mam rodzicow, siostre. Ale troche mi czasem brakuje pogadania z kims o babskich sprawach albo zwierzenia sie z problemow jakiejs kobietce. Owszem mam kochajacego meza ale wiadomo ze raz na jakis czas dobrze jest pogadac z zaufana kolezanka

Skomentuj