Maj i czerwiec obrodził w wyjazdy.
Najpierw wakacje we czwórkę, później szpital we dwójkę a resztę lecę zupełnie solo. Spotkanie blogerek we Wrocławiu, panieński weekend, konferencja w Łodzi i jeszcze kilka eventów, o których boję się mówić na głos, bo mój mąż jest w trakcie ograniczania sobie władzy rodzicielskiej, na żądanie.
Jest kilka rzeczy w moim życiu, które nie do końca akceptuję. Ostatnio, kiedy próbowałam utrzymać pion w klubowej toalecie, szykując się na belce startowej do skoku i trzymałam się bocznych ścianek, ażeby nie wyrżnąć przed lądowaniem telemarkiem, usłyszałam rozmowę dwóch niewiast, które to polepszyły swoją naturę silikonem, wypychając staniki, usta, dolinę łez i co tam jeszcze można poprawić, że lepiej mieć duże cycki i problem z kręgosłupem niż naleśniki. Ja w sumie za naleśnikami nie przepadam, za moimi cyckami też. I ja o tych cyckach intensywnie ostatnio myślę, raczej w kontekście, czy nie jestem za stara.
Z rzeczy, których jeszcze nie lubię, są ograniczenia. Nie lubię na przykład, jak mi ktoś rozkazuje, a jeszcze bardziej – kiedy zabrania. Na szczęście, na swojej drodze spotkałam osobnika płci męskiej, który to potrafi obsługiwać się nożem i widelcem, nie trzeba mu prać skarpetek, a na widok dziecięcej pieluchy – nie wyciąga krucyfiksa.
I tak oto, od ośmiu lat sobie egzystujemy obok siebie. To Grzesiek mnie nauczył, że wcale nie jestem przyklejona do niego Super Glue i jeśli raz czasem gdzieś wyjdę lub wyjadę solo, nasze małżeństwo się nie skończy, a na świecie wcale nie zginie przez to mały króliczek.
Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Nie tyle zostawiania męża, chociaż i tutaj są kwiatki typu „Ja nigdzie nie wyjeżdżam, bo nie chciałabym żeby mój mąż sam wyjechał”. Już dawno zrozumiałam, że aby zakochać się lub wylądować w nie swoim łóżku, nie trzeba jechać na drugi koniec świata lub chociaż iść do nocnego klubu, bo strzały Amora mogą być skrzętnie ukryte w ziemniakach, w warzywniaku. Ludzie nie rozumieją, jak można zostawić swoje dziecko. Na noc, na trzy, na tydzień, na dwa.
Ano można i ja chętnie z tego korzystam. Nic tak nie reperuje mojego macierzyństwa jak przewietrzenie głowy. Wyciszam się, mam czas dla siebie. Przestaję mieć syndrom macierzyńskiego Touretta i to całkiem miłe uczucie, patrzeć tylko w jednym kierunku albo móc zamknąć oczy bez świadomości, że zaraz coś lub ktoś się spierdoli z parapetu lub poleje się krew. W zeszłym roku na przykład, wyjechałam na całe trzy tygodnie na wakacje do USA. Rocznie jeżdżę na kilka konferencji weekendowych. I w momencie wyjścia z domu wyłączam opcję „matka” a zaczynam być kobietą, przyjaciółką, koleżanką lub żoną. I ten czas daje mi poczucie, że jestem kimś więcej niż tylko mamą. Mam wartość większą niż smażenie jajek na obiad i mycie brudnego tyłka.
Niestety, wśród kobiet (ba! Wśród wielu panów także!) nadal panuje przekonanie, że skoro kobieta „zrobiła sobie” dziecko, powinna siedzieć z nim w domu a nie zostawiać teściom i balować. Oczywiście kwestia ta już nie dotyczy mężczyzn, którzy to są na innych zasadach.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
5 Komentarzy/e
Pam
Wiele bym dala za wyjazd bez dzieci. Obecnie mam dwie corki w wieku 6 i 1.5. Ze starsza problemu nie ma juz duza mądra dziewczynka. I nie m problemu zostac sama u dziadków nawet na kilka dni. Natomiast mlodsza daje mibtak w kosc ze czasem placze razem z nia bo juz jestem totalnie bez sil. Nawet jak maz jedt w domu to ja sama nie moge isc siku zrobic bo mloda odrazu sie drze jakby ze skory obdzier
Patka
Bardzo bym chciała wyjść, rozerwać sie, przewietrzyć głowę i zwyczajnie odpocząć od dzieci, które dają mi ostro popalić. Niestety mój mąż ma to w dupie i moje samopoczucie tez. A moją depresje uwaza za fanaberie. Gdy czasem mam na tyle jaj żeby sie postawić i wyjść gdzieś to potem czuję się wpedzona w poczucie winy. Tylko ze tak naprawdę nic złego nie robię.on nie rozumie, ze muszę odpocząć psychi
Marlena
Wakacje bez dzieci ale z mężem mam już za sobą. Myśl o tym że nie trzeba ugotować obiadu, zmienić papmpersa jest cudowna! Nie ukrywam że „wykorzystuje” mamę, oczywiście za jej przyzwoleniem na weekendowy odpoczynek. Nie koniecznie imprezę ale odpoczynek od codziennych obowiązków.
DOR
O, to ja jestem z takich jak Ty. Piona! ?Teście chcą wziąć trójkę dzieci, proszę bardzo, ktoś jeszcze? A proszę się częstować, wpisać w grafik, pożyczam dzieci. Mąż nie chce wyjechać? Kochanie dlaczego, ależ jedź i baw się dobrze. Mądry facet z niego, nie muszę trzymać na smyczy. Weekend z mężem bez dzieci, czasem z dziećmi. Lubię być matką, żoną, przyjaciółką. Fajny tekst! Cenię sobie NORMALNOŚĆ
Małgorzata Litwińska
Wyjścia wyjazdy bez męża i dzieci są potrzebne. Nie są żadnym przywilejem. Do końca życia będę pamiętać jak wręczyłam zawiniątko z dzieckiem mężowi i oświadczyłam, że wychodzę, bo inaczej zwariuję. Zrozumiał dał radę i wszyscy żyją. Ja tylko nie rozumiem dlaczego miałabym nie wyjść. To, że urodziłam dziecko nie oznacza przywiązania przez resztę życia. Wszak pępowinę odcinają przy porodzie.