Sposób na udany związek. Czy istnieje jakiś?

1 Komentarz

Jakie to byłoby piękne, gdyby istniał jeden, uniwersalny sposób na udany związek. Jakiś poradnik dołączany do faceta, kiedy wybieramy sobie go na cel przy klubowym barze, lub instrukcja obsługi kobiety, ułatwiająca nieszczęśnikom żywot przy jej boku. Jeszcze prościej byłoby od samego początku wiedzieć, czy jesteśmy do siebie dopasowani, zanim znajdziemy tą osobę, z którą życie będzie piękne. Niestety, nawet takie programy jak „Ślub od pierwszego spojrzenia” okazują się być klapą, pomimo wnikliwej analizy kandydatów przez grupę specjalistów. Znam masę nieudanych związków i małżeństw, które nie mają prawa bytu. Znam wiele par, które są ze sobą przez dzieci, z wygody, ze strachu, przez zobowiązania. Znam wiele osób, które nie lubią czy nawet nie kochają swojego partnera.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że w tym roku minie 9 lat od momentu, kiedy poznałam Grześka. Czy nasze małżeństwo jest udane? Tak myślę. Czy mamy jakiś sposób na udany związek? I to nie jeden. Przeczytajcie, może któryś z nich pozwoli Wam spojrzeć na swojego partnera z troszkę innej strony.

MIŁOŚĆ.

Miłość przede wszystkim. Miłość jest dla mnie jednym z trzech fundamentów udanego związku. Dzisiaj, 9 lat od poznania Grześka i 7 lat po ślubie myślę, że kocham go jeszcze bardziej niż w dniu ślubu. Nasza miłość nie była romantyczna. Nie było w niej absolutnie nic bajkowego. Motylki w brzuchu szybko odfrunęły i zaczęło się życie codzienne. Nie traciliśmy czasu – zamieszkaliśmy ze sobą bardzo szybko. Po 1,5 od poznania wzięliśmy ślub, a po 2 latach od pierwszej randki urodziła się Hania. Myśl o tym, że miałabym żyć bez Grześka sprawia mi fizyczny ból. Kiedy nie widzimy się długo, zaczynam tęsknić. Odchodzę od zmysłów, kiedy on nie odbiera telefonu. Lubię mieć go obok siebie, nawet jeśli ze sobą nie rozmawiamy i każdy zajmuje się swoimi sprawami.

Poza tym, lubię na niego patrzeć, lubię go słuchać, lubię go wąchać. Lubię z nim rozmawiać, uczyć się czegoś nowego od niego. Inspiruje mnie. Uważam, że jest mega inteligentnym facetem, lubię wiedzieć, co myśli na dany temat. Nie zawsze się zgadzamy, ale mogę być pewna, że rozmowa z nim będzie poparta solidnymi argumentami.

Myśl o tym, że mam spędzić z nim resztę życia sprawia, że oblewa mnie fala spokoju, a na ustach pojawia się uśmiech.

SZCZEROŚĆ.

Grzesiek nie jest komplemenciarzem ani romantykiem. Próżno oczekiwać od niego kwiatów, jest bardzo praktyczny. Ale w tym wszystkim wiem, że jeśli go o coś zapytam – odpowie szczerze. Jeśli mu się coś nie podoba – mogę być pewna, że mi o tym powie. Jednocześnie, często (jak na niego) powtarza mi, że jestem piękna, ładnie wyglądam, mam fajny tyłek, podobam mu się itp. Wiem, że nie mówi czegoś po to, żeby zrobić mi przyjemność. Przykład? Dostał ode mnie przedwczesny prezent urodzinowy. Nie ukrywał, że niespecjalnie mu się spodobał, co oczywiście skończyło się chęcią wkomponowania go w patelnię, jednak po chwili zastanowienia stwierdziłam, że lepiej zwrócić prezent, niż miałby leżeć na dnie szafy, a pieniądze zostaną wyrzucone w błoto.

Ja też staram się być szczera. Mówić o tym, co mnie boli, co mnie cieszy, co doceniam.

SZACUNEK.

Jesteśmy skrajnie różni. Zaczynając od tego, że między nami jest różnica wieku wynosząca 10 lat, przez zainteresowania, po gust do wszystkiego. On lubi siedzieć w domu, ewentualnie uprawiać sport czy chodzić po górach, ja lubię spotykać się z ludźmi, siedzenie w domu na dłuższą metę mnie męczy i kiedyś nienawidziłam chodzić po górach. Nauczyliśmy się szanować swoje wzajemne wybory i pasje. Staramy się też nie kłócić przy dzieciach, tak w ogóle to wyjątkowo rzadko się kłócimy.

WSPARCIE I KOMPROMISY.

Grzesiek wspiera mnie we wszystkim, co robię. Nigdy nie powiedział, że mój pomysł czy marzenie jest głupie. Kiedy chciałam wyjechać na miesiąc do USA z Hanką i mamą, on stwierdził, żebym jechała sama i odpoczęła, a on zajmie się 2 i 5 latką. Ja również staram się wspierać go w jego pasjach, co najczęściej kończy się schodzeniem mu z drogi, zajmowaniem się dziećmi w czasie, gdy ojciec biega po boisku, ewentualnie kibicowaniem z trybun. To on nauczył mnie jeździć na nartach, zabierał na trekking po górach. To dzięki niemu pokochałam Tatry i Karkonosze.

Wsparcie przekłada się również na dom. Grzesiek w takim samym stopniu zajmuje się domem i dziećmi, co ja. Gotuje, sprząta, odrabia z dzieciakami lekcje, czesze kitki, układa puzzle, wiesza pranie, myje naczynia etc. Nie muszę go prosić, żeby ruszył tyłek z kanapy. Kiedy wraca z pracy i widzi nieumyty garnek, łapie za gąbkę i po prostu go myje. Włącza muzykę na słuchawkach i odpala kosiarkę, lub łapie za żelazko do prasowania. Nigdy nie narzeka, że jest zmęczony i musi odpocząć. Bierze dzieciaki pod pachę i buduje z nimi zamki z klocków Lego. Wydaje mi się, że w kwestii obowiązków uzupełniamy się. Ja robię to, czego nie lubi i nie robi on, a on wykonuje prace, których ja nie tknęłabym palcem.

Poza tym, Grzegorz jest dobrym człowiekiem. Nie zdarzyło się chyba, żeby odmówił komuś pomocy.

ZAUFANIE.

Z zaufaniem jest u mnie niezwykle ciężko. Bardzo łatwo je stracić i bardzo trudno je odzyskać. Jestem bardzo ostrożna w stosunku do nowo poznanych ludzi. Ale jeśli chodzi o Grześka, po prostu mu ufam, chociaż były kryzysy w tym zaufaniu. Mam jakieś wewnętrzne przekonanie, że jest wobec mnie w porządku, jako że i ja staram się być wobec niego fair. Nawet kiedy wybywa na całą noc z kolegami z domu, śpię spokojnie bo wierzę w niego. Wierzę w jego miłość, wierzę w jego szczerość. Po prostu mu ufam.

MAŁE RZECZY.

Doceniam to co robi Grzesiek, niejednokrotnie puszczając mimo uszu lub uwagi to, czego nie robi, albo czego mu brakuje. Są rzeczy, które mnie irytują, ale staram się przymykać na nie oko, wiedząc, że Grzesiek robi wiele innych rzeczy. Doceniam każdą chwilę razem, każdy czuły gest, każdy uśmiech, każde przytulenie. Nie potrzebuję od niego prezentów, zawsze powtarzam, że mam więcej, niż mogłabym oczekiwać. Cieszy mnie absolutnie każda drobnostka, chwila czasu razem, miła rozmowa, dobry seks.

NIEUSTANNE PODSYCANIE OGNIA.

To jest niezwykle ważny punkt. W momencie urodzenia Hanki wpadliśmy w szarą rzeczywistość. Obowiązki mieszały się z szarą codziennością. Oboje byliśmy zmęczeni i sfrustrowani. Pojawiały się zgrzyty. W końcu zaczęliśmy… Chodzić na randki. Uwielbiam ten nasz czas sam na sam. Uwielbiam chodzić z Grześkiem za rękę, włożyć mu dłoń w tylną kieszeń spodni, tańczyć z nim, chodzić na kolację etc. Lubię, kiedy nasza gra wstępna zaczyna się rano od uśmiechu, od wspólnego śniadania, od wygłupów. Przy nim czuję się wyjątkowa, piękna (zwłaszcza, że Grzesiek lubi naturalność), doceniona.

TRUDNA SZTUKA ODPUSZCZANIA.

Grzesiek jest najbardziej cierpliwą osobą, jaką znam. Ja natomiast jestem choleryczką i nerwusem. Jak idzie mi coś nie po nosie, wściekam się i bardzo to przeżywam. On wtedy najczęściej kiwa głową, stwierdza że i tak mnie kocha i czeka, aż mi przejdzie. Ja się wygadam, powypluwam z siebie ostre słowa, powściekam się, popłaczę i wtedy mi przechodzi. Potrafimy się ostro kłócić, padają mocne słowa, bywają ciche dni. Później on musi sobie pomilczeć, a ja muszę sobie posapać, pogadać pod nosem i czasami dolać oliwy do ognia, kiedy czuję, że żar przygasa. Ale w tym wszystkim, podziwiam go za tą cierpliwość.

Ale w tym wszystkim ja również nauczyłam się odpuszczać. Nauczyłam się przepraszać. Nie mam problemu z przyznaniem się do winy. Wiem, że czasami ciężko pohamować emocje, ale dosyć szybko przychodzi mi refleksja, że nie warto. Że życie jest zbyt krótkie, by kłócić się i ścierać o drobnostki. Nigdy nie mamy pewności, czy za chwilę któremuś z nas coś się nie stanie. Odpuszczam bo wiem, że miłość, że nasza historia, uczucie, przeszłość i przyszłość są tego warte. Że nie warto przekreślić czegoś przykrym słowem, urażoną dumą czy honorem. Chociaż jestem osobą bardzo honorową, to są rzeczy dla mnie o wiele ważniejsze niż moje nabrzmiałe ego. Dlatego chyba tak łatwo mnie zranić.

Często wybaczam ludziom, zapominając jak bardzo bolało mnie serce. Bo wierzę, że warto. Wierzę w miłość, wierzę w przyjaźń. Związek dwóch osób to ciężka praca. To nieustanne wzloty, upadki i kompromisy. Związek powinien być oparty na poczuciu bezpieczeństwa, na świadomości, że cokolwiek się wydarzy, on/ona będzie obok nas. Że zawsze złapie za rękę, naklei na kolana plaster. Że będzie z nami dzielił smutki i radości. Że otrze łzy w odpowiednim momencie i nie zostawi w momencie, kiedy naprawdę go potrzebujemy. Że potrafi powiedzieć przepraszam, nawet kiedy nie czuje się winny. Nie zawsze trzeba przepraszać za popełniony błąd. Czasami warto przeprosić za to, ze zraniło się drugą osobę, bo zdarza się, że prawda jest bolesna. Prawdziwa miłość obroni się sama. Pomimo odległości, pomimo czasu, pomimo różnic charakteru. Można być skrajnie różnym i tworzyć szczęśliwy związek. Związek to też pokora. Umiejętność rozmawiania, przyjmowania tego, co mówi druga strona. To nieustanna praca nad sobą, pokonywanie swoich słabości. Bo silnym nie jest ten kto wygrywa, a kto jest świadomy swoich słabości i potrafi nad nimi pracować.

Pamiętajcie, nigdy nie jest za późno, żeby być szczęśliwym. Jeśli któryś z tych punktów u Was się nie sprawdza, możecie nad nim popracować. Może oprócz miłości. Miłości nie da się wypracować.

A Wy macie jakieś sposoby na udany związek? Jeśli macie inne sugestie, napiszcie w komentarzu.

Photo by Jamez Picard on Unsplash

Zostań ze mną !

*Pamiętaj, że najlepszą zapłatą dla autora jest Twoja reakcja, która bez wątpienia da mi kopa do dalszej pracy <3
*Będę wdzięczna, jeśli dasz mi o tym znać tutaj na blogu lub na Facebooku (
klik), łapką w górę, komentarzem lub udostępnieniem postu.
*Możesz odwiedzić nasz profil na Instagramie 
(klik).

1 Komentarzy/e
  • Gabriel

    Odpowiedz

    Widzę obraz bardzo podobny do mojego związku z Kasią. Ja patrzę od strony faceta, ale myślę że Jej widzenie od strony Kobiety ma wiele wspólnego z Twoim.
    Jest coś, co jest moim zdaniem strasznie strasznie ważne w Kobiecie dla faceta o czym nie piszesz.
    Młodość.
    Ale nie ta, liczona w latach. Młodość emocjonalna. Nad którą mamy pełną kontrolę. To jeden z ważniejszych fundamentów. Niedoceniany…

Skomentuj