Wychowanie dzieci jest proste. Pod warunkiem, że nie chodzi o nasze.

12 komentarzy

Stoję w Castoramie przy kasie, obładowana jak cygan tombakiem. W jednej łapie choinka, w drugiej łańcuch, w zębach Hankowa czapka z elfimi uszami, wrzynająca się w sklepową ciszą diabelskim śmiechem Świętego Mikołaja w akompaniamencie Jingle Bells. Pod pachą miś, co to musiał iść z nami na zakupy, inaczej ryk, żal i histeryczna rozpusta w wykonaniu dwulatki. Stoję więc sobie jak ten cygan w tym tombaku bo po co było brać koszyk. Przecież weszłam tylko po choinkę a skończyło się jak zawsze. Pot się z czoła leje bo ubrana niczym Eskimos na dalekiej północy a w sklepie nie oszczędzają i dają po piecu na całego. Modlę się, żeby pan przede mną łaskawie przesunął sylikon, który zajmuje trzy czwarte taśmy, żeby zrzucić tobół. Pani za mną, pamiętająca czasy Bitwy pod Grunwaldem popycha mnie wózkiem, jeszcze chwila a wkomponuję jej choinkę między protezę.

Młode buja się na barierkach jak małpa na wybiegu. Oczami wyobraźni smaruję jej facjatę na posadzce i cedzę z językiem między sznurkami pompona z czapki:
– Zaraz się wywalisz.- Hanka jak gdyby nigdy nic ma w głębokim poważaniu moje ostrzeżenie.- Zaraz się wywalisz.- Powtarzam, cedząc słowa przez zęby, uważając żeby nie huknąć bo mi się pod pachami oprócz Niagary zbiera ciśnienie.- Zaraz się wywa…- JEB! Huknęło, pierd*lnęło i kłąb kurzu zasygnalizował, że pora wezwać pogotowie. Młode głową zaiwaniło w barierkę a następnie rykoszetem w posadzkę. Zrzuciłam klamoty na sylikon pana, który się łaskawie nie przesunął, zeskrobałam młode z ziemi, obejrzałam czoło ze wszystkich stron i wdusiłam w swoją pierś. Na usta cisnęło się automatyczne „Przecież ostrzegałam” ale zagryzłam zęby i tuliłam moje płacząco-wrzeszcząco-osmarkane dziecko.

Pan z przodu zapłacił za sylikon, kobieta z tyłu raczyła mnie popychać mocniej wózkiem sygnalizując, że pora ruszyć dupę i zapłacić za zakupy. Z opresji uratowała mnie pani z pasażu, zgarnęła Hankę pod pachę i poszła pokazać jej sztucznego Mikołaja, robiącego skok na ladę.

– Niegrzeczne ma pani to dziecko.- wycharczał damski głos za mną. Powstrzymując się z trudem aby nie zgiąć się w pół tak, żeby pyknąć tyłkiem wózek starszej pani co oznaczałoby kulturalny nokaut, odwróciłam głowę w stronę delikwentki.
– To dziecko ma dwa lata. Dzieci w tym wieku z reguły są ruchliwe.
– Moje nie były. Trzeba nauczyć ją posłuszeństwa.
– Jasne.- Wtrąciła kasjerka.- Dziecko bardzo łatwo wychować.- Rzuciłam spojrzeniem w jej stronę i czułam jak hormony zaczynają się po kolei detonować. Organizm stwierdził, że takiej porcji wkur*ienia nie ogarnie i już zamierzałam puścić soczystą wiązankę ułożoną w trzy sekundy, coś na wzór „Jesteś u pani” albo „Wszystko powiem mamie”, po czym odbiec i rozpłakać się w samotnym kąciku, gdy kasjerka puszczając mi oko dodała- Cudze dzieci.

Także mili państwo. Zanim wpieprzycie się do czyjegoś wychowania, zanim powiecie, że „Ja na pewno” a potem „Ja nigdy” pamiętajcie, że dzieci bardzo łatwo się wychowuje. Dopóki się ich nie ma. Życie bardzo szybko zweryfikuje wasze poglądy, tak jak zakpiło i zweryfikowało moje. Czytając moje niektóre głupio-mądre wpisy z początków macierzyństwa i blogowania, pukam się w rozczochraną, że mnie pogięło. Dlatego też niekoniecznie lubię być pytana o zdanie bo to, co działa na moje dziecko, nie musi działać na wasze. Piszę tylko i wyłącznie na podstawie moich doświadczeń podkreślając, że każdy ma prawo do podejmowania swoich decyzji.

Po drugie, cudze dużo łatwiej wychować niż swoje. Każde dziecko jest inne, każde ma inny charakter, temperament i potrzeby. Jedno dziecko będzie spokojnie stało w sklepie przy kasie, inne tak jak Hanisława będzie skakało i biegało, doprowadzając swoim zachowaniem matkę do szewskiej pasji. I nie ma w tym nic dziwnego, dzieci takie są. Wiem, że Hania nie chciała mi zrobić na złość, potrzebowała po prostu wyładować swoją energię. Przypadkowo na sklepowej posadzce.

12 Komentarzy/e
  • Sheryl

    Odpowiedz

    Dokladnie wiem o czym piszesz. Staralam sie nie zabierac mojego 2,5 latka na zakupy przez jakis czas, bo za kazdym razem byl terror. Uciekanie na dwor, w trakcie kiedy mama wlasnie wbijala pin do karty itp. 🙂 Ale pozniej stwierdzilam, ze to nie jest wyjscie i ze dziecko musi swoje doswiadczenia zbierac, czy to na posadzce czy gdzies indziej. Teraz zabieram go za kazdym razem na zakupy i nawet nauczyl sie pomagac, ten moj ruchliwy synek 😉 Tak sobie caly czas mysle, ze my faktycznie bylismy wciaz meczeni tekstami typu „Nie chodz tam”, „Nie dotykaj tego”, „Zostaw to”, „Siedz i sie nie ruszaj”, „Cicho badz”. Tragedia! Dobrze, ze coraz wiecej rodzicow dzis zauwaza, ze dzieci tez maja prawa! Prawa do tego zeby szalec, zeby sie brudzic i lobuzowac, bo co to za radocha wysc na dwor po deszczu i nie moc skakac po kaluzach!
    Ciesze sie, ze trafilam na Twoj blog. Z pewnoscia poczytam wiecej 🙂

  • Aga

    Odpowiedz

    Bosz… To co ja teraz przeżywam z moją 3latką przechodzi moje najstraszniejsze oczekiwania wobec macierzyństwa. Siąść i ryczeć. „Mama podadz picie?”. Ok podaje. I za chwilę histeria bo ona jednak sama chciała wziąć. Na spacerze leżenie na ziemi bo coś tam nie spasowało oraz wiele, wiele innych… I te spojrzenia ludzi jak ta idzie i wyje niczym karetka jadąca do zawału. Fakt, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kiedyś też myślałam, że te ryczące dzieci to wina rodziców. Czasem chyba jednak nie do końca. Moje pokłady cierpliwości są na wyczerpaniu. Musiałam się gdzieś wypisać bo zwariuje.

    • Jagogosia

      kurde, mam to samo – Córciu, pomoc ci? tak! – pomagam, a za chwile – Nie, ja sama!! i RYK

    • Julka

      Nie pocieszyłaś mnie, bo liczyłam że do 3. urodzin moja się uspokoi jakimś cudem……

      A starą z kolejki to bym zatrzasnęła!!! Też nieraz spotykam się z dziwnymi spojrzeniami głównie seniorek, ale nie wiem czy mój ryj czy spojrzenie ale je odstraszają, bo już kilka razy widziałam jak otwierają paszczę, ale w ostatniej chwili zamykały nic nie mówiąc…

      • Aga

        Zabrzmi to źle, ale miło jest wiedzieć, że nie tylko ja zmagam się z takimi zachowaniami. Trzeba przetrwać, innego wyjścia brak:/ Dodam jeszcze, że z wyglądu moja twarz mówi „Weź się do mnie nie odzywaj” i jeszcze nikt niczego nie skomentował. Ale już same te spojrzenia mnie denerwują (mówiąc grzecznie).

  • Anik

    Odpowiedz

    Za to moj syn ktory ma rok i 9 miesiecy jak cos mu jie pasuje to wali glowa gdzie popadnie. Jak np nie pozwalam mu rzucic czyms w telewizor to potrafi podejsc do sciany i przywalic z calej sily czolem. Potem placze bo boli go glowka. Czolo ma cale w siniakach. Serce mi peka. Raz nawet mi przywalil ta glowa w szczeke bo o cos sie wkurzyl. Az mi sie gwiazdki pokazaly. I co ia mam robic?

    • Aga

      Czekać. Moja też tak miała. Z tym, że zamiast walić głową, siadała i rzucała się z całej petardy do tyłu. Kij jak była na łóżku. Gorzej jak siedziała na ziemi albo za nią była ściana. Jak przejdą jedne fochy to pojawiają się kolejne. Życzę jednak Pani żeby tak nie było:)

      • Anik

        Dziekuje zq odpowiedz? . a najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to ze ja przywali ta glowa w lozko albo w poduszke to sie wkurza jeszvze bardziej i szuka czegos twardego

      • Anne

        O, o, o! Moja Mała (13 mscy) spróbowała raz z rzucaniem się w tył i tak huknęła, że się od razu oduczyła… Ale też potrafi się ostro wściekać, a najgorzej mamy chyba ze spaniem – żadne rytuały, wyciszanie, czytanie bajek – chodzi spać o której chce i koniec – najczęściej 24-1 w nocy. Ja chodzę po ścianach, bo oprócz, że zajmuję się domem i dzieckiem to również w domu pracuję, mój też jak zombie, bo goni na dwa etaty, nie mam już siły… Kiedy próbuję położyć Ją spać wcześniej jest taka awantura, drzenie się, że aż się dławi i krztusi, robi na zmianę sina i bordowa – czekam tyko na opiekę społeczną. To są chyba takie typy – histerycy 🙁

  • RodzinaToMachina

    Odpowiedz

    Ha! Genialne ujęte 😉 pozdrawiam i nieskończonych pokładów cierpliwości, nie do dzieci, lecz do ludzi „wiedzących lepiej” życzę sobie, Tobie i innym nieidealnym matkom 😉

  • RodzinaToMachina

    Odpowiedz

    Ha! Genialne ujęte 😉 pozdrawiam i nieskończonych pokładów cierpliwości, nie do dzieci, lecz do ludzi „wiedzących lepiej” życzę sobie, Tobie i innym nieidealnym matkom 😉

    rodzinatomachina.blogspot.com

  • Aga

    Odpowiedz

    Zgadzam się z autorką wpisu i samym tytułem. Łatwo jest krytykować wychowanie innych mam w stosunku do ich dzieci. Powinniśmy po prostu wynieść wnioski z takich zachowań i nie pozwolić na to, aby powielały się w naszej sytuacji.

Skomentuj