Z cyklu „Na poważnie”: Jak niemowlę musi jeść, by dobrze zjeść?

1 Komentarz

W życiu każdego niemowlaka nadchodzi taki moment, że mleko mamusi/ niemamusi przestaje wystarczyć do życia. Przy piersiowcach następuje to około 5 miesiąca, przy flaszkowcach trochę wcześniej, około 4. Każda matka, w tym także ja, zachodzi w głowę co, jak, z czym jeśli chodzi o rozszerzanie diety. W Internetach można znaleźć cuda, niewidy, każdy portal sobie i każdy wie lepiej. Jedna z firm wyszukanych w Internecie podpowiada mi, że tylko 7% mam (tak, jakby ojcowie dzieci nie karmili… :)) stosuje się do zaleceń żywieniowych dzieci, 60% niemowlaków zbyt wcześnie ma rozszerzoną dietę, z czego duża część otrzymuje żywność niewłaściwą dla swojego wieku. Strona pokazuje mi jeszcze informację, że 85% z nas uważa, że posiada wystarczającą wiedzę na temat żywienia niemowląt. No tak, w końcu my, Matki Polki wiemy, co jest najlepsze dla naszych Hanisław i Jurków.

Kiedy papka dla malucha?

Zacznijmy od jednej z głównych sprzeczności, jeśli chodzi o początek rozszerzania diety. Na szkole rodzenia mówiono nam, że dziecko może próbować nowych smaków już w 5 miesiącu życia. Niektóre mądre głowy twierdzą, że dopiero po ukończeniu 6 miesiąca (flaszkowcy- miesiąc wcześniej), ponieważ wcześniej układ pokarmowy dziecka nie jest gotowy na pokarmy inne niż mleko. Hanisława pierwszy posiłek inny niż mlesio wciągnęła w 5 miesiącu. Była to kaszka Bobovita Expert bezglutenowa, wzbogacona o pół łyżeczki manny (gluten). Z pierwszymi potrawami nie należy przesadzać, ponieważ nie wiemy, jak dziecko zareaguje. I nie chodzi tu bynajmniej o plucie kaszą czy marchewką po ścianach a o reakcje alergiczne. Pierwsze smaki wprowadzamy stopniowo: pierwszego dnia 2-3 łyżeczki nowości, drugiego o kilka łyżeczek więcej i obserwujemy dziecko. Jeśli nie pojawia się reakcja alergiczna, po 3-4 dniach możemy dodać kolejny składnik. Jeśli pierwsza była marchewka, do marchewki możemy dodać np. ziemniaka i po kolejnych 2-3 dniach następny.

Warzywa czy owoce w pierwszej kolejności?

Mądre głowy na szkole rodzenia radziły, by w pierwszej kolejności podawać dziecku warzywa a nie owoce, ponieważ gdy przyzwyczai się do słodkiego smaku, możemy mieć problem z warzywami. Bujda na resorach. Przetestowane na Hanisławie, która z chęcią by jadła tylko warzywa i mięcho a papkami owocowymi pluje na odległość. Ratunkiem dla nas są soki owocowe, oczywiście te świeżo wyciskane lub specjalne dla niemowląt, które niestety kosztują dużo za dużo.

Mięso zaczęłam wprowadzać dziecku po jakichś dwóch tygodniach warzywnych brei. Aktualnie Hanisława nie bardzo lubi całkowicie papkowate potrawy, muszą być w nich grudki (np. marchewka w kawałkach lub kasza jaglana). Mam to szczęście, że doskonale reaguje na wszystko i nie boję się wprowadzać nowości.

Własna robota czy parcie na szkło?

Kolejnym z dylematów rodziców jest: słoiczek czy własna robota?
Jeśli ktoś ma własny ogródek lub możliwość kupienia eko warzyw to jak najbardziej własna robota. Kiedyś, gdzieś wyczytałam, że lepiej dziecko karmić zawartością słoiczków niż marketowymi warzywami. Ile w tym prawdy? Nie wiem. W obecnych czasach każda firma może kupić sobie certyfikaty i produkować „zdrową żywność” dla niemowląt. Komuś jednak trzeba zaufać… Ja zaufałam, kupuję Hippy, BoboVity i inne słoiczkowane potrawy, jednak zawsze uważnie czytam etykiety. Po pierwsze, jeśli jedzenie zawiera cukier (w każdej postaci, patrz -> „Co z tym cukrem?”) lub sól, od razu jest zdyskwalifikowane. Czasami jeśli kupujemy danie jednoskładnikowe może się okazać, że z tyłu w składzie są różne dodatki (bodajże w deserku z brzoskwiń którejś firmy jest w składzie sok jabłkowy etc.). Składniki napisane pogrubioną czcionką mogą uczulać dziecko (np. seler, pietruszka).

Tłuszczyk…

Jednym z  błędów popełnianym przy rozszerzaniu diety jest nie dodawanie tłuszczów do posiłków. Przy słoiczkach tłuszcz zazwyczaj jest w składzie, inaczej sprawa maluje się przy własnej robocie. Jeśli ślęczymy już nad obiadkami dla naszych pociech pamiętajmy, by dodać do każdego posiłku ok. 1 łyżeczki zdrowych tłuszczów (niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych)/100ml posiłku.

Nie będę tego jadł!

Bywa i tak, że trafi nam się niejadek. Jasne, mleko prosto od mamy ciepłe, świeże, więc po co gryźć, męczyć się z łyżeczkami i jeść coś, co mama nazywa marchewką a wygląda jak wyrzygany obiad i nie ma smaku? Jak wcześniej wspomniałam, ok. 6 miesiąca życia, niemowlakowi przestaje wystarczyć mleko do prawidłowego rozwoju. Primo- zapasy żelaza zgromadzone w czasie ciąży kończą się, drugie primo- dzieć więcej się rusza, zaczyna siadać, raczkować, pełzać i inne zwierzęce zachowania, więc potrzebuje więcej energii, której mleko już niekoniecznie dostarczy. Jeśli mamy więc niejadka, co marchewkę najchętniej widzi na nowej, cholernie drogiej bluzce mamy, możemy spróbować metody BLW (Bobas Lubi Wybór). Sadzamy takiego kręcącego nosem delikwenta w krzesełku (ważne jest, by dziecko potrafiło samo siedzieć) i wystawiamy „kawę” na ławę. Można ugotować warzywa (np. na parze), pokroić w słupki i dać po prostu dziecku wybór. Pierwsze doświadczenie Hanisławy z BLW skończyło się odruchami wymiotnymi, bo odgryzła pół marchewki i nie potrafiła tego przeżuć dziąsłami a ja trzęsłam się ze strachu, czy się nie zakrztusi. Szkoda, bo miała do wyboru marchewkę, pietruszkę, kalafiora, brokuły i cukinię. Skończyło się na tym, że Mama Haniowa zjadła przememłane warzywa na deser. Na pewno to nie jest nasza ostatnia przygoda z BLW, musimy tylko zaopatrzyć się w krzesełko do karmienia, bo plamy z marchewki ciężko schodzą z obrusa i dywanu. Do popicia podajemy dziecku wodę (ewentualnie soki dla niemowląt, np. Bobo Frut) lub pierś.

Tak naprawdę to od nas zależy w jaki sposób zaczniemy rozszerzać dietę Hanisław i Jurków. Należy jednak robić to z głową i brać poprawkę na wszystkie dobre rady. Ważne jest, by nie robić nic z pośpiechem, nie zniechęcać się, jeśli pierwszy posiłek nagle wyląduje na dywanie a nasza Kasia nie lubi warzyw z łososiem. Nawet dziecko ma indywidualny gust i nie należy go do niczego zmuszać. Tylko od nas zależy, jakie nawyki żywieniowe wyrobimy w dziecku i czy za 15 lat nie będziemy musieli wykładać stówki miesięcznie na siłownię, by Hanisława zgubiła nadprogramowe 15 kilogramów. Pamiętajmy o tym, że jesteśmy autorytetami dla dzieci i gdy rodzice piją do obiadu Colę, nie mogą oczekiwać, że Kazio będzie wolał pić wodę. Musimy przy tym pamiętać, że piersiowiec powinien dostać cyca zawsze, gdy tego chce, pomimo rozszerzania diety.

Strony, które mogą pomóc nam w żywieniowych dylematach:

– 1000 pierwszych dni (klik),
– BoboVita (klik),
– Mamazone (klik)

Ahoj!

1 Komentarzy/e
  • ~wenka

    Odpowiedz

    Ja też ufam Bobovicie – odkąd synek spróbował ich słoiczków (darmowe z poradnikiem żywienia) już nie chce jeść innych 😉 Oczywiście staram się jak najwięcej sama gotować, no ale wiadomo, że człek nie zawsze ma siłę. A co do tego BLW to u nas było podobnie, mały też się krztusił, więc na razie sobie to odpuściłam.

Skomentuj