Zasada, którą ustaliłam z Hanką, a która może ochronić ją przed niebezpieczeństwem. I wasze dzieci też.

1 Komentarz

Patrzę na nią z podziwem. Klaskam w duszy nad jej samodzielnością i zaradnością życiową. I to nie jest zwyczajne dziecięce „ja sama”.

Od dłuższego czasu pozwalam jej właśnie na tą samodzielność. Niby nic nadzwyczajnego – kanapki zrobione na kolację, samodzielnie upieczone babeczki, czy kupienie w sklepie napoju. Pozwalam jej przechodzić przez ulicę, kiedy chce odwiedzić sąsiadów. Gdyby nie fakt, że do szkoły będę musiała dowozić ją samochodem, najprawdopodobniej szybko zaczęłaby chodzić do niej sama. Używa ostrego noża, chodzi sama nad strumień, kiedy jest na wakacjach z babcią. Kiedy chce się czegoś dowiedzieć, mówię, żeby zapytała sama, poprosiła sama, załatwiła sama.

To my odbieramy naszym dzieciom samodzielność w imię własnej wygody. Mając siedem lat, pierwszy raz wyjechałam na trzytygodniową kolonię nad morzem. Bez telefonu komórkowego, z kartą telefoniczną na impulsy. Dzwoniłam do mamy co trzeci dzień tylko po to, by powiedzieć, że nie mam czasu rozmawiać. Dzisiaj rodzice mają stały „dostęp” do dzieciaków, a wielu ludzi nie wyobraża sobie puścić synów i córki na podwórze, bez smartfona.

Hanka jest otwartym dzieckiem. Do każdego zagada, na placu zabaw już po pięciu minutach znajdzie nową koleżankę, lub zaopiekuje się młodszymi dziećmi. Na początku cieszyła mnie ta jej otwartość, zwłaszcza, że jako malutkie dziecko była bardzo wstydliwa i zamknięta w sobie. Jednak razem z jej otwartością na ludzi pojawił się problem – jak chronić ją, kiedy nie zawsze jestem obok?

U nas w parku jest duży plac zabaw. Zazwyczaj siadam na ławce i pozwalam Hance zniknąć mi z oczu. Co jakiś czas kontroluję, w którym jest miejscu, czasami ona przybiega mi się „pokazać”, jednak nie ingeruję w jej „bycie”. Kiedy siedzę po jednej stronie placu zabaw, nie jestem w stanie dostrzec jej na dugim końcu. Przeprowadziłam z Hanią kilka rozmów na temat kontaktów z obcymi ludźmi i tego, że nie każda osoba na placu zabaw musi mieć dobre zamiary wobec niej lub innych dzieci. Uczenie jej, że nie powinna rozmawiać z obcymi byłaby sprzeczna z tym, czego uczyłam jej wcześniej. Na placach jest mnóstwo rodziców, do których Hanka podchodzi z nowo poznanymi dziećmi. Jednak ludzie mają coraz lepsze pomysły co do tego, jak zwabić dziecko, jak zdobyć jego zaufanie.

-Co byś zrobiła, jeśli podeszłaby do ciebie obca pani i powiedziała, że mamusia poszła z siostrą do toalety i prosi, żebyś poszła z nią do mamy?
-Ale ty zawsze mi mówisz, kiedy gdzieś idziesz.
-Owszem, ale załóżmy, że podchodzi do ciebie ktoś i prosi, żebyś poszła z nim do mamy. I ten ktoś nie jest dobrą osobą, bo mama tak naprawdę nadal siedzi na placu zabaw, ale ty o tym nie wiesz.
-Powiedziałabym, że nie mogę z nią pójść bo jej nie znam.
-Dobrze, a gdybym naprawdę musiała pobiec do toalety, nie mogłabym ciebie znaleźć i poprosiłabym moją koleżankę, której dawno nie widziałaś, żeby ciebie przyprowadziła?

Magiczne hasło.

I w ten sposób powstało magiczne hasło. Ustaliłam z Hanką, że jeśli ktoś do niej podejdzie i poprosi, by z nim poszła, ona musi poprosić o magiczne hasło. Hasło, może to być jeden wyraz lub całe zdanie, które znam tylko ja i ona. Coś, co dziecko łatwo zapamięta i dobrze będzie mu się kojarzyło.

Później odgrywałyśmy kilka scenek, w której byłam „koleżanką mamusi” i twierdziłam, że zapomniałam hasła bo jest bardzo trudne. A ona musiała odpowiednio zareagować.

Od tej pory, kiedy tylko się ode mnie oddala, ustalamy punkty graniczne i zasady, na jakich może się poruszać po parku czy sklepie. Jeśli złamie którąkolwiek z zasad, wracamy do domu. Często na zakupach pozwalam jej chodzić samej po sklepie, z zastrzeżeniem, że jeśli nie będzie mogła mnie znaleźć, staje przy bramkach lub kasie i czeka. Kiedy zgubi się w parku, staje w miejscu i czeka. I zawsze, zanim się oddali, pytam czy pamięta o haśle.

Dobrze jest pozwalać dziecku na odrobinę samodzielności czy przestrzeni. Hania dostała ją w wieku czterech lat i od tej pory doskonale sobie radzi.

I oczywiście, dobrze jest mieć na nie oko, tak by dziecko nie widziało, że je kontrolujemy.

A jakie Wy macie zasady na spacerach lub placach zabaw?


Więcej fajnych treści znajdziesz na moim Facebooku (klik) oraz na Instagramie (klik). Tam też relacjonuję na bieżąco co u nas. Jeśli spodobał Ci się ten wpis, będę wdzięczna, jeśli dasz mi o tym znać albo puścisz go dalej w świat <3
1 Komentarzy/e
  • Jane

    Odpowiedz

    Może iść do momentu kiedy mnie widzi ? lekko ponad 3 lata

Skomentuj