Zdalne nauczanie jest gwoździem do trumny ambicji dziecka. Poza tym, zdalne SUCKS!

0 Komentarzy

Ja wiem, że wcale nie mam najgorzej. Że są tacy, którzy mają trójkę dzieci i 47 metrów kwadratowych szkolnego poligonu, wliczając w to salon, kuchnię i kibel. Że są też tacy, którzy żonglują pracą i dziećmi, lub musieli wybrać – jedno, albo drugie. Że bywają problemy z internetem, ze sprzętem lub jego brakiem. Ale wcale nie pomaga mi myśl, że inni mają gorzej. I chociaż omija mnie większość tego typu problemów to przysięgam, że jeśli zaraz dzieciaki nie wrócą do szkół, złożę reklamację odnośnie rodzicielstwa, bo zdalne nauczanie to jest coś, na co w ogóle się nie pisałam.

Na początku była fascynacja. Komputer odpalany pół godziny przed czasem, żeby nie spóźnić się na lekcje. Łapka klikana z częstotliwością zakrawającą o nachalność i wzrok wpatrzony w ekran. Przez dwa tygodnie siedzieliśmy na izolacji w domu, więc odpadał problem opieki nad dziećmi. Normalnie cud, miód i orzeszki.

I to by było na tyle dobrego, bo dzisiaj kiedy otwieram oczy ze świadomością, że jest mój dzień home office i zdalnego nauczania, to jelita wywracają mi się na lewą stronę. Przysięgam, że podziwiam wszystkich nauczycieli, którzy potrafią ogarnąć grupę 7-latków, zainteresować ich tematem, uciszyć, zabawić, zrozumieć i nie wyrzucić przy tym kompa przez okno, albo chociaż nie przewrócić oczami na forum klasy.

Przez pierwszy tydzień fascynacji lekcjami online Hanka pracowała sama, w swoim pokoju. Dzisiaj trzeba siedzieć obok niej i pilnować, żeby w drugim okienku nie włączała You Tube, nie czytała pod biurkiem komiksów, albo nie bazgrała z nudów po zeszycie do polskiego. I niby nie powinnam się martwić, bo z nauką radzi sobie świetnie, a jej znudzenie wynika z faktu, że z większością materiału jest do przodu, to ciężko jest mi ją przekonać, że szkoła przez neta jest fajna. Hanka ma problem z koncentracją uwagi na jednej rzeczy i wszystko inne jest lepsze od tego, co powinna robić w danej chwili.

I mój stosunek do zdalnego nauczania byłby nawet znośny, gdyby nie fakt, że w tym czasie pracuję zdalnie. O 8 siadam do komputera i łączę się ze swoim zespołem w biurze. Podczas przerw robię Hance drugie śniadanie, wrzucam do garnka coś na obiad, szukam rzeczy do pracy plastycznej, rozwieszam pranie, zamiatam schody, myję podłogi i pilnuję żeby Hania odrabiała na bieżąco zadawane przedmioty, nie wstawała od biurka trzysta razy na sekundę, nie stawała na głowie w czasie lekcji matematyki, robiła sobie przerwy w patrzeniu na ekran, słuchała opowieści czytanej przez Panią, powtarzała słówka z angielskiego, zjadła, odbieram z przedszkola Nadię, jedziemy na akrobatykę lub konie… Po 16, kiedy kończy się moja etatowa praca, ogarniam własną firmę. I tak do 20-21.

Na początku starałam się wszystko ogarnąć. Wieczorami padałam na pysk i zastanawiałam się, czy uda mi się zjeść kolację bez zaśnięcia. A później postanowiłam wcisnąć hamulec i zwolnić trochę obroty. Dzisiaj nie mam wyrzutów, jeśli nie wrzucę na stronę nowego wpisu lub zdjęcia. Olewam bałagan, który prosi się od tygodnia o sprzątnięcie. Zasypiam razem z dzieciakami, kupuję gotowe obiady, a kiedy potrzebuję chwili dla siebie, odsyłam do swoich pokojów. Przestałam się spinać i planować wszystko do przodu. Jeśli danego dnia nie pójdziemy na zajęcia pozalekcyjne, nic się nie stanie. Proszę bliskich o pomoc i przestałam mieć z tego tytułu wyrzuty sumienia. W weekendy chodzimy całe dnie w piżamach, oglądamy Netflixa, a nasza ambicja sięga najwyżej mrożonej pizzy. Najzwyczajniej w świecie nasza aktywność ogranicza się aktualnie do woli przetrwania tego gówna i nadziei, że w przyszłym roku zacznie być lepiej.

Ale widzę, jak bardzo sytuacja odbija się na Hance i jak bardzo chce wrócić do normalności. Nadia chodzi do przedszkola i ma kontakt z dziećmi. Chociaż jest wiele ograniczeń, ma namiastkę normalnego życia. Ja chodzę do pracy, Grzesiek również. A ona praktycznie całe dnie spędza z nami, poza momentami, gdy jest na zajęciach pozalekcyjnych. Staram się wypełniać sporą część jej dnia, zapewniać jej atrakcje i dbam o to, żeby się nie nudziła po lekcjach. Ale pomimo to widzę, że coraz bardziej przeszkadza jej ta sytuacja.

Jednymi z ofiar tej całej sytuacji covidowej są niestety dzieci. I jeśli wkrótce nie zaczniemy wracać do normalności, to później może być naprawdę ciężko.

Photo by Tim Mossholder on Unsplash

0 Komentarzy/e

Skomentuj