A czy ty walisz w tynki?

0 Komentarzy

Walentynki- święto miłości. Ludzie przypominają sobie, że kochają, w tym jednym dniu łapią za dłoń, za tyłek i za portfel. Kina odnotowują największe w ciągu roku zyski, na ekranach same ryczadła z happy endem. Kobiety wniebowzięte, mężczyźni trochę mniej i do tego ryją szczękami żużel po wylegitymowaniu rachunkiem. Gdzie się nie obejrzysz tam serduszka. Na witrynach sklepowych serduszka niczym przed świętami Bożego Narodzenia- kilka tygodni przed. Na półkach sklepowych- jakżeby inaczej- serduszka. Lizaki w kształcie serduszek, żresz serduszkową bułkę, serduszkowe pierniczki na zakąskę. Pani Jadzia na firmowym klopie instaluje serduszka, tefałen wrzuca w logo serduszko, radio od rana do nocy przypomina ci o dniu z serduszkiem w tle. Idziesz chodnikiem i uważnie stąpasz, żeby ustrojstwa nie podeptać, serduszka nie wypada. Odprowadzasz dziecko do żłobka i drzwi wejściowe z daleka gwałcą cię czerwonymi, wzorzystymi, mającymi przypominać serduszka plamami, jakby roczniaki w dziurawych kalesonach miały wiedzieć, co dany kształt oznacza.

Wracając do dorosłych. Mąż nagle przestaje się kłócić z żoną… Wróć. Żona nagle przestaje się kłócić z mężem, mąż daje kumplom kosza i drżącą w delirce dłonią odstawia piwo. Balansując pomiędzy chęcią oglądnięcia emocjonującego meczu Urugwaj-Panama a możliwością pogmerania ogonkiem tu i tam, zakupuje wino marki wino, będące początkiem drogi do sypialni i urabia wybrankę biletami, od dwóch dni gniotącymi się w portfelu na równie gniotowaty romantyczny hit w kinie za rogiem. Jakoś przeboleje, cel jest szczytny, a celem jest niezwykle rzadkie zjawisko zwane seksem. Krytycy filmowi zacierają ręce w oczekiwaniu na emocjonalne wyżycie i zielone dolary spływające walentynkowym George Washingtonem na konto. Kto bardziej samotny- też zaciera ręce, co by w swojej samotności poczuć chociaż małe fizyczne uniesienie.

Ty przyodziewasz znienawidzone stringi, które z założenia naruszają twoją nietykalność cielesną, cienkim argumentem tnąc podwozie na pół i które w myślach częstujesz soczystymi epitetami przez cały seans filmowy a w planie jeszcze Mc’Donalds. Wcześniej depilujesz rejony odkryte lata temu przez twojego Walentego, razem z maszynką odpalasz odkurzacz albo przepychacz do rur. W końcu święto narodowe, przypomnisz sobie jak to jest, rozruszasz nieco swoją chuć, odnajdziesz zapomniane dawno rejony. To będzie bardzo emocjonujące 5 minut, czujesz się jak młódka przed pierwszym zatopieniem w sianie z poznanym wieczorową porą w remizie rolnikiem.

On też czyni przygotowania. Pięć tulipanów w Lidlu za 5,55, wąs przystrzyżony coby nie drapał w rejonach mocno drażliwych, w końcu całować się będzie musiał no i kto wie, gdzie jeszcze wąsa zatopi. Piwo zamienia na wytrawne wino. Chociaż krzywi ryj ona lubi, a po drugim kieliszku poza śpiewaniem Niemenowskiego „Dziwnego Świata”, jest całkiem całkiem. Rezerwuje w kinie tegorocznego Greya, to na pewno ją nakręci na jakiś afterek po romantycznym Big Macu. Zastanawiając się nad fenomenem sześciopaka na ekranie, planuje ci jutro wytknąć wojnę wytoczoną kilka dni temu o ośmiopak, dumnie prezentowany na półce w lodówce.

A nazajutrz wszystko wróci do normy. Gderanie wróci do normy, zrzędzenie wróci do normy. Mecz w osiedlowym melinobarku wróci do normy i dziurawe spodnie od dresu, będące domowym homefitem wrócą do normy. Bo Walentynki, dzień miłości są przecież raz w roku…

0 Komentarzy/e

Skomentuj