Chodź, opowiem ci bajeczkę…

0 Komentarzy

On nie chce nic jeść. Kasza maluje się Picassem na kuchennej ścianie, kanapka wrysowała się masłem w ukształtowanie terenu. Zanim odpalisz serwis sprzątający w postaci mopa i ścierki, odnosisz żywieniową porażkę z większością produktów zdatnych do spożycia dla dziecka. Zanim podejmiesz się ostatecznego i ulokujesz mu w ustach odkapslowaną butelkę, schłodzonego ojcowskiego napoju zauważasz, że młode pokazuje pulchnym palcem na orzeszka mrugającego doń z szeleszczącego opakowania. Dziś w menu chrupki orzechowe…

On patrzy na nią zapadniętymi oczami. Telewizor serwuje ostatni posiłek przed odcięciem prądu. Wszystkimi zmysłami czuje zapach skwierczącego na patelni mięsa, ślinianki lecą na pełnych obrotach. Jej dłoń wędruje po jego ramieniu. Gładzi rzadkie, matowe włosy, dalej wędruje po policzku. Podszczypuje lekko skórę, czekając na rumieniec. Uśmiecha się delikatnie, jakby chciała powiedzieć „Jeszcze trochę, damy radę”. Smaruje kromkę chleba masłem, to wszystko na co ją stać. Jest głodna, w ustach czuje smak zjełczałego masła. Podsuwa kanapkę pod maleńką bródkę a wąskie usta łapczywie ją gryzą. 

Huśtawka rytmicznie wystukuje rytm, przesuwając ogniwem łańcucha po wytartej rurce. Ona wystawia twarz do słońca, wiatr czesze niewidzialnymi palcami jej włosy. Z piskiem oddającym w swym brzmieniu całą radość tego beztroskiego dnia zeskakuje z siedziska i biegnie w kierunku kolorowych foremek zatopionych częściowo w piasku. Pada zdyszana na rozgrzany piach, w wyobraźni piecze pyszne babki. Ta będzie czekoladowa, ta w kształcie serca to piernik. Ta…

Przyklejona perkatym noskiem do szyby obserwuje wzburzony tłum dwa piętra pod nią. W rękach trzymają pałki i szklane butelki, które dzień wcześniej znalazła razem z bratem. Tato miał je zanieść do skupu, obiecał, że będzie mogła iść razem z nim. Teraz on stoi w krzyczącym tłumie. Mama odciąga ją od okna i przytula do piersi. Słyszą gąsienice toczące ciężkie czołgi po dziurawych ulicach, rytmiczny huk, potem następny. Kolejne zlewają się brzmieniem, jedne są wolniejsze, inne serią odbierają ludzkie dusze. Czuje, jak serce mamy się zatrzymuje a z piersi uwalnia się szloch…

Znudzony kopie nogę krzesła przed sobą. Nauczyciel brnie przez nieznane tematy, które tak bardzo go nie interesują. Błądzi myślami pomiędzy nową grą a piłką, która teraz leży samotnie pod szkolną ławką. Nie lubi tutaj być. Nie lubi się uczyć ani odrabiać zadań domowych. Właściwie po co mu szkoła? Będzie sławnym piłkarzem, grą zarobi na życie. Przecież na boisku nie trzeba recytować wierszy, nie trzeba znać ułamków ani daty chrztu Polski. W tej chwili w jego głowie rodzi się plan szkolnej dezercji…

Bose stopy zanurzone w gorącym piasku unoszą cały ciężar jego ciała. Czarne oczy bacznie obserwują każdy ruch nauczyciela, kreślącego coś złamaną kredą po tablicy, pamiętającej lepsze czasy. Narysowane wzory go fascynują chociaż ich nie rozumie, zaciska mocniej palce na siatce ogrodzenia. Przed nauczycielem grupka dzieci, każde tak jak on- boso. Po chwili słyszy za sobą wołanie. Z trudem podnosi stary, wysłużony baniak z wodą i rusza w stronę ojca. Znowu dostanie karę za marnowanie czasu. Znowu dostanie karę za marzenia…

Jest nauczycielką. Jest też mamą a czasami sklepową. Lubi gotować w swojej drewnianej kuchni i zapraszać blondynkę z domu dla lalek na herbatę. Pochłonięta światem wyobraźni nie zauważa mamy trzymającej w ręce termometr. Później jest jeszcze tylko syrop, smakiem nieadekwatny do właściwości wybitych małą czcionką na ulotce i może wrócić do świata lal. Tęskni za swoją przyjaciółką, wyczekującą jej powrotu w przedszkolne mury ale to tylko kilka dni. Kilka dni z mamą, która, oprócz niezliczonej ilości telefonów odbieranych raz za razem, jest teraz tylko jej…

Maszyna głośnym tonem wybija równy rytm. Już się w sumie do tego przyzwyczaiła i w nocy gdy nie może zasnąć liczy pipnięcia. Zazwyczaj około dwudziestego drugiego udaje jej się zasnąć. Lubi swój mały, sterylny pokój. Na ścianie Kubuś Puchatek macha puchatkową łapką, w oknie zimno-srebrne żaluzje. Tylko ta plątanina kabli i rurek psuje wystrój. Do tego też już zdążyła się przyzwyczaić. Czasami gdy źle się czuje, spogląda za okno. Wielki buk rysuje krajobraz rozłożystymi gałęziami, pomiędzy wysuszonymi konarami maluje się żółty brzuch sikorki. Już trzeci raz widzi go bez liści…

Prezent od babci zostawił sobie na koniec. Wiedział, że w środku będzie samochód, o którym tak często mówił. Ten, z dużymi skrętnymi kołami, błyszczącymi alufelgami i pilotem, wprawiającym urządzenie w ruch. Marcin też taki ma, a on nie chce być gorszy. Jutro zabierze go do szkoły i zrobią wyścigi. Delikatnie zerwał ozdobny papier z opakowania. Uśmiech na jego twarzy wart był ceny samochodu. Rzucił się babci na szyję, posyłając w pomarszczony policzek buziaka…

Przywarł plecami do mokrej ściany. Próbując złapać oddech, upewnił się czy w kieszeni spodni ma prostokątny przedmiot. Łomot serca powoli znikał z jego uszu, w końcu mógł odetchnąć. Zimne cegły jeszcze chwilę wbijały mu się w łopatki. Wyjrzał ostrożnie za róg kamienicy, wypatrując w pobliżu byłego właściciela prostokątnego przedmiotu. Przed chwilą widział, jak w kawiarni mężczyzna wkładał do niego resztę wydaną przez kelnera. Powinno starczyć ja kilka bibelotów, w myślach już planował zakupy…

Pod jej stopami wylądowała pobłyskująca moneta. Podniosła ją i otrzepała z resztek trawy. Twarz w oknie ponowiła prośbę o powrót do domu, gdy tylko moneta zniknie w sklepowej kasie. Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła biegiem w kierunku spożywczaka. Przywarła dłońmi do szyby odgradzającej ją od świata słodkości, idealnych na ten letni, upalny dzień…

Cicho położyła plecak na starej szafce, pełniącej długoletnią służbę w przedpokoju. Drzwi od sypialni matki skrzypnęły ale nie bała się, że ją obudzi. Wiedziała, że zastanie ją w tej samej pozycji i w tym samym stanie jak codziennie od dwóch lat. Otworzyła okno by wywietrzyć kwaśny zapach potu, brudu i alkoholu. Sklejone włosy kobiety w łóżku okalały jej twarz. Podniosła z ziemi kołdrę i ją przykryła, po czym wyszła do kuchni obrać ziemniaki. Wiedziała, że gdy ona się obudzi, będzie musiała zjeść. Od jakiegoś czasu, gdy tylko alkohol na tyle wyparowywał z jej krwi by móc porozumieć się w zrozumiały sposób, skarżyła się na ból żołądka…

Doceń
Szanuj
Zauważ.

0 Komentarzy/e

Skomentuj