Kilka dni temu Fejs wrzucił mi na tablicę wspomnienie po tytułem: „Ty i Grzegorz jesteście znajomymi na Facebooku już 7 lat”. Lubię te wspomnienia, bo utwierdzają mnie w przekonaniu, że jednak z moją cierpliwością jeszcze nie jest tak cienko jak mogłoby się wydawać a i ze mną nie jest tak bardzo źle, skoro w naszym domu broń znalazła się całkiem przypadkiem, przy okazji 40-lecia mojego męża.
Co więcej, siedem lat temu moja miłość w porównaniu do obecnej była mocno zachwiana emocjonalnie ale to być może z powodu siana, jakim dysponowałam w przestrzeni czaszkowej. Umówmy się – dwudziesto trzy latka myśli raczej o tym jak nie dopuścić do niebezpiecznego spadku zawartości alkoholu we krwi, a nie o rodzeniu dzieci i praniu cudzych skarpet. Są oczywiście wyjątki lecz ja raczej należałam do ludzi z gatunku Homo Melanż, który to cechuje się młodzieńczym poczuciem wolności a nie parowaniem się z samcami podobnej kategorii. Ponadto, chciałam dotrzeć do kamienistego brzegu mojej edukacji i rozpocząć życie Żony Hollywood, bez żony w tytule.
Jak już tak patrzyłam na to wspomnienie i trzepotałam norkami żeby rozgonić łzy wzruszenia, które przy nadmiernym wypływie wyżłobiłyby w moich policzkach konieczność poprawy makijażu a że robić tego nie lubię, pewnie chodziłabym cały dzień z przeoranym ryjem pomyślałam, że może nie ustawiłam się w kolejce po cycki, ale szczęścia w życiu mi nie brakuje. I pomimo, iż spotykam na swojej drodze ludzi, których chętnie poczęstowałabym tą wiatrówką w zestawie do herbaty z cyjankiem, ale kilka osób w życiu mi się udało.
Mąż na przykład.
Ale żeby nie było tak kolorowo, miło i fantastycznie, bo jutro rano powie mi, że znowu naściemniałam a loda jak nie było, tak nie ma, porozmawiajmy dzisiaj o tym, co najbardziej nas wkurza w naszych panach.
Nawet jeśli ten domowy osobnik nam odpowiada w 99% to bywają momenty, w których każda z nas powtarza sobie „Ja piehdolę, gdzie ja miałam oczy?”.
Skarpety.
Niby takie proste i logiczne ale te skarpety to niejednokrotnie kość niezgody w każdym domu. Nagle okazuje się, że one żyją (prawdopodobnie po kilku dniach noszenia tworzą się w nich nowe formy życia z gatunku samozapierdalaczków) i pełzają po całym domu, chowając się w najmniej rzucających się w oczy zakamarkach. Oczywiście nasze czujne oko zawsze wychwyci intruza, jednak nigdy w połączeniu z właścicielem. Jedyny sposób na neutralizację wroga to wrzucenie do kosza na brudną bieliznę.
Chorowanie.
To akurat nie do końca jest takie śmieszne bo przy 37 stopniach ja również zaczynam walczyć o przetrwanie. Ale przyjmijmy, że katar to rzecz, która z każdego macho zrobi jęczącą pipę a przy kaszlu facet żegna się ze światem i instruuje syna, jak obsługiwać konsolę, która zostanie mu w spadku.
Deska sedesowa.
Kurwamać. Nic mnie nie irytuje tak, jak to, że moje dziecko wpada do kibla bo ktoś nie opuścił deski sedesowej. Siada swoją maciupką dupką na toaletę i ląduje u sąsiada dwa piętra niżej bo stary nie opuścił deski po sikaniu.
Tylko jedno piwo.
Legenda głosi, że istnieje mężczyzna, który wyszedł z kolegami na jedno piwo i nie wrócił do domu falując po zimnych, arktycznych wodach brandowanych znakami towarowymi wyśmienitych piwowarów. Podobno ogłoszono go bohaterem narodowym a 9 lutego ustanowiono jego święto, nazywając je dumnie „Dniem pantoflarza”.
PMS.
Ja rozumiem, że faceci nie ogarniają naszych złożonych umysłów bo sami posiadają tylko jedną wajchę i to w miejscu, które z mózgiem ma coś wspólnego tylko w przenośni, albo w łzawych pocieszeniach koleżanek („Wiesz, że oni myślą tylko penisem”), kiedy jedną zdradził chłopak. Ale panowie, używanie zwrotu „napięcie przedmiesiączkowe” jako argumentu dla głodu na świecie i wycinania lasów tropikalnych jest naprawdę słabe. Czasami po prostu nas wkurwiacie i nie ma to nic wspólnego z comiesięcznym końcem świata i chęcią odstrzelenia Was.
Łazienka.
To jest w ogóle jakiś niesłychany paradoks, kiedy najpierw facet jęczy Ci ile to czasu dziennie spędzasz w łazience, remontując twarz i kosząc podwozie a później pakuje laptopa, krzyżówki, trzy tomy Sapkowskiego i udaje się do centrum dowodzenia wszechświatem, w celu zrobienia kupy. Czy ktoś kiedyś w ogóle podliczył, ile w ciągu całego życia spędza mężczyzna w kiblu? My chociaż wychodzimy z łazienki z ogolonymi nogami.
Ostatni punkt…
… zostawiam Wam. Wyżyjcie się.
12 Komentarzy/e
Iza
Dodała bym, połączenie ze statkiem bazą…
„a mamusia mówi/robi/dzwoniła…”
Monika
Na szczęście ze skarpetkami nie mamy problemu
Ale zakupy z facetem. Porażka. Przymierzy 15 par spodni 30 koszulek i powie ze nic mu nie odpowiada. Idziemy do innego sklepu.
I dzień stracony.
Magda
Oesuu tak! Ja wejdę do sklepu i po prostu coś kupię, a z małżem można chodzić całe wieki po sklepach i przymierzać każdą pierdołę.
Jesika
Albo brudne naczynia na stole.. Faceci chyba myślą że miska czy talerz, nóg albo skrzydeł dostanie i sama sobie znajdzie drogę do zlewu czy zmywarki..
Ewa
Odkladanie brudnych naczyń
Obok zmywarka Ale nieeeeeeeeee…..
Mokry zlew w łazience
Spoko zawsze lubiłam się przebierać po tym jak wejdę do łazienki i nachyle się do lustra nad umywalką. Po co mi jedna bluzka. Mogę mieć dwie.
Robienie obiadu
Jak Masterchef. Wszystkie absolutnie wszystkie garnki, patelnie, deski są brudne i sa we wszystkich zakamarkach kuchni.
Ewa
Odkladanie brudnych naczyń
Obok zmywarka Ale nieeeeeeeeee…..
Mokry zlew w łazience
Spoko zawsze lubiłam się przebierać po tym jak wejdę do łazienki i nachyle się do lustra nad umywalką. Po co mi jedna bluzka. Mogę mieć dwie.
Robienie obiadu
Jak Masterchef. Wszystkie absolutnie wszystkie garnki, patelnie, deski są brudne i sa we wszyyyyatkich zakamarkach kuchni.
Klara
Mycie łazienki – bo facet nie chce myć kibla, ponieważ uważa to za obrzydliwe. Woow, a my to pewnie nie marzymy o niczym innym, jak tylko wziąć berło w rękę i wyszorować tron. Albo umyć umywalkę, jak już facet się ogoli. O ironio, oni nie widzą włosków, które tam zostały.
Iwona
Przy wielkich fochach i stękaniach umyje po sobie naczynia po obiedzie (marnotrawiąc przy tym hektolitry wody), ale NIGDY nie umyje sztućców!! Zostawia mi na pamiątkę po pysznym obiedzie?! Czy o co biega?!
Magda
Śmiałam się tak głośno przez cały czas, że obudziłam sąsiadów 😀
Algusia
„Zostaw ja odkurze”
A 3 dni później i tak sama to zrobię
I te buty w korytarzu a kapciuszki na racicach…
Reszte jakoś znosze 😉
Baska
Po kapieli szanownego pozostaje wiecznie zachlapana podloga w lazience. W przyplywie dobrej woli ksiaze lubi wytrzec stopki w dywanik lazienkowy. Efekt: w kaluze wody na plytkach wchodze ja lub dzieci- skarpetki do wymiany, zas wilgotny dywanik rzadko wysycha, raczej zatechnie i wymaga prania. Ale mnie to wku….
Pniazylina
Po goleniu kłaki walają się nawet w korytarzu. Jak On to robi? Ja się wydepiluje od kostek po brwi i nigdzie tego szajsu nie ma, a po korekcie brody jak po wycince lasów deszczowych!