Kiedy nie ma w domu dzieci to jesteśmy niegrzeczni…

11 komentarzy

Piętnaście minut do wystrzelenia z twojego korpobiurka w stronę obrotowych korpodrzwi, dzielących cię wytłuszczoną palcami szybą od tego lepszego i prawdziwszego świata.
Od dobrych trzech godzin wystukujesz kolanem niezidentyfikowany bit w blat sosnowego mebla i molestujesz wzrokiem wskazówki toczące się niechętnie po tarczy markowego zegara, zaklinając je w cholerę, żeby tak odrobinę szybciej się posuwały. Uśmiechasz się nieświadomie na słowo posuwały. Słowa klientów otępiale tłuką ci się pod włosami, w końcu chowasz się za szczotą w kantorku pani Jadzi, zaciągając do płuc kojący dym mentolowej wykałaczki. Ekscytacja level master, serce tupie kankana, zrodzone w głowie napięcie schodzi do żołądka by w końcowym etapie ulokować się tam, gdzie wspomagane delikatnie przez męża przyniesie korzyść wam obojgu.

Plany poczyniliście już kilka dni wcześniej. Młode przysposobione przez dziadków z przykazaniem, że jesteście dostępni tylko i wyłącznie w wypadku rozlewu krwi zagrażającego życiu, że nie zawracać wam gitary pierdółkami typu „co Niuniuś ma zjeść na kolację” i że „Niuniusiowi się odbiło”, ogólnie nie istniejecie.
W końcu zegar litościwie doczołgał wskazówkami do piętnastej. Wyłączasz komputer, gdzie od godziny ekran częstuje cię tym samym obrazem, wyłączasz klimatyzację zwaną pieszczotliwie przez korpokumpli pizgadełkiem i kurzysz obcasami w kierunku samochodu. Dzisiaj wyjątkowo nie rozwozisz koleżanek po mieście mrugając wymownie „wiecie, Niuniuś do teściów, kupiłam nowy sprzęt. Zrobimy to na podłodze, na blacie w kuchni i stole w jadalni”, zgarniając przy okazji ich błogosławieństwo.
Dziesięcioletni Fiat, model Rzęch wita cię pieszczotliwie mrugnięciem i piknięciem, ty równie pieszczotliwie odpowiadasz „odpal draniu bo cię na złom zaprowadzę” i z niebywałym poczuciem ulgi, że kaszlał wyjątkowo krótko zarzynasz pedał gazu w drodze do przedszkola.

Porywasz w locie latorośl, w bagażniku masz już przygotowany zestaw na wypadek gdyby w trakcie pobytu u dziadków miała nastąpić apokalipsa lub w lżejszej wersji powódź lub najazd UFO. Szmat młodemu wystarczy na tydzień, już nie zadzwonią, że musisz odstąpić od czynności domowo-służbowych i gnać z nowym ciuchem bo Maciusiowi marznie maciuś. Podrzucasz dziadkom Niuniusia, podrzucasz torbę, całujesz w locie (Niuniusia, nie torbę) i trzydzieści sekund później wycinasz radośnie oberasa pięć pięter niżej.

Śląc epitety w kierunku zbyt długo kaszlącego Rzęcha, zaklinając, że tym razem nie żartujesz i sama go potraktujesz zgniatarką na wysypisku śmieci, w końcu zmuszasz go do zakichanego obowiązku wożenia twojej dupy. Parkujesz pod blokiem traktując zderzakiem słupek. Nie ma za co Rzęchu. Zanim docierasz na drugie piętro ekscytacja rozwala ci podbrzusze, serce telepie pierdyliard razy na minutę. Mąż na dzień dobry rzuca „no co tak długo?”, co pomiędzy dramatycznymi próbami łapania oddechu kwitujesz krótkim „Rzęch… złom…”, jednak on nie daje ci dokończyć. Zrywa z ciebie płaszcz, zamek boleśnie kwiczy pod jego palcami. Ty dwoma machnięciami ślesz buty w miejsce spoczynku, w końcu twój oddech i tętno wracają do stanu niezagrażającego życiu.

– Dobra, to tak jak się umawialiśmy. Ty łapiesz mopa i jedziesz rejony w salonie, ja szoruję kibel. Ogarnijmy ten burdel póki go nie ma.

11 Komentarzy/e
  • Jagoda

    Odpowiedz

    Hahahaha, jakie to prawdziwe. Uśmiałam się no ale niestety taka prawda o rodzicach. Też tak robiłam, podrzucałam Młodą do dziadków żeby na spokojnie ogarnąć mieszkanie jak przychodzą grubsze rzeczy typu wiosenne porządki, mycie okien itp. Jednak jak zostaje Młode na noc to jest szansa na winko, seks i brak nocnych nalotów na sypialnię rodziców ;).

  • bastalena

    Odpowiedz

    No, nie mogę! Myślałam na jakieś fiku miku na patyku, a tu proszę… WIOSNA 😛

    • matka-nie-idealna

      No raczej. Przecież jak mąż chwilę dla siebie to nie odpoczywasz tylko zaiwaniasz 🙂

  • Kasia

    Odpowiedz

    Popłakałam się ze śmiechu. Uwielbiam Twoje zdania wielokrotnie złożone 😉
    To takie prawdziwe, że aż boli.

  • Muszka

    Odpowiedz

    Jakie to życiowe! Ale mając w domu już-prawie-nie-niemowlaka, to po zdarciu płaszcza i zrzuceniu butów następuje: „Ty od ściany, ja od brzegu. Szybko, bo zostało jeszcze tylko 15 godzin snu” :D:D:D

  • MamaGosia

    Odpowiedz

    Padłam ze śmiechu. Szkoda, że ja nie mam komu podrzucać dziecia gdy chcę/muszę ogarnąć dom. Wykorzystuję drzemki małej, ewentualnie starsza córka musi pilnować młodszej. 🙂

  • Mama Iza

    Odpowiedz

    Jak ja chciałabym Cię poznać osobiście…. wyciągnęłaś mnie z baby bluesa.
    Przez „krzywy” obraz macierzyństwa-rodzicielstwa miałam mega wyrzuty że nie jestem dobrą mama/żoną/kochanką. Za dużo naoglądałam się idealnych-pięknych Mam i nieskazitelnym dzieckiem w sterylnie czystym domu. A rzeczywistość taka że przez Bąbelka, Mam-Ja nie miałam czasu nawet na umycie włosów albo ogolenie nóg, lustro pękało na mój widok, dziecko czyste tylko przez 5min, dopóki nie dopadnie kredek, piaskownicy albo jakiegoś jedzenia.W domu porządek tylko w niedziele po sobotnim „ogarnięciu”. Długie namiętne chwile z Mężem poszły w mega niepamięć, jak Bąbel śpi to trzeba inne sprawy ogarnąć, albo iść też spać bo bateria na wyczerpaniu, a nawet jak się wygospodaruje czas na „TO”, to jest na szybko, odhaczyć ten „obowiązek” małżeński. Zarzucałam sobie że nie potrafię się zorganizować. Czytając Twojego Bloga wiem że nie jestem sama że masz tak samo jak ja:) i od razu mi lepiej 🙂

    • matka-nie-idealna

      Niestety ostatnio mi zarzucono, że tylko narzekam na macierzyństwo 😉

Skomentuj