Matką być…

3 komentarze

Hanisławę poznałam 11 miesięcy temu. Zawitała w moim życiu rankiem 27.02.2013r. Z wielkim uśmiechem objawiając się na teście w postaci dwóch mocno zarysowanych kresek. Kreski miały 6 tygodni i były widoczne tak samo jak moje przerażone oblicze w lustrze. Nie mogło być mowy o pomyłce. Ten lutowy poranek zapoczątkował nowy rozdział naszego życia.

Pierwszy dowiedział się oczywiście główny zainteresowany- Pan Tatuś (PT). Śpiąc sobie słodko niczym niemowlę (tak w ogóle kretyn, który wymyślił stwierdzenie „spać jak niemowlę”, najprawdopodobniej dzieci nie ma, albo moje niemowlę jest z innej planety), gdy Pani Przyszła Mama z siłą zawodnika MMA potrząsnęła go za ramię.
– Obudź się.
– Mmm..- 3 mm szparka w oku lewym
– Wstawaj, muszę Ci coś powiedzieć.
– Mhmm..- szparka się powiększyła.
– PT wstawaj do cholery! – PT otworzył oczy wpatrując się we mnie pytającym wzrokiem. Pewnie czekał na opieprz związany z wczorajszą kłótnią. No i pojawiło się pytanie „Jakich słów użyć?”. Oczywiście nie użyłam żadnych. Piznęłam w PT dwoma kreskami i zwiałam do łazienki. Po 3 minutach (najdłuższych w moim życiu) PT wszedł do łazienki z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ufff…!

I tak oto PT również poznał Hanisławę. Córkę naszą prywatną.

Kolejne reakcje były różne. Od mojej ulubionej, taty (mojego, Dziadka Haniowego- DH), gdy spojrzał na zdjęcie USG „To twoje nerki?”, do tych mniej przyjemnych, o których mówić szkoda.

Świat się wywrócił do góry nogami już w dniu, gdy okazało się, że jesteśmy w ciąży. Oczywistą oczywistością była wizyta u lekarza. Do gabinetu weszłam sama, zostawiając na korytarzu PT i moją mamę. Leżąc na kozetce, zaciskałam zęby, żeby serce czasami nie wyskoczyło mi przez gardło. Pan doktor pogrzebał i znalazł:
– Tu!- wskazał palcem kropkę na ekranie
– Tu…- powtórzyłam zdezorientowana ja, szukając rączek, nóżek, czy czegokolwiek, co by dziecko przypominało.
– To jest pęcherzyk ciążowy.- Odwracałam głowę we wszystkie możliwe strony ale kropka nadal dziecka nie przypominała. Wtedy pan doktor zrobił „pstryk” i na głośnikach rozległo się miarowe „Bum, bum bum. Bum, bum bum”. Serduszko…

Wyleciałam z gabinetu jak poparzona. Pan Tatuś i mama spojrzeli na siebie zdezorientowani a ja machając rękami podbiegłam do nich wręczając, niczym pierwszoklasista świadectwo z czerwonym paskiem, małe, czarne zdjęcie.
– Tu!- Mama i PT przekręcili głowy przyglądając się kropce.- Tu jest pęcherzyk ciążowy, a tu serduszko!

I tak oto reszta świata, włączając w to pacjentki pana doktora dowiedziała się o Hani.

 

3 Komentarzy/e
  • ~Marta

    Odpowiedz

    Jesteś rewelacyjna. Uwielbiam zaglądać do Ciebie. Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedynym wyjątkiem od reguły określającej „perfekcyjną matkę”. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, ale tzw. dobre rady najlepiej ignorować. Internet jak papier przyjmie wszystko, negatywne komentarze były i będą. Należy przyjąć z dobrodziejstwem inwentaża i natychmiast zapomnieć.

  • ~Mama Betka

    Odpowiedz

    Ja o swojej córeczce dowiedziałam się tydzień wcześniej niż Ty. Alicja urodziła się 18.10.2013r. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego

  • Nowa w wielkim mieście

    Odpowiedz

    Tak czytam ciągle te Twoje najnowsze posty i zawsze poprawiają mi humor, więc dziś postanowiłam poprawić sobie humor stokrotnie i sięgłam do Twoich najwcześniejszych wpisów, czyli właśnie wylądowałam tutaj 🙂 Chyba długa noc przede mną 🙂
    A ja o mojej córci dowiedziałam się w lipcu 2014 i była to jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu! Tak długo sie staraliśmy o dzidzię, że już prawie straciliśmy nadzieję i mąż był nawet umówiony na badania, a tu nagle BUM i są kreseczki 🙂 Też miała wtedy 6 tygodni. Nasz Skarbuś urodził się w marcu 2015 i całkowicie zmienił nasze życie 🙂

Skomentuj