Co z tymi facetami? Czyli jak pewien profesor uciął jądra połowie męskiej populacji.

12 komentarzy

Dzisiaj sypnę trochę męskością i feminizmem. Nie moim.

Wpadł mi wczoraj w ręce tekst z Newsweeka, wywiad z prof. Zimbardo, cały przeczytacie tutaj (klik). Przeczytałam raz, przeczytałam drugi, zarechotałam srogo pod nosem, komentarz się należy panie psorze, się należy. Facet ewidentnie strzela sobie w kolano i w dosyć feministyczny sposób próbuje udowodnić, że współcześni mężczyźni zostali obdarci z męskości i dojrzałości. Jeśli się odnieść do lektury stwierdzam, że mamy drogie panie przesrane po całości, nasi mężczyźni nie mają nabiału, cud, że nasze dzieci spłodzili.

Patrzę na mój kanapowy, przytulony do myszki od komputera egzemplarz, przepuszczam przez palce tekst pana profesora i stwierdzam, że jakiś ułamek prawdy w stwierdzeniach Zimbardo występuje.

Prof. Zimbardo: Co ciekawe wielu młodych mężczyzn nie chce w ogóle pracować. Mają dziwne poczucie, że wszystko im się należy od żony niezależnie od ich własnego wysiłku. Być mężczyzną oznacza często przekonanie: nie dostaję wciąż tyle, na ile zasługuję. –

Oho, grubo. No to żeś pan poleciał Panie Zimbardo, ale Ameryki nie odkryłeś, kobiety to wiedzą od wieki wieków. Tak czy siak, śpisz na kanapie.

Newsweek: Tak jak mały chłopak wymaga coraz więcej od matki.

Prof. Zimbardo: Dokładnie, poza seksem. Myślą, że tak to funkcjonuje, że tak ma być. To ty kobieto – żono, partnerko – masz się o mnie troszczyć. Nawet jeśli pracujesz etatowo. Ja nie muszę nic robić albo prawie nic.

No i tutaj drogie teściowe piję do was. Tak żeście nam mężów wychowały, takie wynieśli wzorce z domu, to przez was przyrośli dupami do kanapy w oczekiwaniu na ciepły obiad i czyste skarpetki. Takich przykładów znam tysiąc sto i kolekcja rośnie. Jednocześnie pokłon w stronę teściówki mojej prywatnej, małż kuma do czego służą ręce i nogi, sam się potrafi obsłużyć, bywa, że lepiej niż ja.

I dalej…

Prof. Zimbardo: Kobietom żyje się wręcz gorzej. Stary system funkcjonował tak, że były gospodyniami, nie pracowały. Moja matka prała i prasowała trzydzieści koszul, dla mojego ojca, dla mnie i dwóch braci. Teraz gdy kobiety pracują nie można wymagać od nich, by były dodatkowo gospodyniami na cały etat! Problem w tym, że większość mężczyzn nie chce prawie wcale dzielić obowiązków domowych z partnerkami.

Lajf is brutal end ful of zasadzkas. Oczywista, oczywistość, kto nie ma żony co to po pracy nie gotuje, nie sprząta i nie zajmuje się smarkami ten trąba, źle wybrał. No ale tak serio, skoro facet przykleja się do łóżka przy byle potoku z nosa i twierdzi, że umiera, trudno by po robocie jeszcze pracował w domu. Tak panowie, praca w domu to też praca. Z resztą, jak śmiemy ich zmuszać by szorowali kible, skoro przed chwilą jeden z drugim rżnęli tam klocka? Fuj, od tego jest baba.

Newsweek: To taki emocjonalny szantaż „chłopca”. Gdzie zatem uciekają?

Prof. Zimbardo: Przed ekran komputera lub telewizora. Młody 21 letni chłopak w USA ma na koncie 10 tysięcy godzin samotnej w większości gry w gry komputerowe. Nastolatki oglądają przeciętnie 50 filmów pornograficznych miesięcznie. Zanika dla nich różnica między prawdziwym seksem a pornografią. Na filmach seks wideo widzą świat wielkich penisów w ciągłej erekcji. Patrząc na własne mizerne organy doznają poczucia nieadekwatności. Pornografia w takim natężeniu jest niebezpieczna. Kiedyś była owocem zakazanym. Dziś jest dostępna na żądanie. Rodzi to zmiany „oprogramowania” męskiego mózgu.

Serio panowie? Wolicie Renię Rączkowską od świeżutkiej, pachnącej kobiety? A widział który na żywo te wymuskane plastiki? Polecam. Poza tym w małżeństwie to już nawet starać się specjalnie o numerek nie trzeba. Macha taki głową, jęzorem po zębach przeleci, sprzeda klapsa w poślada i ma.

Newsweek: Jakie to ma konsekwencje dla kobiet?

Prof. Zimbardo: Idealna żona powinna odrobić pracę etatową, prace domowe, a potem szybko się przygotować do wieczornych występów w charakterze gwiazdy porno. Jest bez szans.

Ciekawe, ciekawe. Pora zamontować w dupach miejsce na Duracelle albo inne długodystansowe baterie i wypchać sylikonem cycki i usta. I tutaj, według tego co mówi pan profesor, mogę śmiało powiedzieć o mężczyznach święte krowy.

Newsweek: Czyli polskie dziewczyny w wieku powiedzmy 25-35 lat nie mają lekko?

Prof. Zimbardo: O nie, nie mają. Nie mam żadnych wątpliwości, że nad facetami, których spotykają młode polskie dziewczyny, wisi cień tatusia pantoflarza. Muszą się zmierzyć z mitem obiadków teściowej. Do tego wszystkiego dochodzi tolerowanie faceta, wiecznego chłopca zapatrzonego w gry i mecze, a ukradkiem, na boku także w filmiki porno.

Wnioskuję, że ma pan żonę. A jaja to ma pan czy żona? Węszę kryzys w związku i próbę podlizania. A tak serio, od wieki wieków faceci zalegali to przed ekranem TV, to przed ekranem komputera, oczywista oczywistość. Ktoś kiedyś powiedział, że mężczyźni to duże dzieci, tylko zabawki się zmieniają. Żadna nowość. Mój egzemplarz ponadto leci wtedy na autopilocie, próżno podejmować wtedy próbę konwersacji. Prędzej wydrapałabym w ścianie dziurę okiem.

Newsweek: A młodzi faceci przesiadują w pubie albo przed ekranem. Pisze pan w nowej książce, że są jak ślimaki bananowe?

Prof. Zimbardo: Tak to tytuł jednego z rozdziałów mojej nowej książki. Ślimak bananowy to taki żółty obły robal, który je co popadnie na swojej drodze, ale generalnie porusza się bardzo wolno i nie ma żadnego celu, robi wrażenie jakby nie zmierzał w żadnym konkretnym kierunku.

Newsweek: Co z takim ślimakiem może począć młoda kobieta?

Prof. Zimbardo: Niewiele, ale trzeba próbować. Musi go rozciągnąć i rozruszać, sprowokować do rozmowy, do kontaktu, komunikacji. Trzeba go skłonić do tego, by coś zaczął odczuwać. Kobiety powinny być zatem niemal terepeutkami dla swoich mężów i partnerów. Powinny próbować skłonić ich, by zwierzali się z tego co czują. Muszą tu paść pytania wprost, nawet te najbardziej intymne: o spędzanie czasu przy filmach porno. Tym różni się żona od matki. Mama może być szczęśliwa, że syn zaszył się sam w pokoju. Żona czy partnerka nie powinna.

Ta, co jeszcze? Ślimaku ty mój bananowy, ty wiesz. A pan profesor to próbował rozmawiać? Nakłaniać do zwierzeń? Mission Impossible. Co do filmów porno, jakoś mnie nie interesuje częstotliwość poruszenia dłonią góra-dół facetów gapiących się na obce cycki.

Newsweek: Żona terapeutka – czyli kolejny damski obowiązek. A jak pan panie profesorze dzieli się zadaniami w domu ze swoją żoną?

Prof. Zimbardo: Staram się gotować częściej niż ona. Robię większość zakupów. Pomagam załatwiać sprawy związane z dziećmi. Tak to powinno wyglądać. Żadne z nas nie robi przecież codziennie listy.

Ciekawe, czy żona widzi to tak samo. Większość facetów ma trochę wybujałe mniemanie o sobie, bo przecież skoro odkurzali 3 tygodnie temu, twierdzą, że odkurzają. Swoją drogą, mój egzemplarz pranie robi. Nawet chyba lubi przebieranie brudnych skarpet.

Podsumowując, według profesora Zimbardo, prawdziwi mężczyźni są już na wymarciu. Czy tak jest? Być może. O ile mój egzemplarz został wyuczony samowystarczalności (pierze, prasuje, gotuje, bawi dziecko, sprząta- rzadko ale sprząta), o tyle rzeczywiście ma problem z uzewnętrznianiem swoich uczuć. Nie wiem, być może to niemęskie, a męskości mu nie brakuje. Żeby nie zwalać całej winy na teściowe, my żony również dołożyłyśmy do tego swoje pięć groszy. „Dobra, zostaw..”, „Ja to zrobię lepiej”, „Jak widzę co on robi to mnie szlag trafia”. Znajome? Pewnie, że znajome. Drogie panie, opcje są dwie. Albo wkładamy szmatę partnerowi w dłoń i robimy zsyłkę do łazienki, żeby popastwił się nad brudną toaletą, albo lepiej dobieramy sobie partnerów. Pewnie łatwiej mówić, niż zrobić, w końcu miłość gorsza niż sraczka…

Źródło: http://nauka.newsweek.pl/leniwi-mezczyzni-i-zaradne-kobiety-wywiad-prof-zimbardo-newsweek-pl,artykuly,345565,1.html

12 Komentarzy/e
  • ~mamaAntosia

    Odpowiedz

    Mój stary po 4 latach nadal pyta ” a gdzie gacie? skarpetki? ręczniki?”.
    I szczerze wolę mu wszystko sama dać, bo rozpierdziel w szafie po nim sprzątam dwie godziny. Jednak to właśnie zasługa jego mamy.
    Sama mam synka, ale naprawdę postaram się wychować go tak aby przyszła potencjalna synowa bądź zięciu całowali mnie stopach. Tak moja matka i ojciec wychowali mojego brata. Za to, że nie przepuścił jakiejś kobiety w drzwiach dostawał od razu w łeb. I przede ją wszystkim szanował.
    Mój nie kiwnie palcem w domu, jest jednym z tych, który pójdzie sobie do piwnicy po słoik jeśli skończą się czyste szklanki w domu, ale trawnik skoszony na tip-top, auto wypucowane, rachunki zapłacone, piaskownica zbudowana. Wiem, że się stara, a momentem przełomowym było, gdy nauczył się nawet włączać pralkę, gdy byłam zagrożonej ciąży… Mimo to, że nadal wracając z pracy raczy mnie uroczym widokiem rozwieszonych, przepoconych gaci przy kuchennym stole i stertą pampersów w sypialni, to jednak nadal go kocham :D.

  • ~Dwoje Do potęgi

    Odpowiedz

    Ja mam plan i wprowadzam go w życie, aby syna wychować na zaradnego życiowo, a nie niedorozwoja który o wszystko będzie prosić matkę, żonę bądź kochankę. 🙂

  • ~Kachna

    Odpowiedz

    Hmmmmmmmmm… czytając ten tekst, przyszedł mi na myśl eksperyment więzienny profesora Zimbardo. Cóż, mężczyźni wchodzą w role, jakie to my – kobiety im wyznaczymy. A na ogół wyznaczamy im rolę dziecka, którym trzeba się zaopiekować. A to dla nich bardzo wygodne.

  • ~Matka WaRiatka

    Odpowiedz

    Idę wycałować Szanownego Małżonka, za to, że sam sobie koszule prasuje, co tydzień odkurza cały dom, nie boi zostać w domu z dzieckiem i właśnie coś majstruje w garażu 😉

  • ~Pamela

    Odpowiedz

    Ostro. Ale jestem Twojego zdania. Musimy popracować nad swoimi mężczyznami:D i to jest do nie uniknięcia.

  • ~Julka

    Odpowiedz

    Ja odnoszę wrażenie, że jednak profesorowi chodziło o facetów wchodzących w dorosłość głównie, wiadomo i w naszym przedziale wiekowym znajdą się sierotki, ale młodsze roczniki (jam jest 87) z tego co widzę to jakaś tragedia bywa. Pracy nie szanują, nawet nie mając doświadczenia k wykształcenia wybrzydzają… Ale zgodzę się z jedną z przedmówczyń, że to my przyzwyczajamy naszych mężczyzn do wygody. Mój przez jakis czas mieszkał sam z mamą, a że kobieta starsza (jest najmłodszy), to bardzo jej pomagał, no myslę sobie skarb znalazłam. No ale powoli mi się rozleniwia i co jakiś czas muszę go do porządku przywoływać 😛

    • Niemąż

      A ja tak lubie i tyle, i mnie nie obchodzi co dzisiejsza Polka lykajaca niemieckie bzdety powie, bo mi jeszcze jaj nie ucieto i do kuchni nie bede wchodzil chyba, zeby cos zjesc ugotowanego przez moja dziewczyne. A jak Wam sie faceci nie podobaja tylko szukacie takich babskich okazow to sobie szukajcie, ale nie kazcie sie zdrowym na umysle Polkom buntowac przeciwko polskim facetom na sile.

      • matka-nie-idealna

        Zdrowa na umyśle Polka zna swoją wartość i nigdy nie da się traktować z góry przez faceta, który myśli, że jest lepszy od niej 😉

  • ~To sem ja

    Odpowiedz

    A tam guzik prawda! Jak zwykle z generalizowaniem!

  • ~Franiowa mama

    Odpowiedz

    To ja muszę do Częstochowy na kolanach poginać w podzięce Najświętszej, że mi się egzemplarz trafił, który ugotuje, wypierze, umyje okna firany powiesi, nakarmi, przewinie, okupi w ciuszki synusia i co tam jeszcze… u nas w domu panuje równouprawnienie oboje pracujemy, zajmujemy się domem i synusiem 🙂 w zależności jak kto czasem dysponuje dzielimy obowiązki i jest ok. 🙂

  • Niemąż

    Odpowiedz

    Nie Twoj feminizm? A wlasnie Twoj, inaczej bys olala z gory na dol takiego zachodniego profesorka, ktory nie obcial facetom jaj, tylko sobie. Sprytnie to obrocilas, ale nie za sprytnie. Newsweek jak zreszta sama nazwa tygodnika wskazuje nie jest polskim ywdawnictwem a wydawnictwem niemieckim dla urabiania Polakow na modle europejska , a scisle mowiac zachodnio-europejska.

  • Niemąż

    Odpowiedz

    A gdzie moj pierwszy komentarz?

Skomentuj