Jesteś taką samą suką, jak twoja matka.

4 komentarze

Dzisiejszy wpis oddaję M.

Chciałam napisać do niego mądry komentarz ale nie potrafię. Tego nie da się skomentować. Próbowałam przebrnąć przez tego maila trzy razy. Za każdym zalewałam się łzami.

Cześć Nieidealna.

Długo wahałam się czy do Ciebie napisać, jednak ostatnio przeczytałam informację, po której uznałam, że powinnam podzielić się z innymi swoją historią. Nie podawaj proszę imienia czy nazwiska. Opowiem Ci historię pewnej miłości.

Mariusza poznałam na drugim roku studiów. Ja studiowałam ekonomię, on był doktorantem. Imponował mi wszystkim. Był przystojny, inteligentny, zabawny. Miał swoją firmę, prowadził ćwiczenia na moim uniwerku. Którejś soboty spotkałam go w barze. Podszedł i zażartował, że obleje mnie jutro na kolokwium, jeśli nie napiję się z nim drinka. Na koło pojechałam już od niego.

To była szalona miłość. Kochaliśmy się jak wariaci. Dosłownie. Dzisiaj wiem, że on był wariatem. Oświadczył mi się po trzech miesiącach, po roku wzięliśmy ślub. Kończyłam studia magisterskie będąc w siódmym miesiącu ciąży (mam Ci przeliczyć na tygodnie? 🙂

Mario zawsze był typem imprezowicza. Nie ważne, czy musiał rano wstawać do pracy, czy jechał na uczelnię. Jeśli zadzwonił jakiś kolega z propozycją piwka, potrafił w ciągu pięciu minut wyjść z łóżka i z domu. Kiedy pytałam, czy może tym razem zostanie w domu – denerwował się, twierdził, że przesadzam i że z racji tego ile pracuje (ja po studiach urodziłam i wychowywałam córkę), ma prawo się odprężyć z kumplami.

Ogólnie mój mąż był porywczym facetem. Nie raz wracał do domu z podbitym okiem czy pociętą przez butelkę twarzą. Ktokolwiek popatrzył na niego krzywo, kiedy Mariusz był pijany – dostawał w ryj. Jeśli ja próbowałam się odezwać – dostawałam wyzwiska. Zdarzało się też, że mnie szarpnął.

Nie pomyśl, że byłam leniem i nierobem. Córka urodziła się dwa miesiące po obronie, chciałam zostać z nią do momentu aż skończy rok. W sumie to Mariusz tego chciał. Ja przebąkiwałam coś o pracy a on nie chciał o niej słyszeć. Kiedy Mania miała dwa latka, przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Takie wiesz – wow wow. Duże, z ogrodem i piętrem. Siedziałam w domu, sprzątałam, gotowałam, prałam, wychowywałam dziecko. W niedzielę chodziliśmy do kościoła, wyjeżdżaliśmy na wakacje.

Tylko był jeden niepasujący element do tego pięknego obrazka. To pojawiło się trzy, może trzy i pół roku po ślubie. Po pijaku Mario wyrzygiwał mi wszystko co najgorsze. Właśnie, że jestem leniem, że nic w życiu nie osiągnęłam. Że byłam łatwa bo od razu wylądowałam w jego łóżku. Że skoro z nim od razu poszłam do łóżka, pewnie kurwiłam się z innymi. Że bez niego byłabym nikim i siedziałabym na kasie w Biedronce a nie na plaży w Hiszpanii. Że mam gruby brzuch po ciąży (jestem szczupłą dziewczyną i zawsze miałam duże powodzenie u facetów), że kolor włosów nie ten, że w tym nie wyjdę na imprezę (czyli kawa z koleżanką, raz na pół roku), że popatrzyłam nie tak, że nie chcę zrobić mu loda bo mam jelitówkę.

A później zdarzyło mu się mnie uderzyć.

Wtedy jeszcze go tłumaczyłam. Kochałam i tłumaczyłam. Że po pijaku, że może rzeczywiście jestem nierobem, że powinnam zadbać bardziej o ten brzuch i najwyżej zwymiotuję po lodzie. Każdą winę brałam na siebie. Po pewnym czasie czułam się psychicznie jak wrak człowieka. A Mariusz się rozkręcał. Wpadał w furię z byle powodu, niekoniecznie po pijaku. Potrafił zrobić awanturę o to, że dziecko przechodząc przez przedpokój przesunęło jego buta. Że na obiad ZNOWU są ziemniaki, a przecież były wczoraj. Chuj z tym, że przywiózł od rodziców trzydzieści kilo.

Czasami było to szarpnięcie, czasami ręka zawisała mu w powietrzu a szczęka zaciskała się z całej siły. Świdrował mnie tymi swoimi pięknymi oczami a ja zaciskałam swoje, czekając na wpierdol.

W drzwiach od łazienki mamy dziurę po tym jak zrobiłam unik. Wkurzył się wtedy o te drzwi tak strasznie, że zniknął na trzy dni. Trzy dni podczas których ja zaczęłam oddychać. Zaczęłam podnosić wzrok, śmiać się na głos, wygłupiać z dzieckiem i nie rzygać ze strachu na myśl, że ona wysypała na dywan chrupki a on może wejść za chwilę do pokoju.

Wrócił. Przez trzy miesiące był aniołem. Przynosił kwiaty, zabrał na kolację. Pieprzyliśmy się jak króliki, on obiecywał poprawę. Wyjechaliśmy na weekend bez dziecka. Przez cały wyjazd nie pił, był szarmancki i zabawny. Taki jak wtedy gdy go poznałam. Uwierzyłam, że się zmienił.

Do momentu aż pewnego wieczora usłyszałam płacz Marysi w drugim pokoju i jego krzyk. Mańka miała cztery lata. Wbiegłam do pokoju i zobaczyłam jak mała leci przez cały pokój. Popchnął ją tak mocno, że uderzyła głową w róg łóżka stojącego na drugim końcu pokoju. Sparaliżował mnie strach. Nie mogłam się ruszyć, wpadłam w letarg. Wszystko jak na zwolnionym tempie. Ona leży i przeraźliwie krzyczy, on wrzeszczy, że jest suką jak jej matka i rusza w jej stronę. Ja stoję i nie mogę wykonać żadnego ruchu, nie mogę powiedzieć żadnego słowa.

Wiedziałam, że jeśli nie zareaguję, on ją w najlepszym wypadku skatuje. Wbiegłam między nich w momencie, kiedy jego ręka szybowała w dół. Tej nocy zabrało mnie pogotowie.

Złamany nos, złamane dwa żebra, pęknięta śledziona. Na prawe oko nie widziałam przez ponad trzy tygodnie. Sześć szwów na głowie, wstrząśnienie mózgu. Siniaki w każdym możliwym miejscu na ciele. Po wszystkim poprawił włosy, zabrał dziecko i poszedł do swojej matki. Zostawił mnie, żebym zdechła. Po pogotowie zadzwoniła teściowa zaniepokojona krwią na koszuli syna. Jako, że mieszka dwa bloki dalej, przybiegła. Klęczała nade mną i przepraszała.

W szpitalu okazało się, że byłam w ciąży. Byłam. Dwunasty tydzień.

On nawet się nie stawiał policji. Ona powiedziała, że nie ma już syna.

Po wszystkim wyjechałam na długo do rodziców. Jesteśmy w trakcie sprawy rozwodowej, załatwiam zakaz zbliżania się do mnie i do dziecka. Ja składam swoje życie na nowo. Jestem na terapii, Mania też chodzi do psychologa. Nie chcę od niego niczego. Nawet alimenty niech wsadzi sobie w tą swoją doktorską dupę. Mam przy sobie rodziców, teściową. I możesz mnie za to potępić ale… Gdyby ta ciąża przetrwała, chyba nie dałabym rady. Tak sobie myślę, że dobrze, że nie wiedzieliśmy o niej wcześniej. Nie daj Bóg znowu by mi mydlił oczy, że się zmienił a w przyszłości i drugie dziecko by dostało wpierdol?

Wiesz dlaczego Mania oberwała? Bo powiedziała mu, że chce, żebym to ja opowiedziała bajkę na dobranoc. Bo opowiadam najlepsze bajki. A kiedy powiedział, że mamusia nie przyjdzie, ona zaczęła płakać.

Przekaż proszę wszystkim Twoim kobietkom czytającym bloga, że jeśli są w podobnej sytuacji, niech spieprzają. Niech nie czekają aż partner uszkodzi je tak poważnie jak mnie. Niech nie czekają do momentu aż wylądują w szpitalu albo u psychiatry. U mnie zaczęło się od przemocy psychicznej a zakończyło na podłodze, w kałuży krwi. W życiu nie wybaczę sobie, że nie odeszłam od tego skurwysyna, że uwierzyłam w jego zmianę. I że moje dziecko będzie miało teraz traumę do końca życia bo widziało mamę, która wygląda jak po ataku niedźwiedzia.

Jeśli Was okłamują, oszukują, biją, poniżają, zdradzają, sprawiają, że czujecie się źle w swojej skórze… Boże! Oni się nie zmienią! Będą się tylko lepiej ukrywać i kontrolować.

Pozdrawiam,

M.

4 Komentarzy/e
  • Ania

    Odpowiedz

    Znam ten strach… Ja uciekłam… Z tą różnicą ze zostalam z dzieckiem sama jak palec… Potrafił tak omamic ze wlasna matka sie ode mnie odwróciła… I jestem teraz tylko ja i moja Iga….nie żałuję, szkoda tylko ze tak pozno to zrobilam. Moglam wcześniej

  • nicol3

    Odpowiedz

    właśnie rozstałam się z takim o to człowiekiem tylko on nigdy nie uderzył dziecka nigdy bym nie pozwolila na to zeby go odepchnal . zostałam sama sama z dzieckiem u matki na garnuszku bez złotówki. mam 21 lat roczne dziecko i nie daje już sobie rady . każdego dnia się boje ze przyjdzie powie ze kocha a ja polecę i znowu zacznie się ten koszmar . nie mam już sil

  • Małgorzata

    Odpowiedz

    Ja wytrzymałam 11 lat. Z tym że nie było nikogo, kto staną by za mną. Dostawałam na głowę od niego i jego matki. I słowa, że sierota jestem to i tak źle skończę bez niego. Nie skończyłam źle, wynajęłam mieszkanie i ciężko pracowałam. Teraz za miesiąc może dwa wprowadzimy się do nowego mieszkania. Nigdy nie dam sobie już wmówić, że jestem nikim i nie dam rady

  • Dagmara

    Odpowiedz

    Dziewczyno, ta historia mnie dzisiaj obudziła . Wysłała mi ja siostra. Pięści mi się zaciskają. Zatłukła bym tego gnoja. Facet , ktory podnosi rękę na kobietę i dziecko jest śmieciem! Śmieciem , śmieciem i frajerem bez jaj ! Cieszę się , że znalazłaś w sobie siłę by odejsc. Życzę Ci żeby żaden śmieć nie przeciął wiecej Twojej drogi … i dziękuję, że podzieliłaś się tą gistorią, a Bogu za to, że mam cudownego męża .

Skomentuj