O tym, jak zapewne nie zechcą mnie nigdy w żadnym CKM-ie i Playboyu.

10 komentarzy

Ciąża, niezależnie czy jest planowana, wykalkulowana i wymachana kolankiem z niecierpliwością, czy też reakcją na niusa było „Ożeszkurwa, zabiję gnoja”, poza totalną dezorganizacją życia jest prawdziwą rewolucją zdrowotną dla każdej kobiety. Ciało, zaopatrzone w rosnącego w siłę szkodnika zmienia się z dnia na dzień, tyra na dwa etaty by utrzymać nas przy życiu w trakcie sieczki hormonalnej i zestawu zmian fizjologicznych, zaserwowanych przez organizm, jednocześnie zaopatrując brzuszkowego we wszystko, co potrzebuje do rozwoju. Praca wre 24h na dobę, czasami ponad nasze siły i za przysłowiową miskę ryżu, jeśli delikwentka przypadkowo cierpi na permanentne rzyganie.

Czasami kobieta, przyciśnięta odwieczną dietą, gdy zachodzi w ciążę, puszcza wodze nienasycenia i pozwala sobie na odrobinkę zapomnienia. Czasami ta odrobinka zapomnienia kończy się czterdziestoma kilogramami dodatkowego bagażu w pośladkach, jak to było np. w przypadku mojej mamy. Kobieta z natury drobna, nigdy nie mogła dobić do 50kg wagi, nagle przestała się mieścić w fotelu a waga łazienkowa zrezygnowała z działalności przy 90-tym (!) kilogramie. Ja niestety przyjemności przytycia nie doświadczyłam, w nagrodę za nierzyganie przy początkach zaciążenia, zesłano mi cukrzycę ciążową, która dodała mi jedynie +/- 6kg nadprogramowych boczków. Gdy zobaczyłam, że razem z Hanisławą rosną mi piersiątka (bo do piersi im daleko), wygrzebałam z szafy bluzkę z głębszym dekoltem, wypięłam co trzeba i dumnie obnosiłam się z przyrostem naturalnym swojej damskiej, już chlubnej części ciała. Niestety stan ten nie trwał wiecznie i wraz z zakończeniem karmienia piersią, zakończyło się szpanowanie cycem, cyc przepadł, a w stanikach zaczęłam odkrywać bonusowe miejsce na ewentualne skarpetki. Zawsze byłam patyczakiem, świeciłam żebrami i piszczelami na plaży, moje piersiątka i pośladziątka były obiektem niewybrednych żartów a moja waga od 12lat oscyluje w tych samych granicach. Z niedoskonałościami mam sztamę już od dawna, przytyki latają mi co najwyżej obok pośladziątek a dystans sprawił, że porzuciłam latem długie, porozciągane szmaty i eksponuję szkielet jak to robią inne, normalnie wyglądające kobiety. Z dwojga złego, lepiej w tę stronę.

Gdy pełne piersi rodem z filmów dla spragnionych panów odeszły w zapomnienie, moje poczucie własnej wartości delikatnie mówiąc, wzięło i się podkopało, nakrywając nogami głowę. Solidnie budowane przez lata, wypracowane na tyle, by potrafić żartować z samej siebie, spakowało cycki i odmaszerowało, pozostawiając na pamiątkę jedynie przeorany tygrysimi paskami tyłek i za duże staniki. Jak stałam przed lustrem, tak rypnęłam na cały regulator gorzkimi żalami, chodziłam z żałobie przed kilka dni, podcierając smary rękawem przed Hanisławą i jęcząc w myślach „Tyś to uczyniła. Zassałaś je do środka”. Taki już nasz los, los kobiet po porodzie.

Być może istnieje jakiś procent rodzicielek, które po porodzie są zadowolone ze swojej wizerunkowej rewolucji. Większość z nas jednak nieodwracalnie traci to, na co pracowała całe życie. Dostaje bonusowe sadełko, drugą i trzecią brodę, traci piersi lub może się nimi obwiązać dwa razy wokół pasa. Czasami wyglądają, jakby niezrównoważony rolnik przeorał je po brzuchu pługiem. Ciało się zmienia. Czasami istnieje szansa, że będziemy tłuc orzechy pośladkami po sikaniu potem przy maratonie z Chodakowską lub troskliwy mąż zaserwuje nam plastikowe cycki w jednej z drogich klinik, jednak znaczna większość na zawsze grzebie swoje kobiece atuty i pomimo solidnego zajeżdżania sprzętu na siłowni, musi zaprzyjaźnić się ze swoimi schabikami. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki, takim biję pokłony.

Ważne jest przy tym, by mieć osobę, która wspiera. Która nie będzie oczekiwała, że zawsze będziemy lachonami, rodem z rozkładówek, nie zawsze będziemy takie, jak na pierwszej randce. Że nasze ciało się zmienia, co może dla nas stanowić dodatkową rewolucję, nie zawsze pozytywną.

Moja walka o pozbycie się kompleksów i samoakceptację zaczyna się na nowo. Tak, jak kiedyś nie przejmowałam się uwagami, tak teraz, przy byle żarcie, zapewne zawyłabym żałośnie nad swoim losem. Wiem, że każda kobieta potrzebuje wsparcia przy takim przedsięwzięciu, ważne jest to, by nie została sama.

Jednocześnie wiem, że dla Hanisławy było warto. Nie zmieniłabym nic, nawet jeśli dzięki temu teraz świeciłabym ciałem równym brazylijskim supermodelkom, a PT strzelałby w mordy mlaskającym i gwiżdżącym na widok moich bimbałów facetom.

Więcej grzechów nie pamiętam…

10 Komentarzy/e
  • ~Iza

    Odpowiedz

    Też zawsze miałam jakieś ALE do swojego wyglądu: a to włosy zniszczone, a to za gruba, a to cycki nie takie… W ciąży też… Aż w cycuchu zamieszkał pewien skorupiak. Usunęli 1 cycka wstawili implant, po chemii straciłam włosy i przytyłam 9kg. To było 2 lata temu a teraz mam 29 lat. I pomimo tego ze mam krzywe cycki i trochę nadprogramowych kg muszę przyznać że nigdy nie czułam się bardziej wartościową i pięknà osobą… Kocham to, że jestem…
    A CIEBIE serdecznie pozdrawiam, ciekawie piszesz 😉

    • Matka-Nie-Idealna

      Trzaskam się po policzkach za narzekanie. W Twojej sytuacji brzmię żałośnie…

      Zdrówka życzę i wytrwałości 🙂

  • ~adziolina

    Odpowiedz

    Hej mi po ciąży niestety lub stety cycki nie zmalały ale za to grawitacja zrobiła swoje i teraz muszę je zbierać z pleców. Jak idę do sklepu po nacycornik to wychodzę z hełmofonem wielkości głowy mojej córki. Ze zbędnych 23kg zostało mi jeszcze 3 ale dzielnie walczę by wrócić do starej wagi. Czy jak w końcu uda mi się zrzucić te kg. to będę bardziej szczęśliwa hmm czas pokaże.

  • ~Marta

    Odpowiedz

    Miło się czyta Twoje posty:) Każda matka powinna patrzeć na swoje macierzyństwo z rozsądnym dystansem:) a co do kompleksów po ciąży to u mnie zupełnie odwrotna sytuacja. Ja już nie panuje nad swoim biustem:) i tak źle i tak niedobrze:) Pozdrawiam.

  • ~AgnieszkaW

    Odpowiedz

    Ja urodziłam córke mając 19 lat, teraz mam 20. przybyło mi ok 5 kg które już dawno poszły w zapomnienie… Jedyne co zostało to obwisłe piersi, których szkoda mi najbardziej 🙁 bo zawsze były spore i jędrne, nie musiałam zakładać push-up’a żeby wyglądać jak Pamela heh. Teraz zostały dwa nieduże zwisające cycuszki :(( Ale mam cudowną córeczkę której nie oddałabym za nic i nie cofnęła bym czasu nawet gdyby zostało mi te 10kg więcej tu i tam. https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t1.0-9/10445950_850906601605493_5370354591035059214_n.jpg

  • ~Gosia

    Odpowiedz

    Ja obawiałam się ciąży chyba najbardziej ze względu na dodatkowe kg (pamiętam jak ze zgrozą co wizytę oznajmiałam lekarce 2kg więcej). Jak większość kobiet zawsze chciałam zrzucić parę kg a wiadomo że w ciąży jest odwrotnie. Ale prawdę powiedziawszy nastawiłam się na większe szkody na ciele… A tymczasem już 3 m-ce po porodzie ważyłam mniej niż przed samą ciążą (karmienie piersią robi swoje)! Rozstępy ominęły mnie szerokim łukiem (może dzięki regularnym pilingom i smarowaniu skóry dwa razy dziennie), żadnych żylaków, hemoroidów… Jedyne co to teraz borykam się z wypadającymi na potęgę włosami. No i nie wiem co będzie z moim biustem jak skończę karmić, ale szczerze powiedziawszy to nie zmartwiłabym się gdyby nieco zmalał 🙂 Jeśli ktoś miałby obawy przed zajściem w ciążę to po rozmowie ze mną zdecydowałby się od razu 🙂

    • ~tez matka

      Podpisuję się po tym komentarzem, bo wszystko co napisane tu i u mnie pasuje…no może poza życzeniem co do biustu, niech już zostanie taki 🙂

  • ~Franiowa mama

    Odpowiedz

    ehhh… rozumiem te gorzkie żale doskonale… od porodu minęło 19 miesięcy a ja nadal profilaktycznie nie wychodzę roznegliżowana na plażę z obawy, że Greenpeasie chcąc ratować biednego wieloryba wrzuci mnie do morza… 😛 ale najważniejsze żebyśmy wszyscy byli zdrowi i tego się trzymajmy 🙂

  • ~Pamela

    Odpowiedz

    Dokładnie. tracimy dużo po ciąży. Ja nabawiłam sie kamieni w woreczku bo mała tak niefortunnie dla mnie sie ułożyła. i czeka mnie zabieg. Straciłam piersi i nad tym chyba najbardziej ubolewam. a i to że waże teraz 50 kg. Ktoś ma do oddania 6 kg dla mnie?:) I problem w tym, że nie moge przytyc…

  • Bahati

    Odpowiedz

    Rozpisywałam się o tym jakiś czas o temu na swoim blogu. Mam może to szczęście, że po ciąży z rozmiary 38/40 (173 cm) wróciłam do licealnego 36, az mama „płacze”, nad moim losem. Fakt piersi też mi zniknęły, ale w ogóle mnie to nie przejmuję i tak czuję się sexy mamą.

    http://bahati.blog.onet.pl/2014/07/23/cialo-po-ciazy-wszystko-siedzi-w-glowie/

    I bronię tezy, że nie tylko ciąża zmienia ciało, sam czas także, a wszystko i tak „siedzi w głowie” – zacytuję siebie 😛 :
    Oglądam czasem programy o operacjach plastycznych i doszłam do wniosku, że od naszego wyglądu większe znaczenie ma to jak siebie postrzegamy. Oglądam kobietę, która płacze, histeryzuje, bo nienawidzi swoich piersi, przyszła zrobić operację, bo to zmieni jej życie, uważa, że jej dużą atrakcyjność niszczą tylko one, jak je „zrobi” wszystko będzie super, będzie miała lepszy kontakt z ludźmi, znajdzie partnera, itp… O ile zrozumiałe byłoby gdyby robiła to dla siebie, ale ona nie ukrywa, że oczekuje, że to zmieni nastawienie innych do niej. A co ja widzę? Widzę przeciętną kobietę, której bardziej pomogłaby wizyta u fryzjera, a za atrakcyjną nie uznałbym jej chyba nawet gdyby wreszcie sobie wstawiła brakujący ząb!* Jej piersi w ogóle nie wpływają na mój odbiór jej osoby, ani ja ani 99,999999 procent osób z którymi ma kontakt tych cycków miętolić nie będzie! Ale dla niej to najważniejsza rzecz na świecie,…

Skomentuj