Cukrzyca a ciążowa chcica…

11 komentarzy

27.02.2013 roku zrobiłam test. Okres mi się spóźniał więc kontrolnie przy porannym opróżnianiu pęcherza podłożyłam kubeczek pod strumyczek, później pipetka i jak nic dwie kreseczki, pewne niczym moja dwója z francuskiego w drugiej klasie LO. Całą historię możecie przeczytać tutaj -> klik. Pierwszy trymestr ciąży przebiegał wzorowo, żadnych zachciewajek typu kiszony z Nutellą, nie nurkowałam włosami w sedesie, w celu wyłowienia swojego żołądka, hormony trzymałam w przyzwoitych granicach (poza tym, że prawie odwołałam ślub a innym razem prawie przypadkiem wybiłam szybę w drzwiach sypialni). Generalnie było spoko, PT przeżył „moją” ciążę dzięki umiejętnościom kamuflażu, do tej pory ma sporadycznie napady lękowe ale mógłby za to pracować jako policyjny negocjator.

Jedyną zmianą jaką odczułam w czasie ciąży był pociąg do słodyczy. Wcześniej dla mnie rzecz obojętna, ze słodkości jadłam tylko żelki i kabanosy, wypiekami gardziłam, przyniesiony przypadkiem do domu baton po kilku tygodniach wstawał i sam wychodził a cukierki świetnie zbierały paprochy z dna torebki. PT chcąc mi zaszpanować na początku naszej znajomości, pochwalił się zawartością swojego busa, po brzegi wypełnionego sacharozą. Cukierkowóz nie ruszył mnie w ogóle, bardziej ekscytująca byłaby przejażdżka karawanem, w każdym razie punktów chłopina tym nie zdobył. Ciąża postanowiła sobie ze mnie trochę zakpić, nabawiłam się obsesji słodyczowej, czternaście pączków dziennie było normą, popijałam to słodką colą i dojadałam Marsem lub innym Snikersem i cały czas coś żarłam i żarłam. Jeśli przez przypadek w promieniu 10cm nie było nic zawierającego sporą ilość cukru, zamieniałam się w nawiedzoną, wygłodniałą ciężarówkę. Dosłownie jak Dr Jekyll i Mr Hyde, z tą różnicą, że ja nakarmiona kaloriami stawałam się potulna jak baranek, a gdy wpadłam w słodyczowy cug, nic nie było w stanie mi przerwać. Później poczęstowali mnie glukozą i jak gdyby nigdy nic, dostałam cukrzycy ciążowej i zabawa w ciasteczkowego potwora się skończyła. Podejrzewając, że diagnoza diabetologa nie będzie optymistyczna, zjadłam rytualnie ostatniego Snikersa za dwa pięćdziesiąt w szpitalnym barze (i nie była to nawet wersja XXL) i ruszyłam po wyniki. Chcica mi uszami wychodziła, na widok słodyczy byłam nieobliczalna, jednym słowem dostawałam wścieklizny a tu trawę każą żreć. Wszystko, co dobre i niezdrowe się skończyło, chociaż to akurat na dobre mi i Haniutkowi wyszło.

W poradni diabetologicznej byłam stałym bywalcem. Raz na tydzień- dwa szłam z dzienniczkiem pokazać, że jestem grzeczna i dzielnie trzymam się z dala od cukru. Na szczęście skończyło się tylko na diecie, przy czym była ona w moim przypadku dosyć tolerancyjna, mój organizm elegancko reagował na produkty, które jadłam. Czasami oszukiwałam z tymi słodyczami, kupowałam sztuczne świństwo dla diabetyków, za miliony monet. Nie dość, że drogie to w cholerę, ze słodkim miało tyle wspólnego co ja z cukrem przed ciążą (czyli generalnie o słodkim tylko słuchało, bo nawet nie leżało obok) i na dodatek sztucznością waliło i było niezdrowe.

Jak wspomniałam powyżej, moja dieta była dosyć luźna. Na pierwszej wizycie dostałam prykas, co mogę jeść a co nie. I tak oto pyszne, pachnące bułeczki rano zastąpiłam żytnimi podeszwami, podczas obiadu na moim talerzu samotny ziemniak leżał na zielonej łączce, wszelkie porcje ryżu i makaronu zmniejszyłam do 1/10. Później odkryłam brązowy ryż, pieczywo IG i lody. Lodami obżerałam się jak nawiedzona, PT nie nadążał z wymianą litrowych opakowań w zamrażarce. Z lodami myk jest taki, że zimne spalają się szybciej niż normalne słodycze i nie musiałam zapitalać truchtem wokoło bloku jak po zwykłym ciastku, celem spalenia chwili przyjemności.

Podczas całej ciąży przytyłam jakieś 8kg, z czego 5 to Hanisława ze swoimi wodami a reszta poszła w cycki. Jak odeszły mi wody na porodówce, położna zaczynająca zmianę zapytała „Dziecko, co ty tutaj robisz?”, bo ze swoją skrzywioną miną wyglądałam, jakbym przez przypadek zawędrowała z oddziału psychiatrycznego.

Poniżej kilka faktów o cukrzycy ciążowej:

Cukrzyca ciążowa, czyli zbyt wysokie stężenie zawartości cukru we krwi, występuje u ok. 4% ciężarnych (a to mnie zaszczyt kopnął) i podobnie jak inne ciążowe „przypadłości” ma swoje obiawy. U mnie oczywiście nic nie wskazywało na cukrzycę, bo jestem jakimś mutantem i generalnie gdyby nie dwie kreseczki i 2kg wzrost masy ciała, nie zakumkałabym, że jestem w dwupaku. Poszukałam w Internetach i oto co piszą o objawach:

– Wzmożony apetyt i pragnienie.- No dobra, czyli jednak miałam jakiś objaw. Wpieprzałam słodycze jak nawiedzona, generalnie wpieprzałam więcej wszystkiego.
– Oddawanie dużych ilości moczu, nawracające drożdżycowe zapalenia pochwy, zaburzenia widzenia, utrata masy ciała, zawroty głowy. – Co do sikania, chyba każda ciężarna dużo przebywa w pozycji na Małysza (teraz to już chyba na Stocha), gdy jej zawartość brzucha wsadzi kolano w pęcherz. Mi Hanisława cały czas majtała paluszkiem po pęcherzu, stąd w toalecie więcej przebywałam niż gdziekolwiek indziej.

Najłatwiej jednak zdiagnozować cukrzycę ciążową badaniem krwi, tzw. krzywą cukrową. Badanie polega na dwukrotnym pobraniu krwi, pierwszym na czczo, drugim godzinę po wypiciu glukozy. Jedne kobiety tego nie cierpią, ponieważ glukoza jest bardzo słodka, nawet po dodaniu soku z całej cytryny. Ja akurat się cieszyłam, dla mnie im bardziej słodkie tym lepiej. Badanie robiłam dwukrotnie, bo lekarz zbierał szczękę z podłogi, gdy zobaczył pierwszy wynik. Drugi był trochę wyższy. Nie poinformowano mnie, że po wypiciu glukozy powinnam mało się ruszać, bo wynik może być zaniżony ze względu na spalanie cukru, tak więc pobiegałam sobie po galerii i spaliłam to, czego nie powinnam. A i tak cholera wyszła…

Skąd ta cukrzyca?

Cukrzycy można nabawić się genetycznie, przy nadciśnieniu tętniczym, przy wieku mamy powyżej 35 roku życia, jeśli jesteś wieloródką lub przy dużym przyroście masy ciała w pierwszym trymestrze. A u mnie pojawiła się z braku laku, żeby mi zbyt dobrze w tej ciąży nie było. Szef u góry, który ciążę mi zesłał pomyślał: „Kurde, zapomniałem jej dać rzygania” i JEB- cukrzycę mi zesłał. Chociaż cukrzyca chyba lepsza niż kiblowanie, tak mi się wydaje. W 99,9% kobieta będzie miała cukrzycę w kolejnej ciąży, jeśli ta przyjemność uraczyła ją w pierwszej. A na 80% kobieta będzie miała cukrzycę w przyszłości, najczęściej po około 10 latach.

Jak leczyć cukrzycę?

W moim przypadku skończyło się na diecie. Tak kręciłam, że wykręciłam całkiem spoko szamkę. Nie przytyłam przy tym, zdrowo się odżywiałam. W trochę gorszych przypadkach kończy się insuliną, jednak dawki są dobierane tak, by nie zaszkodzić dziecku. Cukrzyca oznacza tyle, że nasza trzustka nie radzi sobie ze spalaniem węglowodanów, nie działa nam nasza naturalna pompa insulinowa, w związku z czym mama i dziecko dostają zbyt dużo cukru. Maleństwo jest jeszcze na tyle niedojrzałe, że z taką bombą cukrową nie jest w stanie sobie samo poradzić tak więc…

Powikłania cukrzycy ciążowej:

…nasza niunia może mieć wady wrodzone. Może też być bardzo duża, czyli cierpieć na makrosomię. Cukrzyca może zwiększyć ryzyko poronienia, często jest przyczyną cesarki. Więcej rzeczy nie wiem, nie pamiętam, zarobiona jestem. Pierwsze, o czym poinformowała mnie diabetolożka, to by nie czytać zbyt dużo. Jak wiadomo, kobieta w ciąży denerwować się nie powinna, a powikłania cukrzycy ciążowej mogą być o wiele poważniejsze niż te, które wymieniłam. Dostałam przykazanie, by trzymać się diety i będzie wszystko dobrze.

Hanisława jest zdrowym, aktywnym dzieckiem. Mówi się, że żywność, którą spożywa matka w ostatnich tygodniach ciąży ma wpływ na to, jak będzie się odżywiało dziecko. Aktualnie Hania gardzi słodkimi owocami, woli warzywa i mięcho.

Źródło:

http://parenting.pl/portal/cukrzyca-ciazowa

http://leczymysie.pl/cukrzyca-ciazowa/

11 Komentarzy/e
  • ~bastalena

    Odpowiedz

    a ja miałam odwrotnie… bardziej niż słodkie łaknęłam ostrego… obiad bez chilli, tabasco albo jalapeno nie był obiadem… aż mój Miś stwierdził pewnego dnia, że już może wystarczy, bo jego otwór nie-gębowy już nie wyrabia palenia przy każdym opróżnianiu 🙂 ale co tam, ciężarna ma swoje prawa, nawet kulinarne 🙂

    pozdrawiam,
    bastalena

  • ~mamaAntosia

    Odpowiedz

    Są różne cholerstwa ciążowe 🙂 mnie Bóg uraczył totalnym rzyganiem od 4 tygodnia do 10 miesiąca włącznie. Pod koniec siedziałam na kibelku z miską na kolanach bo upś…zmiana bielizny, przy napięciu żołądka. I najgorsze… Cholestaza cięzarnych od 36 tygodnia. Płód przestaje się rozwijać a tobie zabija wątrobę… A po porodzie żeby było zabawniej osutka ciężarnych :). Tego swędzenia nigdy nie zapomnę…Karmiłam obolałymi piersiami, drapałam się i płakałam :). Bosz, jak to sobie przypomnę, że to przetrwałam…. I jeśli ktoś mi mówi – Ciąża stan błogosławiony…Mam ochotę strzelić w łeb! 😉

  • ~Karola

    Odpowiedz

    mały błąd się wkradł do posta, pierwsze badanie poziomu glukozy jest owszem na czczo, ale drugie jest po dwóch godzinach nie po godzinie (takie są rekomendacje). Ponadto dziwię się, że pielęgniarka, która pobierała krew nie powiedziała, że trzeba grzecznie uplasować tyłęcję na krześle i czekać karnie do drugiego pobrania.
    Pozdrawiam

    • Matka-Nie-Idealna

      To nie był błąd 🙂 Czas oczekiwania na drugie kłucie zależy od stężenia glukozy, jakie należy wypić. Aktualnie w użyciu są dwa stężenia: 50g i tutaj badanie jest po godzinie i 75g, badanie po dwóch.

      • ~Agata

        To mnie znowu wyrolowali i pobierali mi krew 3 razy;/ na czczo, po 1h i po 2h. Roztwór był pyszny i ani chwili mnie nie zmuliło, a po wszystkim wszamałam jeszcze czekoladę. Wynik się nawet na szczęście nie zbliżył do cukrzycy 🙂

        • ~mantissa

          A to dlatego, że teraz standardem jest trzykrotne pobieranie krwi. Już się nastawiam psychicznie, bo ja po jednym mdleję i bez raczenia się glukozą.

  • ~Tadeusz

    Odpowiedz

    Dziewczyno – gdzie ty się wychowałaś?! Cukier to trucizna nr. 1. Polecam siegnijpozdrowie.org.pl
    Pozdrawiam – Tadeusz

  • ~slodziatek

    Odpowiedz

    zapraszam na mojego bloga – wrzucam przepisy na dania bezpieczne w cukrzycy ciążowej więc może jakaś słodka mama skorzysta i zaspokoi chociaż część zachcianek. http://slodziutkamama.blogspot.com/

  • ~najciekawsze blogi

    Odpowiedz

    Ciekawy blog, na którym przyszłe mamy mogą dowiedzieć się wielu ważnych informacji 🙂
    Zapraszam do bezpłatnej promocji bloga na mojej platformie (rejestracja zajmuję chwilę)
    http://www.top-blogs.eu

Skomentuj