Dobrze, że jesteś.

17 komentarzy

Nie wierzę w przyjaźń.

Dawno temu, kiedy byłam piękna, młoda i naiwna, życie bardzo skopało mi tyłek. Spotykałam dłonie wyciągnięte po to by brać, nie dając nic w zamian. Nie protestowałam. Myślałam, że na tym właśnie polega przyjaźń. Być przy kimś pomimo wszystko. Dawać, nie żądając nic w zamian. Będąc obok kogoś, rozumiejąc, że ktoś może nie mieć czasu by być obok mnie. Biorąc na klatę wszystko jak leci. To pewnie dlatego mam biust wielkości jajecznicy. Ludzie mnie wykręcili do ostatniej kropli. Na tyle mocno, by stracić wiarę w ludzi i w coś, co niektórzy nazywają przyjaźnią.

Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, dla których jestem w stanie rzucić wszystko i jechać o drugiej w nocy potrzymać za rękę. Jedną już zdążyliście poznać (klik). Na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć wartościowe osoby i takie, którym ufam.
Przesiewam ludzi przez palce nie zostawiając nikogo na dłużej w mojej głowie. Wbiłam sobie do łba, że nie warto. Że każdy w życiu jest chwilą. Rok, dwa, pięć. I ucieka do innego życia. Nie mam do nikogo żalu. Albo już nie mam żalu. Każdy ma swoje rodziny, sprawy i zainteresowania. Takie jest po prostu życie. Cholernie przykre ale w to właśnie wierzę.
Niestety wszystkie moje późniejsze relacje na tym traciły, nawet ta z PT. On wie, że jestem nieufna, czasami do granic absurdu. Męcząca, grymasząca i zawracająca dupę. Milion razy zadaję to samo pytanie. A on jest najbardziej cierpliwym człowiekiem jakiego znam. Na jego miejscu już dawno pierdolnęłabym wszystko i poszła. On został.

Całkiem niedawno poznałam ją. „Kolejna czytelniczka”- pomyślałam. Później spotkałyśmy się przypadkiem na porodówce. Była ostatnią osobą, która widziała mnie przed porodem i pierwszą, chwilę po nim. Zbierała szczenę z podłogi widząc mnie z szerokim uśmiechem po porodzie. Później zajęłam się życiem i zapomniałam.

Potem zagadała znowu. Coś tam z blogiem. Pytania jakie zadają mi dziesiątki z was.
Nasze starszaki dzieli pół roku. Nasze młodsze córki dwa dni. Siostry, prawie bliźniaczki. Z małą różnicą ojców, matek i daty urodzenia. Szczegóły.

Z dnia na dzień nasze rozmowy stawały się coraz dłuższe i coraz śmielsze. Nasze dzieci po godzinie znajomości wpadały sobie w ramiona a pod żłobkiem Hanisława ze łzami w oczach rozstawała się z nową przyjaciółką i nową ciocią. Jest cudowną matką i żoną. Niewinne z pozoru przegadane godziny, zaczęły coś we mnie ruszać. Ona, łomem ale wciąż bardzo subtelnie zaczęła mnie otwierać. Pogubioną dziewczynkę w skorupie zimnej suki. Usłyszałam od Niej to, czego nie usłyszałam od niektórych przez całe życie. Kiedy napisała, że mieli wypadek samochodowy, przestałam oddychać. Po pierwszym spotkaniu stwierdziła, że jestem niedostępną zimną suką z twarzą niezdradzającą żadnych emocji. Po drugim, że nie przestaję się uśmiechać. Taśmą skleja to co kiedyś zostało, wydawało by się, rozbite na kawałki już na zawsze. Jestem w stanie przegadać z nią niemalże ciągiem 12 godzin (!?). Rano wiem, że czeka na mnie wiadomość albo sms. Albo jedno i drugie. Na przemian płaczę ze śmiechu i ze wzruszenia. Ona rusza dawno niegrane struny. Kiedy trzeba mówi, że poczeka. Kiedy trzeba mówi, że przyjedzie. Kiedy trzeba, jest. Mogę z nią pić kawę za kawą i pół dnia przelatuje niezauważone. Mogę powiedzieć, żeby spierdalała, mogę powiedzieć, że ją uwielbiam. Nie muszę nic mówić. Ona wie. Nie musi nic mówić. Ja wiem.
Czasami mam wrażenie, że patrzę w lustro. Czasami wyprzedza moje myśli o ułamek sekundy.

Nela, dobrze, że jesteś.
Zostań.

Zadzwońcie do swoich przyjaciół, jeśli ich macie.

17 Komentarzy/e
  • Anna

    Odpowiedz

    Pierwsza polowa tego tekstu to tak.jakbym.przeczytala o swoim wczesniejszym zyciu. Tez wierzylam w przyjazn, bylam.na kazde wezwanie…. W kazdym dolku i kryzysie…Przez dlugie lata… A jak okazalam sie niepotrzebna to dostalam kopa w dupe. To bolalo jak cholera.Od tej pory stalam sie nieufna i chyba nie mam przyjaciol. Mam rodzine, fajna siostre ktora ma spoko meza i chyba nie potrzebuje przyja

  • Anna

    Odpowiedz

    Cd. Mam znajomych blizszych i dalszych. Jedno malzenstwo z ktorym jestesmy z mezem blisko. Ten chlopak jest kolega meza z czasow kiedy byli dziecmi. Z ta dziewczyna wiem.ze moge pogadac zawsze i jak urodzila dziwcko i byla w dolku to staralam sie jej jakos pomoc. I ona tez nieraz mnie wspierala ale czy taka prawdziwa przyjaznia mozna to niewiem i w sumie sie nie zastanawiam

  • Natalia

    Odpowiedz

    Ja niestety nie mogę powiedzieć, że mam przyjaciela…Choć często się zastanawiam dlaczego tak jest…Daję z siebie naprawdę wiele, kiedy ktoś mnie otacza zaufaniem. Dbam, dzwonię, w pełni się angażując i co?…I zazwyczaj zostaję wyciśnięta – tak jak piszesz -i zostawiona z wielkim dołem, kolejny raz rozczarowana. Ktoś mi kiedyś powiedział, że natrafiam na niewłaściwych ludzi – być może…
    Ponoć

  • Natalia

    Odpowiedz

    c. d. Ponoć na prawdziwą miłość, jak i przyjaźń nigdy nie jest za późno. Bardzo bym chciała znaleźć bratnią duszę, zamiast szukać jej po omacku i za wszelką cenę, za którą za dużo płacę :-\

  • Beata

    Odpowiedz

    Ja niestety, ale znajduje się w pierwszej części twojego tekstu. Zbyt wiele razy przejechałam się na tzw przyjaciołach. Byłam na zawołanie. Pomagałam jak mogłam, a w pewnym momencie gdy mi była potrzebna pomoc- ich po prostu nie ma. Są znajomi, dobre koleżanki, ale chyba nikogo nie nazwę przyjacielem

    • Basia

      Mam identycznie..bylam na kazde wezwanie, a jak raz wyrazilam odmienne zdanie to dostałam takiego koopa ze sie pozbierac nie mogłam…no bo jak?! to przeciez najlepsza przyjaciolka..nie, nie ma przyjaciol-sa tylko znajomi

  • Ola

    Odpowiedz

    Dokładnie, oh jak a to dobrze znam. Z własnego doświadczenia wiem, ze lepiej mieć jednego , wiernego przyjaciela niz dziesięciu fałszywych. Mówią, ze jestem zamknieta, nieufna do ludzi. Ale mi z tym cholernie dobrze,bo wiem ze moge choć jednej osobie zaufac i sie nigdy nie zawiode 😉

  • Ilona

    Odpowiedz

    Zazdroszczę Ci 🙂 dobrze jest mieć kogoś bliskiego my z mężem nie mamy szczęścia do „przyjaciół ” parę razy dostało nam się po dupie takie życie choć czasem myślę, że my porostu jesteśmy za normalni w porównaniu do całej reszty. Na starość 😀 zmądrzalam i wolę wypić piwo z mężem w domu niż marnować czas i energię dla dwulicowych ludzi. Najważniejsza dla mnie jest rodzina 🙂

  • Marta

    Odpowiedz

    Matko nieidealna. Karmisz trolli i zagubionych nieszczęśliwych ludzi jak Ty sama swoim blogiem

    • matka-nie-idealna

      Sęk w tym, że ja jestem bardzo szczęśliwa 🙂

    • "Troll"

      Marto- w dużym skrócie: przestań pierdolić, weź Validol i się odpierdol. Aaa- i zajmij się czymś pożytecznym.
      Dziękuję.
      Pozdrawiam ?

  • Angela

    Odpowiedz

    Czy tutaj karmi się trolli? Nie sądzę. Nie mam dzieci, trafiłam tu jakiś czas temu przypadkiem i sobie tak zaglądam sporadycznie. Dlaczego? Bo lubię posty p.Natalii, sprawiają mi dużo przyjemność, są napełnione pozytywna energią, Są też i takie, co wyciskają łzy i budzą wiele skrajnych emocji,ale co najważniejsze są szczere i życiowe. Lubię to!;)

    • Milena

      popieram w 100 procentach:)

  • Opiekunka w Niemczech

    Odpowiedz

    Jakie to prawdziwe.. Myślę, że niestety wiele z nas ma podobne odczucie i doświadczenia. Ja wychodzę jednak z założenia, że lepiej mieć jedną prawdziwie bliską mi osobę niż pięć takich „na niby”.. 🙂

  • Jagoda

    Odpowiedz

    No właśnie…nie mam

  • Honia

    Odpowiedz

    Gratuluję. To cudowne mieć taką przyjaciółkę, bezcenne, wspaniałe.. Kiedyś też taką znajdę.
    Pozdrawiam. Jestem tu od kilku dni, jadę wszystkie wpisy, jak tylko szkodnik zaśnie. I jakoś mnie to trzyma w kupie.

Skomentuj