Ojezu, życie samo pisze scenariusze.
Każdy, kto ma dzieci wie, co to są dziecięce migracje. W sensie, każdy zasypia u siebie w stajence, pod pierzynką jak ten osiołek albo inna świnka, wtulony w ulubionego misia od cioci Krysi spod Torunia. Gdzieś tam w środku nocy, dziecko wyciąga swój paszporcik, pakuje mandżur w postaci tryliarda klamotów, począwszy od misia przytulanki, przez wczorajszą skarpetkę po flet starszego brata z lekcji muzyki, odpala silniczek w i melduje się w łóżku rodziców.
Niemowlak jaki jest i jakie ma zwyczaje- też każdy wie. Kto nie wie, bo na przykład trafił mu się ewenement na skalę Hanisławy, która od szóstego tygodnia życia przesypiała całe noce, co jej się zmieniło w wieku trzech lat i teraz migruje hobbistycznie do odległych sypialni rodzicielskich, temu mówię, że niemowlaki zwykły w nocy się budzić na żarcie i czynności higieniczne.
Odkąd nie karmię piersią, zawsze przy łóżku stoi monopolowy z flaszkami, termosem i mlekiem na zaś. Kiedy Nadka budzi się w nocy, cały jeden raz, operacja wytworzenia paszy a następnie podania jej, zajmuje około pięciu minut, przy czym światłem bijącym od nocnej lampki obudzony jest cały dom i sąsiedzi w promieniu trzech kilometrów. W związku z powyższym, od pewnego czasu z PT praktykujemy projekt „jedno się wysypia, drugie ma przejebane”, w sensie na zmianę śpimy w sypialni z Nadką. Dla mnie gitara, całe łóżko dwa na dwa jest moje, do momentu aż pewien mały człowiek, z łysym plackiem od poduszki na głowie się nie weźmie i nie położy obok mnie, a później cyka jak wskazówka zegara, w związku z czym, wiszę dupą i piętami za ramą rzeczonego łóżka. W każdym razie, śpiąc z #2 z reguły się nie wysypiam bo wybudzona do karmienia kręcę się minimum pół godziny po zaśnięciu dziecka.
Tym razem w udziale mi przypadło wyspanie się. Cała w skowronkach, poleciałam uwić gniazdko pod ciepłą kołderką. W całej historii należy wspomnieć, że tego wieczoru ziścił się najgorszy koszmar każdego rodzica i Hanka zasnęła o 18 w aucie. Jako dobra i/lub leniwa matka, przeniosłam ją do łóżka, przyodziałam co trzeba, nakryłam kołdrą po czubek głowy i z miną zwycięzcy stwierdziłam, że „jedna mniej”.
Leżę sobie w łóżku, śpię w sensie. Godzina któraś tam w nocy, późno albo wcześnie- zależy jak na to patrzeć i kto dyma daleko do pracy. Wtem! Słyszę skrzypnięcie klamki. Przewracam w myślach zamkniętymi oczami, udaję, że mnie nie ma.
– Mamusiu, mogę spać z tobą?- no jak nie możesz, jak możesz dziecko? Przygarnęłam pod pierzynę, strzepnęłam gęsią skórkę, powstałą pod wpływem oddziaływania zimnych stóp Hanki na moje uda, dałam buziaka w co wcelowałam i z dzieckiem pod pachą zaczęłam się narkotyzować zapachem jej włosów. Spać z Hanką nie lubię, bo dziecko rozwala się na łóżku niczym trabant w stodole a ja kończę hen hen daleko, za siedmioma poduszkami, za siedmioma kołdrami, poza granicami łóżka.- Chce mi się pić.- „Ja pierdolę”, myślę sobie, bo każdy w tej sytuacji, pod tą ciepłą pierzynką i z zimnymi girami dziecka pomyślałby to samo. Żeby nie pokazać, że mi nie na rękę zapierdzielanie sryliard pięter w dół z dżumą zamiast mózgu, po zimnych kaflach rzekłam tylko:
– Oczywiście kochanie, zaraz Ci przyniosę.- Człapię do tej kuchni, trzymam się ściany bo wiadomo- o trzeciej w nocy każdy ma kaca i nawet jak idzie prosto to idzie krzywo. Trzymam jedną powiekę palcem, druga jeszcze na sennym odlocie i myślę sobie „Po co ja do tej kuchni…? Aha! Woda… Woda… No jest woda.”. Zwrot w tył i wracam trzymając się tej ściany jeszcze bardziej bo mnie oświeciło w kuchni. Dałam butelkę z wodą, padłam obok jak karp na posadzkę Tesco szczęśliwa, że mam spokój.
– Nie chcę wody. Chcę tatałto.- Skąd ja ci dziecko wezmę o trzeciej w nocy tatałto? Przeleciałam w głowie wszystkie znane mi inwektywy i udałam się w drogę powrotną przy ścianie. Wracam z kakaem. Stoję i patrzę- śpi. Powinnam ją obudzić? Poległam obok barbarzyńcy, zasłoniłam powieki i udaję się w stronę nocnego zen.
– Chce mi się tupę.- Na Boga, Chryste i Wy wszyscy twórcy nocnej kupy!
– Co ci się chce?
– Tupę.
– Wydaje ci się, śpij.
– Nie wydaje mi się. Już się produkuje w dupce. Chcę tupę!- Powiedziała, jakby trochę głośniej, dając mi do zrozumienia, że czeka mnie kolejna, emocjonująca podróż tej nocy.
– Nie wytrzymasz do rana?- I jedyna słuszna odpowiedź”
– Nie.- No nic, udaję, że śpię.- Chcę tupę.- Jeszcze bardziej udaję, że śpię.
Widocznie aktorką jestem niezłą i oczami wyobraźni widzę siebie, odbierającą złotą statuetkę łysego kulturysty, bo i dziecko usnęło po trzydziestu minutach wkomponowywania pięt w moje żebra. Za to ja, starym zwyczajem niezasypiania, przez kolejną godzinę lepiłam dla Was ten post.
Mówcie mi Dicaprio.
9 Komentarzy/e
kretucha
Nie no, z kupą to mi się jeszcze wygrać nie udało, ale czasem dzieć zdąży zasnąć zanim wstanę po wodę 😉 A te lodowate stopy wędrujące po całym moim ciele, nie cierpię!!!
Agnieszka
U nas zamiast tatałta jest mleko hahaha
Jakby u mnie 🙂 tylko nie ma nocnej kupy :))
Fajnie ze jestes!!! Wesolych Swiat :*
Sylwia
Skąd ja to znam???dodam tylko że Oskar ma 6 lat i po 1,5 rocznej przerwie znowu lata po nocach??
Asia
Piekne! Ale sie usmialam. My tez przerabiamy migracje 3 latki. Co noc. Na szczescie przychodzi i od razu zasypia. Lozko mamy super king size a i tak na skraju spimy skopani nozkami.
Bartek
Naszemu rocznemu Łobuzowi zachciało się dziś „tupę” o 6:15 i skończyło się na porannej kąpieli :-/
Dorota
u mnie bluzgi się sypały w głowie na tekst ” chce mi się jeść….” potem powoli przechodziliśmy w tryb …poczekaj za chwilkę będzie ranek ….ale zawsze przegrywaliśmy z tekstem …jestem dzieckiem jak możesz mi nie dac jeść – serca nie masz … Pani Natalio czytając Pani teksty mam wrażenie jakby mieszkała Pani u nas. Pozdrawiam serdecznie.
julka
o i moje tyskie karpie z tesco się pojawiły xD
Ewelina
Kochana nie jest tak źle, u mnie synek, mięsięcy 6, budzi się pierdyliard razy w nocy, karmię cycem, więc kto wstaje ?? 😀 Tak jest, zgadłaś – ja 😀 Nie pamiętam kiedy przespałam ciągiem 4h… uuu… to byłby luksus na miarę zagranicznego SPA w Alpach 😀
Mama 3
popłakałam się ze śmiechu 🙂