Drogi pamiętniczku… – Wspomnienia z kwarantanny, na wesoło.

1 Komentarz

Drogi pamiętniczku. Siedzimy na kwarantannie. Ponad tydzień temu zamknęli szkoły i okazało się, że siedzenie w domu może być niezwykle kreatywne. Na przykład poznałam nowych ludzi, którzy wcale nie okazali się być nieznajomymi. Osiągnęłam też nowe umiejętności i odkryłam nowe formy życia w lodówce. Poniżej kilka stron z mojego pamiętnika.

Dzień 1.

Usiedliśmy wszyscy w kółku. Powiedziałam, że nazywam się Anna, mam 34 lata, dwójkę dzieci i męża. Pracuję w korporacji, ale musiałam wziąć opiekę na dwoje małoletnich dzieci, w związku z zamknięciem szkół. W mojej grupie znalazł się Bartek, lat 9, Zosia, lat 3,5 i Sławomir, lat 37. Myślę, że się polubimy.

Dzień 2.

Okazało się, że ze Sławomirem znamy się od piętnastu lat. Co więcej, Jego żona ma na imię tak jak ja, a dzieci… O kurwa. Przecież ja też mam męża Sławomira. Czyżby…?

Dzień 3.

Poza tym, że okazało się, że znamy się ze Sławomirem od piętnastu lat, to podobno dziesięć lat temu wzięliśmy ślub. Dzisiaj przeżyliśmy swój drugi pierwszy raz. Tak poza tym, nawet mi się podoba ta kwarantanna. Oglądamy razem filmy i gramy w gry planszowe. Poszliśmy nawet razem na spacer do poblicznego lasu i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że w lesie są takie zajebiste imprezy. Spotkaliśmy Antka i Karolinę, którzy zaprosili nas na grilla, na następny dzień. Ale chyba nie pójdziemy, bo w telewizji mówią, że nie powinno się przebywać w większych skupiskach ludzi.

Dzień 4.

Gdy zaczynają nas pomału nudzić. Szkoła wprowadziła nauczanie przez internet i w końcu ogarnęłam całki. Z radości napisałam do mojej nauczycielki z podstawówki, a ta odpisała mi, że jest dumna, tylko, że minęło piętnaście lat i nie mogę już poprawić tej dwói na szynach, za którą dostałam szlaban od ojca. Poza tym, syn powiedział, że mają przerobić w ramach lektury „Szkołę dla Elity” na Netflixie. Do wychowawcy udało mi się dodzwonić dopiero po trzech dniach, kiedy młody łyknął już dwa sezony. Kiedy dałam mu szlaban na wychodzenie z domu, dziwnie się uśmiechnął…

Dzień 5.

Wzięłam udział w międzysąsiedzkich mistrzostwach mycia okien. Zajęłam trzecie miejsce, bo ta suka Zocha spod trójki trzy miesiące temu kupiła karszera, a Jadźka puszcza się z dozorcą. Na dodatek żonatym. Nawet nie wzięli pod uwagę tego, że stary specjalnie szedł po gazety do kiosku, bo ostatnią rolkę papieru toaletowego wystawiłam na Allegro. W końcu musimy jakoś zapłacić ratę za mieszkanie.

Dzień 6.

Wybrałam się na zakupy do marketu. Chyba dali promocję na papier toaletowy, bo w związku z ograniczeniami ilościowymi na towar, ludzie walili czteroosobowymi rodzinami do sklepu. Na tłumaczenie kasjerki, że trzymiesięczne niemowlę nie może kupić pięciu opakowań papieru toaletowego, jakiś gościu poprosił o pokazanie stosownego punktu w regulaminie. Poza tym, nie brakowało niczego poza ryżem i makaronem. Jutro setki osób w naszym mieście będzie miało na obiad rosół lub łazanki. Jakby atrakcji było za mało, widziałam też bójkę na dziale z kosmetykami. Piętnaście osób walczyło o płyny do dezynfekcji rąk. Na szczęście ja wcześniej zaopatrzyłam się w pięć litrów lewego spirytusu do produkcji cytrynówki, po której ostatnio obudziłam się trzy dni później.

Dzień 7.

Zaczęłam pisać ebooka pod tytułem „Ziemniaki na 508 sposobów”. Niestety nie wiem, kiedy uda mi się go skończyć, bo codziennie gramy w „Papier, nożyczki, kamień”, a kto wygra, ma dostęp do komputera. W związku z tym Bartek ma już spore zaległości w szkole, a ja straciłam dwóch ważnych klientów w pracy. Mąż zamówił w internecie drugiego laptopa, jednak czas dostawy wynosi dwa tysiące lat świetlnych, bo firmy kurierskie dowożą do domów marchewkę i śmietanę z Auchan.

Dzień 8.

Dzisiaj dowiedziałam się, że żoną dozorcy jest Jadźka, w związku z czym mam zamiar złożyć zażalenie do spółdzielni, o faworyzowanie uczestników konkursu. Sławek powiedział, że nie było żadnego konkursu, ale ja wiem swoje. Ponadto, osiągnęłam najwyższy level w czyszczeniu powierzchni płaskich i do swoich atrybutów wygrałam złotego mopa. Ponadto, odkryłam nowe formy życia w lodówce, bo kiedy ją otworzyłam, pomidory zaczęły spierdalać.

Dzień 9.

Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatnio zmienialiśmy majtki. Mąż pomimo faktu, że jest mechanikiem, zaczął pracować nad szczepionką na koronawirusa, bo stwierdził, że jeszcze dwa dni kwarantanny i dostanie pierdolca. Ja piszę petycję do prezydenta o finansowanie matkom skrzynki wina na tydzień. Przez dwa dni podpisało ją tylko trzydzieści tysięcy osób, dlatego nie wiem, czy mój wniosek przejdzie. Z moim zdrowiem psychicznym nie jest za dobrze, ale póki co nikt nie wezwał MOPS-u, bo każdy w naszej klatce drze ryja. Ponadto, zadzwoniłam do mojej szwagierki żeby ją przeprosić za to, że kiedyś zapytałam „Po co puszczasz dzieci do przedszkola, skoro pracujesz w domu?”. Okazało się, że sąsiad z dwójki jest pod przymusową kwarantanną. Zastanawiam się tylko, dlaczego stary poleciał lizać klamki w jego drzwiach…

Dzień 10.

Jak jeszcze raz przeczytam coś w internecie o koronawirusie to przysięgam, że popełnię harakiri. Syn powiedział, że jak to wszystko się skończy, wynosi się do szkoły z internatem, a mąż stwierdził, że w niespełna dwa tygodnie nadrobiliśmy dziesięć lat małżeństwa. Wszystkie kosmetyczki i fryzjerki zamknęły salony, w związku z czym byłam zmuszona zdrapać hybrydę pumeksem. Czytam te wszystkie #zostańwdomu i sobie myślę: „A gdzie ja mam się kurwa ruszać z takimi odrostami?”. Wczoraj ściągnęłam rzęsy i kiedy mąż wszedł mi wieczorem do łazienki powiedział: „O! Przepraszam. Chyba pomyliłem łazienki”.

Dzień 11.

Znalazłam najbliższe okno życia, ale okazało się, że kolejka do niego to cztery kilometry. Koleżanka zadzwoniła, że są w kwarantannie domowej, bo jej mąż wrócił wczoraj z trasy po Europie. Z związku z tym, on nie może wychodzić z domu, a ona już tak. Dzisiaj udało mi się łyknąć świeżego powietrza, kiedy szłam na zakupy i zaczęłam się krztusić jego czystością. Moje płuca zdecydowanie potrzebują smogu i spalin, bo są nieprzystosowane do takiej natury. Na szczęście podłączyłam się pod przypadkową rurę wydechową i wszystko wróciło do normy.

Drogi pamiętniczku. Jutro kolejny fascynujący dzień kwarantanny. W planie obiadowym mam schabowe z ziemniaków, surówkę z ziemniaków i ziemniaki, też z ziemniaków. Ponadto jest super. Codziennie rano tulimy się w łóżku, a mąż w końcu nauczył się imion naszych dzieci, bo wcześniej widywał je jedynie w weekendy, jako że pracuje od rana do wieczora. Okazało się też, że syn ma 12 lat, jednak głupio mu było wyprowadzać mnie z błędu i lubił, kiedy czytałam mu „Czerwonego Kapturka” na dobranoc. Coś mi z resztą nie pasowało w tych całkach.

Do następnego!

Photo by Allen Taylor on Unsplash

1 Komentarzy/e
  • Agnieszka Przerwa

    Odpowiedz

    Mistrzostwo 🙂

Skomentuj